Wednesday, 31 January 2018

Paul HEYSE - "Sabinki"

Paul HEYSE - "Sabinki"

„WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/heyse-sabinki/

Przedmowę umieszczono zgodnie z etymologią na stronie 117 i wyłożono w niej, że udostępniono nam dramat "Sabinki" (1857), abyśmy poznali różnorodność gatunków u Heysego. Na temat porwania Sabinek Wikipedia podaje:

„...Porwanie Sabinek – legendarny epizod z najstarszej historii Rzymu, który opisuje porwanie kobiet z plemienia Sabinów, jednego z najstarszych plemion w środkowej Italii.
Po raz pierwszy opisał go Cyceron w swoim dziele pt. "O państwie" (De Re Publica). Według opisu Cycerona w Rzymie zorganizowano igrzyska, na które przybyły panny sabiniańskie. Romulus kazał je porwać i wydać za mąż za mężczyzn z najlepszych rodów. Z tego powodu Sabinowie wypowiedzieli wojnę Rzymianom, którą przerwano dopiero na prośbę porwanych kobiet. Na znak zawartego pokoju Romulus podzielił się władzą z królem Sabinów Tytusem Tacjuszem..."
Więcej na temat autora w recenzji "Czterech kobiet".
Przeżyłem okrutnie opór przewrotnych Sabinek, które najpierw nie chciały, a potem się zakochały. Kto zrozumie przewrotność kobiet, bo na pewno nie ci liczni zabici po obu stronach. Tragedia prawie grecka o pechowym Ankusie, który seksu nie doczekał.
"Zgoda, zgoda, a Pan Bóg rękę poda", Z poczucia obowiązku do końca dojechałem i 6 gwiazdek dałem, bo ząb czasu takie tragedie podgryzł.


Szolem - Alejchem - "Z jarmarku"

UWAGA !!! WYBITNE DZIEŁO !!!
„WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/alejchem-z-jarmarku.html

Niedokończona autobiografia twórcy "Dziejów Tewji Mleczarza", na podstawie którego nakręcono arcydzieło - "Skrzypka na dachu". Szolem Alejchem to pseudonim, znaczący „pokój na was!”, odpowiednik arabskiego “sa-alam alai-kum”, najwybitniejszego pisarza w jidysz Salomona Rabianowicza /1859, Perejasław - 1916 NY/

Tytuł autobiografii tłumaczy sam autor:
„..."Z jarmarku" może również znaczyć "z życia", bo życie jest podobne do jarmarku. Każdy jest skory do porównywania ludzkiego życia z czymkolwiek. Pewien stolarz na przykład powiedział kiedyś – człowiek jest jak stolarz. Stolarz żyje, żyje, a potem umiera. Tak też bywa z człowiekiem. – Od szewca słyszałem że życie podobne jest do pary butów. Kiedy podeszwy są zdarte, to znaczy koniec. Pora głowie do piasku. Zupełnie naturalne będzie, jeśli furman przyrówna człowieka, nie przymierzając, do konia. Dlatego nie dziw, że takiemu jak ja człowiekowi, który przetarabanił pół setki lat, a teraz zebrał się do opisania swego życia, wpadło do głowy przyrównać własną przeszłość do jarmarku .."

Należy podkreślić, że możliwość poznania arcydzieł literatury w jidysz zawdzięczamy Michałowi Friedmanowi (1913 – 2006) płk LWP, wyrzuconemu z Partii i WP, w ramach czystki antysemickiej zakończonej przymusową emigracją wielu polskich uczonych i artystów pochodzenia żydowskiego po wypadkach marca 1968. Sam Friedman z ironią to skomentował:
"...Szkoda, że nie zwolnili mnie wcześniej, bo wtedy wcześniej bym się wziął za tłumaczenia z jidysz..."

A my zyskaliśmy tłumaczenia takich mistrzów jak Szolem Alejchem, Szalom Ash, Icyk Manger, Isaac Bashevis Singer, Icchok Lejbusz Perec, Jehoszua Perle, Alter Kacyzne Szymon Anski oraz nieznanego autora "Agady Talmudyczne". Oby wymienione nazwiska pomogły Państwu w wyszukaniu lektur w „Wolnych Lekturach”, bo niewątpliwie poznać je warto !

Wikipedia wymienia 68 pisarzy w jidysz, a za datę rozpoczynającą nowoczesną literaturę w jidysz - rok 1888. Na ten temat oraz pseudonimu autora znajduję tam:

"....Pseudonim Szolem Alejchem oznacza mniej więcej 'Dzień dobry' – jest to tradycyjne pozdrowienie w jidysz (dosł. ‘pokój na was!’). W początkowym okresie rozwoju nowoczesnej literatury jidysz wielu pisarzy decydowało się na pisanie pod pseudonimem. Jidysz – język, którym mówiło wiele milionów Żydów w Europie Środkowo-Wschodniej – był uznawany przez wykształconych pisarzy, szczególnie zwolenników Haskali, żydowskiego oświecenia, za język niepełny, żargon, język kobiet i ludzi niewykształconych, mimo że piśmiennictwo w jidysz liczyło sobie już wiele wieków. Również Szolem Jankew Abramowicz, nazywany dziadkiem nowoczesnej literatury jidysz, znany jest pod pseudonimem Mendele Mojcher Sforim. Dopiero rewolucja zapoczątkowana przez tych pisarzy zmieniła postrzeganie języka jidysz i dała początek wielobarwnej, niezwykle zróżnicowanej nowoczesnej literaturze jidysz.
Szolem Rabinowicz, zwany wnukiem literatury jidysz (za ojca uznano Icchoka Lejba Pereca), to mitotwórca literatury jidysz – on sam stworzył legendę o dziadku Mendelem i wnuku Szolemie Alejchemie – tworząc tym samym narrację założycielską literatury jidysz..."
Haskala - powyżej i znacząco często w omawianej książce to:
Haskala, oświecenie żydowskie – ruch intelektualny Żydów europejskich w późnych latach XVIII wieku, opowiadający się za przyjęciem przez nich oświeceniowych ideałów, integracją ze społecznościami nieżydowskimi, polepszeniem edukacji dotyczącej spraw świeckich, nauczaniem języka hebrajskiego i historii żydowskiej. Haskala rozpoczęła szerszy ruch asymilacji Żydów europejskich, którego skutkiem były m.in. pierwsze żydowskie ruchy polityczne i emancypacyjne. Zwolennicy haskali nazywani byli maskilami.."
Penetrując różne hasła w Wikipedii, znajduję jeszcze trafną uwagę o tej książce:
".....Książka napisana jest ze swoistym dla Szolema Alejchema humorem, ukazuje również w doskonały sposób życie ludności żydowskiej na terenach dzisiejszej Ukrainy pod rządami carskimi w ostatnim dwudziestoleciu XIX w., oraz przemiany społeczne wśród ludności żydowskiej pod wpływem haskali..."
Zgoda, tak jest, bo autor nie zdążył dokończyć swojego dzieła, bo umarł i tak ta wspaniała autobiografia na 386 stronach (e-book – 695) kończy się przed ślubem z ukochaną Gołdą, córką Elimelecha Łojewa, który miał miejsce w 1883 roku, gdy autor miał 24 lata. Całość miałaby pewnie z 1000 stron. I to jest wielki zawód dla czytelników, którzy poznali tylko dzieciństwo w Kasrylewce (Woronce), Perejasławiu i Bogusławiu, po pierwszą pracę w Zofiówce i wyjazd do Kijowa. Przy okazji polecam jego książkę pt "Kasrylewka" (9 gwiazdek).
Nadzieję daje J. D. Berkowicz, który w "Uwagach pośmiertnych" (s. 695) pisze o pozostawionych przez Szolem – Alejchema notatkach, które mogłyby posłużyć do kontynuacji dzieła. Pisze tam też:
"...Rozdział 'Wybory' przerywa w połowie cudowną autobiografię Szolema Alejchema. Na napisanie tej książki poświęcił ostatnie lata życia. Uważał ją za swoją 'Pieśń nad Pieśniami'. Prawdopodobnie rozdział 'Wybory' napisany został w ostatnich dniach jego życia..."
O samej autobiografii czy powieści biograficznej Szolema Rabinowicza napisanej przez pisarza Szolema - Alejchema, jak autor proponuje, nie napiszę wiele, bo nie potrafię. Jest to arcydzieło przekraczające jakiekolwiek granice autobiografii, bo jest to powieść epicka o dziejach, kulturze i obyczajach żydowskich, jest to szczegółowy opis miejsc pracy, modlitwy i odpoczynku Żydów, ale przede wszystkim perfekcyjne wprowadzenie mnie – goja w atmosferę nieistniejących już sztetli, w aurę jaką roztaczają Żydzi, mimo diaspory i przeciwności losu, choć ponoć (a może i dlatego, że..) są narodem wybranym.

Fascynację tym dziełem ułatwia 25 (!!) stronic świetnych przypisów, oswajających czytelnika z żydowskimi nazwami i pojęciami. Postanowiłem tym razem nie wyciągać mądrych czy zabawnych zdań, by nie psuć Państwu zabawy w trakcie lektury, lecz nie mogłem pohamować się w poniższym przypadku (s. 104):
„...wszyscy wielcy ludzie mało znaczą u swoich żon...”

Gwarantuję Państwu zadowolenie z lektury, gdy tylko przyzwyczaicie się do tej niespiesznej, pogodnej i dowcipnej opowieści o życiu. 10/10


Saturday, 27 January 2018

Paul HEYSE - "Dziecię wieszczek"

Paul HEYSE - "Dziecię wieszczek" nowela w trzech pieśniach

„WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dziecie-wieszczek/

Heyse był świetny w "Czterech kobietach" (tam więcej o nim informacji), niezły w "Sabinkach", a teraz mam go w tłumaczeniu autorki pamiętnej "Naszej szkapy" - Marii Konopnickiej, z której utworów i rymów wyrosłem 65 lat temu.

Podobno to jest poemat dygresyjny, co według Wikipedii oznacza...
„....Utwór wierszowany, o charakterze fabularnym, o luźnej, fragmentarycznej kompozycji, najczęściej związanej prowadzącym cały tekst motywem podróży bohatera, a czasem również wątkiem romansowym. Szczątkowa, epizodyczna fabuła poematu dygresyjnego jest pretekstem do licznych wypowiedzi narratora (dygresji) na tematy aktualne, związane z literaturą (w tym autotematyczne), sztuką, polityką, historią oraz na tematy osobiste...."

Z początku bawią mnie rymy takie, jak (s. 12):
"Gosposia, hoża i nie nazbyt święta
Oskubywała wędrowne ptaszęta..."

Problemem jest przysięga Kalilbada – chana, że za żonę chce wieszczkę, czyli kobietę "nie z tej ziemi". Każdy by chciał. A on (s. 22):
"....Młody jest, jak róża / A kobiet nie chce!... ależ to oburza!.."

W końcu się znajduje Giulnara, córka wieszczki Karkasy, wygnanej za miłość do książęcia Foh. Ale historia !! Giulnara wyznaje prawdę Kalilbadowi, a jaką nie powiem bo rzecz to niesłychana i musi być bezpośrednio przez czytelnika poznana....

No i się romansem rozemocjonowałem, tak, że z wypiekami do końca zmierzałem. Nie zdradzę końca, a za wzbudzone emocje 7/10 gwiazdek daję. Całkiem dobre, jeno wczuć się trzeba !
.

Friday, 26 January 2018

Jerzy DOBROWOLSKI - "Wspomnienia moich pamiętników"

Jerzy DOBROWOLSKI - "Wspomnienia moich pamiętników"

W "najweselszym baraku w obozie KDL" najdowcipniejszym i najodważniejszym był twórca dwóch niezapomnianych kabaretów tj "Konia" (1957 -59) i "Owcy" (1966 – 72?) Jerzy Dobrowolski (1930 – 1987). „Konia” znam z opowiadań, na elitarnej „Owcy” byłem trzy razy, a Dobrowolskiego osobiście poznałem późno, bo w latach 80,, lecz wystarczająco wcześnie, by zachwycić się tym wulkanem inteligencji tryskającym błyskotliwymi skojarzeniami i niesamowitym poczuciem absurdalnego humoru.
„Wspomnienia moich pamiętników” to obowiązująca lektura dla ciekawych prawdy o PRL. Ze skromnych ośmiu recenzji na LC podzielam opinię wyrażoną przez Stanisława Kołodyńskiego, którą przytaczam w całości:

„Książka, której miało nie być. Złożona ze znalezionych niedawno notatek autora, przypomina coś na kształt bloga pisanego w czasach, gdy o sieci można było tylko pomarzyć. Nie zmienia to faktu, że mamy tu do czynienia z jedną z ważniejszych publikacji ostatnich lat. Z jednej strony wesołe wspomnienia, z drugiej zapis choroby i upodlenia, na którą cierpiało całe społeczeństwo. A być może nadal cierpi? Teksty stawiano odsłaniają wrażliwość autora, jego umysłowość i bezkompromisowość za którą system niszczył go bezwzględnie. Zrywa ze stereotypowym obrazem cwaniaka. Dobrowolski decyzją "nieznanych sprawców" miał być zapomniany. Zniszczono większość jego radiowych audycji i programów telewizyjnych. Ocalały tylko strzępki i epizody filmowe. Nawet wycięto go ze słynnego "Rejsu", pozostawiając tylko pierwszą scenę wejścia na statek na gapę.
Paradoksalnie dzięki tej pozycji plan się nie powiódł. Dobrowolski staje się legendą. Szkoda, że nie doczekał należnego mu uznania."

Zwracam uwagę, że w internecie znajduję więcej o Dobrowolskiego alkoholizmie, niż o bezkompromisowym niszczeniu go przez system. Bo pili wtedy wszyscy, ale tylko niewygodnym stawiano taki zarzut. Wyolbrzymianie jego problemów z alkoholem jest wyjątkowo wredne, bo przyzwoitość nakazuje mówić o przyczynach, a nie skutkach. Był niewygodny, zbyt wielu się naraził, więc wykorzystywano jego sposób życia, do systematycznego niszczenia jego niepowtarzalnego talentu.

Stworzył własny styl humoru wykorzystujący absurd począwszy od centonu (kabaret „Owca”):
„Słuchaj dzieweczko, ona nie słucha/ Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha..”

….po pytanie z tej książki (s .18):
„...Co kolejarza bolało ? Kolejarza bolało, że transport szwankuje..”

Czas robi swoje, więc młodzi prawdopodobnie nie znają wpadki wysokiego dygnitarza (był to Ochab), który zapytany „Jak Pan ocenia walkę na trasie ?”, odpowiada:
Po pierwsze - proszę przyjąć do wiadomości, że jestem komunistą, więc proszę zwracać się do mnie wyłącznie „towarzyszu” A jeżeli chodzi o Wyścig Pokoju to, mój Boże, któż nie interesuje się sportową walką ?..”

Zestaw „komunista” - „mój Boże” Dobrowolski komentuje (s. 28):
„...Jaką to trzeba mieć sieczkarnię w głowie, aby móc zostać najwybitniejszym mężem stanu i zbudować taką konstrukcję myślową ?”

Po pamiętniku - rozmaitości: wspomnienia, anegdoty, felietony na każdy temat, robocze teksty nigdzie nie publikowane, pomysły nigdy niezrealizowane, a wszystko w atmosferze absurdów i niedorzeczności życia w PRL. Dla mnie to cudowny materiał wspomnieniowy, dla młodszych rewelacyjny materiał poznawczy.

Byłem i jestem wielbicielem Dobrowolskiego i może dlatego mało go mnie, i mało, ale i to co tu pozbierano zasługuje na najwyższe uznanie, a tym z Państwa, którzy sięgną po ten zbiór, gwarantuję wspaniałą zabawę. 10/10. Dostępne na: https://www.scribd.com/doc/46431125/Dobrowolski-Jerzy-Wspomnienia-moich-pami%C4%99tnikow
Należy podkreślić wkład Romana Dziewońskiego w opracowanie tego wydania, który również jest autorem biografii pt „Dla mnie bomba Jerzego Dobrowolskiego”

Paul HEYSE - "Cztery kobiety"

Paul HEYSE - "Cztery kobiety"

Dzięki „Wolnym Lekturom” przeczytałem wiele wspaniałych książek i w ramach wdzięczności postanowiłem od dzisiaj każdą swoją notkę na temat książki od nich pobranej zaczynać słowami:
„WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!

Z Wikipedii dowiaduję się, że Paul Johann Ludwig von Heyse (1830 – 1914) napisał 60 sztuk teatralnych, 24 tomy nowel, 9 zbiorów poezji i 6 powieści. Najgłośniejszą nowelą Heysego była 'L'Arrabbiata' z 1855 roku. Nagrodą Nobla został uhonorowany w 1910 ,...za artyzm i idealizm, które demonstrował na przestrzeni całej swojej długiej i płodnej twórczo drogi jako poeta liryczny, dramaturg, powieściopisarz i autor znanych na całym świecie nowel..."

W pierwszym przypisie czytam:
"..'Cztery kobiety'— tytuł zbioru w pierwszym wydaniu z 1928 r. Brzmiał: 'Cztery kobiety: Beatrice, Garcinda, Filomena, Lotka'. Utwór jest zestawieniem czterech nowel o zbliżonej tematyce, wydanych w latach 1867–1871..."

Na LC Heyse „ma” zero informacji, 6 książek i łącznie 3 opinie. "Cztery kobiety" - brak jakichkolwiek ocen bądź opinii. Natomiast z "Wolnych Lektur" wyławiam zdanie:
"....Pisał poezje, dramaty, powieści, opowiadania i nowele, tłumaczył na niemiecki też literaturę włoską. Był ceniony i popularny, uważano go za największego niemieckiego pisarza od czasów Goethego...."

Kapitalna historia, bo ja przez moje 75 lat, nigdy o nim nie słyszałem, lecz człowiek uczy się ten z przez całe życie, więc przystępuję do lektury z wyjątkowym zainteresowaniem. Dodaję, że książka jest dostępna na:
http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/heyse-cztery-kobiety/

Tam też znajduję informację, że twórczość Heysego zaliczana jest do modernizmu, którego przedstawicielami są:
"Ch. Baudelaire, J. A. Rimbauld, P. Verlaine, S. Mallarme, O. Wilde, A. Strindberg, R. M. Rilke, A. Błok, A. Czechow, M. Maeterlinck, H. Ibsen, G. B. Shaw; polscy: S. Wyspiański, G. Zapolska, S. Przybyszewski, W. Reymont, S. Żeromski.."

Skoro kibicuję przedsięwzięciom "Wolnych Lektur", to z nich dalej skorzystam kopiując notkę na temat modernizmu opracowaną przez Annę Kozlowską:

"...Nowatorska tendencja w sztuce i literaturze przełomu XIX i XX w. W literaturze polskiej pojęcie to występuje często jako synonim Młodej Polski albo określenie wstępnej fazy jej rozwoju, ale tendencje modernistyczne miały charakter międzynarodowy. Znamienny był dla nich protest wobec kultury mieszczańskiej, poczucie kryzysu kultury (dekadentyzm, pesymizm) i poszukiwanie nowych form ekspresji (symbolizm, kult „sztuki dla sztuki”, zjawisko cyganerii artystycznej skłóconej ze środowiskiem filistrów; później naturalizm, ekspresjonizm, intuicjonizm). Najważniejsze ośrodki znajdowały się we Francji i Niemczech (m.in. wpływ filozofii H. Bergsona, A. Schopenhauera i F. Nietzschego), ale charakterystyczne było twórcze włączenie się do ogólnoeuropejskiego nurtu kultury państw dotąd pozostających na uboczu. "

Po pierwszym opowiadaniu pt "Beatrice" jestem oczarowany: tragiczna miłość przypominająca mnie styl podziwianego przeze mnie Przybyszewskiego 10/10. Teraz "Garcinda"; i znowu tragiczna śmierć i niespełniona miłość. 10/10. Jak trzecie pt "Filomena" będzie równie ponura, to wyskoczę przez okno !! Nie, nie wyskoczę, bo w zadumę wpadłem po tej tragedii, która przebiła okrucieństwem poprzednie, a potwierdza przytoczony w tekście aksjomat: „Homo homini lupus est”. Mimo emocji nie mogę nic Państwu zdradzić i o czwartej opowieści pt „Lotka”, lecz jedynie zachęcić do natychmiastowej lektury pod wyżej wskazanym adresem.

Dziękując „Wolnym Lekturom” za niesamowitą noc szykuję się do następnej z „Śniegiem” Przybyszewskiego. A tu 10/10!

Wednesday, 24 January 2018

William Butler YEATS - "Hanrahan Rudy"

William Butler YEATS - "Hanrahan Rudy"

Pojawił się Yeats na portalu "Wolne Lektury" i to nie z poezją, a z prozą:
https://wolnelektury.pl/katalog/autor/william-butler-yeats/

Nie wiem czy to to samo, co na LC, bo tam 124 strony, a na moim e-book tylko 85. Ale ma tylko trzy opinie, to moja nie zaszkodzi. Przypomnijmy za Wikipedią:

"William Butler Yeats (1865 – 1939) - irlandzki poeta, dramaturg i filozof, tworzący w języku angielskim, czołowy twórca i działacz literackiego Odrodzenia Irlandzkiego. Motywy swych utworów czerpał z wczesnośredniowiecznej literatury irlandzkiej i folkloru, pozostawał jednocześnie pod wpływem romantycznego wizjonerstwa Blake'a, okultyzmu, prerafaelitów i francuskiego symbolizmu; laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury (1923).... .....W 1897 roku Yeats opublikował własne opowiadania ludowe, opisujące wieś irlandzką oczami urojonego bajarza. Zbiór ten nosi tytuł 'Opowiadania o Hanrahanie Rudym'.... .....Roman Dyboski zauważył, że 'poetą na wskroś jest Yeats zawsze i pozostaje nim także we wszystkim, co pisze prozą'....".

Aby ułatwić lekturę młodym czytelnikom, przypominam, że poetę Yeatsa należy kochać, że wizjoner Blake (1757 – 1827) to ten sam co w "Ziemi Ulro" Miłosza, że "prerafaelici" to stowarzyszenie założone w 1848 w Londynie przez studentów The Royal Academy of Art (Występowali przeciwko wiktoriańskiej, czysto akademickiej sztuce i głosili program sztuki odrodzonej moralnie, wzorowanej na twórczości mistrzów wczesnego renesansu), że francuski symbolizm to Charles Baudelaire, Paul Verlaine i Jean Artur Rimbaud, i że Roman Dyboski (1883 - 1945) to polski filolog, historyk literatury angielskiej.

Przeczytałem i winienem się zachwycić, lecz na starość nie muszę się snobować, więc powiem, że mimo obszernych przypisów niewiele zrozumiałem, bo nie znam mitologii gaelickiej i mimo starań tłumacza i wydawcy, czuję pewien niedosyt w przyswojeniu tej baśni.

Baśni o bardzie Hanrahanie Rudym, który odrzucił miłość Kliony z Fali Morskiej, za co czarnoludki utrudniają mu życie różnymi łotrostwami. Nie komentuję z reguły poezji (a jest to jednak poezja), bo to dla mnie za trudne, lecz z pełną świadomością chylę czoło przed dwoma poetami: autorem i tłumaczem, którym w wydaniu "Wolnych Lektur" jest Zenon Przesmycki (1861 – 1944) czyli Miriam, odkrywca i popularyzator Norwida.

Polecam, lecz wskutek własnych ułomności w odbiorze, daję ledwie 8/10.


Tuesday, 23 January 2018

Pawel PIOTROWICZ - "Kazimierz Kaczor. Nie tylko polskie drogi"

Paweł PIOTROWICZ - "Kazimierz Kaczor. Nie tylko polskie drogi"

Piszę te słowa, gdy na LC jest siedem opinii, z których pięć ocenia Kaczora, a nie książkę. Kaczor przeszedł do historii za postać Kurasia w "Polskich Drogach", a teraz pogadajmy o autorze i jego książce, bo to Piotrowicza przyszło nam wychwalać bądź ganić.

Paweł Piotrowicz (ur. 1976) to postać mnie kompletnie nieznana. Notka Wydawnictwa Prószyński i ska:
"Paweł Piotrowicz (ur. 23 lipca 1976 roku w Głogowie), dziennikarz muzyczny i filmowy, jest autorem blisko dwóch tysięcy artykułów, wywiadów i recenzji publikowanych między innymi w „Machinie”, „Muzie”, „Filmie” i portalu Onet, z którym blisko współpracuje od 2007 roku. W 2013 roku ukazała się jego książka „Kazimierz Kaczor. Nie tylko polskie drogi”, wywiad-rzeka z aktorem..."
Jest też autorem wywiadu z Olafem Lubaszenko pt "Chłopaki nie placzą"
Na LC notowania: 6,59 (27 ocen i 7 opinii)
Niestety, wprawdzie nie z winy autora, ale spotkał mnie spory zawód, bo mimo, że Kaczor jest o dwa lata ode mnie starszy i spędził młodość w Krakowie, (a ja w Warszawie), to miałem młodość ciekawszą i o wiele bardziej dojrzałą. I nie chodzi o ewenement Kaczora, że pierwsze wino wypił z "gwintu" dopiero po maturze, chociaż właśnie wtedy młodzież szkolna szalała na "prywatkach" wspominanych przez Wojtka Gąsowskiego ("Gdzie się podziały tamte prywatki..."), lecz o przerażającą nieobecność i nieświadomość przemian popaździernikowych, w tym niepowtarzalnego rozwoju intelektualnego życia studenckiego i ruchów protestu społecznego. Razi nie tylko brak zaangażowania Kaczora, lecz przede wszystkim brak orientacji w zachodzących zmianach w otaczającym świecie. Przywiezienie z RFN koszuli non - iron i dwóch płaszczy ortalionowych, jako jedyny przejaw zmian to żenada.

Kaczor sygnalizuje z kim to nie był na ty z krakowskiej bohemy, a równocześnie nie ma nic ciekawego do powiedzenia na temat piwnic pod Baranami i pod Jaszczurami, i to w dobie ich największego rozwoju. Bardzo to nieciekawe, żeby nie powiedzieć dziwne, wobec zalewu rynku czytelniczego wspomnieniami z życia cyganerii krakowskiej w latach 50. i 60. Podobnie z wojskiem, w którym Kaczor dosłużył się stopnia oficerskiego: zero wspomnień, a przecież to najatrakcyjniejszy temat męskich spotkań. I tak na 78 stroniczkach skwitowano 27 lat najciekawszych lat życia każdego człowieka.

A dalej? Wyliczanie ról, przedstawień, filmów i nazwisk. No i autoprezentacja. Trawestując powiedzenie Wałęsy : "Jestem przeciw, a nawet za". Bo "za", skoro w 1964 zapisuje się do PZPR, a po wypadkach marca 1968, w obliczu wyrzucenia na bruk dyrekcji Teatru Starego, zostaje pierwszym sekretarzem POP PZPR, lecz "przeciw", o czym ma świadczyć fragment (s. 82):

"...Przyjechał przedstawiciel Komitetu Wojewódzkiego PZPR, co oznaczało, że władzę przejmą twardogłowi.... ...Co ciekawe, jednym z kandydatów na sekretarza zostałem ja, absolutnie nietwardogłowy... ...Dałem się więc wybrać..."

Niestety, na następnej stronie „komuch” I sekretarz partii Kaczor przekracza wszelkie granice przyzwoitości wciskając kit dla ubogich (s. 83):

„...Gawlik zgromadził wokół siebie głównie twardogłowych członków organizacji, którzy na przykład nie chcieli dopuścić do realizacji przez Andrzeja Wajdę „Biesów”.... ….bylem I sekretarzem organizacji partyjnej Teatru Starego, co nie zmienia faktu, że niezbyt mi ta sytuacja odpowiadała. Szczególnie, że drażnili mnie trochę ci twardogłowi koledzy..”

