Marcin Wroński
(ur.1972) - dość wszechstronny
autor, w tym
kryminałów retro z
komisarzem Maciejewskim. Nic
jego nie czytałem
wcześniej, tym samym
zaczynam od III
tomu z 2011 r.
Na LC 6,83 (649 ocen i 82 opinie)
Wątek kryminalny
schodzi na drugi
plan, bo o wiele
ciekawsze (i wartościowsze) jest przedstawienie życia
w Lublinie w
czasie II w. św., a
przewodzi mu donosicielstwo i
antysemityzm. (Teatr Absurdu -
baba donosi na
sąsiada do Gestapo,
że ów chowa
nielegalnie prosiaczka. No
cóż, dzisiaj, w
niepodległej Polsce donosy
na bogactwo sąsiada
mają charakter masowy)
Wpadam w
dobry humor już
na stronie 16:
„…kleryk z lubelskiego
seminarium zeznawał z
przekonaniem, że pewna
kurwa, agentka żydo-komuny,
celowo zaraziła go
tryprem w imię
walki z Kościołem
katolickim. („One tak robią.
Pan komisarz nie
czytał w „Rycerzu Niepokalanej”?”)…”
Przypominam, że
„Rycerz Niepokalanej” to
skrajnie nacjonalistyczne i
antysemickie pisemko wydawane
przez o. Maksymiliana Kolbe
Zaskoczył
mnie Wroński satyrycznym
spojrzeniem na społeczeństwo, które
notabene niewiele się
zmieniło, skoro dzisiaj
tj 26.09.2018 toleruje
takie doniesienia prasowe:
wyciąganie pedofilii księży,
to atak na
Kościół; gwałty duchownych
na dzieciach nie
mają znamion brutalności;
nacjonaliści nie bili
kobiet demonstrujących z KOD, w
miejsca newralgiczne; wolność
słowa pozwala faszyście,
b.ks. Międlarowi do wzywania
do „żniw na
Żydach”; swastyka jest
symbolem szczęścia itd. itp
Życie jest
brutalne i opowieść
Wrońskiego też, przeto
ograniczam się do cytatów humorystycznych, takich
jak o miłości
francuskiej (s.160):
„…- Sama śmierdzi,
a wziąć do ust się
brzydzi… W Lublinie
z głodu byś
zdechła!
-
Ja nie żadna
Żydówa! - odpyskowało
babsko - Ja tymi
ustami Pana Jezusa
przyjmuję!”
Krótki cytat,
a co za
bogactwo tematyczne !!!
Wroński napisał
historyczną tragikomedię, bo
poplątane losy większości
postaci wzbudzają śmiech
przez łzy. Realizm
pogłębił cytatami z
ówczesnych gazet, a
równoczesna praca Maciejewskiego dla
Kripo i Trąbicza,
żywo przypomina polskie
wspaniałe dziewczyny z AK,
które z polecenia
Organizacji balowały z
Niemcami, narażając się na potępienie
szybko osądzającego ciemnego
odłamu społeczeństwa.
A jak
Maciejewskiego nie lubić
po takiej wymianie
zdań (s.246):
„..-Kiepsko pan
wygląda, Maczejewski… ..Musi
pan tyle pić?
- Nie
muszę, ale lubię
- burknął komisarz
- Co poradzić?”
Skomplikowane „polskie
drogi” zawsze będą
dyskusyjne, bo nie
są biało-czarne, lecz
we wszystkich odcieniach
pośrednich, a ich
interpretacja nigdy nie
zadowoli wszystkich. Dlatego
zamiast krytyki autora,
lepiej podkreślić jego
pracowitość w staraniach
ukazania tej pogmatwanej
prawdy. Co najmniej
7/10
No comments:
Post a Comment