WIECH - "Ksiuty z Melpomeną"
ŚMIECH TO ZDROWIE ! PONAD 50 MINIRECENZJI SZTUK TEATRALNYCH (nie tylko) I WYDARZEŃ TOWARZYSZĄCYCH W FORMIE ZMUSZAJĄCEJ DO ŚMIECHU !!!
Stefan Wiechecki "Wiech" (1896 - 1979) - jeden z najpopularniejszych warszawiaków w okresie mojej młodości. Popularność zapewniły mu felietony zamieszczane w "Expressie Wieczornym", który był najpopularniejszym dziennikiem, w dodatku kolportowanym popołudniu. Wikipedia:
".......Był autorem popularnych felietonów pisanych gwarą warszawską, przedstawiających w satyrycznym świetle mieszkańców Warszawy, a po II wojnie światowej i zagładzie miasta, mieszkańców warszawskich dzielnic: Targówka i Szmulowizny; w felietonach stworzył m.in. postać historyka-amatora pana Teofila Piecyka oraz pana Walerego Wątróbki komentującego codzienne życie stolicy. Felietony, humoreski i reportaże Wiecha były wydawane również w zbiorach, m.in.: „Ja panu pokażę!” (1938), „Wiadomo – stolica!” (1946), „Helena w stroju niedbałem” (1949), „Ksiuty z Melpomeną” (1963), „Śmiech śmiechem” (1968), „Dryndą przez Kierberdzia” (1990).... ...Po wojnie, w latach 50. i 60., Wiech był krytykowany przez polonistów Jana Błońskiego i Zygmunta Lichniaka za zaśmiecanie języka polskiego gwarą z przedmieść Warszawy. Z ostrą krytyką wystąpił także Jacek Bochenski na łamach „Życia Warszawy”. W obronie Wiecheckiego stanął profesor Bronisław Wieczorkiewicz... ...Wiech nie posługiwał się czystą gwarą przypisaną którejś z przedwojennych dzielnic Warszawy, była to raczej jej mieszanka. Po wojnie, gdy gwara wyszła z użycia i stała się językiem martwym, Wiech nadal ją rozwijał. Dziś trudno już dociekać, co zostało przez Wiecha przetworzone, co jest prawdziwym wyrażeniem gwarowym, a co zostało przez niego wymyślone.......po wojnie jego twórczość to stylizowana kronika Warszawy doby socjalizmu.....".
Długi cytat z Wikipedii umożliwia mnie dorzucenie trzech groszy, bo Wiech to moja młodość, bo Wiecha lubiłem, choć nie bylem jego fanem. Fanami byli głównie czytelnicy "Expressu Wieczornego", a u mnie w domu ta gazeta była zakazana.
Zacznę od "gwary warszawskiej"; pięćdziesiąt lat temu charakterystyczny język warszawski, szczególnie niższych warstw, nazywaliśmy żargonem, a nigdy gwarą, a Wiech był fenomenem, bo stworzył żargon, którym nikt nie mówił. Wielkość jego polegała na tym, że warszawiacy zaczęli naśladować język Wiecha, a wymyślone przez niego "odzywki", metafory czy porównania, zadomowiły się w ich języku, przez co wspomniane wyżej dysputy profesjonalistów stały się bezsensowne.
Felietony Wiecha spotykały się z entuzjazmem również dlatego, że w wykreowanych postaciach warszawiacy odnajdywali siebie i swoich bliskich czy sąsiadów. W przypadku "Ksiut z Melpomeną" należy podkreślić niesamowity wręcz wkład Wiecha, w edukację społeczeństwa, które w dużej większości po raz pierwszy usłyszało o Holofernesie czy Medei.
Ze względu na ładunek intelektualny serdecznie radzę odrywać się od beztroskiej zabawy i zaglądać do przypisów bardzo dobrze opracowanych przez Roberta Stillera. W kategorii „rozrywki dla mas” - 10/10
No comments:
Post a Comment