Pic na wodę, fotomontaż czyli paskudne zakłamanie. Po roku 1968 członkowie PZPR masowo oddawali legitymacje partyjne, bez narażania się na poważniejsze konsekwencje. Dlaczego więc TOWARZYSZ KACZOR nie zrezygnował z intratnej funkcji i nie oddał legitymacji partyjnej ?
Casus prokuratora Piotrowicza (ale dża - dża! co za zbieżność nazwisk !!) definitywnie ośmieszył takie próby tłumaczeń.

W tej sytuacji rezygnuję z dalszych komentarzy, choć doskonale pamiętam zmuszenie Kaczora do rezygnacji ze stanowiska prezesa ZASP w 2002 roku.

Powyższe uwagi dotyczą wypowiedzi rozmówcy, a nie Piotrowicza i nie maja prawa wpłynąć na moją ocenę wartości literackiej. Dlatego, mimo stanu bliskiego apopleksji, zdobywam się na obiektywizm i książce daję gwiazdek 6.

Paweł JASZCZUK - "Marionetki"

Paweł JASZCZUK - "Marionetki"

Paweł Jaszczuk (ur. 1954) - mieszka w Olsztynie i pisze nie tylko kryminały. Jak podaje:
http://www.instytutksiazki.pl/autorzy-detal,literatura-polska,3825,jaszczuk-pawel.html

".....Olsztyński autor debiutował jeszcze na początku lat 90. XX wieku powieścią 'Testament Schlichtingera' (1991), ale popularność i uznanie zyskał kilkanaście lat później, dzięki serii powieści kryminalnych retro z lwowskim dziennikarzem śledczym Jakubem Sternem. Już pierwsza z nich, zatytułowana 'Foresta Umbra' (2004), zdobyła Nagrodę Wielkiego Kalibru.... .....Ważną rolę w cyklu Jaszczuka odgrywa przedwojenny Lwów.... ..W kryminałach o Sternie widoczna jest niezwykła dbałość o historyczne detale, umiejętnie wplatane w intrygę... ....Jaszczuk nie ogranicza się tylko i wyłącznie do pisania prozy kryminalnej, tworzył i wciąż tworzy powieści psychologiczno-obyczajowe, z których na szczególną uwagę zasługują dwie: 'Testament' (poprawiona i rozwinięta wersja debiutu, 2007) oraz 'Ochronka Anioła Stróża' (2013)..."

Ta jest z 2012. Na LC słabiutko - 5,86 (91 ocen i 17 opinii)

Nie mam żadnego sentymentu do Lwowa i dlatego walory podnoszone przez innych recenzentów nie znajdują mojego uznania. Pozostaje więc ocena wątku kryminalnego, który rozgrywa się w konwencji Stern contra Zięba. Oczywiście, już przed otwarciem książki jestem świadom, że Stern
będzie górą.

No i w znoju dojechałem do końca, lecz zadowolony, bo dokonałem odkrycia! Mianowicie, zostając przy umownej nazwie dla tego utworu - „kryminał”, oceniam go jako wyjątkowy w swoim gatunku, bo z czystym sumieniem polecam go chorym na serce, na nadciśnienie i podobne przypadłości. Gwarantuję bowiem, że lektura tego „kryminału” nie spowoduje palpitacji serca nawet u najwrażliwszych czytelników, a co do oceny daję pełne pięć gwiazdek, bo skoro ja się namęczyłem, to i inni niech tego zaznają.

Sunday, 21 January 2018

Agnieszka GRZELAK - "Gobelin z zamkiem w tle"

Agnieszka GRZELAK - "Gobelin z zamkiem w tle"

Analiza przed lekturą:
Wikipedia:
"Agnieszka Grzelak (ur. w 1967) - polska pisarka, tworząca bajki dla dzieci, książki o tematyce fantastycznej, a także literaturę kobiecą (powieść "Matecznik", w formie dziennika matki wielodzietnej)... ....Jest absolwentką Akademii Medycznej w Warszawie.... ...Gdy została matką, zajęła się domem, a amatorsko pisarstwem..."

Pierwsze ostrzeżenie - „amatorsko pisarstwem” ; no comment
Drugie ostrzeżenie - "literaturę kobiecą", bo to pojęcie dyskryminujące; nie ma go zresztą, gdyż literatura dzieli się na dobrą, złą i niby piśmiennictwo, które do literatury nie może predestynować.
Trzecie ostrzeżenie - notka Wydawcy:
„....„Gobelin z zamkiem w tle” to mądra, zabawna książka dla czytelniczek w każdym wieku!...."
Jak wyżej: "dla czytelniczek" odbieram jako zastrzeżenie co do wartości
Czwarte ostrzeżenie - wydana w 2013 r., a więc 5 lat temu !!, ma na LC 5,89 (18 ocen i 5 opinii), a więc wynik nader słaby.

Mimo to, przystępuję do lektury, bo mam skłonności masochistyczne w wertowaniu zasobów Biblioteki w Toronto, by utwierdzać w sobie wątpliwości, co do prawdomówności Państwa Polskiego w materii kontaktów i opieki nad Polonią. Przekładając na "nasze": upychają najgorszy chłam, który w Polsce zalega półki.

Zaczyna się od przedstawienia koszmaru w jakim żyje Alina i jej córki, z czego wyraźnie nie zdaje sobie sprawy autorka. Bohaterka i jej córki wyczekują z utęsknieniem wyjazdu Jana, by móc podjąć Mirandę tj rodzoną siostrę Aliny i ciotkę dziewcząt (s. 7):

"... - A jak myślisz ciocia przyjedzie po południu czy wieczorem?... ...Które to już dziś pytanie na temat przybycia Mirandy? Piętnaste? Dwudzieste?.. ...ciocia Miranda zawsze wie, kiedy tata wyjeżdża..."

Fajny tyran z tatusia! Stłamszonej Alinie pozostały nierealne marzenia (s. 9) - „Czasem chciałabym być taka jak Miranda...”, ale to niemożliwe, skoro nawet jaskrawa bluzka ją przeraża (s. 10) - „Nie sądzę, abym odważyła się założyć coś tak jaskrawego”.

Zostawmy nierozwiązalne troski dnia powszedniego, bo wskutek nieświadomej konsumpcji „cudownego” napoju, wszystkie cztery bohaterki odnajdują się |”po drugiej stronie”, w świecie gobelinu, gdzie najważniejszym doraźnym problemem staje się siusianie bez uszkodzenia gobelinu. Fabułę uatrakcyjnia jednorożec i zamek, w którym trzy tajemnicze postacie knują intrygę.

Tymczasem zjawia się „książę z bajki”, który okazuje się hrabią właścicielem zamku, a na chwile zawiesza się jak obraz w telewizorze. Aby ożywić zamek nasze bohaterki szukają szkatułki, której nie udaje im się otworzyć, bo zostają przeniesione na łąkę, gdzie spotykają innego jednorożca, który ujawnia im tajemnicę trzech wiedźm (na stronie 99), podczas gdy one wygłodniałe posilają się kanapkami z drzewa kanapkowego....

Oczywiście, niewątpliwie kontynuowałbym lekturę tych nieszkodliwych bajdurzeń, gdybym był młodszy, lecz skoro mam 75 lat, to nie mogę sobie pozwolić na ten luksus i kończę lekturę na stronie 100 czyli przeczytawszy jedną trzecią tej baśni.

Reasumując, mimo początkowych zastrzeżeń, jest lepiej niż przypuszczałem, bo niewinność i nieszkodliwość tej amatorszczyzny pozwala mnie dać 5 gwiazdek, choć komizm sytuacyjny nie został w pełni wykorzystany tj nie tarzałem się ze śmiechu.


Saturday, 20 January 2018

Monika PIĄTKOWSKA - "Prus. Śledztwo biograficzne"

Zgadzam się z dr Agnieszką Bąbel:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/przygwozdzenie-wiewiorem-151621

Mając zaufanie do Tygodnika Powszechnego, którego jestem czytelnikiem przez ostatnie 65 lat, przyłączam się do merytorycznych zarzutów bez znajomości książki, gdyż zarzuty są tak poważne, że upoważniają mnie do wystawienia negatywnej noty

Stefan WIECHECKI - "W sidłach demona"

WIECH - "W sidłach demona"
czyli opowiadania sądowe
Szerzej o Wiechu pisałem przy "Ksiutach z Melpomeną", a istotę tego zbioru wyjaśnia autor opracowania tekstu i cennych przypisów – Robert Stiller:

"Obecny tom pt 'W sidłach demona', jak wszystkie tytuły w tej edycji zapożyczonym od jednego z utworów, zawiera komplet opowiadań Stefana Wiecheckiego drukowanych w dzienniki 'Dobry Wieczór! Kurier Czerwony' z 1932 roku, z wyjątkiem żydowskich, które weszły do tomu 'Mąż za tysiąc złotych', oraz tych, które ukazały się w sześciu książkach wydanych przed wojną i dlatego znalazły się w pierwszych dwóch tomach niniejszej edycji pt. 'Bitwa w tramwaju' u 'Zakochany złodziej'. Tak więc wszystkie drukowane tutaj opowiadania ukazują się po raz pierwszy w postaci książkowej.".

Proszę zwrócić uwagę na podtytuł, bo on wszystko mówi o treści. Nie liczyłem, ale na oko ponad 100 !!! mini felietonów na 200 stronach. Ten zbiór dykteryjek, facecji, grepsów, wiców i humoresek bawi i nie męczy intelektualnie, lecz jest dla mnie niespodzianką, bo przez 75 lat Wiech kojarzył mnie się tylko z panem Piecykiem, Geniuchną i ich znajomymi. Do tego ciekawe przypisy ułożone w porządku alfabetycznym przez Roberta Stillera

Niewybredna, świetna zabawa, a że moja notka jest na LC dopiero drugą !!!, gorąco polecam i gwarantuję śmiech w trakcie lektury. I znów w gatunku „rozrywki dla mas” - 10/10

Friday, 19 January 2018

Stefan WIECHECKI - "Ksiuty z Melpomeną"

WIECH - "Ksiuty z Melpomeną"

ŚMIECH TO ZDROWIE ! PONAD 50 MINIRECENZJI SZTUK TEATRALNYCH (nie tylko) I WYDARZEŃ TOWARZYSZĄCYCH W FORMIE ZMUSZAJĄCEJ DO ŚMIECHU !!!
Stefan Wiechecki "Wiech" (1896 - 1979) - jeden z najpopularniejszych warszawiaków w okresie mojej młodości. Popularność zapewniły mu felietony zamieszczane w "Expressie Wieczornym", który był najpopularniejszym dziennikiem, w dodatku kolportowanym popołudniu. Wikipedia:

".......Był autorem popularnych felietonów pisanych gwarą warszawską, przedstawiających w satyrycznym świetle mieszkańców Warszawy, a po II wojnie światowej i zagładzie miasta, mieszkańców warszawskich dzielnic: Targówka i Szmulowizny; w felietonach stworzył m.in. postać historyka-amatora pana Teofila Piecyka oraz pana Walerego Wątróbki komentującego codzienne życie stolicy. Felietony, humoreski i reportaże Wiecha były wydawane również w zbiorach, m.in.: „Ja panu pokażę!” (1938), „Wiadomo – stolica!” (1946), „Helena w stroju niedbałem” (1949), „Ksiuty z Melpomeną” (1963), „Śmiech śmiechem” (1968), „Dryndą przez Kierberdzia” (1990).... ...Po wojnie, w latach 50. i 60., Wiech był krytykowany przez polonistów Jana Błońskiego i Zygmunta Lichniaka za zaśmiecanie języka polskiego gwarą z przedmieść Warszawy. Z ostrą krytyką wystąpił także Jacek Bochenski na łamach „Życia Warszawy”. W obronie Wiecheckiego stanął profesor Bronisław Wieczorkiewicz... ...Wiech nie posługiwał się czystą gwarą przypisaną którejś z przedwojennych dzielnic Warszawy, była to raczej jej mieszanka. Po wojnie, gdy gwara wyszła z użycia i stała się językiem martwym, Wiech nadal ją rozwijał. Dziś trudno już dociekać, co zostało przez Wiecha przetworzone, co jest prawdziwym wyrażeniem gwarowym, a co zostało przez niego wymyślone.......po wojnie jego twórczość to stylizowana kronika Warszawy doby socjalizmu.....".

Długi cytat z Wikipedii umożliwia mnie dorzucenie trzech groszy, bo Wiech to moja młodość, bo Wiecha lubiłem, choć nie bylem jego fanem. Fanami byli głównie czytelnicy "Expressu Wieczornego", a u mnie w domu ta gazeta była zakazana.

Zacznę od "gwary warszawskiej"; pięćdziesiąt lat temu charakterystyczny język warszawski, szczególnie niższych warstw, nazywaliśmy żargonem, a nigdy gwarą, a Wiech był fenomenem, bo stworzył żargon, którym nikt nie mówił. Wielkość jego polegała na tym, że warszawiacy zaczęli naśladować język Wiecha, a wymyślone przez niego "odzywki", metafory czy porównania, zadomowiły się w ich języku, przez co wspomniane wyżej dysputy profesjonalistów stały się bezsensowne.

Felietony Wiecha spotykały się z entuzjazmem również dlatego, że w wykreowanych postaciach warszawiacy odnajdywali siebie i swoich bliskich czy sąsiadów. W przypadku "Ksiut z Melpomeną" należy podkreślić niesamowity wręcz wkład Wiecha, w edukację społeczeństwa, które w dużej większości po raz pierwszy usłyszało o Holofernesie czy Medei.

Ze względu na ładunek intelektualny serdecznie radzę odrywać się od beztroskiej zabawy i zaglądać do przypisów bardzo dobrze opracowanych przez Roberta Stillera. W kategorii „rozrywki dla mas” - 10/10

Thursday, 18 January 2018

Jo NESBO - "Policja"

To już dziesiąty tom z "naszym" Harrym, który już nie żyje i nie pije. ale Nesbo wykombinował, że niby żyje, a naprawdę nie pije. To co to za życie ? Nadzieja w panu Remigiuszu, że utrzyma modus vivendi smakoszki Chyłki.

A w ogóle to podobnie jak z uśmierceniem Sherlocka Holmesa przez Conan Doyle'a, trzeba było wskutek presji czytelników przywrócić detektywa do życia, to i Nesbo go przywrócił, a że niezbyt przekonująco, to mu wybaczamy, bo Harry'ego kochamy.

Mimo to, tom ten jest jednym z najlepszych w całej serii, chociaż skleroza utrudnia mnie odbiór, bo nie pamiętam szczegółów wszystkich zbrodni z poprzednich tomów, do których autor się odwołuje.
Co tam gadać, jak „dycha” mu się należy! 10/10

Tuesday, 16 January 2018

Dorothy KOOMSON - "Przyjaciółki"

Dorothy KOOMSON - "Przyjaciółki"

Dorothy Koomson (ur. 1971 w Londynie) - angielska pisarka pochodząca z Ghany. Zachowując political correctness powinienem napisać Afro – Amerykanka, ale to mylące, bo z Ameryką nic jej nie wiąże, więc powiem, jak normalny człowiek przy zdrowych zmysłach - czarna. Zaczęła publikować w 2003, a tą odniosła sukces w 2006 (trzecia książka).

Po pierwsze: nie rozumiem po co wydawca streścił całą fabułę ?
Po drugie: nie rozumiem co autorka chciała napisać: a. kryminał ?, b. powieść psychologiczną ? c. przypadek demaskujący brytyjski system sprawiedliwości, d. opowiastkę dla rodziców dorastających córek ?, e. przypowieść o dominacji i bezkarności mężczyzn ?, f. Inne ?

Mimo braku jednoznacznej odpowiedzi, to całkiem niezłe czytadło w delikatny sposób poruszające trudne problemy.

Życie jest „brutal”, a po lekturze nurtuje czytelnika banalne pytanie, dotyczące zarówno tej książki, jak i również wielu drastycznych reportaży: jak to możliwe, że nikt nie widział, nikt nie słyszał.....

Jonathan Safran FOER - "Wszystko jest iluminacją"

Jonathan Safran FOER - "Wszystko jest iluminacją"

Wikipedia: Jonathan Safran Foer (ur. w 1977), amerykański pisarz pochodzący z rodziny polskich Żydów z Bielska Podlaskiego, autor powieści "Everything is Illuminated" (2002) („Wszystko jest iluminacją”, polskie wydanie 2003), za którą otrzymał "Guardian" First Book Prize

"...on wcale nie ma gówna między mózgami.."

Jeśli kogoś to bawi, niech czyta.... Mnie nie bawi, bo czytam książki dla przyjemności, wiedzy i walorów estetycznych. Miałem przykrość poznać jego wulgarną, prostacka chałę "Oto jestem" (PAŁA), drugi raz nie dam się nabrać na jego "urok".

Czytając recenzje, zauważam, że część zachwyca się ekranizacją, a część tlumaczem (zresztą slusznie), a książką samą w sobie - mało kto. Mnie bardziej bawi rubryka "humor z zeszytów szkolnych" niż połamańce takie jak:
"....Jestem zreumerytowany i nie po to przeszedlem na reumeryturę, żebym musiał wyczyniać takie zasraństwo..."
Miłej lektury, lecz bez mojego polecenia. PAŁA!!
PS. Podziw dla starań tłumacza w żadnym stopniu nie nobilituje pisarza.

Arturo Perez - Reverte - "Szachownica Flamandzka"

Arturo Perez – Reverte - "Szachownica Flamandzka"

Arturo Perez – Reverte (ur. 1951) - hiszpański pisarz i dziennikarz; omawiana książka z 1990 roku jest chronologicznie trzecią, po "Huzarze" i "Fechtmistrzu", a na LC ma 6,87 (1250 ocen i 100 opinii), co jest skutkiem zróżnicowanych ocen od 1 do 10 gwiazdek.

Poznałem dotychczas dwie jego pozycje: zbiór ciekawych felietonów pt "Życie jak w Madrycie" (7 gwiazdek) oraz fajne romansidło z żygolakiem pt "Mężczyzna, który tańczył tango" (8 gwiazdek).

Omawiana to opowieść detektywistyczna z morderstwami, ze starym obrazem przedstawiającym grę w szachy i próbą powtórzenia „obrazowej” partii współcześnie, a przede wszystkim z konserwatorką Julią, która staje się detektywem. Twórca tego obrazu Peter van Huys, jak i sam obraz to fikcja literacka, chociaż w realu istniał malarz o tym nazwisku, lecz znacznie później (ur. 1519)

Na razie wyłapuję banalne, lecz sympatyczne stwierdzenie, że...(s. 13):
„....życie jest jak droga restauracja, gdzie zawsze na koniec podsuwają ci rachunek, co wcale nie oznacza konieczności zapomnienia o delicjach, których się wcześniej kosztowało..”

Następna sprawa to świetny język tłumacza Filipa Łobodzińskiego który przypomniał mnie „lampucerę” czyli „pudernicę, postarzałą laseczkę, która myśli, że jeszcze się podoba facetom, w celu zatuszowania swojego wieku, używa bardzo ostrego makijażu". Tak Cesar nazwal Menchu (s. 31)

Niestety, plusy tej książki na tym się kończą, a wszystkich minusów nie da się wymienić, bo nie dość, że jest to SZMIRA, to wyjątkowo NUDNIE napisana z licznymi BZDURAMI na temat sztuki, muzyki i szachów, a że z zamiłowania jestem szachistą, to lepiej żeby autor unikał osobistego kontaktu ze względu na swoje bezpieczeństwo, a to za słowa (s. 234):

"......szachy to walka w zwarciu dwóch mężczyzn, pojawiają się tu słowa klucze w rodzaju "agresja", "narcyzm", "masturbacja".. Charakter homoseksualny..."

Jako sympatyk późniejszej twórczości Perez - Reverte jestem skłonny wczesną wpadkę wybaczyć, lecz do czytelników oceniających pozytywnie to "dzieło" mam pytanie: W JAKI SPOSÓB MORDERCA MIAŁ SIĘ DOWIADYWAĆ O HIPOTETYCZNYCH POSUNIĘCIACH MUNOZA?
Bo znali je jedynie Julia i Cesar, eo ipso jedynym podejrzanym był Cesar !!

Stracony czas! PAŁA !!



Sunday, 14 January 2018

Květa Legátová - "Hanulka Jozy"

Dalszy ciąg "Żelarów", w których recenzji pisałem:
"....Květa Legátová, właśc. Vera Hofmanowa (1919 – 2012) zadebiutowała tym zbiorem opowiadań w 2001 roku, mając 82 lata (nie licząc książki dla dzieci napisanej 40 lat wcześniej). Na podstawie opowiadania pt "Hanulka Jozy" powstał film "Żelary" nominowany w 2004 do Oscara.

Cieszę się z dwóch powodów: po pierwsze - pozostało mnie jeszcze 7 lat na debiut, a po drugie - powiększyła się grupka, o której pisałem recenzując Balabana:
"....Najpierw był Capek i Hasek, potem Hrabal, Kundera i Seifert, oraz poniekąd Kafka, teraz Balaban, a do tego Szczygieł, który sympatię do Czechów wywołał. I dobrze, bo niby sąsiedzi, a tak mało ich znamy...."
W międzyczasie doszedł Ota Pavel, a teraz Legatova...."

Przepiękna poetycka opowieść z najwyższej półki naturalizmu, której przyświeca przesłanie: "Ecce Homo !!" (czyli ukazanie dramatycznej prawdy o człowieku). Absolutna rewelacja!! Nie wolno tej pozycji pominąć!! 10/10


Saturday, 13 January 2018

Jaume CABRE - "Agonia dźwięków"

Jaume CABRE - "Agonia dżwięków"

Jaume Cabré (ur. 1947) - kataloński pisarz, znany, ceniony, a nam przybliżony przez Annę Sawicką, która i w tym przypadku nie tylko przetłumaczyła dzieło, lecz i napisała ciekawą przedmowę, jak i opracowała przypisy, których jej zakazał grymaśny pisarz przy "Wyznaję".

Cenię Cabré za obie jego książki, jakie do tej pory czytałem tj „Głosy Panamo” (10) z 2004 roku oraz "Wyznaję" (4) z 2011 roku. Te 4 gwiazdki to za manieryczne paskudne potraktowanie czytelników skutkujące brakiem przypisów. Omawiana książka jest o wiele wcześniejsza bo z 1984 i porusza odwieczny problem beznadziei człowieka wobec systemu; przez co pozostaje na wieki aktualna. Klasztor to wzorcowe przecież miejsce do niszczenia osobowości jednostki. Simone Weil przecież pisała:
„...KOŚCIÓŁ pierwszy położył w Europie XIII wieku... fundamenty totalizmu. ...A sprężyną tego totalizmu był użytek zrobiony z dwóch małych słów ANATHEMA SIT..”.
W notce Wydawnictwa napisano 50% prawdy:
"..Pasjonująca powieść gotycka, która po raz kolejny udowadnia maestrię katalońskiego pisarza o niepodrabialnym stylu..."

Bo jest to niewątpliwie powieść gotycka tj powieść o sensacyjnej akcji w średniowiecznym zamku w atmosferze tajemniczości, natomiast druga część zdania nie uwzględnia, że to jest najwcześniejsza z jego książek dostępnych w języku polskim, a przecież maestrię zdobywa się z czasem.

Oceniam ją wysoko, co nie przeszkadza mnie zgadzać się z tym, co pisze Paweł Mateja na: http://carpenoctem.pl/recenzje/agonia-dzwiekow/

"......Autor wymawia się od moralizatorstwa i unika jednoznacznej odpowiedzi. Można temu przyklasnąć, lecz dla mnie to największy problem „Agonii dźwięków”. W całym swoim uroku, w całej grze na motywach, zabawie bohaterami i konwencją zabrakło mi ostatecznie czegoś bardziej serio. Kiedy w akcję wkrada się diabeł, nie jest ani groteskowym głosem sumienia, który męczył Karamazowa, ani demonem Lewisa, nie grzmi jak zjawa w Otranto, ale zdaje się wymigiwać od eschatologii. Jest tylko narracyjną sztuczką i z jednej strony nie ma w tym nic złego, lecz z drugiej umacniam się w przekonaniu, że powieść gotycka jest martwa. „Agonia dźwięków” reanimuje ją tylko na chwilę, by dostarczyć zabawy, nie przynosząc żadnego wstrząsu ani głębszego wzruszenia..."

Mimo to, polecam 8/10

Jeffery DEAVER - "Październikowa lista"

Jeffery DEAVER - "Październikowa lista"

Jeffery Deaver (ur. 1950) - autor thrillerów, na LC ma 53 pozycje, 711 fanów, a ja go nie znam, ale teraz poznam. Ten thriller z 2013 roku ma notowania: 7,16 (283 ocen i 64 opinie), a na e-booku 379 stron.
Motto:
"Życie można zrozumieć, patrząc nań tylko wstecz; żyć jednak trzeba naprzód." (Soren Kirkegaard)

Ponad 50 lat temu Cortazar eksperymentował z czytelnikiem w „Grze w klasy” i teraz mnie się przypomniał, gdy Deaver kazał mnie zacząć lekturę od 36 rozdziału tj od końca. Przez chwilę miałem zamiar go przechytrzyć i czytać od początku historii czyli od końca książki. Ale na starość już mniej mam chęci do eksperymentów więc pogodziłem się z narzuconym porządkiem.

No i co? Dużo lepsze niż modne kryminały skandynawskie, każdy rozwlekły, ciągnący się przez co najmniej 500 stron i zabierający dwa lub trzy dni. A tu wystarczyło jedno przedpołudnie, bo stron 344 (e-book 379) i zadowolenie z lektury, bo czytało się „lekko, łatwo i przyjemnie” z uznaniem dla pomysłu odchodzącego od schematu.

Od kryminału nic więcej nie oczekuję i dlatego z pełnym przekonaniem daję w tym gatunku 10 gwiazdek.

Friday, 12 January 2018

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Karl Krug"

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Karl Krug"

Dostępne na: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/karl-krug.html
Uzupełniam wspomniane przy "Chawie Rubin" zbiór pt "O życie". To trzecie uzupełniające opowiadanie ma na e-booku stron 38 i jest smutną historią zniemczonego Polaka, który zapragnął żyć w Warszawie.

Przy trzecim opowiadaniu mogę już wspomnieć o podobnej formule kończącej każdy z utworów:
„Biedny Capenko, ja ci to, żeś chciał być moim bratem i na naszej ziemi pracować – przebaczam.”
„Biedna Chawo, ja ci to, żeś w moim kraju pracować i jego chlebem dzieci swoje żywić chciała – przebaczam.” „Biedny Krugu – pomyślałem sobie – ja ci to, żeś chciał u nas pracować i moim być bratem – przebaczam…”
Ukrainiec, Żydówka i Ślązak, którzy chcieli żyć wśród Polaków, lecz zniszczyła ich polska ksenofobia. Aktualność, po 130 latach - przeraża.
Tak więc te trzy opowiadania stanowią pewną całość i proszę je tak traktować. To opowiadanie, jak i trzy razem, oceniam na co najmniej gwiazdek 7.


Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Chawa Rubin"

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Chawa Rubin"

Po "Damianie Capenko" polubiłem Świętochowskiego i przeleciałem następne pozycje dostępne na "Wolnych Lekturach": "Dafne", "Cholerę w Neapolu" i "Chawę Rubin", której poświęcam niniejszą notkę. Liczy 43 strony (e-book) a adres: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/chawa-rubin.html

Wydana pierwotnie w 1879, w zbiorze pt "O życie" (z "Damian Capenko" i "Karl Krug") jest historią biednej Żydówki, ciężko walczącej o przetrwanie swoje i czworga dzieci. Mąż nierób, a poza jednym wyjątkiem, powszechny antysemityzm, bo wszystkiemu winni Żydzi. Pijak i złodziej również za swoje niepowodzenia wini biedną Żydówkę.

Wybaczą Państwo dygresję, lecz upłynęło ponad 130 lat, a w mentalności niektórych Polaków brak zmian. Otóż pewien Polak w Toronto żalił mnie się, że przez tych parszywych Żydów, żona od niego odeszła. Bo za mało mu płacili. Naraziłem mu się okrutnie, gdy spytałem dlaczego pracy nie zmienił. Spiorunował mnie wzrokiem i zakończył rozmowę stwierdzeniem, że Żydzi są wredni i basta. Może i są...

Smutne realistyczne opowiadanie, przypominające stylem Szolem Alejchema, czy raczej jego tłumacza Michała Friedmana. Polecam 8/10

Thursday, 11 January 2018

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Damian Capenko"

Aleksander ŚWIETOCHOWSKI - "Damian Capenko"

Do trzech razy sztuka Po "Dwugłosie miłości" (7/10 ?!) i "Dwu widmach" (1/10) teraz 43 – stronicowa, z 1879 roku, rywalizacja przemytnika z celnikiem, dostępna na:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/damian-capenko.html

Wreszcie coś normalnego !! Ukrainiec Damian rywalizuje z Edwardem Taborem z pochodzenia Żydem, o rękę panny Hortensyji. Rzecz się dzieje w Przesmyku na granicy rosyjsko - austriackiej. Damian pełni służbę graniczną, a Edward jest przemytnikiem. Jeden z nich ginie, ale nie powiem który, by nie psuć Państwu lektury. Natomiast, by Państwa zachęcić (bo lektura godna polecenia), przedstawię obiekt rywalizacji:

"...Panna Hortensya Motylińska, dziewica w ciało bogata, czerwonością pulchnej twarzy czarowna, a niegasnącym w oczach i ustach uśmiechem zwyciężająca, siedziała właśnie w swem gniazdku przy oknie, dziergając żółtą, włóczkową chusteczkę. Spostrzegłszy idącego Tabora, roześmiała się, wysunęła przeciw niemu urągliwie język i odbiegła od okna. Odbiegła po to tylko, ażeby się przejrzeć w zwierciadle i z bukietu astrów, stojącego w szklance na komodzie, wpiąć kilka kwiatów w cieniutkie, wypomadowane warkoczyki, które przez szerokość jej dużej głowy ledwie do siebie sięgnąć i w mały węzełek z tyłu zawiązać się mogły..."

Ot, szelmutka ! kokietka! A na Postułkę lepiej uważać ! Niezłe, zabawne, 7/10

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Dwa widma"

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Dwa widma"

Aby poprawić samopoczucie po "Dwugłosie miłości" biorę się za "Dwa widma", liczące na e-booku stron 20, dostępne na: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dwa-widma.html
W pierwszym wydaniu utwór ten wchodził w skład "Bajek" (1897)

Mimo upłynięcia 11 lat od "Dwugłosu..", autor trzyma się tej samej konwencji tj wymiany myśli dwóch postaci. Ponura egzystencjalna dysputa zakończona wnioskiem:

"...— Do każdej młodej i bohaterskiej idei przyczepia się stara i wygłodniała niecnota jako jej siostra, która zamierza z nią świat okraść, kiedy tamta pragnie go zbawić."

Po jednej pozycji byłem łagodny w ocenie dając 7 gwiazdek, pomimo pesymistycznego prawienia truizmów, lecz po drugiej - nie mogę już udawać, że cokolwiek mnie się podoba w tym wyszukanym, górnolotnym ględzeniu i nie bacząc na spodziewane gromy stawiam pałę, bo stary jestem i nie muszę udawać, że to bardzo mądre i zrozumiałe dla wysublimowanych umysłów. Howgh !!

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Dwugłos milości"

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Dwugłos miłości"

Aleksander Świętochowski (1849 – 1938) - pisarz, publicysta, filozof i historyk, aforysta, krytyk, publicysta polityczny, działacz społeczny.
Wikipedia:
":...Jego manifest 'My i wy'(1871) i 'Praca u podstaw' (1873) zawierają główne założenia programowe pozytywizmu. W życiu wyznawał liberalizm, a w okresie międzywojennym był publicystą opozycyjnym wobec sanacji. Twórczość Świętochowskiego obejmuje dramaty o tematyce filozoficzno-moralnej oraz historii idei..."

Na LC umieszczono jego 40 pozycji, które razem, do kupy, doczekały się 31 opinii, a on sam 4 fanów. Dlatego, spotkawszy jego utwór na:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dwuglos-milosci.html
postanowiłem przeczytać i pisząc notkę przyczynić się do jego popularyzacji.
Po przeczytaniu mojej notki, proszę przeczytać tekst, który w formie e-booka ma stron 26. Jest to bajka, opublikowana w 1886 roku. Niewielka fatyga, a korzyść pewna i znajomość cenna. A ponad wszystko: co za język !!!

A trudności z lekturą sporawo, a najciężej z poetyckim wstępem ciągnącym się do 11,4, który trzy razy czytałem, bom inżynier, a nie poeta, więc połapać się w tej egzaltacji było mnie trudno. Szczęśliwie przeszliśmy do realiów:

„...Przy jej świetle mężczyzna ujrzał nieopodal młodą kobietę, siedzącą na odłamie skały, z zaplecionemi rękami patrzącą w nurt potoku, który kipiał pod jej stopami. Smukłą kibić otulała biała tunika, zaginająca się wdzięcznie po łukach jej ciała, które z pod osłony przebijało się całem bogactwem swych kształtów i linii. Bujne piersi falowały lekkim ruchem, włosy rozbiegły się w puklach po szyi i muskały ją łagodnie. Nad twarzą tak przecudnego wykroju, jaki tylko geniusz wyrysować a natura stworzyć zdolna, pastwił się okrutny smutek, który skamienił jej oczy w dwa martwe szafiry, niełamiące promieni stłumionego życia. Czy pożądliwy nurt wabił ją w swe zimne objęcia?..”

Pożądliwy nurt mnie porwał i ....rozbiłem się o narzekania malkontenta Świętochowskiego, który zamiast piać o miłości, krytykuje wszystko, a właściwie zrzędzi:

„...Wiedza człowieka uszlachetnia i obdarza siłą, wiedza ludzi zbliża wzajemnie, ale ich trwale nie spaja mocnemi ogniwami. Nad ludzkością, jak nad jej siedzibą zatoczył się krąg ciemnoty, który niby rzeszotem zasłania nam słońce prawdy... …..— I nie religia, bo nawet żaden Bóg, czczony kornie przez swych wiernych, nie zdołał ich zjednoczyć. Ludzie, którzy wierzą w tego samego stwórcę i rządzcę świata, którzy modlą się w tych samych świątyniach, wyznają te same dogmaty — albo żyją obok siebie zdaleka jak głazy na polu, które można jedne drugimi rozbijać, albo jak rozżarte tygrysy wbijają sobie kły w gardła a pazury w piersi....... ....Daremnie religia wmawia w człowieka, że każdy bliźni jest jego bratem, on, zaprzysięgając to powinowactwo słowem, łamie czynem.... ....— I prawo ludzi rozgradza, ale ich nie łączy. Sypie ono tylko groble i wały, stawia płoty i parkany, tworzy klatki i wędzidła. Ubezpiecza człowieka, daje mu broń, okrywa go pancerzem, uzbraja do walki, ale uczucia z uczuciem nie sklei. Nie dokona tego również moralność całym przyborem hamulców..... "

I gdy Świętochowski pogłębił moją depresję i byłem gotowy do wyskoczenia przez okno z szóstego piętra, tekst się szczęśliwie skończył, a ja mogłem uspokoić się szykując strawę dla moich kotek. Polecam pod warunkiem czytania na parterze. 7/10

Bolesław LEŚMIAN - "Klechdy polskie"

Bolesław LEŚMIAN - "Klechdy polskie"

W pogoni za nowościami dopuściłem, że wśród licznych moich recenzji na LC zabrakło wielu genialnych klasyków, a takim w materii baśni był niewątpliwie Bolesław Leśmian (pierwotnie Lesman, 1877 – 1937). Warto przypomnieć, że Leśmian (Wikipedia):

"...Uznany za najbardziej nowatorską, najoryginalniejszą i najbardziej skrajną indywidualność twórczą literatury polskiej XX wieku, u której pośmiertnie dopatrywano się poetyckiego geniuszu; za życia zaś określano epigonem Młodej Polski. Twórca nowego typu ballady. Od jego nazwiska pochodzi termin określający specyficzną grupę neologizmów - leśmianizmy. Autor baśni pisanych prozą oraz erotyków (m. in. 'W malinowym chruśniaku') silnie nacechowanych egzystencjalizmem oraz filozofią Henriego Bergsona.”
Dodajmy, że jego stryjecznym bratem był Jan Brzechwa.
„Klechdy polskie” są dostępne na: https://wolnelektury.pl/katalog/nowe/?page=158
Z przedmowy dowiadujemy się, że..:
„Klechdy polskie to zbiór utworów Bolesława Leśmiana, które po raz pierwszy zostały wydane w 1956 roku, prawie 20 lat po śmierci pisarza....”

Tak więc w dzieciństwie nie mogłem ich poznać, więc kształciłem się na „Klechdach sezamowych” i „Przygodach Sindbada Żeglarza” plus utworach drugiego Lesmana – Jana Brzechwy, Tuwima, i oczywiście - Korczaka. Licznym antysemitom zwracam uwagę na fakt, że mój cudowny bajeczny świat zawdzięczam twórczości czterech Żydów.

Dalej w przedmowie czytamy:
„...W zbiorze znajdują się baśnie 'Czarny kozioł', 'Jan Tajemnik', 'Majka', 'Podlasiak' i 'Wiedźma'. Leśmian odwołuje się w nich do podań wiejskich, ludowych, pogańskich. Ich bohaterowie, ludzie pochodzący ze wsi, mierzą się z różnymi upiorami, tajemnicami, a niekiedy wcieleniami diabła. Baśnie Leśmiana w intrygujący sposób oddają rzeczywistość dawnych polskich wierzeń i przesądów...”

Spędziłem cudowny wieczór z tymi baśniami, czego i Państwu życzę oraz radzę czytać dzieciom Leśmiana zamiast Andersena, którego okrucieństwem jestem przerażony do dzisiaj. Oczywiście 10/10


Wednesday, 10 January 2018

Jules VERNE - "Promień zielony"

Jules VERNE - "Promień zielony"

Dostepne na: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/verne-promien-zielony.html
Nigdy tego nie spotkałem, więc teraz z chęcią przeczytałem' A spodobało mnie się od pierwszej strony, bo dowcipny, ironiczny, krotochwilny sposób przedstawienia bohaterów - dwóch braciszków Sama i Siba, którzy mieli razem 112 lat, zapowiadał dobrą zabawę.

Bracia chcą swoją osiemnastoletnią podopieczną Helenę wydać za mąż, najlepiej za naukowca Ursiclosa, lecz ona to warunkuje:
„— Nigdy — odpowiada „ja” miss. — Nigdy! A przynajmniej dopóty, dopóki nie zobaczę zielonego promienia!”

Tym sposobem zrozumiałem tytuł książki. Dokładne wyjaśnienie przedstawiono chwilę później:
„...Jedna spośród licznych legend, jakie zrodziły się w Highlands, głosiła, że ten promień posiada własność taką, że kto raz go ujrzy, ten nigdy nie dozna w uczuciach zawodu, że jego pojawienie się rozprasza iluzje i kłamstwo; że na koniec ten, który będzie miał szczęście ujrzeć go choć raz, posiądzie zdolność czytania jasno we własnym sercu i w sercu innych....”

I tak, starsi panowie dwaj stanęli przed niezwykle trudnym zadaniem, tym bardziej, że szukanie zielonego promienia zamierzają połączyć z promowaniem Arystobula Ursiclosa. W dodatku w czasie podroży statkiem wyławiają rozbitka Oliviera Sinclaira, romantycznego malarza. Dalszy ciąg przewidywalny...

Przeurocza romantyczna bajka w atmosferze tradycji gaelickiej i z licznymi odwołaniami do szkockiej literatury, akurat by uprzyjemnić czytelnikowi jeden wieczór.
Gorąco polecam jako odprężającą, pogodną i tryskającą humorem lekturę. 7/10

Maria RODZIEWICZÓWNA - "Dewajtis"

Maria RODZIEWICZÓWNA - "Dewajtis"

Dostępne na: https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/rodziewiczowna-dewajtis.html
Co za konfuzja !! Tyle razy wspominam Rodziewiczówną w swojej pisaninie, a na LC nie umieściłem ani jednej recenzji. Bieżę wartko to naprostować.

Maria Rodziewiczówna (1864 – 1944) - ziemianka, antysemitka (wg Wikipedii "Rodziewiczówna miała niechętny stosunek do Żydów, których uważała za wyzyskiwaczy (lichwa) przyczyniających się do nędzy poleskiej wsi i kłopotów finansowych miejscowych ziemian. Znalazło to odbicie w jej utworach, gdzie często można znaleźć przykład złego Żyda), współzałożycielka Związku Szlachty Zagrodowej, członkini władz Obozu Zjednoczenia Narodowego tzn nacjonalistycznego Ozonu, a jednocześnie najwybitniejsza , najpopularniejsza twórczyni szmirowatych, ckliwych "patriotycznych" romansideł, wyciskających łzy, w czym przebiła ją jedynie Mniszkówna.
Należy wspomnieć o chęci zawłaszczenia pisarki przez dwa skrajne obozy: nacjonalistyczno - katolicki i (o ironio!) wolnomularsko - buddyjski bo ponoć była buddystką i masonką.

Wszystkie jej książki są arcydziełami szmiry i niedopuszczalne są inne oceny niż 10/10. "Dewajtis" napisane w 1889, dwa lata po "Strasznym Dziaduniu", to jedna z najpopularniejszych jej powieści.
Zauważmy, że "Nad Niemnem" opublikowano zaledwie rok wcześniej, przeto wszelkie sugestie o naśladownictwie wydają się nieuzasadnione.

Wikipedia:
"...Akcja toczy się na Żmudzi w drugiej połowie XIX wieku. Główny bohater, Marek Czertwan toczy z miejscowymi rozpaczliwą walkę o uratowanie prastarego dębu, od dawna noszącego nazwę Dewajtis, będącego symbolem wiecznego trwania. Pewnego dnia w majątku pojawia się jego właścicielka, Irena Orwidówna. Między nią a Markiem rodzi się uczucie.."

Jedno nie ulega wątpliwości, że wypada znać parę jej powieści podobnie jak "Trędowatą" czy "Znachora". Ja pamiętam z dzieciństwa "Strasznego Dziadunia", "Dewajtis", "Wrzos", "Anima Vilis", "Czahary", "Ryngraf", "Atmę", "Lato leśnych ludzi" i "Między ustami a brzegiem pucharu".

Gwarantuję zadowolenie i wzruszenie. Rodacy! Czytajcie Rodziewiczównę ku pokrzepieniu serc!!

Tuesday, 9 January 2018

Ewa STACHNIAK - "Bogini tańca"

Ewa STACHNIAK - "Bogini tańca"

Ewa Stachniak (ur. 1952) jest filologiem angielskim, mieszka w Kanadzie i pisze w języku angielskim. Autoryzowane tłumaczenie tej biografii zawdzięczamy Ninie Dzierżawskiej. Dodajmy, że jest wroclawianką, a popularność przyniosła jej powieśc pt "Katarzyna Wielka. Gra o wladzę" (2012). Ta zostala wydana w 2017.

To teraz o bohaterce na podstawie Wikipedii:
Bronisława Niżyńska (1891 – 1972) – rosyjska tancerka i choreograf pochodzenia polskiego, siostra słynnego tancerza Wacława. Od roku 1909 wraz z bratem występowala w zespole Diagilewa

"...W roku 1914 założyła szkołę baletową w Kijowie, gdzie jednym z uczniów był Serge Lifar. W roku 1921 opuściła Rosję i występowała z zespołem Diagilewa. W roku 1932 założyła we Francji własny zespół baletowy. Od 1937 baletmistrz i choreograf Polskiego Baletu Reprezentacyjnego. Za program występów przygotowanych na Wystawę Paryską (1937) zdobyła Grand Prix w dziedzinie sztuki tanecznej. W roku 1938 Bronisława Nizyńska utworzyła szkołę baletową w Los Angeles. Współpracowała z American Ballet Theatre. W roku 1945 została baletmistrzem zespołu baletowego Grand Ballet du Marquis de Cuevas. Od roku 1967 kierowała Buffalo Ballet Theater.."
Z recenzji Iwony Górnickiej na:
https://historia.org.pl/2017/07/05/bogini-tanca-e-stachniak-recenzja/
"....Zaletą publikacji jest też umieszczenie licznych fragmentów listów oraz zapisków z pamiętnika Bronisławy. Dzięki temu książka jest bardziej osobista. Na uwagę zasługuje również przykuwająca uwagę szata graficzna pozycji, idealnie komponująca się z treścią. Narracja jest prowadzona w ciekawy i lekki sposób, co sprawia, iż książkę czyta się dobrze i przyjemnie. Minusem jest natomiast brak jakichkolwiek fotografii ukazujących Bronisławę lub jej brata. "Bogini tańca" jest pozycją godną polecenia...."
Zgadzam się z recenzentką szczególnie co do braku jakichkolwiek ilustracji i dziwię się, że polski doświadczony wydawca – ZNAK, o to nie zadbał, tym bardziej, że dokumentarnych zdjęć jest bez liku na: https://www.youtube.com/watch?v=L3vau2WUIj4
Ergo Stachniak niech ma pretensje do siebie i Wydawnictwa, bo tak zubożonej biografii nie mogę dać więcej gwiazdek niż 7.
PS Szary czytelnik, jak ja, pelniej odbieralby lekturę dzięki zdjęciom; plakatom czy ilustracjom tematycznie związanym z Niżynskimi czy w ogóle baletem. Szkoda, że nikt o tym nie pomyślał.

Jacek SKOWROŃSKI - "Mucha"

Jacek SKOWROŃSKI - "Mucha"

Jacek Skowroński (ur. 1963) ma na LC 17 książek, najwyższą ocenę jaką uzyskał to 6,77, a "Mucha" (2009) dostała 6,23 (115 ocen i 32 opinie). Sytuacja podobna jak u wczoraj recenzowanej Sowy, zresztą obie książki są ze zbiorów wielokrotnie przeze mnie krytykowanej Biblioteki w Toronto.

Zdarzenie widziane przez niepowołanego napędza całą książkę, w konwencji szary człowiek contra gangster. Miało być śmiesznie i czasem jest, lecz jak długo można się śmiać z niemocy Apoloniusza, bo schemat rozśmieszania jest powielany:
s. 45 „...miałem ochotę zacisnąć ręce na smukłej szyi i wysłać te podłą duszę do piekła. Zadrżały mnie dłonie. Ale nie mogłem, nie umiałem...”
s. 53 „..zrobię to, co powinienem był zrobić od razu! Tak, jadę na policję” I nie jedzie, podobnie jak poprzednio (s. 31, 49 i inne)
s.74 (po flaszce) „..Kupię na bazarze giwerę!.. ..Zaczaję się na bydlaka i właduję mu kulkę między goryle ślepia!...”. To jest fajne, bo sam kpi z siebie: „Potrzebowałem słuchacza, którego będę mógł olśnić swą heroiczną postawą”
s. 82 „...zajmę się zemstą. Jeśli będę umiał”

Następuje przełamanie i Apoloniusz podnosi rękawicę, bo jak mówi (s. 160):
„......chcę z podniesionym czołem spojrzeć w lustro, prosto w oczy tego gnojka po drugiej stronie..”

I działa....
Miałem dobre zamiary, bo czyta się lekko, z przymrużeniem oka, ale chichocze coraz mniej, aż przestaje.. Ja – na stronie 250 padłem, gdy ledwie 79 stron pozostało mnie do końca. I nie chce nawet znać końca, bo jaki by nie był, nie wynagrodzi mnie zmarnowanego czasu. Bo na takie czytadła to ja już czasu nie mam. Aby i inni się nabrali, stawiam gwiazdek aż 6

Sunday, 7 January 2018

Izabela SOWA - "Smak świeżych malin"

Izabela SOWA - "Smak świeżych malin"

PRZECIĘTNOŚĆ NAD PRZECIĘTNOŚCIAMI.
Izabela Sowa (ur. 1969) ma się chyba dobrze, bo 20 książek na LC, jak i 155 fanów daje ku temu podstawy, mimo, że książki są kiepsko oceniane, a najlepsza dostała 6,29 gwiazdek. Mnie się trafiła ta, blisko czołówki, z wynikiem 5.99 (1861 ocen i 108 opinii). Należy podać, że to jej debiut, a został opublikowany w 2002 tj w wieku 33 lat.

I w tym sęk, bo „po co się wtrącać między flaszkę a zakąskę”, skoro autorka i Wydawnictwo czerpią zyski, a czytelnicy licznie czytają, narzekają (patrz recenzje, nisko oceniają i z determinacją do Sowy książek wracają.

Wydawałoby się, że przy aktualnym zalewie rynku dobrą literaturą takie książki szans nie mają, a życie przynosi wyniki odwrotne od przewidywanych.

W przeciwieństwie do wielu autorów karanych przeze mnie pałą za dewiacje bądź pornografię, Sowa jest grzeczna i nikogo nie obraża, w związku z czym nie widzę powodów by radykalizować swoją ocenę i dla świętego spokoju daję gwiazdek 5, przypominając jednak, że strata czasu nigdy nie jest nieszkodliwa.

Joanna CHMIELEWSKA - "Krwawa zemsta"

Joanna CHMIELEWSKA - "Krwawa zemsta"

UWAGA! TA KSIĄŻKA MA NA LC 5,97 I OCENY 0D 1 DO 10. NO TO JA ZAMIAST RECENZJI SŁÓW KILKA:
Z zasady każda powieść Chmielewskiej dostaje ode mnie 10 gwiazdek, bo jest to pyszna, relaksująca rozrywka intelektualna. W młodości mój kolega oglądał kilkadziesiąt razy "Wakacje pana Hulot" (Jacques Tati, 1953) odkrywając za każdym razem nowy powód do śmiechu, a ja mogę w kółko czytać Chmielewską i doskonale się bawić. Bo ta non-stop ironia mnie bawi. Otwieram książkę i czytam:
„....Majka znała Bożenkę zaledwie od dziewięciu lat...”

I to „zaledwie” momentalnie wprowadza mnie w dobry humor. A znając własne przymioty z radością przyjmuję opis walorów Dominika:
„....Doskonale umiał zaparzyć herbatę i usmażyć jajecznicę...”

Co za satysfakcja, bo ja jeszcze kiełbasę na gorąco wspaniale gotuję. Albo dylemat:
„...Stefan skrzywił się i zachichotał, a może skrzywił się chichotliwie...”

Czy to nie pobudza wyobraźni ? Jeśli ktoś tego nie przyswaja, to niech odstawi Chmielewską do lamusa i poczyta „zwykłe” kryminały, bo ona wątek kryminalny tylko wykorzystuje do zabawy językiem. Wystarczy czasem wtrącić jedno słowo do popularnej frazy, by nadać jej ważniejsze znaczenie. Np:
„...- O, kurczę strasznie blade...! - wyrwało jej się w podziwie”

I już ten podziw staje się ekstremalny. To przykłady z paru pierwszych stron tej książki, lecz są wystarczające do podjęcia decyzji, czy to Państwa bawi. Bo jeśli nie, to nie męczcie się, a w dodatku dacie jej pałę, na którą nie zasłużyła. Amen. 10/10

Saturday, 6 January 2018

Hugh LOFTING - "Opowieści z Puddleby"

Hugh LOFTING - "Opowieści z Puddleby"

Tego w dzieciństwie nie doświadczyłem, bo były tylko: "Dr Dolittle i jego zwierzęta". "Podróż..", "Poczta..", "Cyrk..", "Ogród zoologiczny...", "Opera....", "Największa podróż..", "Dr Dolittle na Księżycu" i "Powrót..". Razem dziewięć, a ten jest dwunasty. No to mam noc nieprzespaną !!!
Osiągalne na: https://docer.pl/doc/n1111x

Tylko, że Hugh Lofting żył w latach 1886 – 1947, a pierwsze angielskie wydanie jest z 1952! Nie ze mną takie numery Brunner! Znajduję naciągane tłumaczenie w Wikipedii:

„..'Dolittle's Puddleby Adventures' is a 'Doctor Dolittle' book written by Hugh Lofting. The book is a posthumous collection of stories that Lofting originally wrote during the 1820s for the 'Harald Tribune Syndicate' but here first include in book form...”

Z takimi zbiorkami czy utworami publikowanymi po śmierci mam szerokie przykre doświadczenie, bo chciwość ludzka nie ma granic i drukuje się często to, czego autor nigdy by sam nie opublikował.
Żywię nadzieję, że ta pozycja jednak się obroni.

I tak dostaliśmy zlepek: po dwóch psich opowieściach, Wilka Morskiego i dalmatyńczyka Taranta, w om Psów Nierasowych, mamy Psie Pogotowie udzielające pomocy Geb – Geb a następnie historię detektywistyczną pt „Ogłuszony człowiek”, w której śledztwo prowadzi pies Kling, a bohaterką jest klacz Lilia Tygrysia. Połowę zaliczyliśmy, a drugą zaczynają „Skrzydłoszpony”. Teraz bohaterem jest londyński wróbel Pyskacz. Zbiorek bez ładu i składu, bo teraz akcja przenosi się do Afryki. A tu problem mody na piórka jaskólników, którymi kobiety Gu – Gu przystrajają swoje kapelusze. Doktor problem rozwiązał, a następne to opowiadanie Czerwia i końcowe pt „Zguba” w londyńskim ZOO.

No cóż, kocham Doktora Dolittle już ósmą dekadę mojego życia i dlatego nie mogę mu dać mniej niż 7 gwiazdek, podkreślając słuszność moich obaw, co do wartości książek wydawanych po śmierci autora, gdy istnieją jakiekolwiek wątpliwości co do jego woli. (Przypomnę tu „Kronosa” Gombrowicza czy wydane pośmiertnie trzy książeczki o. Józefa Marii Bocheńskiego zawierające szkice robocze).

Polecam do czytania dzieciom, bo wymienione wady nie wpłyną na ich percepcję.

Friday, 5 January 2018

Jacek KOMUDA - "Opowieści z Dzikich Pól"

Jacek KOMUDA - "Opowieści z Dzikich Pól"

Jacek Komuda (ur. 1972) - z wykształcenia historyk ma na LC 38 pozycji, 458 fanów, 7026 czytelników, a ja o nim słyszałem, lecz nic jego nie czytałem. Teraz wpadły mnie w ręce "Opowieści z Dzikich Pól", jego debiut powieściowy z 1999 roku, mający na LC 6,73 (723 ocen i 43 opinie), a dostępny na: https://docer.pl/doc/n5xxcn
Wikipedia:
„...Wszystkie opowiadania rozgrywają się w Szlacheckiej Rzeczypospolitej na Kresach Wschodnich, jednak nie są one ze sobą powiązane fabularnie. Spinającą je klamrę stanowi wieczór w gospodzie pod Trembowlą, podczas którego opowiadane są opowieści utrzymane w klimacie grozy..."

