Hugh LOFTING - "Poczta Doktora Dolittle"
Wreszcie dorwałem moje ukochane książki z dzieciństwa tj cykl z Doktorem Dolittle. Adres:
https://docer.pl/doc/nn8ns1
Moja dotychczasowa notka na LC był króciutka z powodu braku dostępu do książki:
"Prosię Geb-Geb nie otrzymywało żadnych przesyłek, wiec wysłało samo do siebie paczkę /ogromnych rozmiarów z marchwią/
Jakie to ludzkie!
Mija 65 lat od przeczytania przeze mnie pierwszej książki z tego cyklu. Ilustracje z tamtego wydania podobały mnie się najbardziej; w następnym Lengren zrobił z Doktora – prof.Filutka"
Teraz mogę ją zweryfikować. To jest trzeci tom, do znanych bohaterów doszedł wstydliwy dwugłowiec. Ale czytając obecnie, jako, delikatnie nazywając, stary piernik dostrzegam rysy na charakterze Doktora, niczym Achebe na Conradzie. Jest on „zgniłym produktem kastrowania osobowości przez.....” nie kler, jak w Lejzorku Erenburga, lecz przez brytyjski kolonializm. Gdy handlarze niewolników porwali Murzynce męża...
„...Doktor pocieszał ją, jak tylko mógł, obiecując, że jeśli mu się nie uda zwrócić jej utraconego małżonka, postara się dla niej o innego, równie dobrego. Ale ten pomysł nie podobał się Zuzannie i lamentowała dalej: 'Biada mi, biada!'...”
Żadnej empatii ze strony białego człowieka! Do następnej refleksji skłania mnie historia Śmigłego przywódcy jaskółek, bowiem za stary jestem, by przyjmować bez zastrzeżeń stwierdzenie:
„....życie przywódcy jest zbyt cenne i nie można go narażać na tak ciężką przeprawę. Gdyby zginął, nie byłoby go kim zastąpić...”
Wredna indoktrynacja łatwowiernych czytelników, jakimi są dzieci. Parę stron dalej czytam karygodną z pedagogicznego punktu widzenia historię teściowej:
„...król Kakabuki, wygnał on na tę wyspę swoją teściową, bo za dużo mówiła, a on nie mógł znieść tego gadulstwa..”
Wstyd panie Lofting! Dzieciom takie opowiastki serwować, a przecież czym za młodu skorupka nasiąknie...
No wreszcie coś miłego: spotkanie z Quiffenodochusem, który okazał się Pfillosaurem. Dowiadujemy się, że nieszczęsna teściową Pfillosaury przewiozły na drugi koniec Afryki i wydały ją za mąż za tamtejszego króla, który był kompletnie głuchy, dzięki czemu jej gadatliwość mu nie przeszkadzała. Teraz już zaczyna się organizacja ptasiej poczty, o której proszę samemu poczytać swoim dzieciom, wnukom i prawnukom, bo skoro ja się na tym wychowałem to i Waszym potomkom nie zaszkodzi. Niestety, czas robi swoje i nie zachwycam się Doktorem jak 65 lat temu i mimo sentymentu daję tylko 8 gwiazdek.
PS Na specjalną uwagę zasługuje londyński wróbel Pyskacz, który mieszka stale przy katedrze Świętego Pawła w gnieździe w uchu świętego Edmunda, niezastąpiony w organizacji poczty w Fantippo.
No comments:
Post a Comment