Saturday 16 December 2017

Zbigniew ZBOROWSKI - "Trzy odbicia w lustrze"

Zbigniew ZBOROWSKI - "Trzy odbicia w lustrze"

Nie znalazłem autora w Wikipedii, więc moja wiedza o nim ograniczona jest do informacji Wydawnictwa i znalezionej daty urodzenia – 1966.
Saga rodzinna, trzy kobiety, babka, matka, córka.... No to zaczynamy lekturę.

Skąd panna Zofia, wywodząca się z warszawskiej biedoty, zatrudniona u Hryniewiczów w charakterze nauczycielki, miała strój do jazdy konnej ? Pierwsze strony to, skądinąd przeze mnie lubiane, Rodziewiczówna z Mniszkówną. Autor jest świadomy tego, bo umieszcza zdanie (s.60):
„..Całość – jak z powieści Mniszkówny...”

Chwilę dalej „Och, jak przyjemnie!” (s. 33 e-book):
„...Imponowało jej, że mimo robotniczego pochodzenia, towarzystwo najwyraźniej ją zaakceptowało..."

Przewidywanie moje spełniło się już 10 stron dalej (s. 41):
"..Adam był na niej, na jej obnażone piersi kapał jego pot...."

No i "dulszczyzna".. Ale czyta się fajnie, więc nic więcej nie powiem, poza informacją, że cena usunięcia ciąży (5 zł) była równa dwóm godzinom pracy nauczycielki. Taniocha!! Zosia Zosią a tymczasem wojna. Przychodzą ruskie, a mnie bawi przewidywalność tekstu (s. 80):

".....Nadciągnęli w tumanie kurzu brudni, zziajani. W długich nieobrębionych i wystrzępionych szynelach, z karabinami na sznurkach.... ...wychlali resztę zawartości piwniczki, rozpalili w parku przed dworem ognisko z dziewiętnastowiecznych woluminów wyrzuconych z biblioteki, wybili wszystkie szyby i urżnęli kupę na schodach...."

Szczególnie stereotypowa jest ta kupa... Ale humor do żartów mnie minął, bo nie dość, że wojna, to jeszcze rzeź wołyńska. A potem dalej wojna i Powstanie Warszawskie, a jeszcze potem tułaczka i osadnictwo na Ziemiach Odzyskanych. Wszystko z przestrzeganiem jedynej prawdziwej wersji historii prowadzącej do absurdu, że nawet jak „szkopy” gwałcą, to okazują się „kacapami” - Kałmukami w armii niemieckiej !!

Tak więc w pierwszej części dostaliśmy tendencyjny, jednostronny opis wydarzeń, głównie na wschodnich rubieżach, w patriotyczno - sentymentalno – sielankowym stylu, zakonczoną dydaktyczną historią gosposi Anniki.

Gorzej z częścią drugą, która zakłamuje rzeczywistość, obraża ojców i dziadków czytelników. Szczyt idiotyzmu: Wanda, świadek rzezi wołyńskiej, jest niewiarygodna bądź poważnie chora, jeśli wieku 6 lat ma takie odczucia (s. 260):
"...Podziwiała, gdy w 1946 roku przed referendum ludowym rozklejali plakaty „3 razy tak". Była na ulicy świadkiem, jak jakiś starszy facet próbował ich zawstydzać... ......'Tak trzeba. Tak' - myślała pełna euforii, wracając do domu. To właśnie wtedy zamarzyła, żeby się do nich zapisać..."

Teraz ciężko pracuje przy wyrobie cegieł w brygadzie ZMP, nota bene rozwiązanego w 1956 (formalnie 10-11 styczeń 1957) tj gdy Wanda miała 16 lat. Córka nauczycielki (!!!), z pochodzenia "normalnej" warszawianki w hufcach "Służby Polsce" !!! Ewenement, bo choć jestem prawie rówieśnikiem Wandy i jestem z Warszawy, to o takiej dewiacji w życiu nie słyszałem. Dlaczego, jak inne dzieci, nie chodzi do "normalnej" TPD – owskiej szkoły ?? Dlaczego nienawidzi "normalnych" Polaków ? Kto i kiedy tak ją wypaczył ? Niestety, autor tego nie tłumaczy !!