Osiem opowiadań, lecz już we wprowadzeniu zgrzyt, jakim jest naga prawda, bo Francuz De Coussy:

"....Przebywał w tej całej Rzeczypospolitej od pół roku, a już zdążył zniechęcić się do Polaków. Jako wielki i poważany francuski kawaler odczuwał głęboką pogardę dla wiecznie pijanych szlachciców polskich strojących się w barwne, tureckie szaty i zawoje. De Coussy nawet w najkoszmarniejszych snach nie wyobrażał sobie, że może istnieć tak - sacrebleu ! - dziki i barbarzyński kraj jak Rzeczpospolita. Król tutaj nie rządził, podatków nikt nie płacił, w karczmach łatwo było dostać szablą przez łeb lub czekanem po ciemieniu....”

No cóż, akcja ma miejsce w XVII wieku, a wtedy to właśnie Krzysztof Opaliński i Wacław Potocki spopularyzowali stwierdzenie: „Polska nierządem stoi..”
Pierwsze skojarzenie to z opowiadaniami Józefa Hena pt „Przypadki starościca Wolskiego”, bo i tu, i tam, dużo groteski.
Pierwsze opowiadanie o niedobrym potomku „diabła z Łańcuta”, o honorze i Borucie, jakoś przebrnąłem, by w drugim poznać wypowiedź Moskwianki permanentnie gwałconej przez Polaków:

„....Powinniście poznać prawdę, Lachowie, skoro przyszliście tutaj, żeby nas grabić i mordować. Nie mam już siły na to wszystko. Jeżeli chcesz, to mnie zabij. Ale nie zapomnij wcześniej przymusić mnie do czego innego. Wy wszyscy jesteście tacy sami...”

Po co powyższe cytaty ? By stało się jasne, że Komuda nie uprawia literatury „ku pokrzepieniu serc”, jak Sienkiewicz, o którym Gombrowicz powiedział .: „...nigdy nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To HOMER drugiej kategorii..”.

I tu zdecydowałem się Państwa dłużej nie męczyć i krótko całość podsumować, bo widać dosadnie, że Komuda Sienkiewiczem nie jest, również z innych powodów. Opowiadania jego dobrze się czyta, lecz sprawiają wrażenie wtórnych. Jestem inżynierem, a nie krytykiem literackim, więc powiem niewyszukanie, prosto: brak w nich błysku, brak czegoś nowego, oryginalnego, odróżniającego od innych.

Żywię nadzieję, że późniejsze utwory Komudy są lepsze i dlatego zamierzam je przeczytać, co tłumaczy moją „kompromisową” ocenę tj 7 gwiazdek.



Hugh LOFTING - "Podróże Doktora Dolittle"

Hugh LOFTING - "Podróże Doktora Dolittle"

Dostępne na: https://docer.pl/doc/n1111e
To jest tom drugi, chyba najciekawszy i od niego najlepiej zacząć, bo Tomek pod okiem 250-letniej Polinezji przedstawia się, karmiciela kotów Mateusza Mugga, poszczególne zwierzęta, jak i miejsce zamieszkania tj Puddleby nad rzeką Marsh. Wspomnienia zaczynają się, gdy.....

Dziesięcioletni Tomek zaprzyjaźnia się z Doktorem i poznaje osobiście bądź z opowiadań psa Jipa, gospodynię kaczkę Dab – Dab z zapaloną świecą w łapie, Hippocampusa pippitopitusa zwanego Wiff - Waff pływającego w słoiku, dzięki któremu Doktor uczy się mowy skorupiaków i mięczaków, papugę Polinezję, sowę Tu – Tu, prosię Geb – Geb, afrykańskiego księcia Bumpo, małpkę Czi – Czi, londyńskiego wróbla Pyskacza, dwugłowca, Purpurowego Ptaka Rajskiego – Mirandę, jeszcze Boba psa pustelnika i wiele wiele innych.

Tomek uczy się intensywnie i w nagrodę wyrusza w pełną przygód podróż z Doktorem. Pierwszym celem jest odnalezienie Wielkiej Strzały, syna Złotej Strzały. Załapuje się z nimi książę Bumpo, obecnie studiujący na Oxfordzie.

Wśród spotkanych należy wspomnieć o chrząszczu Jabizri, który miał przyczepiony nitką pajęczą do nogi list obrazkowy od Wielkiej Strzały.
Więcej nie powiem, bo to ważny wątek, więc nie mogę Państwu psuć lektury.

Wprawdzie wszystko się szczęśliwie zakończyło, lecz pozostaję rozczarowany, bo miały być ”podróże”, a skończyło się na jednej. Wyraźnie moja skleroza wykrzywia wspomnienia, a przygody, które pamiętam są z innych tomów. Z powodu tego zawodu stawiam tylko 7 gwiazdek.

Thursday, 4 January 2018

Andrzej STASIUK - "Bóg z radia" (aktualizacja)

Andrzej STASIUK - “Bóg z radia”
Utwór drukowany tylko w „Tygodniku Powszechnym” nr 47 /3254/, z 20.XI.2011 r, dostępnego pod adresem „bog w radio stasiuk” bądż „stasiuk tygodnik”.
Pierwszą wzmiankę o nim znajduję w swoich notatkach pod datą 11.08.2007 r.: „W Tyg. Powsz. bardzo ładny list pożegnalny Andrzeja STASIUKA i Moniki SZNAJDERMAN po samobójczej śmierci Mirosława NAHACZA /1984-2007/, Łemka, autora książek pt „Osiem cztery”, „Bombel”, „Bocian i Lola”. Przy okazji: proza Stasiuka bardzo mnie się podoba”. Zgodnie z moją metodologią pisania, wyjasniam, że ŁEMKOWIE to naród zamieszkujący pierwotnie Beskid Wschodni, UNICESTWIONY skutecznie przez Polaków w ramach akcji „WISŁA”, którego resztki przesiedlono na „Ziemie Zachodnie”; przedstawicielem tej grupy etnicznej był malarz „prymitywista” NIKIFOR.
STASIUK /ur.1960/, wraz z żoną Moniką Sznajderman /Wyd.Czarne/, mieszka w WOŁOWCU. Stąd też znajomość z Nahaczem, jak i miejscową historią. STASIUK pisze: „Dziś Wołowiec ma 15 domów, połowa z nich właśnie co powstała..... Kiedyś było domów 137: do akcji „Wisła”... do tego szaleństwa... Zaraz obok są pegeery... Wznosili obory z materiału z rozbieranych cerkwi...”. Żeby zdążyć zapoznać mego czytelnika z poglądami autora, nim zostanie przez kato-Polaków spalony na stosie, szybko przedstawiam największy „problem” ludu polskiego w ujęciu STASIUKA:
„Pod koniec wojny UDRĘCZONY POLSKI LUD, w chałupach krytych słomą, z dzieciakami po siedem, osiem w każdej chałupie, z jednym prosięciem.... miał kim GARDZIĆ; bo byli RUSCY. Wyklęty człowiek miał kogoś gorszego od siebie. Gdy zaczynają się opowieści o NIEMCACH, to zupełnie coś innego. Jacy przystojni, jakie mundury mieli piękne, cholewy wybłyszczone.... I CO ZROBISZ Z TĄ POTOCZNĄ POLSKĄ ŚWIADOMOŚCIĄ?..... jest to problem POLSKIEJ TOŻSAMOŚCI, ta NIEUKOJONA TĘSKNOTA ZA ZACHODEM, NIEODWZAJEMNIONA MIŁOŚĆ”.
STASIUK słusznie zauważa, że do Polski: .....”z Zachodu przyjeżdża ludzi bardzo mało, nie czują jakoś potrzeby oddychania naszym powietrzem...”. My zaś jeżdzimy, by zaczerpnąć tamtego powietrza, by się nim zachłysnąć, a potem wrócić i żyć z jeszcze większymi kompleksami. Na Zachód również „wybrał się HERBERT by napisać KOSZMARNĄ, ZAKOMPLEKSIONĄ książkę...” /chodzi tu o „Barbarzyńcę w ogrodzie”/.
Karierę pisarską zaczął od „Mojej Europy. Dwa eseje o Europie Środkowej” napisanej wspólnie z Jurijem ANDRUCHOWYCZEM. Póżniej był Jeep i niezliczone podróże, po Bałkanach, Albanii, oczywiście Polsce i wreszcie Wschodzie Europy, dalej, dalej aż po Mongolię. Wyspecjalizował się w krotkich opowiadaniach, ktore łączy głęboki humanizm. Był laureatem Nagrody Fundacji im. Kościelskich /1995/, oraz „NIKE” /2005 za „Jadąc do Babadag”/. Pamiętam jego „Opowiadania galicyjskie”, zbiór „Przez Rzekę” oraz „Dziennik pisany póżniej”. I właśnie w tej chwili skończyłem ponowną lekturę opowiadań „Przez Rzekę”. Świetne, wspomnieniowe, wiernie odtwarzające realia życia w PRL-u, a w tym nieustannie spożywany alkohol. Co ciekawsze, stosunkowo młody Stasiuk bije na głowę modnego /pseudo/pisarza PILCHA w oddawaniu realizmu tamtych czasów. Lecz czemu ponownie sięgnąłem po te opowiadania, które, owszem, są dobre lecz ani lepsze, ani gorsze od pisanych przez Marka Nowakowskiego czy Irka Iredyńskiego? Otóż, leżąc w ośrodku rehabilitacyjnym przeczytałem świetne jego opowiadanie w TP nr.47 pt „Bóg z radia”, które zainspirowało mnie do skreślenia paru słów o autorze. Aby było ciekawiej i pełniej udałem się do biblioteki, gdzie niestety nic poza wspomnianymi opowiadaniami „Przez rzekę” nic nie znalazłem. Toteż piszę niniejsze będąc fizycznie ograniczony i przeto przechodzę do cytatów z bulwersującego opowiadania. Autor, jadąc przez Polskę w Wielki Piątek obserwuje otwarte kościoły, a w nich pobożnych Polskich katolików, co komentuje:
„Czuwają u zwłok Żyda. Zabitego przez naród niewierny. Od wieków przychodzą o tej porze, lamentują i oskarżają. Nic nie rozumieją. Ani księża, ani stare kobiety. Zamiast oskarżać, powinni dziękować, że ktoś to zrobił za nich. Że ktoś Go zabił za nich. Inaczej sami by przecież musieli, żeby SIĘ WYKONAŁO. Dwa tysiące lat obłudy...”
STASIUK nie odpuszcza, prowokuje dalej, a może po prostu jest pewien, że „rydzykowe” po katolicki Tygodnik Powszechny nie sięgną, bo to nie ich katolicyzm:
„Ale im się udało... Żydzi zrobili za nich wszystko. Od początku do samego końca. A ci stali z rozdziawionymi gębami i nic nie mogli pojąć. Nie mogli pojąć, że ktoś ich wyręczył, bo byli zbyt tchórzliwi, zbyt obłudni, zbyt dziecinni, by zrobić sobie prawdziwego Boga. Przyszli na gotowe i potem już nigdy nie mogli tego wybaczyć”.
Wątek „swojego” Boga to przede wszystkim Dostojewski /p. esej „Dostojewski/, jak i JANION /p. esej „Niesamowita Słowiańszczyzna/. Stasiuk jest chyba pod ich wpływem:
„...muszą opłakiwać Żyda z gipsu, z plastiku, a przecież powinni jakiegoś porządnego Boga, polskiego z krwi i kości, z naszego mięsa”.
Do izolacji, do zamknięcia się kato-Polaków w oblężonej twierdzy prowadzi ks. Rydzyk:
„...szef ze swoją mową, z tym kleistym językiem, który ledwo się obraca, ledwo brnie, lecz kala wszystko, czego dotknie. W tej jątrzącej bajdule, w tej cykorowatonapastliwej ględzie, w tej pleciudze pomówień, w tym faryzejskim postękiwaniu, w tym posapywaniu fałszerskim nie ma nikogo żywego. Są tylko „ONI” i „MY”. I ani żywej duszy. Jakby żaden Bóg nie wcielił się w człowieka, tylko miał zjawiać się na zawołanie, by pognębić „onych” oraz „mych” wywyższyć”.
Kończy STASIUK inwokacją, którą przybija wyrok śmierci dla siebie z ręki „rydzykowego” plemienia:
„Panie, wiem, że jesteś zajęty,,,, ale uważam, że powinieneś rozpędzić mój naród na cztery wiatry. Powinieneś przepędzić ten naród od siebie jak tych przekupniów ze świątyni. Na jakąś pustynię ich wygnać, żeby się tułali jak Żydzi. Żeby im się nie wydawało, że mają do Ciebie jakiś grupowy dostęp, że ich będziesz grupowo rozpatrywał i liczył im te wszystkie plemienne zasługi, które oni sobie wyobrażają, zapisują i potem w nie wierzą. Że to są zasługi przed Tobą. Panie, ja bym ich na Twoim miejscu rozgonił po całym świecie jak naród Izraela i dopiero by się okazało, ile są warci.... Jakby nie mieli żadnego Ruska, Niemca ani Żyda na usprawiedliwienie...... Dopiero by było wiadomo, czy oni wierzą, czy tylko robią narodowy interes.”
Jeszcze dodaje osobiste życzenie dla kato-Polaków: „...żeby nie musieli.... wysyłać przekazów z ostatnim groszem dla zbójeckich jaskiń w eterze”. Tak, lubię Stasiuka, a zakończę smutnym dowcipem też przeczytanym u niego: „Dlaczego Matka Boska taka zasmucona? - - Bo JĄ zrobili Królową tego burdelu”.

Hugh LOFTING - "Ogród zoologiczny Doktora Dolittle"

Hugh LOFTING - "Ogród zoologiczny Doktora Dolittle"

To już piąty tom z serii, a które wydanie - nie wiem. Najbardziej lubiłem z ilustracjami autora, bo w późniejszym z ilustracjami Lengrena pulchny, łysawy Doktor zmienił się w prof. Filutka - do kitu.

Książkę pisze posiwiały już Tomek Stubbins pod dyktando papugi Polinezji. Wspomnienia zaczynają się od powrotu Ado domu w skorupie Ślimaka. W domu czeka kaczka Dab – Dab.
Po zorganizowaniu współżycia w ogrodzie, pierwszym aresztowanym jest Geb – Geb:

„...Jednym z pierwszych winowajców, aresztowanych przez policję ogrodu zoologicznego, było biedne Geb-Geb. Spostrzegłszy bowiem, że w ogrodzie warzywnym, przylegającym do osiedla królików, zazieleniła się kusząco wiosenna sałata, Geb-Geb zakradło się tam potajemnie w nocy. A lis, naczelnik tajnej policji, zauważył to i nałożył biednemu prosięciu kajdanki na nóżki..."

Ogród zoologiczny dużo kosztował, ale szczęśliwie borsuki znalazły złoto, którego gorączka dopadła oczywiście Geb – Geb, a po jej opadnięciu wszystkie zwierzęta poczuły chęć edukacji. Szczególnie przygotowywanie podręczników dla myszy okazało się uciążliwe ze względu na ich mały rozmiar. Niestety, myszy sprawiły mnie zawód zwalając kradzież portreciku Doktora na Szczura Więziennego. Nieładnie! Zrekompensowały to wspaniałe alegoryczne opowieści myszy i szczurów, które milusińskim polecam.
Szkoda gadać! Przeczytacie swoim dzieciom czy wnukom, to sami się zachwycicie! 8/10
A jeszcze namiar:
https://docs.google.com/document/d/1vohFphzfciIMvGU9ZBcVCiyTt68L83H6-1DERN9R8dY/edit

Wednesday, 3 January 2018

Hugh LOFTING - "Poczta Doktora Dolittle"

Hugh LOFTING - "Poczta Doktora Dolittle"

Wreszcie dorwałem moje ukochane książki z dzieciństwa tj cykl z Doktorem Dolittle. Adres:
https://docer.pl/doc/nn8ns1
Moja dotychczasowa notka na LC był króciutka z powodu braku dostępu do książki:
"Prosię Geb-Geb nie otrzymywało żadnych przesyłek, wiec wysłało samo do siebie paczkę /ogromnych rozmiarów z marchwią/
Jakie to ludzkie!
Mija 65 lat od przeczytania przeze mnie pierwszej książki z tego cyklu. Ilustracje z tamtego wydania podobały mnie się najbardziej; w następnym Lengren zrobił z Doktora – prof.Filutka"
Teraz mogę ją zweryfikować. To jest trzeci tom, do znanych bohaterów doszedł wstydliwy dwugłowiec. Ale czytając obecnie, jako, delikatnie nazywając, stary piernik dostrzegam rysy na charakterze Doktora, niczym Achebe na Conradzie. Jest on „zgniłym produktem kastrowania osobowości przez.....” nie kler, jak w Lejzorku Erenburga, lecz przez brytyjski kolonializm. Gdy handlarze niewolników porwali Murzynce męża...
„...Doktor pocieszał ją, jak tylko mógł, obiecując, że jeśli mu się nie uda zwrócić jej utraconego małżonka, postara się dla niej o innego, równie dobrego. Ale ten pomysł nie podobał się Zuzannie i lamentowała dalej: 'Biada mi, biada!'...”
Żadnej empatii ze strony białego człowieka! Do następnej refleksji skłania mnie historia Śmigłego przywódcy jaskółek, bowiem za stary jestem, by przyjmować bez zastrzeżeń stwierdzenie:
„....życie przywódcy jest zbyt cenne i nie można go narażać na tak ciężką przeprawę. Gdyby zginął, nie byłoby go kim zastąpić...”
Wredna indoktrynacja łatwowiernych czytelników, jakimi są dzieci. Parę stron dalej czytam karygodną z pedagogicznego punktu widzenia historię teściowej:
„...król Kakabuki, wygnał on na tę wyspę swoją teściową, bo za dużo mówiła, a on nie mógł znieść tego gadulstwa..”
Wstyd panie Lofting! Dzieciom takie opowiastki serwować, a przecież czym za młodu skorupka nasiąknie...
No wreszcie coś miłego: spotkanie z Quiffenodochusem, który okazał się Pfillosaurem. Dowiadujemy się, że nieszczęsna teściową Pfillosaury przewiozły na drugi koniec Afryki i wydały ją za mąż za tamtejszego króla, który był kompletnie głuchy, dzięki czemu jej gadatliwość mu nie przeszkadzała. Teraz już zaczyna się organizacja ptasiej poczty, o której proszę samemu poczytać swoim dzieciom, wnukom i prawnukom, bo skoro ja się na tym wychowałem to i Waszym potomkom nie zaszkodzi. Niestety, czas robi swoje i nie zachwycam się Doktorem jak 65 lat temu i mimo sentymentu daję tylko 8 gwiazdek.
PS Na specjalną uwagę zasługuje londyński wróbel Pyskacz, który mieszka stale przy katedrze Świętego Pawła w gnieździe w uchu świętego Edmunda, niezastąpiony w organizacji poczty w Fantippo.

Dariusz ROSIAK - "Człowiek o twardym karku. Historia księdza Romualda Jakuba Wekslera - Waszkinela"

Dariusz ROSIAK - "Człowiek o twardym karku. Historia księdza Romualda Jakuba Wekslera-Waszkinela"

Dariusz Rosiak (ur. 1962) - anglista, dziennikarz, reportażysta, talent. Podjął temat niezmiernie trudny
Zaczynam od notki w "Moim Pod Ręczniku":
"WEKSLER-WASZKINEL, KSIĄDZ, ur. w 1943 r w Święcianach, 70 km na płn od Wilna, z krawca Jaakuba Wekslera i jego żony Batii, wyniesiony z getta i oddany Emilii Waszkinel i jej mężowi na wychowanie; który dowiedział się jako dorosły człowiek 23 lutego 1978 r, że jest Żydem, (podczas gdy księdzem był od 1966 r).,: „...w jednym z portali internowanych przeczytałem o sobie: 'temu Żydowi tak ciężko się nawrócić'. Toteż wciąż przypominam, jestem Żydem, i że JEZUS JEST ŻYDEM. Jestem bliżej Jezusa od tych, którzy się jeszcze nie nawrócili i jeszcze w NIM ŻYDA nie zobaczyli”. W 2006 chciano z niego zrobić b. TW., lecz nie udało się. TP 13/2013, Boniecki: „...Romuald Jaakow Weksler-Waszkinel cierpi dlatego, że równocześnie jest księdzem i Żydem. Może najbardziej go boli doktryna „substytucji” - rzekomego zastąpienia Narodu Wybranego przez chrześcijan - „nowy Izrael”. A tak nie jest, Jezus... wyraźnie powiedział że „zbawienie pochodzi od Żydów”, bowiem „nie odrzucił Bóg swego ludu, który wybrał przed wiekami” (św.Paweł)... ..Jest w nim całe zło wyrządzone w ciągu historii przez chrześcijan Żydom i jest ból Żydów... Miał wsparcie w abp Życińskim... W 2008 r wyjechał do Izraela...”. Znienawidzony przez „prawdziwych polaków” za swoje żydostwo (również w czasie wizyty w Toronto); por. ks Puder*. Poświęcona mu książka Dariusza Rosiaka „Człowiek o twardym karku” /Wyd. Czarne/. Fragment z niej: „...opowieść prof. Jana Hudzika. „Jedziemy w Lublinie autobusem na cmentarz żydowski, a ks. Waszkinel cały roztrzęsiony. „Antysemici - mruczy pod nosem - wszędzie antysemici”. „Gdzie antysemici, proszę ksiedza, jacy antysemici?”. „Napisy na murach, zobacz, na murach wszędzie napisy. „Jude raus!” i inne takie”. Jedziemy tym samym autobusem,ja siedzę obok niego i nie widzę żadnych napisów... Napisy były.. Ja nie zauważam, bo mnie nie dotyczą..”
*ks. Puder - PUDER Tadeusz /1908-45/, jedyny przed wojną KSIĄDZ KATOLICKI - ŻYD. TUWIM opisuje, jak w Kościele św. Jacka /P. był rektorem/, gdy ks. Puder szedł na ambonę, doskoczył gorliwy Polak, dał mu w twarz krzycząc: „TO JEST ŻYD !!”
Polecam również wywiad z księdzem Wekslerem na:
https://chidusz.com/romuald-jakub-weksler-waszkinel-syn-krawca-ze-swiecian/
Rosiak poza kunsztem dziennikarskim czy pisarskim wykazał się rzetelnością, obiektywnością, a przede wszystkim odwagą. Proszę Państwa, to obowiązek to przeczytać. 10/10
Jeszcze dwie opinie o książce ściągnięte z:
https://czarne.com.pl/katalog/ksiazki/czlowiek-o-twardym-karku
„To znacznie więcej niż barwna, wciągająca biografia. To mądra książka o bólu. O bólu oraz o strasznych ranach w pamięci żydowskiej, a także o poranieniu pamięci polskiej i litewskiej, rosyjskiej i niemieckiej. I o nabrzmiałych bólem relacjach chrześcijan i Żydów.
To fascynująca, choć często gorzka książka o PRL-u i Izraelu, o przedwojennych Święcianach, o KUL-u, o kibucu Sde Elijahu i katolickiej wspólnocie przy Ha-Raw Kuk w Jerozolimie.
To głęboka książka o nieustępliwym poszukiwaniu własnej tożsamości formowanej i deformowanej przez tragiczną historię XX wieku”. Maciej Zięba OP
"Trudno być Żydem, ale niełatwo i księdzem, a co dopiero jednym i drugim naraz. Do tego będąc sierotą z Holokaustu, na ziemi przesiąkniętej krwią. Zmuszanym do rozmów z bezpieką. I z antysemitami, często w koloratkach. Odrzucanym przez katolickich współwyznawców i żydowskich współplemieńców. Nie znam większego sieroctwa. Ta książka jest rewelacyjna nawet dla kogoś tak obeznanego z tematem jak ja. I wcale nie jednoznaczna, bo wiarogodni rozmówcy wzajemnie sobie zaprzeczają. Nawet księża. Komu wierzyć? To kwestia sumienia." Henryk Grynberg

Tuesday, 2 January 2018

MÓJ DZIENNIK zeszyt 5

Z Nowym Rokiem zaczynam zeszyt 5 odnotowując namiary na poprzednie:

http://wgwg1943.blogspot.ca/2014/09/moj-dziennik.html
http://wgwg1943.blogspot.ca/2016/06/moj-dziennik-zeszyt-ii.html
http://wgwg1943.blogspot.ca/2016/09/moj-dziennik-zeszyt-3.html
http://wgwg1943.blogspot.ca/2017/04/moj-dziennik-zeszyt-4.html

Na wadze mam 99,3, a na LC 1649 recenzji, 81 123 plusów, 741 znajomych i 726 obserwujących. Mam jeszcze dwie natarczywe ciemne panienki i 126 chorób, przeciw którym winienem brać ok 30 proszków dziennie, nie licząc przeciwbólowych. Z apteki pobieram tylko Avapro i przeciwbólowe. Mam jeszcze Chińczyka Joe, bardzo miłego, który dwa razy w tygodniu torturuje moje nogi bandażami. A co ja jestem Japonka na wydaniu ? Nie jestem !!! I dlatego zaraz po jego wyjściu bandaże zdejmuję. Mam jescze cztery doby przy stole, bo ból nie pozwala się połozyć, ale poprzedniej nocy wykombinowałem siedzenie w fotelu pod kołdrą i dzisiaj, po nabraniu experience, nawet koło trzech godzin kimałem tzn 3x po godzinie. Mam jeszcze tętniaka aorty brzusznej (5,45), za to nie mam i nigdy nie miałem luesa, szankra ani innej podobnej cholery. Jadę do biblioteki, a potem do apteki, po leki i wymagam opieki na wieki, bo mam wypieki. Ociepliło się, wind chill - 20, lecz temp. - 10, a baryłka 60,35, co przy CAD 79.38$ przekłada się na stacjach na 1,25 CAD/litr 78-oktanowej, bo na takiej tu się jeździ. No to pozostały 363 noce do Sylwestra!

2.01 U Króla Ubu fetują wejście Polski do Rady Bezpieczeństwa. OD DZISIAJ MY BĘDZIEMY DECYDOWAC O LOSACH ŚWIATA. No to przypomnijmy członków z data zakończenia "rządzenia":
Bolivia (2018)
Côte d’Ivoire (2019)
Equatorial Guinea (2019)
Ethiopia (2018)
Kazakhstan (2018)
Kuwait (2019)
Netherlands (2018)
Peru (2019)
Poland (2019)
Sweden (2018)
Wszystkiego Najlepszego! Trump i Putin trzęsą portkami!

