Jaume CABRE - "Agonia dżwięków"
Jaume Cabré (ur. 1947) - kataloński pisarz, znany, ceniony, a nam przybliżony przez Annę Sawicką, która i w tym przypadku nie tylko przetłumaczyła dzieło, lecz i napisała ciekawą przedmowę, jak i opracowała przypisy, których jej zakazał grymaśny pisarz przy "Wyznaję".
Cenię Cabré za obie jego książki, jakie do tej pory czytałem tj „Głosy Panamo” (10) z 2004 roku oraz "Wyznaję" (4) z 2011 roku. Te 4 gwiazdki to za manieryczne paskudne potraktowanie czytelników skutkujące brakiem przypisów. Omawiana książka jest o wiele wcześniejsza bo z 1984 i porusza odwieczny problem beznadziei człowieka wobec systemu; przez co pozostaje na wieki aktualna. Klasztor to wzorcowe przecież miejsce do niszczenia osobowości jednostki. Simone Weil przecież pisała:
„...KOŚCIÓŁ pierwszy położył w Europie XIII wieku... fundamenty totalizmu. ...A sprężyną tego totalizmu był użytek zrobiony z dwóch małych słów ANATHEMA SIT..”.
W notce Wydawnictwa napisano 50% prawdy:
"..Pasjonująca powieść gotycka, która po raz kolejny udowadnia maestrię katalońskiego pisarza o niepodrabialnym stylu..."
Bo jest to niewątpliwie powieść gotycka tj powieść o sensacyjnej akcji w średniowiecznym zamku w atmosferze tajemniczości, natomiast druga część zdania nie uwzględnia, że to jest najwcześniejsza z jego książek dostępnych w języku polskim, a przecież maestrię zdobywa się z czasem.
Oceniam ją wysoko, co nie przeszkadza mnie zgadzać się z tym, co pisze Paweł Mateja na: http://carpenoctem.pl/recenzje/agonia-dzwiekow/
"......Autor wymawia się od moralizatorstwa i unika jednoznacznej odpowiedzi. Można temu przyklasnąć, lecz dla mnie to największy problem „Agonii dźwięków”. W całym swoim uroku, w całej grze na motywach, zabawie bohaterami i konwencją zabrakło mi ostatecznie czegoś bardziej serio. Kiedy w akcję wkrada się diabeł, nie jest ani groteskowym głosem sumienia, który męczył Karamazowa, ani demonem Lewisa, nie grzmi jak zjawa w Otranto, ale zdaje się wymigiwać od eschatologii. Jest tylko narracyjną sztuczką i z jednej strony nie ma w tym nic złego, lecz z drugiej umacniam się w przekonaniu, że powieść gotycka jest martwa. „Agonia dźwięków” reanimuje ją tylko na chwilę, by dostarczyć zabawy, nie przynosząc żadnego wstrząsu ani głębszego wzruszenia..."
Mimo to, polecam 8/10
No comments:
Post a Comment