Około roku 1956. Junaczka Wanda wybiera się na tańce, zamiast tańców upija się i mało co nie zostaje zgwalcona. Opis zaczyna się od..... (s. 278):
"....— Zabierzcie mnie kiedyś na te wasze tańce — zagaiła pewnego razu, podczas pogadanki na temat bezwzględnej konieczności zwarcia szeregów i maszerowania ramię w ramię ze starszymi towarzyszami z PZPR do przedwyborczej walki z Mikołajczykowskim PSL — cuchnącym karłem i sługusem światowego imperializmu..."

Nic nie rozumiem, bo Mikołajczyk uciekł w 1947, a PSL został rozwiązany w 1949, gdy Wanda mała lat 9.
Owszem, panował konformizm; jak określiła to moja nauczycielka historii: "Polacy jak rzodkiewka; czerwoni z wierzchu, lecz w środku biali". Polacy należeli do PZPR (nawet 3 mln jednorazowo), młodzież masowo do ZMP (młodsi do OH, a wszyscy do TPPR), lecz n i k o m u nie przyszłyby do łba takie myśli jak Wandzi (s.292):
„...Dlaczego matka wciąż jej to robi?... ...Kto dał jej prawo, żeby w ten sposób wyrażać się o Związku Młodzieży Polskiej? Obrażać i szargać największe świętości własnego dziecka? Zagryzła zęby na kocu, wtuliła twarz w poduszkę i cichutko płakała....”
Teraz okazuje się, że jest przed amnestią (23.04.1956), że istnieją Urzędy Bezpieczeństwa Publicznego, a więc akcja toczy się przed 1956 rokiem oraz że istnieją grupy „chłopców z lasu” (choć wojna domowa zakończyła się praktycznie, na początku lat 50.) a więc Wanda należy do ZMP, pracuje w cegielni, pije alkohol i jest poddana próbie gwałtu przed osiągnięciem 16 lat. Ale to drobiazg. Jest bomba!
Zborowski kreuje nowego, naszego polskiego Pawkę Morozowa, z naszej Wandzi, która idzie do UB kapować mamusię i jej znajomych.!!! Przed wyborami 26 października czyli 1952 co znaczy, że ma 12 lat. Trudno to nazwać licentia poetica, to, delikatnie nazywając, brak rzetelności.
Po co pisać takie dyrdymały, gdy nasza pamięć zbrodni tzw komunistycznych jest żywa, o Łupaszce uczą w szkołach a IPN pracuje pełną parą ??
Jeszcze z rozpędu dalsze bzdury. Po zakapowaniu - akademia szkolna (s. 319):
„...Wtedy zobaczyła, że za prelegentem, nieco w głębi sali, obok sztandaru z napisem „Walka, nauka, praca", pod portretami Stalina, Bieruta, Cyrankiewicza i Roli-Żymierskiego..."
Tylko, że Rola – Żymierski w 1949 popadł w niełaskę tak wielką, że wskutek "złych skojarzeń" nawet ulicę gen. Żymirskiego (z Powstania Listopadowego) w Warszawie przemianowano w 1950 roku na Międzyborską !! Nie mógł więc wisieć jego portret, nawet w 1952.
Następny rozdział ma tytuł Wiosna 1957. Wanda już należy do dopiero co powstałego ZMS. Zofię objęła amnestia, innych wykończono. I jedno zdanie o matce: „Tyle lat w więzieniu....” wskazuje, że „zakapowanie” miało miejsce w 1952 roku, kiedy Wandzia „Morozowa” miała lat 12. To jak miała należeć do ZMP ? (Na stronie 362 znajduję potwierdzenie, że matka została aresztowana w 1952, a więc fascynacja ZMP i próba gwałtu Wandy musiała dotyczyć najwyżej dwunastoletniego dziecka ??!!
Wandzia wychodzi za ubeka, a autor przeskakuje Polski Październik, odwilż, cały okres rządów Gomułki i mamy 1973. Ubek – zły, bije dobrą Wandzię, która mamusi nawet nie odwiedziła, za to z kochankiem – stoczniowcem zachodzi w ciążę i planuje ucieczkę do Szwecji.
A ja straciłem zapał do tej lektury, kończę lekturę po przeczytaniu 60% tekstu i wyrażam tylko zadowolenie, że szczęśliwie nie znalazłem ani jednego profesjonalisty, który by te dyrdymały zrecenzował. Ze względu na pewne, omówione walory pierwszej części oraz łatwość czytania, jak również z szacunku dla odmiennych gustów, kompromisowo daję gwiazdek aż 3.




No comments:

Post a Comment