3.01 Dobre wieści: " Lengyel, magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát" i dlatego prezydent naszego protektora Janos Ader udzieli audiencji premierowi mocarstwowej Polski - Morawieckiemu, po opracowaniu przec niego i Orbana wytycznych dla EU, bo należąc do Grupy Wyszechradzkiej jesteśmy trzonem i jądrem EU. U mnie też radocha, bo po czterech dobach ból na tyle zelżał, że zaryzykowałem położenie się do łóżka, w którym od północy odsypiam atak w cyklu godzina snu, pół godziny przy stole. I oby tak pozostało in saecula saeculorum za zgodą przedwcześnie zmarłych Boga (Nietzsche, Holocaust) i Partii (Rakowski). Jeszcz nie skończyłem pisać, a już na privy zaatakował mnie PW:
"Nie śmiej się bo tworzy się Trójkąt parakontynetalny - Wubrzeze Kosci Słoniowe, Gwinea Równikowa, Etiopia i Kazakstan, z Polską na czele. Zmienimi świat."
Widać, że to sprzymierzeniec tzw totalnej tzw opozycji. Trawestując Sztaudyngera ("Każda jej pozycja to propozycja") PW i im podobni zapewne twierdzą, że "Totalna opozycja to propozycja" albo "Słuszna propozycja to opozycja". Idę spac. Amen

6.o1 Mrożek, Ionesco czy Beckett do lamusa; ledwo dycha Jarry z "Królem Ubu", zwycięża nowa generacja twórców Teatru Absurdu takich jak Błaszczak czy doradczyni Kurskiego Paczuska. Po ataku polskiego rasisty z krzykiem "Polska dla Polaków, na tureckie dziecko, Błaszczak kwestionuje kolor skóry poszkodowanej, czyli racjonalność ataku:
"- Widzę w tym próbę tworzenia sytuacji, która nijak się ma do faktów - mówił szef MSWiA o rasistowskim ataku na 14-latkę. Błaszczak przekonywał, że - choć dziewczynka jest pochodzenia tureckiego - nie ma ciemnej skóry."
Z kolei Paczuska ujawnia mentalność bolszewicką, bo to w bolszewii każdą krytykę ripostowano: "A w Ameryce murzynów biją!!" Paczuska uważa:
"Najgosze jest to, że łatwiej oburzyć tłumy atakiem na kolor skóry, niż atakiem za poglądy. PiSowcy zbierają w plecy bo są biali, tak?"
PS Na fb sam się skomentowałem:
Wojciech Gołębiewski Wczorajsze relacje z błazenady z tzw trzema królami wpisują się w Teatr Absurdu, bo hołubienie trzech "ciapatych" w kraju dla nich zakazanym byłoby groteską, lecz ze względu na powagę tematu jest wyrazem zaklamania i obłudy ksenofobicznej władzy i społeczeństwa... ..To porównywalne z pijanym bydlakiem znęcajacym się nad żoną i dziećmi, który 8 marca wręcza jej kwiatek zapowiadając dalszy łomot



6.01 Czytając TP 1-2 z 1-7.01.2018: We wstępniaku ks. Boniecki słusznie prawi:
„..Mówi się niekiedy, że żyjemy w czasach bylejakości, bez prawdziwych autorytetów. Ale może my prawdziwych autorytetów wcale nie chcemy, a na miejsce zajmowane dotąd przez autorytety stawiamy podobne do nas miernoty, „autorytety” na nasz własny obraz i podobieństwo? Autorytety prawdziwe zaś co najwyżej uznajemy dopiero po ich śmierci? Iluż jest pośmiertnych piewców wielkich ludzi, którzy kiedy ci żyli, albo ich lekceważyli, albo zatruwali im życie...”
Abp Tadeusz Pieronek:
Mam wielką obawę, że w Polsce duchowieństwo i biskupi jak gdyby zmierzali do tego, żeby pozbawić Kościół katolicki cech powszechności. Dążą do tworzenia Kościoła partyjnego, to jest wielki dramat (program „Kropka nad i”, 6 listopada).
Michał Eckstein oceniając rok 2017 w zdobywaniu Wszechświata:
„..W międzyczasie chińscy fizycy wysłali na orbitę satelitę Micius i dokonali pierwszej teleportacji stanu kwantowego z Ziemi w przestrzeń kosmiczną, bijąc dotychczasowy rekord odległości w tej materii dziesięciokrotnie. Choć samo to zdarzenie nie powiedziało nam nic zasadniczo nowego o Wszechświecie, to wyniosło ono technologie kwantowe na zupełnie nowy – sensu stricto kosmiczny – poziom...”
Marcin Napiórkowski w felietonie pt „Obsesja niepodległości” słusznie pisze:
„...W istocie każdą grupę społeczną cementuje wspólnota obsesji. Drobnych, kompulsywnie powtarzanych nawyków, uporczywie nawracających lęków i nadziei. Im bardziej wydają nam się osobiste, im bardziej zaskoczeni jesteśmy, gdy okazuje się, że te najintymniejsze dziwactwa podzielamy z pewnym kręgiem ludzi, tym silniejsza jest zaprawa łącząca ze sobą poszczególne cegiełki....”
Dalej demitologizuje czyli przypomina niechcianą prawdę:
„...Zarówno w roku 1918 , jak i w 1989 fale, które wyniosły nasz naród do niepodległości, miały za przyczynę nie heroiczny wysiłek samych Polaków, lecz zmiany w globalnym układzie sił i związany z nimi rozpad imperiów...”
Cały artykuł wart uwagi.
ABP HENRYK MUSZYŃSKI, prymas senior: Jeśli ktoś w przestrzeni publicznej deklaruje przywiązanie do wiary, a później krzewi strach przed drugim człowiekiem, to mamy do czynienia albo z kiepskimi fundamentami tej wiary, albo ze służeniem fałszywej ideologii.
Ks Andrzej Draguła prowokuje „rydzykowych” traktatem o nagich piersiach Maryji. IPN do dzieła!!
Labuszewska ironizuje: „..Po długich i ciężkich przymiarkach Putin ugiął się pod naporem ludu pracującego miast i wsi – i na początku grudnia zakomunikował, że zgłosi swą kandydaturę w wyborach...Po długich i ciężkich przymiarkach Putin ugiął się pod naporem ludu pracującego miast i wsi – i na początku grudnia zakomunikował, że zgłosi swą kandydaturę w wyborach.”
Okoński omawiając biografię Sendlerowej napisanej przez Bikont:
„....cudowne rozmnażanie Polaków ratujących Żydów w czasie II wojny światowej oznacza obrazę pamięci ludzi naprawdę bohaterskich i słusznie nazywanych Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata....”
Wywiad z Santor, a po nim tekst piosenki Młynarskiego, którą śpiewała z refrenem: „Starość to nie jest wiek/ Starość to stan umysłu... ...Starość to nie jest wiek/ Starość to punkt widzenia...”
Lektor poleca: Michał Komar, PIEKŁO CONRADA oraz CZTERDZIEŚCI LAT PÓŹNIEJ. Z MICHAŁEM KOMAREM ROZMAWIA BARTŁOMIEJ SIENKIEWICZ. Czuły Barbarzyńca Press, Warszawa 2017, s. 230
Na koniec zapowiedź wywiadu z Tuskiem w następnym numerze. No to czekam!

9.01 gazeta.pl kończy zsuw po równi pochyłej. Wczoraj idiotyzmy plótł "galopujący major" - szkoda gadać!, a dzisiaj Gądek glosi takie brednie, że cytuję go dla potomności, którą zaskoczy taka interpretacja dziejów wnepoce Kaczyńskiego:
"...Dymisja Antoniego Macierewicza to historyczna data dla prezydentury Andrzeja Dudy. Głowa państwa sama się przekonała, że ma więcej siły, niż wszystkim wydawało się przez ponad dwa lata... ...Ojcem tej dymisji jest przede wszystkim Andrzej Duda..."
Mimo Gądka, Kaczyński trzyma sie dobrze....

10.01 Czytając TP 3 z 14.01: Hitem numeru jest wywiad z Tuskiem, lecz najpierw..... We wstępniaku ks Boniecki gawędząc o podziałach wśród Polaków dopuszcza opcję:
„......Jednak, być może, przyczyną polskich morderczych podziałów jest narodowe ponuractwo, czyli narodowy brak poczucia humoru....”
Wywiad z Tuskiem przeprowadzili Bravo i Rabij:
„..... Jarosław Kaczyński nigdy nie ukrywał fascynacji filozofią polityczną, w której władza jest ponad prawem, a nie prawo ponad władzą. Gdzie rządzą ludzie, albo jeden człowiek, a nie zasady i reguły. Gdzie mandat otrzymany w wyborach jest ważniejszy niż konstytucyjny ustrój, który nakłada na władzę ograniczenia i rygory. Liderzy partii z jej prezesem na czele głęboko wierzą, że jak się ma władzę, to nie po to, by akceptować ograniczenia ze strony jakiejkolwiek regulacji czy instancji....
...ci, którzy trzymają ster władzy w Polsce, źle się w niej czują z wielu różnych powodów: kulturowo-cywilizacyjnych, historycznych, a także osobistych.....
….wszystko, co dzieje się dzisiaj w Polsce, bardzo odpowiada pewnej wizji, jaką Moskwa nie od dziś prezentuje w odniesieniu do swojego sąsiedztwa.....
….Prawie wszystko, co w kluczowych sprawach politycznych proponuje partia rządząca w Polsce, odpowiada publicznie sformułowanym, opisanym interesom i oczekiwaniom Moskwy. Stosunek do Unii Europejskiej. Próba budowy odrębnej grupy państw, które sąsiadują bezpośrednio lub pośrednio z Rosją i coraz bardziej oddalają się od centrum Zachodu. Stosunek do liberalnej demokracji, do organizacji pozarządowych, niezależności sądów i mediów, do mniejszości seksualnych – mógłbym wymienić jeszcze wiele spraw, w których PiS i Moskwa mają bliźniaczo podobne poglądy i cele....
….Opozycja w Polsce ma dziś zdecydowanie za dużo racji i za mało argumentów....
….Unia Europejska inna nie będzie. Spieszmy się ją kochać, póki ją mamy taką, jaka jest. Unię stworzono po to, aby w Europie nie było więcej wojny – i dzięki Bogu to działa. Żeby znieść zbędne bariery między państwami – i to działa. I żeby była strefa wolnego handlu – co także działa. Mam świadomość – jak mało kto – jakie to jest wszystko czasem niefunkcjonalne, ile czasu kosztuje, jakie to skomplikowane...”
No cóż, bardzo ostrożne wypowiedzi!!
o. Wacław Oszajca:
„....rabin Michael Schudrich, zaniepokojony wydarzeniami z jesieni ubiegłego roku, ma prawo i obowiązek powiedzieć: „Mam takie bardzo abstrakcyjne pytanie: jeżeli nie ma w Polsce miejsca dla Żydów, to co będzie, jeżeli Jezus będzie chciał przyjechać do Polski? To znaczy, że dla niego też nie będzie miejsca? Być może, jeżeli nie ma miejsca dla Żydów, to nawet Jezus nie może być tutaj”. Jeśli papież Franciszek mówi, że Jezus ma twarz uchodźcy, to trzeba wciąż przypominać, że od dawna ma twarz Żyda, jest Żydem, który karmi nas swoim ciałem i krwią. Sobą.”
Lektor o Marcin Świetlicki, POLSKA (WIĄZANKA PIEŚNI PATRIOTYCZNYCH), Wycinanki polskie Alicja Biała. Wydawnictwo Wolno, Lusowo 2018, ss. 100.:
„Mocny akord na początek obchodów stulecia odzyskania niepodległości – stustronicowa, bo jakże by z takiej okazji inaczej, książka jednego z najwybitniejszych poetów polskich...”
Bieńczyk ładnie pisze o Konwickim, a Mancewicz ośmiesza Zybertowicza. Amen.

11.01 Wreszcie Hartman parę słów powiedzial miażdżąc "galopującego majora" i Wosia. Całość na:
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,161770,22877121,prof-hartman-cham-to-cham-a-idiota-to-idiota-bede-to-mowic.html
Sedno cytuję:
"..Chodzi po świecie cała masa idiotów i chamów, czyli ludzi pozbawionych wykształcenia, mało inteligentnych, a jednocześnie aroganckich, pewnych siebie, nieuczciwych i nieliczących się z uczuciami innych ludzi. Co więcej, takich ludzi jest znacznie więcej, niż osób szlachetnych, wykształconych, kulturalnych i inteligentnych. Idioci i chamy również głosują i najczęściej wybierają podobnych do siebie albo niewiele lepszych. Ich egoizm i chciwość pozbawione są skrupułów, a dobre samopoczucie, połączone z pogardą dla innych niż oni sami, niewzruszone. Prawda? Prawda. Nie ma z czym dyskutować. Każdy to wie, a jak udaje że nie wie, to robi z siebie idiotę..."

15.o1 Wychwalałem Szubartowicza na fb 12.01, a dzisiaj bardzo trafnie kontynuuje temat:
"....władza tonie w obscenicznej rozkoszy odwetu na III RP, co zresztą ochoczo ubiera w słowa. Te wszystkie "gorsze sorty", "komuniści i złodzieje", "ojczyzna [dawniej] dojna", "łotry", "kanalie", "zdradzieckie mordy", "wrogowie", "targowica", odbieranie głosu na sali sejmowej, przerywanie w pół słowa - to czysta perwersja, czyli sytuacja, w której prawo zostaje zastąpione przez widzimisię władzy, a tylko ona dzierży klucz do skarbca stygmatów. Tylko prawdziwy chrześcijanin nadstawi drugi policzek, choć jest to trudne nawet w ujęciu freudowskim, w którym wprawdzie kultura jest źródłem cierpień, ale przecież popędy i tak gdzieś muszą znaleźć ujście, choćby w rewanżyzmie lub bardzo ludzkiej histerii.,,"
Całość na: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,161770,22898597,szubartowicz-szmalcownicy-i-ubeckie-wdowy-to-klamstwa.html
Poza tym mimo dementi premiera Bułgarii: "Ryszard Czarnecki brnie w sprawie Donalda Tuska. Mimo oficjalnego dementi premiera" na: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114884,22899698,ryszard-czarnecki-brnie-w-sprawie-donalda-tuska-mimo-oficjalnego.html

17.01 Dzień Wyzwolenia Warszawy 17.01.1945 - a w Polsce zmowa milczenia. Obchodzi się 1 września, 17 września, nie mówiąc o samobójczej decyzji 1 sierpnia. Obchodzi sie klęski wszelkich bitew i powstań, a wyzwolenia spod niemieckiej okupacji - NIE, bo to inspirowana przez Kościół Katolicki tysiącletnia nienawiść do innych wyznań, bo "Polska przedmurzem chrześcijństwa". Jeżeli nawet dzien 17 stycznia jest tylko zmianą okupanta, to tym bardziej zasługuję na wzmiankę

20.01 Czytając TP 4 z 21.01: Hitem numeru jest o. Ludwik Wiśniewski i do Niego ograniczam recenzję i polecam całość na łamach TP:
„.....Oto na naszych oczach umiera w Polsce chrześcijaństwo. I nie jest to wynik propagandy libertyńskiej, zabiegów kół masońskich czy międzynarodowych spisków. Chrześcijaństwo wykorzeniamy my sami, duchowni i najgorliwsi członkowie Kościoła, własnymi rękami i na własne życzenie.... ...Cóż się takiego stało? Wprowadziliśmy w naszą religijność element, który ją rozsadza: wrogość. Jesteśmy nią nie tylko zarażeni, ale przyzwyczailiśmy się do niej: stała się do pewnego stopnia wręcz naszym znakiem rozpoznawczym. A gdzie jest wrogość, tam prawo obywatelstwa ma nienawiść – wroga przecież należy zniszczyć. Można więc pluć, drwić i deptać ludzi, można bezpodstawnie oskarżać ich o niegodziwości, a nawet zbrodnie, i równocześnie powoływać się na Ewangelię, stroić się w piórka obrońcy chrześcijańskich wartości i Kościoła, odbywać pielgrzymki na Jasną Górę, składać świątobliwie ręce do modlitwy i ukazywać w mediach rozmodloną twarz. Przecież to już nie jest chrześcijaństwo, tylko jego parodia.... ...Trzeba z całą mocą zawołać: polska polityka wobec uchodźców jest haniebna. „Na granicy Europy, na oczach cywilizowanego świata, giną bezbronni ludzie”, powiedział kard. Kazimierz Nycz, a my, nie wyciągając do nich ręki, przekreślamy Ewangelię. Bratnie kraje z naszej europejskiej Wspólnoty, np. Grecja i Włochy, borykają się z problemem uchodźców, których przecież nie zapraszali do siebie, a Polska zrywa solidarność z nimi i coraz bardziej się izoluje.... ...Jeszcze nie tak dawno Polska była szanowanym liderem przemian po upadku komunizmu, a teraz stała się „chorym człowiekiem Europy”. Nie widzicie tego, posłowie i senatorowie? Wiele najpoważniejszych autorytetów oskarża was o niszczenie Polski, ja natomiast, z wielkim zażenowaniem, ale z całą stanowczością oskarżam was o niszczenie chrześcijaństwa i dlatego proszę, byście zaniechali głoszenia, że jesteście obrońcami Kościoła..... …..To również trzeba powiedzieć pełnym głosem: Radio Maryja, Telewizja Trwam i „Nasz Dziennik” sączą od lat truciznę, nazywając to ewangelizacją. Ta trucizna jest tym bardziej jadowita, że jej rozprzestrzenianie popiera wielu biskupów... ...Wielu wierzących oczekuje, że Episkopat w końcu oświadczy, iż miesięcznice nie mają charakteru religijnego i nie może być na nich noszony krzyż; że biskupi wezwą duchownych, aby w tych marszach nie brali udziału. Ja zaś oskarżam Jarosława Kaczyńskiego, organizatorów i uczestników miesięcznic (także tych, którzy w tym wydarzeniu uczestniczą w dobrej wierze) o to, że niszczą autentyczne chrześcijaństwo i Kościół w Polsce... ...W najczarniejszych snach nie przewidywałem, że będę świadkiem takich wydarzeń. Że rządzący będą przekreślać znaczenie Solidarności i osiągnięć Polski po obaleniu komunizmu, że będą mówić, iż wszystko, co dobre, zaczęło się od nich – to byłoby jeszcze do przełknięcia. Problem w tym, że rządzący Polską uważają, iż po drugiej stronie nie ma konkurentów i przeciwników – są tylko zdrajcy. Dlatego pluje się na nich, wymyśla oszczerstwa. Dlatego się mówi: oni depczą wszystko, co święte, gardzą Polską, są łotrami, służą obcym interesom. Obecnie, po rozprawieniu się z instytucjami stojącymi na straży praworządności i wolności obywatelskiej, słyszymy zapowiedź, że następnym etapem będzie rozprawienie się właśnie ze zdrajcami i wrogami – tak aby Polska była czysta, sprawiedliwa i katolicka. „Aby Polska była Polską”.
Jedyną siłą, która w Polsce dysponuje jeszcze pewnym autorytetem, jest Episkopat. Dlatego ośmielam się prosić, zresztą w imieniu wielu myślących podobnie: Księża Biskupi, wkroczcie na publiczną arenę. Wybiła godzina, kiedy jesteście bardzo, ale to bardzo potrzebni – Kościołowi, lecz również Polsce.”

24.01 Czytając TP 5 z 28.01: Okoński: „...Prościej zapytać samemu: skoro w czasie II wojny wszystko było anielskie i piękne, skąd tak mocne zakorzenienie w naszej podświadomości słowa „szmalcownik”? O czym jeszcze mówić nie chcemy, a samo się nam z ust wyrywa?”
Pawel Śpiewak o Batszebie:
„...Batszeba wiedząc, że Dawid był łasy na urodziwe, młode dziewczyny, tak zaaranżowała swoją kąpiel, by król zechciał ją zobaczyć z tarasu i do siebie przywołać. To zapewniało jej przyszłość. To, że miała już męża Uriasza, znaczyło niewiele. Pozbyli się go szybko i Batszeba znalazła się na królewskim dworze... ..Batszeba miała więcej sprytu, zaradności, charakteru, niż to wydaje się po pierwszej lekturze Księgi. Osiągnęła wyjątkowo dużo. Stała się matką i pramatką królów. O niej i jej synu czytamy tysiące książek i legend. Weszła do wielkiego mesjańskiego kręgu, a stało się to dzięki cudzołóstwu. Zostało ono ukarane śmiercią jej pierworodnego, nagrodzone synem, królem zjednoczonego Izraela i Judy.”
Znowu pojawił się Stankiewicz i tendencyjnie obrabia d... Gronkiewicz – Waltz. Żenada i wstyd dla TP.
Lupa o serialu „Korona królów” kończy felieton ironią:
„....Z racji wykonywanego zawodu staram się uważnie czytać napisy, więc pragnę nadmienić, że jeśli wierzyć akurat napisom końcowym (a czemu w życiu wierzyć, jeśli nie napisom końcowym), scenariusz pisała Ilona Łepkowska, a za konsultację scenariuszową odpowiada... Ilona Łepkowska – co jest może odrobinę schizofreniczne, ale niewątpliwie prawdziwe. Reżyserów jest dwóch i obydwaj obyli się bez ani jednego konsultanta, bo i co tu konsultować.”
Jeszcze o hicie numeru, czyli kontrowersyjnej korespondencji JP II z Turowiczem: odgrzewane kluski, menu dla nielicznych zainteresowanych.

26.01 Najważniejszy kanadyjski dziennik "THE GLOBE AND MAIL" miażdży pisowskie rządy:
https://www.theglobeandmail.com/news/world/what-happened-to-poland/article37717930/
Kanadyjczycy to czytają i wyrażają mnie współczucie. Co mnie pozostaje? Dziękuję za empatię i "sympathy". Pytają: a co na to WALESA ?

29.01 Stylistyczna wpadka niedouczonych twórców ustawy o "polskich obozach koncentracyjnych" wywołała nikomu niepotrzebną burzę w kraju i zagranicą. Zamiast poprawić tekst, który daje możliwość interpretacji, że zakazuje się mówić o Jedwabnem, szmalcownikach czy zbrodniach NSZ, likwiduje się komentarze np na gazeta.pl w przerażeniu że w zacietrzewieniu coraz ostrzejszej wymiany zdań, świadczą jednoznacznie o polskim antysemityzmie. W tej chwili uniemożliwiono komentowanie 5 informacji dotyczących idiotycznego konfliktu Polska - Izrael. Brak dyplomatycznych kadr ewidentny, bez względu na to, która formacja rządzi.
Ukazał się news o nastroju Antosia w momencie dymisji, który skomentowałem na gazeta.pl: "z uporem maniaka podniecacie się urojonymi walkami w PiS, podczas gdy Kaczyński jest niepodzielnym władcą umiejętnie stwarzającym pozory demokracji i różnic zdań. Wszystko jest misternie zaplanowane, a reakcje środków przekazu i mas przewidziane".. Zgodnie z przewidywaniem nie spodobało się

1.02 Czytając TP 6 z 4.02: Paweł Śpiewak wspomina mądrość Salomona:
„..Nie prosił Boga ani o bogactwa, ani o siłę fizyczną, ani o zwycięstwa nad wrogami, tylko o mądrość, która jest córką niebios. W niej wszystko się mieści”.
Klaus Bachmann głosi katastroficzne teorie o nieodwracalności zmian dokonanych przez PiS, zapominając, że metodą faktów dokonanych można zmienić wszystko, co udowodnił Kurdupel, a przed nim Piłsudski. Bachmannowi polecam szczególnie bogatą literaturę na temat Piłsudskiego w tym: zamach stanu, rozwiązanie Sejmu i Senatu, Berezę Kartuską dla przeciwników politycznych, listy gończe m.in. za Witosem i clou bezprawia tj proces brzeski. Nie ma rzeczy niemożliwych, a Tusk przegrał bo był „praworządny” tj za miękki i nawet Kamińskiego nie potrafił aresztować.
Bardzo ciekawy wywiad z Wojciechem Jagielskim !!! Pojawił się w TP mój ulubiony Wit Szostak; pisze o Le Guin i związanych z tym tematem Barańczaku i Lemie:
„...Pierwszą opublikowaną w naszym języku jej książką był „Czarnoksiężnik z Archipelagu”, tom otwierający cykl „Ziemiomorze”. Autorem przekładu był Stanisław Barańczak, książkę podsunął mu do tłumaczenia Stanisław Lem; miała się ukazać w Wydawnictwie Literackim w serii „Stanisław Lem poleca”. Autor „Solaris”, znany ze swej niechęci do fantasy („Władcę pierścieni” Tolkiena miał za powieść nudną), w posłowiu do polskiego wydania zachwyca się głębią wizji Le Guin. Barańczak także zachwycił się powieścią – wizja świata tworzonego przez słowo była mu niezwykle bliska. Dzięki tej koincydencji powstał kongenialny przekład, który sprawił, że powieść Le Guin nie skończyła na zakurzonych półkach z książkami o zielonych monstrach. Przekład nie ukazał się jednak od razu. Barańczak przyjął propozycję Lema w trudnym dla siebie czasie. We wrześniu 1976 r. został jednym ze założycieli Komitetu Obrony Robotników, na jego nazwisko nałożono zapis cenzury, usunięto go też z pracy na poznańskim uniwersytecie. Zapis objął także tłumaczenia. Oburzony wstrzymaniem druku książki Lem zrezygnował w proteście z prowadzenia swojej serii. „Czarnoksiężnik z Archipelagu” ujrzał w końcu światło dzienne w 1983 r., kiedy tłumacz mieszkał już od dwóch lat w Stanach Zjednoczonych i wykładał na Uniwersytecie Harvarda. Później wydano jeszcze „Lewą rękę ciemności”, a po 1989 r. nowe oficyny wydawnicze opublikowały większość twórczości Le Guin....”
Lektor omawia cenne JERZY GIEDROYC, JÓZEF WITTLIN, LISTY 1947–1976. Opracowali, wstępem i przypisami opatrzyli Rafał Habielski i Paweł Kądziela. Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską, Association Institut Littéraire „Kultura”, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2017, ss. 616. Archiwum „Kultury”, tom 19.
Anna Dziewit – Meller zaczyna swój ciekawy felieton stwierdzeniem:
„Takie to czasy, że strach się odezwać. A już najgorzej to spontanicznie powiedzieć coś w poprzek i wbrew oczekiwaniom ludzi, którzy myślą, że się ze sobą we wszystkim zgadzamy....”
Podaje przykład podpadnięcia ostatnio Atwood (ha, ha! Nie znoszę jej!), koncząc konkluzją:
„...Krótko mówiąc – w pakiecie jest teraz nieczytanie książek Margaret Atwood, proszę sobie koniecznie zapisać!..”
Klata drwi z dyżurnego tematu:
„....Ale co z „polskimi obozami śmierci”? Co z tym robimy? Robimy głupio, bez ładu i składu, na łapu-capu i bez pomyślunku. Nadzorować i karać! Ustawę stosuje się do każdego cudzoziemca, oczywiście. Cudzoziemcy są najgorsi, bo nie są nasi, tylko cudzy. Musimy im więc pogrozić, w imię polskiego prawa wysłać polski Mossad do dowolnego punktu na Ziemi. Żeby nieomylnie i nieuchronnie, a przede wszystkim przykładnie ukarać każdego, kto nie myśli tak jak my....”

1.02 W dniu dzisiejszym, gdy łeb mnie pęka i zbiera się na wymioty od bełkotu w TVP na temat Żydów, postanowiłem dorzucić swoje trzy grosze napisane w 2005 roku, pod adresem http://wgwg1943.blogspot.ca/2016/09/plica-polonica.html
Gdyby kogoś moje wspomnienia na temat Żydów i polskiego kołtuna interesowały, a miał problemy z wejściem na blog, proszę o informację, a moja pisaninę prześle inną drogą (np e-mailem)

3.02 Uważam, że skoro się namęczyłem, to warto zapisać:
Timothy Snyder - "Bloodlands"
wyd. By Basic Books, 2010
Library of Congress Cataloging-in-Publishing Data
ISBN 978-0-465-00239-9

Moje recenzje "Skrwawionych ziem|" są dostępne na LC (skrócona) i moim blogu (pełna)
http://lubimyczytac.pl/ksiazka/99649/skrwawione-ziemie
http://wgwg1943.blogspot.ca/search?q=Snyder

Wybitne dzieło Snydera jest mało w Polsce czytane (LC 8,22 (192 ocen i 40 opinii)), a więc spopularyzować je warto.

Akurat PW oddał mnie "Bloodlands", a że obecne wydarzenia w Polsce skłaniają do opublikowania paru cytatów w oryginale, które w myśl nowej "ustawy", stawiają hołubionego w Polsce Snydera w stan oskarżenia o kłamstwa przeciw "jedynej prawdzie" o Polsce i Polakach, to przystepuję do roboty, a ty, Tymotek, nie jedź do Polski, bo 5 lat więzienia to nie przelewki!

Zaczynam od paradoksu, jakim była ucieczka Żydów z Polski do byłych "nazistowskich obozów koncentracyjnych", w celu schronienia się przed polskimi pogromami (s. 352):

"..Jews who tried to return home were often greeted with distrust and violence. Some Poles were perhaps also afraid that Jews would claim property that they had lost diring the war, because Poles had, in one way or another, stolen it from them... ...in postwar Poland, Jews were beaten and killed and threaten to such an extent that most survivors decided to leave... ...Polish Jews first went to Germany to displaced persons camps. The voluntary movement of Holocaust survivors to Germany was not only a melancholy irony.,, ..It was very dangerous to be a Jew in postwar Poland..."

Snyder pisząc o okupowanej Polsce nawiązuje do sławnego wiersza Miłosza (s. 290):

"...The Polish poet Czesław Miłosz recorded the Christian holiday from the other side of the ghetto walls, recalling in his poem "Campo di Fiori" that people rode the carousel at Krasinski Suare, just beyond the ghetto wall, as the Jews fought and died. "I thought then", wrote Miłosz, "of the loneliness of the dying". The merry-go-merry ran every day, throughout the uprising. It became the symbol of Jewish isolation: Jews died in their own city, as Poles beyond the walls of the ghetto lived and laughed. Many Poles did not care what happened to the Jews in the ghetto..."

To teraz pokażę, co lubiany w Polsce Snyder pisze o stosunku do Żydów AK, nie nacjonalistów z NSZ, a naszych chłopców z AK, bo dlaczego ich zachowanie miałoby się różnić, od skrajnego antysemityzmu szalejącego w Polsce, po śmierci Piłsudskiego (s. 293):

"...Despite its promises to do so, the Home Army never organized a Jewish unit from veterans of the Warsaw Gheto Uprising, Over the course of 1943, units of the Home Army sometimes shot armed Jews in the countryside as bandits. In a few cases, Home Army soldiers killed Jews in order to steal their property...."

Słyszę w TVP o 6 mln Polaków, w tym 3 mln Polak Nie – Żydów, którzy mieli zginąć w czasie II w.św. Skonfrontujmy to ze Snyderem (s. 406):

"....Despite its tremendous losses, Poland, too, exemplifies the politics of inflated victimhood. Poles are taught that siź million Poles and Jews were killed during the war. This number seems to have been generated in December 1946 by a leading Stalinist, Jakub Berman... ...4,8 million, is probably closer to the truth. Ths is still of course a titanic figure. Poland probably lost about a million non-Jewish civilians to the Germans and about a hundred thousands more to the Soviets... .....a jew in Poland was about fifteen times more likely to be deliberately killed during the war than a non-Jewish Pole... ....Of the more than four million Polish citizens murdered by the Germans, about three million were Jews. All of these three million Jews are counted as Polish citizens, which they were. Many of them identified strongly with Poland; certain people who dieg as Jews did not even consider themselves as such....."

To tylko mała próbka tego, co wypisuje amerykański historyk nagradzany w Polsce. No comment!!!

7.02 O WSTYDZIE. Coraz więcej czytam i słyszę: WSTYD MNIE, ŻE JESTEM POLAKIEM !! Muszę, ad hoc, dać odpór takiej GŁUPOCIE, bo JA SIĘ NIE WSTYDZĘ. A dlaczego mialbym się wstydzić ? Wychowałem się w rodzinie inteligenckiej i całe życie inteligenci przeważali w moim otoczeniu, więc w stosunku moim do mas, by nie powiedzieć motłochu, jest dużo z Miłosza, którego pogrzeb podpuszczony motłoch usiłował zakłócić, a ja poświeciłem esej i pisałem w nim (całość na http://wgwg1943.blogspot.ca/2013/11/miosz-czesaw.html):

"...Wspomniane wyżej poszukiwanie dojrzałej wiary prowadzi Poetę jednak do sceptycyzmu. Hryniewicz ujmuje to następująco:
„Poeta nawołuje: „Miejcie zrozumienie dla ludzi słabej wiary. Ja też jednego dnia wierzę, drugiego nie wierzę”. Szuka pokrzepienia, jak sam wyznaje, w „modlącym się tłumie”. Widzi w tym pewne lekarstwo na swój własny sceptycyzm: „Ponieważ oni wierzą, pomagają mi wierzyć w ich własne istnienie, istot niepojętych /..../ Pod swoją brzydotą, piętnem ich praktyczności, są czyści, w ich gardłach, kiedy śpiewają, pulsuje tętno zachwytu /..../ Naturalnie jestem sceptyczny, ale razem śpiewam, pokonując w ten sposób przeciwieństwo pomiędzy prywatną religią i religią obrzędu”.”
Potrzebę religii Miłosz przypisuje naszej słabości mówiąc, że „religię bierzemy z naszego litowania się nad ludżmi. Są za słabi, żeby żyć bez boskiej opieki. Za słabi, żeby słuchać zgrzytliwego obrotu piekielnych kół”..."

Znajomych mam na ogół inteligentnych, więc sami zrozumieją o co mnie chodzi, mimo to, zasugeruję konkluzję. Abstrahując od Miłosza wiary, bo ja choć w niej wychowany, w żadnym stopniu nie pozostaję jej wyznawcą, zwracam uwagę na słabość i ograniczenie motłochu, który szuka ratunku w augustyniańskich autorytetach i jest mało, że podatny, to bezbronny i posłuszny wobec największych kłamstw i łajdactw przez te autorytety głoszonym. Właśnie obecnie obserwujemy bezmyślne poddawanie się autorytetom kościelnym, które zawarły pakt z psychopatą Kaczyńskim. Kościól katolicki przez ponad tysiącletnie oglupianie motłochu i wmawianie im sprawiedliwości na "tamtym" świecie, wymózgowił go i od siebie uzależnił a sprytny Kaczyński ciemnogrodową "wiarę" poprzez wspomniany pakt wykorzystał. Umiejętność indoktrynacji motłochu przynosi skutki, ale mam nadzieję, że krótkotrwałe.
Tak jest dzisiaj, lecz nadarza się piękna okazja do wyjścia poza szkodliwość, ziejącego nienawiścią, ksenofobicznego. polskiego katolicyzmu, bo obchodzimy 50 rocznicę tragicznego, kompromitującego polskie społeczeństwo Marca 1968, w którym indoktrynacja doprowadziła do absurdalnych haseł, krzyczanych przez motłoch do własnych studentów - dzieci: "Studenci do studiowania, syjoniści do Syjamu". Pamiętam zebrania w fabrykach gdzie dochodzilo do ostrych spięć między młodą kadrą inżynierską a motłochem, którym okazała się klasa robotnicza kompletnie nie rozumiejąca swoich dzieci.
Wracając do tematu: NIE WSTYDZĘ SIĘ, bo dzięki INTELIGENCJI "Jeszcze Polska nie zginęła" i nie zginie, bo Słowackiego harfiarze może drzemią, ale się we właściwym momencie oobudzą !!

8.02 Czytając TP 7 z 11.02: Nim skomentuję ten numer, przypominam, że TP od zawsze jest celem ataków konserwatywnego kościoła warszawskiego, obecnie toruńsko-warszawskiego i złośliwie przezywany „Żydownikiem Powszechnym”, przez co redaktorzy, felietoniści TP zachowują się jak Michnik w „Dziełach Wybranych” czyli trzęsą gaciami przed wszechpotężnymi rydzykami, flaszkami czy jędraszewskimi
Tak jak przewidziałem, wypowiedzi nader ostrożne zachowawcze, coś szerzej próbuje Paweł Śpiewak mówiąc m.in.:
„....Polski parlament wysłał w świat jak najgorszy sygnał. Nie chroni dobrego imienia naszego kraju – raczej budzi podejrzenie, że coś jest z Polakami nie tak: że chcemy ukryć prawdę, a zamiast argumentów wybieramy sądy i więzienie. Można zrozumieć kary za negowanie Szoa, ale nie sposób sobie wyobrazić sądu, który będzie określać, czym jest fakt historyczny i jak należy go interpretować. Czysty absurd”
No i wywiad Okońskiego z prof. Dariuszem Libionką. Wywiad jest absolutnym HITEM NUMERU i lektura jego naraża czytelnika na konwulsyjny śmiech i siusianie po nogach. Jednym z pierwszych jest pytanie Libionki, nawiązujące do wypowiedzi Dudy („Nie było żadnego udziału – ani Polski jako państwa, którego nie było, ani Polaków, pojmowanych jako Naród – w Holokauście”.
„.. Co to znaczy „Polaków pojmowanych jako naród”?...”
Proszę korzystać, póki na zablokują:
https://www.tygodnikpowszechny.pl/niepamiec-narodowa-151821
Kończę na tym, bo reszta nieistotna

9.o2 Z KRAINY ABSURDU: "Wiadomości TVP" podały wiadomość o rozmowach Polski z Węgrami o szybkim połączeniu kolejowym, lecz zapomnieli, że nie graniczymy z sobą, a linia głównie przebiegałaby by przez d. Czecosłowację, której nikt o zdanie nie pyta. Pokazano za to ministra ESTONII!!< który projekt poparl. Następna wiadomość, że jesteśmy gigantem meblarstwa, który opanuje Europę. A co z IKEA ??

11.02 UWAGA! Przez przypadek odkryłem PIĄTĄ KOLUMNĘ KACZYŃSKIEGO w Kaadzie: http://www.tvniezaleznapolonia.org/
Proszę znajomych w Kanadzie o kontakt, w celu powiadomienia władz kanadyjskich o szerzeniu kłamstw i pomówień niezgodnych z obowiązującym tu prawem
Premier Morawiecki, magister historii: "- Mamy prawie 1000 lat współpracy na jednych ziemiach z Żydami, co nie ma porównania z innymi krajami w Europie, a co za tym idzie - na świecie. Żydzi czuli się na naszych ziemiach szczęśliwi..."
Wikipedia: "....Pierwsze, niewielkie wspólnoty żydowskie, istniały w Polsce już w XIII wieku, a w kolejnych wiekach powiększyły się znacznie, przyjmując wypędzonych Żydów z całej Europy, w tym z Niemiec (1346), Węgier (1349–1526 i 1686–1740), Francji (1394), Austrii (1420), Hiszpanii (1492), Portugalii (1497), Kijowa (1886), Moskwy (1891).".... Ewidentne kłamstwo, skoro błąd wynosi 35% tj 350 lat, nie mówiąc o "szczęśliwości" Żydów szcególnie w czasie pogromów

14.o2 CO TU GADAĆ. Na stronie Balcerowicza skomentowałem reperkusje po Ustawie IPN:
"Nie będzie nam żaden parch w gębę pluł. Bog Honor Ojczyzna. Polska potęgą jest i basta. Odkryliśmy pod Przemyślem zasoby jeszcze nie wiadomo czego, ale je wydobędziemy i wyślemy Orbanowi, a on ropę z Rumunii wyśle nam. I dlatego możemy mieć cały świat w d.... Amen"
Na moje dictum reakcja: "Pan tak na poważnie?". Ręce opadają; napisałem:
"Oczywiście, tak jak Morawiecki, np że port w Świnoujściu, który może zgromadzić jedną trzecią zapotrzebowania krajowego, uniezależni nas od Rosji, a nadwyżki sprzedamy do przyjaznych nam krajów"
Inna reakcja: "tylko co ma Bóg do tego". O kurczę! Szybko tłumaczę:
"Nie ja wymyśliłem to hasło, tak samo jak nie ja wymyślilem, że wszystkemu winny "zydy, masony i cykliści", a bolą mnie cykliści, bo trzech Prezesów PZKol nosiło moje nazwisko (i nie byli spokrewnieni - Feliks, Wiesław i Rudolf)"
Szkoda gadać!! A Wladka F po 2 godzinach wypuścili dając temat zastępczy dla gawiedzi

15.02 Ho! Ho! Z dostatku zaiteresowania Polską osiwieję. Znowu kanadyjska TV 24 wydrukowała frapującego niusa:
"Poland senate leader appeals Poles living abroad to report any statements deemed anti - Polish"
Panie Karczewski! "deem" znaczy "uważać, sądzić" i problem w tym, że pan i pana kolesie "uważają, sądzą" kompletnie coś innego niż ja i moi znajomi. Więc, wal się, pan!
15.02 Czytając TP 8 z 18.02: W notce podpisanej PW:
„...Wojciech Cybulski napisał do nauczycieli, że zadawanie prac domowych na weekendy skutkuje często fizycznym i psychicznym przeciążeniem dzieci. „Ogranicza także czas, który uczniowie powinni poświęcić na odpoczynek, rozwijanie zainteresowań czy spotkania z rodziną” – dodawał. Ten głos to potwierdzenie smutnych diagnoz. Raport Instytutu Badań Edukacyjnych pokazał np., że polski 15-latek siedzi w domu nad książkami o dwie godziny tygodniowo dłużej niż przeciętnie w krajach OECD. W sprawie przeciążenia uczniów wypowiadał się też – pisząc m.in. listy do MEN – rzecznik praw dziecka Marek Michalak....”
To, co nie udało się zaborcom, Hitlerowi czy Stalinowi, sami osiągniemy. Od 1968 roku obserwuję systematyczne obniżanie poziomu nauczania na każdym etap
ie; wkrótce Polak będzie się nadawał tylko do najprostszych czynności fizycznych. Sam poszedłem do szkoły w 1949, w wieku 6 lat, lecz miałem również kolegów pięcioletnich. Uczono mnie na każdym etapie 6 dni w tygodniu, a ponadto prywatnie uczyłem się angielskiego i gry na pianinie (a w szkole na trąbce). Czytałem bardzo dużo, chodziłem do teatru i filharmonii, a przede wszystkim na „prywatki”. Mimo działalności rozrywkowej zrobiłem maturę ( w tym opanowałem nieźle łacinę) w wieku 17 lat i rozpocząłem studia na PW, gdzie najlepszą studentką była 16-letnia A. Na studiach mieliśmy powyżej 50 godzin zajęć tygodniowo, lecz laboratoria wymagały dodatkowej pracy poza harmonogramem. O dziwo miałem czas na wszystko i nigdy nie byłem przemęczony. Dzięki temu mam coś niecoś w głowie. Kto upoważnił pokolenie obecnych zgredów, których wizytówką jest prof. Pawłowicz, do zabierania młodym szansy zdobycia rzetelnego wykształcenia ? Samozadowolenie z polskiego systemu szkolnictwa jest bez pokrycia i sprzyja dalszemu obniżaniu poziomu intelektualnego społeczeństwa. Szczególnie obecni dziennikarze, których większość nie zna języka polskiego, winni spojrzeć w lustro.\
Siostra Maria Krystyna Rottenberg mądry list z Lasek zaczyna słowami:
„Podczas debaty nad ustawą o IPN przegraliśmy moralnie. Żadne zaklęcia i dekrety nie zmienią przeszłości.
Jest parę rzeczy, których nie rozumiem. Dlaczego zmiany wprowadza się właśnie w ustawie o IPN? Przecież Instytut Pamięci Narodowej ma o wiele szerszy zakres działalności, programów badawczych i celów niż tylko obrona dobrego imienia Polski w kraju i na świecie. Co jednak ważniejsze: nie rozumiem, dlaczego zostało zniszczonych tyle dobrych rzeczy osiągniętych w przeszłości. Ile jeszcze zniszczymy? My, to znaczy nie tylko rząd, Sejm, Senat, partia, prezydent RP, ale my wszyscy, niezależnie od opcji. Kościół, który jest w Polsce, nie tylko Episkopat, ale wszyscy, którzy do Niego należymy. Dobro jest kruche. Łatwiej je zniszczyć, niż naprawić. „Przebaczamy i prosimy o przebaczenie” kard. prymasa Stefana Wyszyńskiego, pojednanie polsko-niemieckie, pojednanie polsko-żydowskie, pojednanie chrześcijańsko-żydowskie, pojednanie polsko-ukraińskie, z takim trudem osiągnięte, wejście Polski do Unii Europejskiej, którego tak gorąco pragnął dla nas św. Jan Paweł II...”
Jeszcze Klata robi sobie jaja z Zybertowicza, lecz o tym facecie to „moja godność” nie pozwala mnie się wyrażać

17.o2 Do dywagacji premiera Morawieckiego CO TO JEST NARÓD postanowiłem dorzucić fragment mojego eseju pt PLICA POLONICA z 2005 roku, dostępnego na moim blogu wgwg1943, o autentycznej, bliskiej mnie osobie, która była zawsze moją przyjaciółką:
"....Roma przyszła do nas gdzieś w 1947 roku, „na służące”, a potem robiła równo ćwierć wieku za „pomoc domową”, bo w socjalizmie służących nie wolno było mieć. A przed wojną żyło się jej jak wielkiej pani. Pochodziła z Czeremchy czy też z Hajnówki, czyli z „bidy”. Gdy siostra w Warszawie, a ściślej w Wawrze się ustawiła wychodząc za piekarza, to ściągnęła Romę, by i ona wielkiego świata zaznała. Pracowitą była, to i z robotą kłopotu nie miała. Nas interesuje jej praca w słynnej kawiarni Gajewskiego, bo to jej życie odmieniło. Tu bowiem poznała bogatego przedsiębiorcę, inżyniera B., który zapałał afektem, wyjął ją z kawiarni i kupił jej trzypokojowe mieszkanie na Podwalu. Oczywiście utrzymywał ją i pieniędzy nie żałował. Z prezentów najbardziej lubiła lisa i patefon. I na tym patefonie całe dnie wygrywała, a sąsiadki się zżymały, że kochanica ŻYDA tak hałasuje. Tak, bo inżynier ŻYDEM był. No i przyszedł rok 1939. Żeby było śmieszniej ŻYDA powołano do POLSKIEGO wojska, a że wykształcony był, jak to z ŻYDAMI na ogół bywa, to oficerem go zrobili i na wschodnią granicę wysłali. Dostał się do sowieckiej niewoli i w Katyniu życie skończył swe. A Roma?? O nią zadbał POLSKI ANTYSEMICKI KOŁTUN czyli sąsiadki. Za ten patefon się zemściły. Poleciały chyżo na Gestapo, że ich sąsiadka konkubiną ŻYDA jest i Roma w Majdanku wylądowała. O tempora! o mores! On w Katyniu, ona w Majdanku. Taki absurd tylko tego tknie co z ŻYDEM zadaje się!! Romie się udało: naga, ściskając pod pachą obrazek Matki Boskiej, czekała, na 20 stopniowym mrozie, na załadunek do komory gazowej, lecz skrupulatni Niemcy pomylili się w obliczeniach, i dla paru więźniarek pozostałych po poprzednim załadunku, nie opłacało się puszczać gazu, więc posłali je do pomocy w kuchni i tak jakoś egzekucji uniknęła. Pewna, że obrazek życie jej uratował, zagorzałą katoliczką się stała, a ŻYDÓW okrutnie nie cierpiała. Tłumaczyłem jej, przez wiele lat, że swoją ewentualną nienawiść winna skierować ku uczynnym sąsiadkom, a nie śp ŻYDOWI, co zginął w Katyniu, lecz ten POLSKI KOŁTUN trwał przy swoim niczym Macierewicz z Kaczyńskim pospołu...."
Komentarz zbędny

19.02 "Przysłowia mądrością narodu". Nie sądzę, bo "Mądry Polak po szkodzie" jest zaprzeczeniem tego. W 50 rocznicę Marca 1968, którego konsekwencją była SZKODA tj niepowetowana strata dla polskiej nauki i kultury na skutek zmuszenia do wyjazdu z Polski istotnej części elity polskiej nauki i kultury tj Polaków żydowskiego pochodzenia, odżyły nastroje tamtych dni. Kompletna ignorancja mlodego pokolenia prowadzi do paradoksów jak chociążby w przypadku apoteozy (słusznej! - żeby nie było nieporozumień)
Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, przy równoczesnym pominięciu śmierci jego kochanego wuja, prof. Zieleńczyka i jego córek zadenuncjowanych przez Polaków. Nieświadomych odsyłam do Wikipedii https://pl.wikipedia.org/wiki/Adam_Ziele%C5%84czyk

22.02 Paranoja! Wszystkie strony źrą się o to, czy sędzia z Żyrardowa ukradł świadomie czy nieświadomie 50 zł. A to nie w tym problema. Wiemy, że Temida jest ślepa i że dura lex sed lex, ale podstawą egzystencji zbiorowości jest najwyższy autorytet, którego wyroki w żaden sposób nie są kwestionowane lub podważane, bo gdy są, to rolę najwyższego autorytetu przejmuje podważający, a gdy on wyda wyrok, to znowu... i wszystko de novo czy w koło Macieju. Czy to Salomon, czy rabbi u Żydów, czy sędzia pokoju u moich przyjaciół ze Sri Lanki jest ostatecznym wyrokodawcą i można go zmienić, lecz póki jest podważać jego wyroków nie wolno, bo są ostateczne.

24.02 SCHETYNA trafnie rzekł:
"Marnotrawiąc wysiłek Polaków, rząd PiS na powrót przykleja nam wszystkim gęby tępego, zadowolonego z siebie ksenofoba, zaściankowego antysemity, międzynarodowego awanturnika, przeciwnika cyklistów, rycerza spraw dawno słusznie przegranych. Wbrew sloganom o wielkiej Polsce, PiS zachowuje się jak zakompleksiony prowincjusz..."
Wcześniej Tusk:
- Wszyscy ciężko pracowaliśmy w Polsce, ja też, przez ostatnie 30 lat, nad dobrymi relacjami Polski ze światem zewnętrznym, w tym z Izraelem i wspólnotą żydowską. Nie możemy pozwolić, żeby ktoś w kilka tygodni zrujnował całą tę robotę... ...- Trzeba zrobić wszystko, żeby zatrzymać dwie fale: po pierwsze falę złych opinii o Polsce, a ta fala przypomina już dziś wręcz tsunami. I drugą falę, falę niemądrych i nieprzyzwoitych ekscesów, antysemickich wypowiedzi w kraju. Obóz rządzący ma wszystkie narzędzia, by zatrzymać obie te fale, jeśli tego rzeczywiście tylko chce.."
Poza tym w grajdole bez zmian: "Sendlerowa to Żydówka", bombe podłozyli w Samarze. a nominacje generalskie wręczone będą w Dniu Żołnierzy Wyklętych. Dobrze, że mnie pominięto przy nominacjach, bo bym nie przyjął.

28.02 Czytając TP 10 z 4.03: Ognista rusofobka Łabuszewska palnęła o Dair az-Zaur w Syrii:
„....Incydent ten jeszcze zaognia napięte stosunki Rosja–USA. Choć na jaw wychodzą nowe niewygodne szczegóły, Kreml próbuje przeczekać i przed wyborami zamieść sprawę pod dywan. Tylko czy to się uda?..”
O czym gada, nie wiem. Z kolei Przewrocka-Aderet dymisjonuje Netanjahu w notce pt „Dni „Bibiego” policzone”, wpisując się w zbiorowy śpiew, że nie ustawa IPN a przekręty żydowskiego premiera są problemem.
Etyk s. Barbara Chyrowicz:
„...W debacie bioetycznej nie ma już dzisiaj żadnej przestrzeni wspólnej, która jest konieczna do dyskusji. Niby do siebie mówimy, niby padają argumenty, ale w praktyce jest to mówienie do ściany. W zasadzie efekt taki sam.,, …...Filozofowie też niekoniecznie potrafili się dogadać. Arystoteles zostawił Platona twierdząc, że milszą nad Platona przyjaciółką jest mu prawda. Ks. Tischner powiedział kiedyś odnosząc się do tej starożytnej sentencji, że ważniejszy jest kolega niż prawda, bo prawdę zawsze można znaleźć, a kolegę jak stracisz, to już nie znajdziesz. Może to jest tak, że w naszych dyskusjach nie jest dzisiaj ważna ani prawda, ani przyjaciel, tylko nasza własna racja!.. …..Prześcigamy się w używaniu wielkich słów. Przeciwnik w sporze nie jest już „człowiekiem, który ma inne zdanie” – od razu staje się „wrogiem”. A z wrogami się nie rozmawia, wrogów się zwalcza!......”
No i Klata nabija się z „Korony królów” kończąc felieton słowami:
„....Mam dość, oraz garść refleksji, a raczej dwie, w tym jedną ze znakiem zapytania: 1. Wygląda na to, że „Korona królów” jest po prostu „Grą o tron”, ale bez tych scen, w których coś się dzieje. Jakby Andy Warhol reżyserował. To już jest śmiała koncepcja, widzę potencjał, ale należy być konsekwentnym i pójść za ciosem. Dlatego zgadzam się z prezesem Kurskim: trzeba „Koronę” pociągnąć przez wieki, aż po dziś dzień, a następnie prześcignąć teraźniejszość i śmiało ruszyć w przyszłość jako „Kwantowa korona królów”. 2. Skąd ludzie w średniowieczu mieli tyle włosów?”

3.03 Ze względu na powagę chwili postanowiłem uwiecznić w "Moim Dzienniku" swoje komentarze na fb nt degradacji generałów:

"Nikt przy zdrowych zmysłach i poczuciu lansowanej przez Bartoszewskiego przyzwoitości nie przyjmie do wiadomości bezprawnej degradacji, która jest konsekwencją braku reakcji społeczeństwa na podział "łagierników" na dobrych od Andersa i złych od Berlinga, na sukcesywną apoteozę "żolnierzy wyklętych" poczawszy od kontrowersyjnego Łupaszki czy Ognia po mordercę dzieci Burego czy zdrajców z Brygady Świętokrzyskiej. Dnia 1 marca 2018 roku Polska przestała być moją Polską, po 74 latach mojej identyfikacji z Nią...
...Jestem Polakiem, urodzonym 27.04.1943 na ul. Złotej, obok bombardowanego Getta, kiedy część Warszawiaków bawiła się na karuzeli opisanej przez Miłosza i Błońskiego, ktory przeżył czystkę krwawej Luny w 1950, potem 1956, 1968, 1976, 1980 -81, 1989, a teraz mówię słowami Wieszcza:

"Żyłem z wami, cierpiałem i płakałem z wami,

Nigdy mi, kto szlachetny, nie był obojętny,

Dziś was rzucam i dalej idę......"

10.03 Czytając TP 11 z 11.03 Rozwiązujemy problemy ekskluzywnie: „...prawo człowieka, który pracuje w handlu, do tego, żeby odpocząć”. A pozostali ? „Aborcja - całkowity zakaz, bo to morderstwo...” A inne morderstwa ? Choćby przyzwolenie na śmierć z głodu tysięcy dzieci na świecie? Teraz zarobki Nie znoszę Gowina, ale ile polskiej zawiści, nienawiści i zakłamania w oburzeniu, że przy 10 tysiącach nie starcza Gowinowi do pierwszego. W PRL dostawałem wypłatę 27 i też mnie nie starczało do pierwszego. I jakoś pozostałe 27 dni żyłem. „Biedny, bo głupi, a głupi bo biedny”. Dalej: kij na zbiórki pieniężne. I dobrze. Bo dlaczego społeczeństwo np. przy pomocy Owsiaka, przejmuje o b o w i ą z k i Rządu, który jako jedyny w NATO wyrzuca pieniądze na zbrojenia, zamiast na zdrowie i naukę. No i wreszcie coś inteligentnego: Zuzanna Radzik. A tam mała wzmianka, już następny news ciekawszy: Pietraszko na ołtarze ! I słusznie, bo plebs go nawet nie zna.
Abp Ryś w rozmowie z okazji 5 lat rządów Franciszka:
„...Linia demarkacyjna między chrześcijaństwem a światem to napięcie między wiarą w Boga, który stał się człowiekiem, a ubóstwianiem człowieka, który chce być Bogiem. Tę diagnozę Pawła VI uzupełniali kolejni papieże. Benedykt XVI jeszcze jako kardynał w „Raporcie o stanie wiary” stwierdził, że to nieprawda, iż Kościół może spotkać się ze światem bezboleśnie. Jako papież mówił, że dogmat o stworzeniu należy głosić z większym naciskiem niż ten o odkupieniu. Bo człowiek nie akceptuje faktu, że jest stworzony i zależny w swoim bycie od Boga. Franciszek uzupełnia to w encyklice „Laudato si”, wskazując, że porzuciliśmy słowo „stworzenie” i wolimy posługiwać się „naturą”, bo tę możemy badać, kontrolować i wyzyskiwać....”
I mądrze dalej. Duży artykuł z pierwszoplanowym Zybertowiczem... Panowie! To żenada! Nie macie o kim gadać?
Gądek martwi się o PO i Adamowicza; całkiem niepotrzebnie; Grzesiu da sobie radę bez Gądka...
Kubisiowska prawi dyrdymały o „smakoszach”; tasiemcowy artykuł ratuje Woronowicz...
Recenzja książki Applebaum, a Lektor zachwala Kasper Pawlikowski, Z MEDYKI. WSPOMNIENIA RODZINNE, Wydawnictwo Znak, Kraków 2017, ss. 252
UWAGA!! ŚWIETNY Dodatek o Marcu 1968; najmądrzej Smolar m.in.:
„...Jest więc w tym obchodzeniu rocznicy coś dwuznacznego. Zresztą w nieco groteskowej wersji potwierdził to ostatnio w Monachium premier Morawiecki, gdy mówił, że za pogrom kielecki i Marzec Polska nie może czuć się odpowiedzialna, bo jej wtedy nie było. Coś podobnego pojawia się w przygotowanej przez Jana Żaryna propozycji uchwały Senatu....”
I dalej Smolar o mnie, bo też krzyczałem:
„... na Politechnice widziałem spontaniczny ruch, w którym komandosi nie odgrywali wielkiej roli. Nie był to oczywiście ruch ogólnonarodowy. Dominowali studenci i dominowały hasła lewicowe, skandowano np. „Cała Polska czeka na swego Dubczeka”, nawiązując do Praskiej Wiosny....”
A kończę fragmentem Smolara wspominającego Szpotańskiego:
„.....Pamiętam, jak Janusz Szpotański, z którym w więzieniu i później bardzo się przyjaźniłem, spytał, czy wyjadę, a jak odpowiedziałem, że nie, powiedział: „Głupi ty! Wiesz, kto by został, gdyby granice otworzono? Pięć tysięcy wahających się Żydów!”.....”.
CAŁY DODATEK ŚWIETNY, A WYRÓŻNIAM JESZCZE KOZŁOWSKIEGO (1931 - 2013)

14.03 Tak se myśle. Pułkownik Siergiej Skripal zdradził ojczyznę i w 1995 roku został brytyjskim szpiegiem. Dlaczego Pani Premier May nazywa go eks-rosyjskim szpiegiem, a nie brytyjskim ???? Wydany czy złapany, to bez znaczenia, poszedł do sowieckiego pierdla w 2006 roku i przebywał tam cztery lata do wymiany szpiegów z FBI (a nie Panią May) w 2010 roku. Czy cztery lata to za mało na unieszkodliwienie zdrajcy ojczyzny ?? Czy sowieckie służby tak skapcaniały ?? "Uczony" sowiecki.....
."....Mirzajanow w czasach zimnej wojny pracował w sowieckim państwowym naukowo-badawczym instytucie chemii organicznej i technologii GosNIIOKhT, gdzie zajmował się m.in. rozwojem nowiczoków. Po upadku komunizmu zaczął głośno mówić o efektach swojej pracy, przez co musiał wyemigrować do USA. Wydał tam książkę „Tajemnice państwowe”, która opowiada o produkcji rosyjskich trucizn, w tym nowiczoków...."
A te głupie kacapy tak pozwolily grać sobie na nosie ?? Jeżeli to prawda, to jakimi środkami dysponują obecnie Sowieci, w 50 lat po produkcji nowiczoka ?? I na koniec problem etyczny: czy Rosjanin zdrajca ojczyzny i swojego narodu zasługuje na tak emocjonalną obronę Pani May ?? A na co liczył pan pułkownik, dlaczego został brytyjskim agentem, bo przecież nie dla paru złotych czy też z przyczyn ideologicznych. Jeśli byl w sytuacji przymusowej, "bez wyjścia", to sam sobie winien. Użycie substancji sprzed 50 lat, na więźniu ułaskawionym przez prezydenta Rosji - kupy się nie trzyma. A Tillerson, który wyskoczył przed szereg z poparciem dla Pani May, ju jest "byly"

14.03 Czytając TP 12 z 18.03: We wstępniaku ks. Boniecki w sprawie szczepień "jest za, a nawet przeciw", tyle z jego wywodu zrozumiałem. Brawo słusznie pisze o Dudzie w komtekście Białego Domu, lecz czas leci nieubłaganie i dzisiaj aktualne jest bardziej Skarzysko. Wyprztykały sie redaktory w zeszłym tygodniu (na świetny dodatek), to dzisiaj nudno. Jeszcze miłe opowiadanie Stasiuka i felieton Klaty pt "..I kamieni kupa", który przytaczam w całości:
"Uważam, że Naczelnik ma rację: jesteśmy coraz bliżej prawdy. Ja np. blisko prawdy o stanie państwa polskiego byłem w nocy z 10 na 11 marca – usiłując się położyć.
W budynku naprzeciwko trwała impreza hiszpańskich studentów. Próba negocjacji z rozochoconymi żakami nic nie dała, z powodów głuchego domofonu i wyraźnych różnic kulturowych, więc trzeba było dzwonić po specjalistów – funkcjonariuszy aparatu państwa powołanych do zaprowadzenia porządku w wypadku jego uporczywego, a sprzecznego z prawem i społecznymi normami naruszania.
Już widzę oczyma duszy, jak Państwo czytają powyższe zdanie i wybuchają serdecznym śmiechem. Tak, mają Państwo rację: polscy stróże porządku strzegą spokoju, ale swojego, zwłaszcza świeżo po miesięcznicy. Straż miejska stołecznego miasta Warszawy najpierw stara się nie odbierać telefonu alarmowego, aby następnie, po serii kilkunastu zniechęcających pytań zakomunikować, że jeżeli naruszenie ciszy nocnej następuje wewnątrz budynku, to oni nie mogą przeprowadzić interwencji. Policja po serii kilkunastu zniechęcających pytań zadaje ostateczny sztych: a czy tam jest domofon? Bo jeśli jest, to patrol policji nic nie może zrobić, jak domofon nie będzie chciał wpuścić.
Spoko, czujemy się ukojeni faktem, że policja ma jeszcze większe problemy od nas. Usiłujemy zasnąć, ale zasnąć się nie da, więc zdesperowany powtarzam operację ze strażą miejską (nie odbiera) oraz pogotowiem policji (nie odbiera). Wiem, naiwny jestem, przecież z mojego numeru już nie odbiorą, nawet jeśli zastukałby do mnie Kuba Rozpruwacz. Pożyczam telefon od żony, dodzwaniam się i słyszę ten sam „przekaz dnia”. W odpowiedzi sugeruję większą aktywność aparatu przemocy, w rezultacie słysząc pytanie o imię i nazwisko. Ujawniam personalia, jednocześnie oznajmiając, że nagrywam naszą konwersację (blef, nigdy nic nie nagrywam). Jest godzina 4.30, straż miejska oznajmia, że przekazuje sprawę policji, policja obiecuje interwencję, więc liczę na to, że w największej operacji od czasu miesięcznicy oddziały policji podejmą heroiczną akcję sforsowania domofonu. Funkcjonariuszy ani widu, ani słychu. Ok. 5.44 Hiszpanie mają dość, samoczynnie udają się w objęcia Morfeusza.

Brawo Rzeczpospolita. Policja w polskich mundurach bije i lży kobiety na manifestacjach, wywleka w kajdankach Władysława Frasyniuka, co miesiąc prawem kaduka wyłącza z użytku stolicę, dojmująco pokazuje swoje bohaterstwo na komisariatach, ale funkcjonariusze państwa polskiego są ośmieszani w konfrontacji z domofonem. Państwo polskie A.D. 2018 praktycznie i zdecydowanie funkcjonuje tylko dla wybranych, prawych i sprawiedliwych. Istnieje teoretycznie, wtedy, kiedy nic od niego nie chcemy. Oczywiście zawsze może być gorzej, może nas np. stuknąć lub przejechać BOR, czyli SOP"

15.03  Wkurzyłem  się  na  głupoty  wypisywane  na  gazet.pl  przez  młodzienca  Wojciecha  Engelking (ur. 1992 !!).  Skomentowałem:
MARZEC 1968 był buntem STUDENTÓW przeciw ówczesnej władzy, a ROBOTNICY stanęli po drugiej stronie muru i nas PALOWALI !. Po Marcu w fabrykach odbywały się burzliwe dyskusje gdzie młoda kadra inżynierska ścierała się z tymi, co nas bili. Pobity dwukrotnie jako student, dwa miesiące później podjąłem pracę w fabryce już jako mgr.inż i proszę nie pieprzyc glodnych kawałów, że inteligencja zawłaszczyła Marzec. To był wspólny Marzec, tylko, że staliśmy po przeciwnych stronach

22.03 Czytając TP 13 z 25.03: Ks. Boniecki zauważa mądrze we "wstępniaku":
"...Cisza i samotność sprzyjają mądrości. Trzeba umieć milczeć, by mieć coś do powiedzenia i przynajmniej od czasu do czasu pobyć w samotności, by zdobyć umiejętność bycia pośród ludzi..."
Rusofobka Łabuszewska znowu ględzi, tym razem o nowiczoku produkowanym 50 !!! lat temu:
"....w ostatnich 10 latach Rosja prowadziła badania nad tą substancją i ją produkowała....."
O Muzeum Getta Warszawskiego:
"...wicepremier Piotr Gliński powiedział, że ma być „muzeum 800 lat miłości między dwoma narodami”. Getto jako symbol miłości między narodami to dopiero koncepcja warta grantu..."
o. Waclaw Oszajca konczy swoj wywód wnioskiem:
"....Jezus więc nie umierał, aby uśmierzyć gniew Boga na ludzi, ale gniew ludzi na Boga."....
Odkrywcze słowa w wywiadzie Strzelczyka z muzykiem Budzyńskim:
"......Bóg został zasłonięty przez moralizm i teologię, która nikogo nie zbawia. Żeby zostać chrześcijaninem, to najpierw trzeba w swoim życiu chrześcijanina spotkać..."
Lubiana przeze mnie Zuzanna Radzik usiłuje przekonać mnie i siebie (ha ! ha!):
".....Rola kobiet w Kościele to nie tylko obsesja garstki katolickich feministek. To de facto być lub nie być dla całego Kościoła....."
Osica pyta i se odpowiada:
"....Jak to się stało, że kryzys świata Zachodu, który odciska swe piętno na polityce w Europie i Stanach Zjednoczonych oraz na stosunkach euroatlantyckich, ominął do tej pory kwestie otwartych granic dla towarów i usług? Odpowiedź jest prosta: wcale nie ominął, lecz do czasu wyborów w 2016 r. w USA żaden ze światowych liderów nie włączył go do listy „spraw do załatwienia” – jak uczynił to Donald Trump. A słowa znaczą niekiedy więcej niż czyny.,,,"
Tadeusz A. Olszański wkłada "kij w mrowisko":
"....Czy Polska okupowała Ukrainę? A jeśli tak, to kiedy? Wbrew pozorom nie jest to pytanie tylko dla historyków. Ono dziś powraca w dyskusji politycznej...."
Sowiński o moim ukochanym Coetzee:
"....John Maxwell Coetzee to jeden z najbardziej skrytych i ceniących sobie prywatność pisarzy współczesnych. W 2003 r. otrzymał literackiego Nobla, wcześniej dwukrotnie Nagrodę Bookera (w 1983 r. za „Życie i czasy Michaela K.”, w 1999 r. za „Hańbę”). W Sztokholmie się pojawił, ale już żadnego z Bookerów nie odebrał osobiście...."
Niestety, dalej pisze glównie o "Dzieciństwie Jezusa" (u mnie PAŁA) i "Latach szkolnych Jezusa" (nie czytałem i się nie przymierzam)
Fiałkowski omawia ciekawą pozycję: Katarzyna Zimmerer, KRONIKA ZAMORDOWANEGO ŚWIATA. ŻYDZI W KRAKOWIE W CZASIE OKUPACJI NIEMIECKIEJ, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2017
Kosiński ciekawie o dwóch przedstawieniach: SPRAWIEDLIWOŚĆ – reż. Michał Zadara, scenariusz Michał Zadara i Nawojka Gurczyńska, Teatr Powszechny, Warszawa, premiera 7 marca 2018 r.
KILKA OBCYCH SŁÓW PO POLSKU – reż. Anna Smolar, tekst i dramaturgia Michał Buszewicz, Teatr Żydowski i Teatr Polski, Warszawa, premiera 10 marca 2018 r.
Lektor przedstawia BOMBĘ: JÓZEF I MARIA CZAPSCY, KATARZYNA I ZBIGNIEW HERBERTOWIE, KORESPONDENCJA. Odczytał i przypisami opatrzył Jan Strzałka. Zeszyty Literackie, Warszawa 2018, ss. 262.
Z felietonu Klaty:
"...Gdyby nie internet – czy istnieje życie poza internetem? Chyba w niszy. Dzięki internetowi „kultura obnażania” staje się kulturą dominującą, nadającą ton życiu miliardów ludzi. Satysfakcja „zwykłych ludzi” z upadku idola – bezcenna. Każdy może kliknąć i zobaczyć, ślinka leci. Reprezentant „zwykłych ludzi” obnażył hipokryzję „przedstawiciela elit”. To już nie bunt mas, to zemsta mas.... "
Dodatek: o przełomie w fizyce; ciekawe; dla mnie najciekawiej Tomasz Płazak "Ciemny sektor kosmosu" i Łukasz Lamża o Hawkingu.

23.03.  Wdałem się w wymianę zdań na LC, która zaczęła się od anonsu nt Dawkinsa, a że nad swoimi odpowiedziami się napracowałem to postanowiłem je tu skopiować:
Ze względu na oszołamiającą popularność książek Dawkinsa warto je znać, bo niewątpliwie jest fenomenem w głoszeniu półprawd i w otumanianiu ludzi. Mimo, że nie jestem praktykującym katolikiem, nie mogę zaakceptować nazwania JP II hipokrytą za uznanie ewolucjonizmu. Problem "koegzystencji" kreacjonizmu i ewolucjonizmu omawia m. i., ks. prof. Michał Heller, laureat Templetona, więc szkoda, że pan Dawkins mało czyta, a stanowczo za dużo pisze. Nie takie mody przeżyłem. Dawkins zdolny jest i czyta się go świetnie (i ja go będę czytał !!), lecz ostrzegam, by jego "dowody" przyjmować z rezerwą
Edytuję swoją pisaninę, bo chcę dodać, że "prawdziwa cnota krytyk się nie boi" i dlatego krytyka jakiejkolwiek religii jest nieszkodliwa, a nawet korzystna, bo zwiększa zainteresowanie nią. Szkodliwe i niebezpieczne jest natomiast dosłowne przyjmowanie doktryny i dogmatów bez głębszego zrozumienia. I na tej "dosłowności" i uproszczeniach Dawkins żeruje....”

„Religia, według jednej z koncepcji, uznawanej m. in. przez św. Augustyna, wywodzi się od łacińskiego religare - wiązać i w praktyce wiąże ludzi w poszukiwaniu wiary, nadziei i miłości. I prawdziwe to jest dla większości religii. W chrześcijaństwie, które rozwinęło się jako religia niewolników (patrz Listy św. Pawła), co tak pięknie opisał pan Henryk Sienkiewicz, o którym Gombrowicz pisał : "nigdy nie było tak pierwszorzędnego pisarza drugorzędnego. To Homer drugiej kategorii", to wspólne poszukiwanie stało się szczególnie istotne i niewątpliwie przyczynilo się do rozłamu Kościoła i powstania "etosu pracy" u protestantów i głównie modleniu i proszeniu o pomoc - u katolików. Dalej rzesze wyznawców tych religii łączy uproszczone rozumienie Biblii i interpretowanie jej wedle potrzeb. Przeciwdziała temu HERMENEUTYKA BIBLIJNA, o której podaję za Wikipedią:
"...Hermeneutyka biblijna – nauka teologiczna zajmująca się odczytywaniem tekstów biblijnych, zwłaszcza ich sensu duchowego... ..Hermeneutyka stawia pytania co do właściwego sposobu rozumienia Biblii. Hermeneutykę można znaleźć już w samych tekstach biblijnych, np. w dialogu diakona Filipa z urzędnikiem królowej Etiopii w Dz A. (8,30-31): „Czy rozumiesz, co czytasz?” – „Jakżeż mogę [rozumieć], jeśli mi nikt nie wyjaśnił”
I dalej:
"....różnica między interpretacją, czyli hermeneutyką a egzegezą tekstów biblijnych bierze się z rozróżnienia sensu dosłownego i sensu 'ponaddosłownego' w Biblii. To ostatnie określenie, będące kalką angielskiego 'more-than-literal' odnosi się do treści zawartych w tekście biblijnym tradycyjnie określanych jako: sens duchowy, sens mistyczny i sens alegoryczny. W przypadku poszukiwania sensu dosłownego proces interpretacji tekstu ma odmienny charakter niż w przypadku odnajdywaniu sensu ponaddosłownego. Stąd termin 'egzegeza' należy zachować dla badań, mających na celu wydobycie znaczenia dosłownego tekstu. Poszukiwanie zaś adekwatnego znaczenia 'ponaddosłownego' będzie interpretacją bądź odczytywaniem, czyli hermeneutyką.."
Ta moja pisanina ma wykazać, delikatnie nazywając, niefrasobliwość Dawkinsa i wykorzystywanie przez niego ignorancji czytelników...”
(Dawkins) „...Robi pieniądze i karierę na ośmieszaniu chrześcijaństwa i to mu mam za złe. Mimo, że nie chodzę do kościola NIGDY bym nie atakował "naiwnej" wiary zaprzyjaźnionej rodziny, gdyż widzę i doceniam, że jest ona pomocna w pokonywaniu przez nich nieszczęść i przeciwności losu. CO ON DAJE W ZAMIAN ?? Chwilowy chichot i rżenie. A "WIARA CZYNI CUDA" i nie należy jej niszczyć, nawet jeśli jest naiwna i głupia. Jeszcze raz podkreślam, że trafia na podatny grunt ludzkiej ignorancji, bo mojej etyce to on nie jest w stanie zaszkodzić. Szkodnik uprawiający bezsensowny sabotaż i nic nie proponujący w zamian...”
Pozytywna rola religii od zarania ludzkości jest nie do podważenia, począwszy od jedynej nadziei w zmaganiu się z siłami natury. A i obecnie wystarczy obserwacja prostych ludzi, by docenić ich wiarę w moc ich modlitwy, w pocieszenie jakie im religia daje. Nie mówiąć o tym Józku, o którym opowiadał Tischner, że jak w gospodzie nieopatrznie przysiągł na obrazek Matki Boskiej że już nie będzie pił, to choć błagał i płakał to inni górale pić mu nie pozwolili, bo przysięga na obrazek święta jest ...”
Negatywna rola religii to aksjomat, dlatego na starość nie wyznaję żadnej, a z ciekawości staralem się poznać większość; nawet do meczetu chodziłem, z lamaistami gadałem, a wszelkie odmiany chrześcijaństwa przede wszystkim poznałem. Marksa "opium dla ludu" aktualne, Dostojewskiego "każdy naród winien mieć swojego Boga" też, a przede wszystkim świadomość, że do większości wojen i zbrodni pchnęły głupich ludzi religie..”
(O ludzie) „Tischnera czy Hellera nie będą czytać, ale Dawkinsa tak, i dlatego on jest dla nich niebezpieczny. Nie miejsce tu rozpatrywać historię Kościoła, ale kiedy nie wiadomo o co chodzi, to o władze i pieniądze, a w Średniowieczu główna walka toczyła się między Cesarzem a Papieżem, dzięki czemu m. in. wprowadzono celibat (by Cesarz nie mógł swoich żonatych kolegów wsadzać na intratne biskupstwa). Pomijając szczegóły liczy się stan faktyczny, a kalwińskiego "etosu pracy" pominąć się nie da, jak również znanego z historii katolickiego narodu polskiego czekania na pomoc z "góry".........”
W celu uniezależnienia sie od Cesarza, w ramach "papocezaryzmu", Grzegorz VII przeprowadził "Reformę gregoriańską"
Wikipedia
Reforma gregoriańska – zmiany przeprowadzone w Kościele w XI-XII w. Reforma wzięła nazwę od papieża Grzegorza VII (1073-1085), jednego z jej realizatorów.

Reforma miała na celu:

przywrócenie modelu społeczeństwa odpowiadającego Ewangelii.
uwolnienie Kościoła spod władzy świeckiej i jego scentralizowanie wokół papieża (papocezaryzm)[1]
podniesienie poziomu moralnego kleru i świeckich.
Ważnymi zmianami reformy było:

ujednolicenie liturgii, upowszechnienie rytu rzymsko-łacińskiego
reforma zakonów, kontynuacja reformy clunyckiej
wzmocnienie praktyki celibatu duchownych."

Grzegorz VII wprowadził w ten sposób celibat dla biskupów utrudniając cesarskie nominacje, bo dalej obowiązywał cezaropapizm
"....Cesarz był najwyższą władzą zarówno świecką, jak i duchowną. Przez to kościół został włączony w struktury państwa i stał się jednym z instrumentów sprawowania władzy. System ten przetrwał aż do upadku Cesarstwa Wschodniorzymskiego w roku 1453..."
Sedno sprawy wyjaśnia "SPÓR O INWESTYTURĘ" Wikipedia:
"...Spór o inwestyturę – spór między cesarzem Henrykiem IV, a papieżem Grzegorzem VII o mianowanie biskupów. Spór ten w istocie dotyczył przywództwa w ówczesnym świecie chrześcijańskim, ponieważ obozy papieski (gregoriański) i cesarski chciały realizować sprzeczne wizje uniwersalistycznej Europy.

Reformy kongregacji Cluny przyczyniły się do powstania wśród dostojników kościelnych idei uniwersalizmu papieskiego, czyli zwierzchności papieża nad władzą cesarską. Tymczasem w rzeczywistości sytuacja wyglądała zupełnie inaczej. Począwszy od objęcia tytułu cesarskiego przez Ottona I w 962 następowało podporządkowanie papiestwa władzy cesarskiej. Otton I w zamian za obietnicę ochrony państwa kościelnego, uzyskał wpływ na wybór papieża – odtąd miało to następować za jego zgodą.

"...Po śmierci Henryka III panujący wówczas papież Mikołaj II zdecydował się na wydanie w 1059 dekretu, który ustanawiał, że wybór papieża będzie dokonywany na zamkniętym konklawe. Prócz tego wprowadził celibat i zakaz przyjmowania inwestytury z rąk świeckich władców...."
Wiele źródeł jest zgodnych, że, choć problem celibatu był "długowieczny", to zasadnicze kroki były spowodowane walką o nominacje biskupie....”
....wchodzenie brudnymi buciarami w czyjeś wierzenia czy wyznawaną religię jest poniżej wszelkiej krytyki. Nie ma również żadnych obiektywnych powodów do wywyższania sobie bliskiej religii ponad inne. Nie bądźmy talibami i miejmy szacunek dla innych. Przy okazji proszę merytorycznie wypowiedzieć się co złego jest w islamie, bo dla mnie ma zalety i wady jak bratnie chrześcijaństwo, nie mówiąc o pniu, z którego obie religie wyrosły tj judaizmie...”
Polecam świetną lekturę
Historia Boga: 4000 lat dziejów Boga w judaizmie chrześcijaństwie i islamie
Karen Armstrong”

28.03 Czytając TP 14 z 1.04: Przykry początek, bo ks Boniecki wpisuje się w rydzykowe otumanianie ciemnogrodu:
"...Wtedy motywem wydania Jezusa na śmierć był strach. A teraz? Dziś, co prawda, mało kto, lub zgoła nikt, nie walczy z samym Jezusem. Teraz walczy się z jego Kościołem. Z obawy przed wpływem na myślenie społeczeństwa i kształt państwa? Z obawy przed sojuszem ołtarza z tronem? Stąd postulaty rozwiązania konkordatu, wyeliminowania z przestrzeni publicznej wszystkiego, co o Nim przypomina...."
Najczarniejsze zakłamanie "czarnych", a szczytem bezczelności jest wstawienie JEGO - Chrystusa, do ostatnich słów cytatu. Turowicz by na to nie pozwolił, a Boniecki zapomniał, że taką retorykę uprawiał Piasecki po przejęciu, całe szczęście chwilowym, "Tygodnika Powszedniego". Wiary i Boga nie włączajcie w brudną zachłanność "czarnych". Z okazji Wielkanocy życzę Bonieckiemu otrzeźwienia !!!
Poprawia mnie humor o.Wacław Oszajca pisząc:
".....papież Franciszek w encyklice „Laudato si”. W przeszłości „Nieodpowiednia prezentacja antropologii chrześcijańskiej doprowadziła do promocji błędnego przekonania na temat relacji człowieka ze światem. (...) Tymczasem prawidłową interpretacją pojęcia człowieka jako »pana« wszechświata jest rozumienie go w sensie »odpowiedzialnego zarządcy«”. Panem świata jest tylko Bóg, ale On zjawia się jako ogrodnik, a nie monarcha. Zjawia się wtedy, kiedy wszystko wskazuje, że już Go być nie powinno..."
Mateusz Mazzini ciekawie o rewizjonizmie historycznym PiS:
"....Wizja narodu przez nią propagowana jest ciasna, wykluczająca, redukcjonistyczna. Pełnoprawnym Polakiem jest dla PiS-u tylko ten, kto podpisuje się pod partyjną interpretacją historii Polski, spełniając przy tym konkretne kryteria ideologiczne, moralne, religijne i etniczne.... ....Nie ma sensu przywoływać w tej chwili wszystkich instancji, w których PiS na nowo pisał historię Polski. Ważniejsze i bardziej niebezpieczne jest to, że z tej historii, jak również z samego narodu, zaczął stopniowo wykluczać rzesze ludzi.... ...Dziś PiS przesuwa akcenty z legalnych na ideologiczne. Żeby być Polakiem pełnoprawnym, prawdziwym, trzeba reprezentować określony kręgosłup moralny, mieć konkretne poglądy i miejscami też wykazać pewnego rodzaju poprawność etniczną i religijną, katolicką. Przemówienia takie jak wystąpienie Morawieckiego mają wytyczyć granicę i wyznaczyć kryteria nowej polskości.... ...Dla partii Kaczyńskiego pamięć zbiorowa nie jest wielokierunkowa, nie składa się z różnych, często wzajemnie skonfliktowanych historii. Polityka pamięci PiS-u jest monopolistyczna, jednowymiarowa, a przede wszystkim – wykluczająca. Względem własnych obywateli, bo odbiera wielu z nich prawo do członkostwa w narodzie. I względem samego rządu, bo stosując ją, wyklucza się sam z międzynarodowej cywilizacji poszanowania prawa..."
Chomątowska ciekawie o Leo Lipskim, którego niedawno odkryłem i recenzowałem
Lektor o Jakub Socha, ŻEBROWSKI. HIPNOTYZER, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, ss. 240.
"...Kim był towarzysz pijackich eskapad Ireneusza Iredyńskiego, skazany wraz z nim za próbę gwałtu (w procesie zapewne „ustawionym”), a po wyjściu z więzienia współpracownik Zanussiego, który wydaje się wręcz antytezą autora „Dnia oszusta”? Człowiek paradoks: postawny i silny mężczyzna uprawiający za młodu boks, później dotknięty nieuleczalną chorobą i skazany na wieloletnie cierpienie. Zamknięty w sobie odludek, który okazał się znakomitym pedagogiem w łódzkiej filmówce, w Berlinie i w Szkole Wajdy. Mędrzec, autorytet, „rebe Edek Bernstein” (później przyjął nazwisko matki), zarazem nieufny wobec ideologii i katechizmów, optujący co najwyżej za „wiarą w moralny sens wątpienia”, jak to określił Andrzej Werner. Socha z wielką wrażliwością stara się zbliżyć do tajemnicy swojego bohatera, a przy tym przypomina krąg twórców związanych z Zespołem Filmowym „Tor”, przede wszystkim – za co szczególnie dziękuję – Stanisława Różewicza."
Jeszcze Klata o paranoicznej koszulce:
"Manekin. A na manekinie? Koszulka á la T-shirt. I opisuję od góry: zarys bramy obozu w Auschwitz (na czarno), oraz wyrazy GERMAN (na czarno) DEATH (na czerwono) CAMPS (na żółto). Na samym dole na biało: NOT POLISH. REMEMBER. Inkrustowane żółtym drutem kolczasty...."

29.03   O  związkach  "V"   uczono  mnie  w  WOFWCH  w  1970  roku,  w  Krakowie,  przy  Montelupich,  abym  zostal  oficerem  LWP>  Po  48  latach  zaglądam  do  Wikipedii  na:
https://pl.wikipedia.org/wiki/Zwi%C4%85zki_V
a  tam  stoi:
"...Związki V były intensywnie badane w wojskowych laboratoriach USA, Wielkiej Brytanii i Kanady w latach 50 XX w., a wyniki były otoczone ścisłą tajemnicą......"
To   chyba  jakiś  sabotaż,  bo  przecież  to  Putin......\

30.03  Na  Wielki  Piątek  polecam  lekturę  Stasiuka  "Bóg  z  radia",  którą  zrecenzowałem  na:
http://wgwg1943.blogspot.ca/search?q=B%C3%B3g++z++radia
Z niej  przytoczony  fragment  Stasiuka:
„Czuwają u zwłok Żyda. Zabitego przez naród niewierny. Od wieków przychodzą o tej porze, lamentują i oskarżają. Nic nie rozumieją. Ani księża, ani stare kobiety. Zamiast oskarżać, powinni dziękować, że ktoś to zrobił za nich. Że ktoś Go zabił za nich. Inaczej sami by przecież musieli, żeby SIĘ WYKONAŁO. Dwa tysiące lat obłudy...”
„Ale im się udało... Żydzi zrobili za nich wszystko. Od początku do samego końca. A ci stali z rozdziawionymi gębami i nic nie mogli pojąć. Nie mogli pojąć, że ktoś ich wyręczył, bo byli zbyt tchórzliwi, zbyt obłudni, zbyt dziecinni, by zrobić sobie prawdziwego Boga. Przyszli na gotowe i potem już nigdy nie mogli tego wybaczyć”.
„Panie, wiem, że jesteś zajęty,,,, ale uważam, że powinieneś rozpędzić mój naród na cztery wiatry. Powinieneś przepędzić ten naród od siebie jak tych przekupniów ze świątyni. Na jakąś pustynię ich wygnać, żeby się tułali jak Żydzi. Żeby im się nie wydawało, że mają do Ciebie jakiś grupowy dostęp, że ich będziesz grupowo rozpatrywał i liczył im te wszystkie plemienne zasługi, które oni sobie wyobrażają, zapisują i potem w nie wierzą. Że to są zasługi przed Tobą. Panie, ja bym ich na Twoim miejscu rozgonił po całym świecie jak naród Izraela i dopiero by się okazało, ile są warci.... Jakby nie mieli żadnego Ruska, Niemca ani Żyda na usprawiedliwienie...... Dopiero by było wiadomo, czy oni wierzą, czy tylko robią narodowy interes.”
Wesołego  Alleluja!!

6.04 Czytając TP 15 z 8.04: Ks. Boniecki jest "za, a nawet przeciw", bo zgadza się ze swoimi przełożonymi – biskupami, by skończyć:
"...Kościół uznał, że w najbardziej dramatycznych sprawach może działać wyłącznie na forum sumienia, a nie przez wpływ na stanowienie ustaw".
Pawel Bravo pisząc o degradacjach za WRON słusznie zauważa:
"...Trudno się nie zgodzić z przytoczonymi przykładami – hurtowe pozbawianie stopni członków Rady bez rozpatrzenia sytuacji każdego z osobna to klasyczny przykład słabości państwa, które przyznaje się, że nie ma dość siły i rozumu, by wymierzać sprawiedliwość, a nie zajmować się publicystyką..."
Dariusz Kosiński o "pamięci smoleńskiej":
".....W świecie smoleńskiej pamięci nie ma miejsca na to, co w doświadczeniu 10 kwietnia 2010 najbardziej przerażające. Wykluczona jest z niej przypadkowość katastrofy jako rezultatu serii zaniedbań, przeoczeń i zbiegów okoliczności. Jej miejsce musi zająć zamach, potwierdzający wagę Polski jako kraju stanowiącego szczególny przedmiot ataku i obrony, wielkie pole nieustającej bitwy decydującej o losach świata..."
Wypowiedź Piwnik w sprawie Komendy i renty Premiera:
"...Tymczasem wypowiedź premiera jest jednoznaczna i kategoryczna. Można się więc spodziewać, że obywatele uznają ją za wkraczanie władzy wykonawczej w kompetencje władzy sądowniczej...."
Nietolerowany przeze mnie Andrzej Stankiewicz (ten od Ziemkiewicza) snuje bajki o walce Morwieckiego z Ziobrą, zapominając o istnieniu Kaczyńskiego, by w finale ją ośmieszyć:
".....Mimo natarcia ze strony Morawieckiego na razie Ziobro śpi spokojnie. Jego współpracownicy mówią, że dostał gwarancje bezpieczeństwa z samej góry, czyli od Jarosława Kaczyńskiego. Potwierdzają to nawet sojusznicy Morawieckiego w rządzie. Choć premier pielgrzymuje ze skargami na Ziobrę do prezesa, to na razie nic nie wskórał. Kaczyński w swym starym, bardzo przewidywalnym stylu chce mieć w partii i rządzie dwie wrogie frakcje i dwóch ambitnych konkurentów. Powód jest jak zwykle ten sam: w takiej sytuacji może dzielić i rządzić, wykorzystując antagonizmy i animozje"
Zapalając sześćdziesiątego w dniu dzisiejszym papierosa, ja - 75 – latek, zakrztusiłem się ze śmiechu czytając w Bukalskiej rozważaniach nad samotnością:
"...Udowodniono, że samotność jest dla zdrowia gorsza niż wypalenie 15 papierosów dziennie...”
Gil, absolwent KUL, profesor - tworzy nową historię Rosji, Ukrainy i ich kościołów. O rety !!!
Sebastian J. Szybka (Autor jest doktorem habilitowanym, pracuje w Zakładzie Astrofizyki Relatywistycznej i Kosmologii w Obserwatorium Astronomicznym UJ.) podsumowuje swój ciekawy wykład:
"....Obserwacje zmiany koloru kilonowej potwierdziły, że w zderzeniu gwiazd neutronowych wyprodukowane zostały olbrzymie ilości ciężkich pierwiastków. Szacuje się, iż masa złota, które powstało, jest niewiele mniejsza od masy Jowisza, czyli dziesiątki razy przekracza masę Ziemi. Jednak ilość wyprodukowanego złota nie jest najważniejsza. Równoczesna detekcja fali grawitacyjnej i obserwacja jej źródła rozpoczęły nową erę w historii astronomii. To zupełnie nowy sposób na poznawanie wszechświata. Wydarzenie z 17 sierpnia 2017 r. głęboko zrewidowało naszą wiedzę. Czekamy na następne!..."
Lektor poleca: Marta Wyka, NAPISANE NIEDAWNO. SZKICE KRYTYCZNE I LITERACKIE, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2018, ss. 214
Nie ma Klaty, ani Stasiuka ! Słabo !

10,04  OBŁUDA  =   to zachowanie, które cechuje nieszczerość, fałsz. To inaczej dwulicowość, hipokryzja.   Synonimy: zakłamanie, udawanie, dwulicowość, fałszywość, hipokryzja
A  teraz  pytanie ?    Skoro  rocznica  Katynia  jest  tak  ważna  to  dlaczego   NIKT  z  Polski  tam  wczoraj  nie  był ??

14.04 ŻENUJĄCA  BŁAZENADA !!!
gazeta.pl:
".......Syryjskie władze informują o co najmniej 30 pociskach wystrzelonych w czasie nocnego ataku dowodzonego przez Stany Zjednoczone. Przedstawiciel władz w Damaszku twierdzi, że bazy wojskowe, na które dokonano ataku, zostały wcześniej opróżnione, a żołnierze ewakuowani dzięki precyzyjnym ostrzeżeniom ze strony Rosji...."
Putin  zadowolony

20.04 Czytając TP 16 z 15.04: z artykułu Brożka zrobiłem notkę nt "Kataru" Lema:
Czytając aktualny "Tygodnik Powszechny" (16/2018) znalazłem u Bartosza Brożka parę słów o tej książce i doszedłem do wniosku że uatrakcyjnią one recenzje na LC:

".....Katar” Stanisława Lema to piękna, głęboka medytacja nad rolą i miejscem przypadku w świecie zamieszkiwanym przez Homo sapiens. Dzieło to, choć określić by je można mianem kryminału, jest w istocie rozprawą filozoficzną. Fabuła jest tu drugorzędna: główny bohater, były amerykański astronauta, prowadzi śledztwo dotyczące serii tajemniczych zgonów. Podobieństwa między tymi zdarzeniami każą przypuszczać, że na południu Włoch działa niebezpieczny morderca. Z czasem jednak coraz więcej wskazuje na to, że „mordercą” tym jest zwykły zbieg okoliczności: przypadek.
Jedna z najbardziej pamiętnych scen „Kataru” to rozmowa, w której Saussure każe nam zastanowić się nad następującą kwestią: w ogrodzie stoi drewniany stół nabijany na obwodzie miedzianymi ćwiekami. „Czy uważa pan za możliwe – pyta swego rozmówcę Saussure – puścić na ten stół pipetką z wysoka tyle kropel wody, ile jest gwoździ, tak żeby każda kropla trafiła łepek?”. Musimy oczywiście przyznać, że to mało prawdopodobne, jeśli w ogóle możliwe. „Ale przecież wystarczy – ciągnie Saussure – żeby przez pięć minut padał deszcz, a każdy gwóźdź na pewno dostanie swoją kroplę wody…”.
W tym krótkim dialogu Lem w mistrzowski sposób pokazuje ważny aspekt zjawisk przypadkowych: to, czy uznamy jakieś zdarzenie za – mniej lub bardziej prawdopodobny – zbieg okoliczności, zależy od „układu odniesienia”, w którym się znajdujemy, czyli od posiadanej wiedzy i formułowanych na jej gruncie oczekiwań...."

Bartosz Brożek jest profesorem nauk prawnych, filozofem i kognitywistą, prodziekanem Wydziału Prawa i Administracji UJ oraz członkiem Centrum Kopernika., a swój ciekawy artykul kończy słowami:

"...Przypadek to fascynujące pojęcie. Nie dość, że jest powiązane z innymi ważnymi pojęciami – koniecznością, determinizmem, wolną wolą – to jeszcze odgrywa kluczową rolę w najważniejszych koncepcjach naukowych, od kosmologii, przez teorię ewolucji, neurobiologię i kognitywistykę, aż po filozofię. Taka wszechobecność „przypadku” nie może być przypadkowa. Wydaje się, że jest to jedno z tych niewielu pojęć, które organizują ogromne obszary naszej wizji świata. Warto w związku z tym poświęcić mu trochę nieprzypadkowego namysłu."
Polecam i Brożka, i oczywiście Lema. 10/10..."

Lektor poleca: Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert, JACYŚ ZŁOŚLIWI BOGOWIE ZAKPILI Z NAS OKRUTNIE. KORESPONDENCJA 1955–1996. Opracowanie edytorskie Ryszard Krynicki. Wydawnictwo a5, Kraków 2018, ss. 168
Piotr Bravo żartuje:
"...Najprościej na wszelki wypadek nie jeść wieprzowiny i w ogóle mięsa, odpowiecie zirytowani, bo z warzywami nie ma problemu. Nic z tych rzeczy! W okolicach rzymskiej synagogi przed ostatnią Paschą wybuchło spore zamieszanie, ponieważ naczelny rabinat Izraela zakazał importu z Włoch karczochów przyrządzanych alla giudia. Są to karczochy specjalnej, kulistej odmiany, o bardziej mięsistych liściach. Przecina się je w poprzek kwiatu, po czym stawia tą przeciętą stroną na patelni i smaży na bardzo chrupko. W czym problem? Otóż między płatkami karczocha mogą się czaić różne robaki, których zdecydowanie jeść nie wolno, jeśli chce się zachować religijne nakazy czystości. Płatki ściśle przylegają do siebie, więc nawet staranne mycie nie zapobiegnie ryzyku..."
Stasiuk konczy swoje mini – opowiadanie makabrą:
"...Patrzyłem w głąb szczeliny połowiącej zbocze i symbolizującej zejście do piekła. Prawdziwy ruch i frekwencja były tu wtedy, gdy odeszli Niemcy. Ludzie z okolicy przychodzili po złoto. Drążyli wzgórze, przesiewali piach i popioły. Milicja próbowała ich rozpędzać, ale wciąż powracali. Tak mówią relacje z tamtego czasu. Drążyli trupie wzgórze, dokopywali się do piekieł. Odrzucali na bok kawałki kości, rzeczy, zabawki, kobiece peruki, resztki ludzi. Rozkopywali Szeol ślepi jak krety pod ziemią, ale prowadził ich nieśmiertelny blask złota, którego nie zgasi żadna nicość. Dlatego nie bali się trupiego odoru ani jadu. Ani czaszek, ani duchów, ani diabła, ani piekieł, chociaż – jak wiadomo – lud, jeśli idzie o zaświaty, raczej jest strachliwy. Musieli wierzyć, że ten diabeł i to piekło są jakieś słabsze, nie ich, jakby nielegalne albo heretyckie i, jakby co, to jednak się wymkną albo i przekupią diabła, a może nawet i samą śmierć nie swoim złotem. Amen."
A na koniec Klata robi sobie dżadża z idiotycznej wypowiedzi Glińskiego nt jachtu Kuśnierowicza:
"....Niesamowite. Mogę się mylić, ale dotąd nie słyszałem, żeby wicepremier Gliński powiedział, że za coś bierze odpowiedzialność."


20.01 Czytając TP 17 z 22.04: Ks. Boniecki słusznie zauważa:
"...Ale chodzi o coś więcej: o siłę przenikania do naszych głów treści wchłanianych z telewizji i innych środków przekazu. Ani się obejrzymy, a już nasz obraz świata okaże się wcale nie nasz, lecz cudzy, skądś przyswojony. Obraz świata, idei, ocen przenika do naszego myślenia poprzez ulubione media. Im bardziej są one kolorowe, tym bardziej jest on czarno-biały i tym łatwiej zostaje przyswojony. Czy nie tak jest z naszą wiedzą o uchodźcach, o Kościele, o postaciach życia publicznego? Wtrącone mimochodem zdanie z fałszywą informacją, selekcja (prawdziwych!) wiadomości, reklamy żerujące na bezkrytycznych odbiorcach skutecznie przytępiają nasz własny osąd. A ponieważ ta przyprawiona przez media i implantowana w nas „mądrość” nie wyrasta z własnych poszukiwań prawdy, jest niepewna siebie, a w konsekwencji agresywna. Przy spotkaniu z innym nie słucha, ale atakuje – jest to tzw. agresja obronna...."
Proamerykański Pięciak dodaje sobie animuszu żenującą propagandową agitką o złej Rosji i dobrej Ameryce. Znowu propagandysta Pięciak - teraz o Donbasie.
Okoński bojaźliwie o DALEJ JEST NOC. LOSY ŻYDÓW W WYBRANYCH POWIATACH OKUPOWANEJ POLSKI, red. Barbara Engelking, Jan Grabowski, Stowarzyszenie Centrum Badań nad Zagładą Żydów 2018.
O. Ludwik Wiśniewski o aborcji:
"Dla mnie – człowieka, który przez całe życie walczył o prawo do życia wszystkich nienarodzonych – projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” jest faryzejski i nieludzki. Ośmielę się powiedzieć: antychrześcijański....
.....Projekt ustawy „Zatrzymaj aborcję” dlatego jest bezduszny i nieludzki, że tak naprawdę dba jedynie o poprawną formułę prawną, a nie o człowieka. .. .....Każde życie jest święte! I skoro państwo nie zapewnia warunków do przyjęcia i wychowania nieuleczalnie chorych dzieci, a sprawa jest arcyważna, ba, najważniejsza, to powinien to uczynić Kościół. Nasz polski, potężny Kościół może to zrobić i powinien!..."
Klata nt sondaży:
"....Ssssondaż... Mój sssondaż. Pokaż mi swój sondaż, a powiem ci, kim jesteś. Destrukcyjnie demagogicznym panikarzem, jeśliś u władzy teraz akurat. Demokracja staje się dyskoteką: wszyscy wykonują serie gwałtownych ruchów w różnych kierunkach, a muzyka gra, rżnie ludowa kapela, od ucha do ucha. Jak im leci, to im dalej poleci, z powodu, że im leci. Obniżą wszystkim pensje do zera, a i tak im poleci. Albo i wręcz przeciwnie. Na świętego Hieronima jest deszcz albo go ni ma.
Sodówka. Sondaż. Sąd przedostateczny. Dlaczego akurat teraz, kiedy powodów dotąd było bez liku? Co suwerenowi ni z gruszki, ni z pietruszki strzeliło do głowy, jaki giez go ukąsił, na co suweren łaskaw się nagle boczyć? Wszystkim wszędzie ciśnie się to pytanie. Kto wie? No i rusza stampede ad hoc mądrości, festiwal wielce eksperckiego wróżenia z fusów, z wnętrzności „społecznej opinii”. Opinie opiniuje doktor Hugo, mówi mądrze, bo niedługo. Mistrzostwa kraju w biegu w różnych kierunkach. Randomowe mądruty. Medialni nakręcacze wyjaśniają mechanizmy dziejów, ekspertyzują do imentu przypadkowe sondy, stuścienne kostki zostały rzucone, a właściwie: rzucane raz po raz. Demokracja snapchata. Mydlana bańka wznosi i podźwiga trony. Instant karma. Porzućmy wszelką nadzieję, którzy w to wchodzimy. Paranoiczne paroksyzmy demosu wytrzęsą z nas długofalowy sens. Vox populi, vox Dei.
Władza widzi przyszłe urny. Wytrząsa z nich przyszłe głosy. Głosy wrzeszczą. Władza zamyka oczy i wali głową w ścianę. Konwulsyjnie odwraca tendencję."
Dodatek o Powstaniu w Getcie. Niezbyt ciekawy, poza (Bukalska):
"...Do przedstawiciela ŻOB-u po stronie aryjskiej, Icchaka Cukiermana, w czasie powstania dociera list od Mordechaja Anielewicza. Kończy się słowami: „Marzenie mojego życia spełniło się. Żydowska samoobrona w getcie stała się faktem. Żydowski zbrojny opór i odwet urzeczywistnił się. Byłem świadkiem wspaniałej heroicznej walki bojowców żydowskich”..."
Dodatek II: Magazyn Conrad 01
Michal Pawel Markowski:
"....Populizm nie jest ani władzą ludu, ani władzą dla ludu, ale władzą zamiast ludu, który sam udziału we władzy nie ma, bo deleguje do niej tych, którzy obiecują skopanie tyłków innym. W tym sensie „lud”, czyli populistyczny elektorat, zajmuje dziwne miejsce pośrednie: ani w polityce (bo nie interesuje go dyskusja i negocjacja), ani poza nią (bo utrzymuje pozory demokracji idąc do wyborów), tworzy niezróżnicowaną magmę, która porusza się dość bezwładnie mocą emocjonalnych impulsów. Jeśli społeczeństwo obywatelskie przyjmuje zasadę zgody na niezgodę z innymi („zobaczmy, co nas różni, i znajdźmy jakiś wspólny grunt”), społeczeństwo populistyczne kieruje się głównie niezgodą na zgodę: „nikt nie będzie nam mówił, co mamy myśleć, mówić i robić”.... ...Popularność populizmu bierze się stąd, że oferuje on prosty obraz świata, podzielonego na wyzyskiwanych, którzy powinni stać się wyzyskującymi, i wyzyskujących, których należy strącić do strefy wyzyskiwanej. Populizm opiera się bowiem na idei społecznej zemsty i emocjonalnej manipulacji. Wyklucza zaś społeczną kooperację i polityczną negocjację. Krótko: populizm jest wyrazem niewiary w politykę. Jest ruchem politycznym likwidującym polityczne (racjonalne) podstawy wspólnoty i starającym się zbudować ją na nowo na podstawie nienegocjowalnych afektów..."

25.04  USTAWA  447  przegłosowana  w  Kongresie   będzie  skutkować  jeszcze  bardziej  wzmożonym  antysemityzmem  w  Polsce,  preferencjami  dla  nacjonalistów  i  ZNACZNYM  pogorszeniem  relacji  z  USA.   Strach  o  pożydowskie  mienie   powrócił.!!!

25.04 Czytając TP 18/19 z 29.04: A. Stankiewicz:
"...Choć przez dwa i pół roku Kaczyński rękami swoich ludzi znacząco zmienił Polskę wedle wyśnionego przepisu, to widać wyraźnie, że jest pod wieloma względami rozczarowany. Jako krytyk imposybilizmu poprzednich ekip dziś sam padł ofiarą imposybilizmu swego i swych ludzi.... ....Sam Kaczyński wie jednak, że partia wystawia sobie tę cenzurkę za skuteczność mocno na wyrost. W kluczowych obszarach PiS musiał skapitulować. Okazało się, że fundamenty, na których posadowione jest państwo i jego międzynarodowe zobowiązania, są trudne do wzruszenia. W dodatku burzyciele mają coraz częściej sami ze sobą problemy. W tej sytuacji lider PiS chce się skupić na utrzymaniu władzy – porozumieć z Brukselą, wyrzucić do kosza kontrowersyjne ustawy i ująć wyborców nową falą socjalnych wypłat. Może rewolucję uda się dokończyć w kolejnej kadencji? A po niej jeszcze w kolejnej? Prezes powiedział mi kiedyś, że Mateusz Morawiecki jest defetystą, przepowiadając, że PiS będzie rządzić do 2031 r. Śmiał się przy tym radośnie. Prawda jest jednak taka, że jeśli Kaczyński tym razem przegra, to już nigdy nie będzie rządził."
Błażejowska nie wiadomo po co i na czyje zlecenie, bzdurnie promuje separację Katalonii. Bzdety!
Miły wywiad z Ryszardem Horowitzem (ur.1939), od 1959 w Stanach Zjednoczonych (digital phtography, jazz)
Ozdobą numeru jest wywiad Kubisiowskiej z "moją" Maslowską (ur.1983); parę cytatów: o Warszawie
"...No i uderzało mnie to, że ludzie rozpoznają wśród siebie Żydów. A ja przyjechawszy z Pomorza byłam przekonana, że wszyscy Żydzi umarli. W Warszawie okazało się, że Żydzi istnieją, a do tego są wskazywani – oznaczani. "
Incydent w warszawskim autobusie:
"...przyszedł kontroler i dorwał dwóch Japończyków, którzy kupili bilety, ale coś zrobili nie tak. Albo ich nie skasowali, albo miały zbyt krótki czas przejazdu. I on strasznie chciał ich ukarać. Ponieważ mówił angielskim symbolicznym, tym bardziej był wściekły, a jego twarz nabrała kolorów ostatecznych, widać było, że zaraz dostanie zawału. Ci Japończycy nie chcieli płacić mandatu, bo mieli bilety. Prosiłam tego kontrolera, by im odpuścił, bo po co mają mieć z Polski takie koszmarne wspomnienia. A on zaczął krzyczeć: „Właśnie dobrze, niech płacą, dość czołgania się na kolanach, my, Polacy, musimy do wszystkich ze zgiętą głową, jak pani pojedzie do Singapuru czy Tajwanu, to za rzucanie śmieci 500 dolarów pani zapłaci!”. I już liczył w myślach te straszne pieniądze, które ja zapłacę, on zapłaci, wszyscy zapłacimy za rzucanie śmieci, więc niech oni najpierw nam zapłacą, a dopiero potem my im....."
O teraźniejszości:
"..Osoby niedowcipne mówią tonem, jakby były dowcipne, a osoby głupie przybierają papieski tembr głosu. I ten powszechny tupet! Ja jestem jeszcze z pokolenia, któremu wmawiano, że największą wartością w życiu jest pracowitość i skromność... ...Człowiek przeszacowujący swoją wartość i możliwości jest po prostu śmieszny i żałosny. A w świecie lajków i milionowych subskrypcji łatwo można się przeszacować. Cóż to za spotworniali, rozmnożeni papieże mielą pustkę na tym YouTubie. I to jest kultura, gdzie każdy mówi i nikt nie słucha. Każdy chce być tym ogłaszającym, obwieszczającym i prawiącym. Każdy chce być podmiotem, ale nikt nie chce być przedmiotem tych nauk..."
Kosiński o "2118. KARASIŃSKA" – reż. Anna Karasińska, Obsada: Magdalena Cielecka, Dobromir Dymecki, Monika Frajczyk, Bartosz Gelner, Magdalena Popławska, Nowy Teatr w Warszawie, premiera 27 marca 2018 r.
UWAGA! DUŻA RZECZ! Lektor poleca: Jacek Leociak, MŁYNY BOŻE. ZAPISKI O KOŚCIELE I ZAGŁADZIE, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, ss. 198. Z pierwszych stron jedno zdanie:
".....Czternaście lat po II wojnie światowej i zagładzie Żydów europejskich katolicy przestali wreszcie podczas każdej mszy świętej nazywać „perfidnych” Żydów zdrajcami i wiarołomcami..."
Mancewicz o wypowiedzi Kaczyńskiego:
".....Niejako mimochodem i przy okazji dowiedzieliśmy się, że ów – gdyby nie zajmował się polityką – mógłby pracować w charakterze radcy prawnego, tak mówi. Wyobrażenie sobie Gospodarza w takiej roli, na etacie, a twierdzi, że ma ku temu szalone kompetencje, jest wyzwaniem dla nas za trudnym, wpycha nas w stan nomen omen bezradności, choć – przyznamy się nieśmiało – chora wyobraźnia to nasza specjalność..."
Dodatek: "Festiwal Katowice Kultura Natura"
Dodatek: "Przełomy w naukach o umyśle" - kontrowersyjny pomysł "kalejdoskopu" nauk w wersji popularno – naukowej, bez sprecyzowania poziomu odbiorcy

























.