Tuesday, 29 May 2018

Harlan COBEN - "Jeden fałszywy ruch"


Co ja mogę ciekawego powiedzieć wobec wyniku na LC 7,32 (4369 ocen i 207 opinii), tym bardziej, że nie czytałem wcześniejszych tomów z tej serii ? Za to czytałem Cobena "Tęsknię za tobą" i dałem 6 gwiazdek, a w dłuższej notce napisałem:

".......Niczym się to-to nie wyróżnia z tysięcy podobnych produktów tworzonych szybko, łatwo i rutynowo dla zarobku...."

A ta książka w niczym nie jest lepsza od tamtej; więc winno być 6/10, lecz okazuje się, że ja się zmieniłem i daję 7/10


Monday, 28 May 2018

Caryl PHILLIPS - "Odległy brzeg"


ZE ZBIORÓW BIBLIOTEKI W TORONTO ! Dziękuję Polsce za troskę !
Wydana w Wlk Brytanii i natychmiast !! w Polsce w 2003, po 15 latach ma na LC 5,4 (5 ocen i 0 opinii). Phillips ma jeszcze na LC dwie książki, lecz po angielsku, które również mają 0 opinii. W polskojęzycznej Wikipedii nie istnieje, a w anglojęzycznej wyczytałem:

"Caryl Phillips (born 13 March 1958) is a Kittitian - British novelist, playwright and essayist. Best known for his novels (for which he has won multiple awards), Phillips is often described as a Black Atlantic writer, since much of his fictional output is defined by its interest in, and searching exploration of, the experiences of peoples of the African diaspora in England, the Caribbean and the United States....
Caryl Phillips was born in St. Kitts...."

Mniej więcej to znaczy, że urodził się na wyspie Saint Kitts, inaczej Św. Krzysztofa, która z sąsiednią wyspą Nevis tworzy państwo Saint Kitts i Nevis, położone 2100 km na południowy wschód od Florydy, na Morzu Karaibskim. Zdziwiony jestem, że Phillips określany jest jako „Black Atlantic” bez zachowania political correctness. Lepiej już - „Kittitian-British pisarz”.

Z okładki dowiaduję się, że bohater tej książki – osiedlowy stróż Salomon jest „imigrantem z jednego z zapomnianych krajów Afryki” i „nie umie pojąć niechęci, z jaką przyjęli go mieszkańcy Anglii, w której widział ziemię obiecaną...”

Zawsze mówiłem, że Angole są wredne, bo obcych, nawet białych, z góry traktują, a jeszcze gorzej, że wywyższają się ponad ziomków tj Szkotów, Irlandczyków i Walijczyków.

...'A Distant Shore' is the story of an African man and an English woman "whose hidden lives, and worlds, are revealed in their fragile, fateful connection". As the author has stated: "It is obviously a novel about the challenged identity of two individuals, but it's also a novel about English—or national—identity."...."

A to mniej więcej znaczy, że "ciapaty" winien znać swoje miejsce w nacjonalistycznym społeczeństwie.
Salomonowi radzę przenieść się do tolerancyjnej Polski, a czytelnikom - inną lekturę, bo ta to strata czasu. 5/10



Sunday, 27 May 2018

Philippe BESSON - "Babie lato"


Philippe Besson (ur.1968) - z wykształcenia prawnik, zadebiutował jako pisarz po 30., a to jego trzecia książka podobno zainspirowana obrazem Nocne marki" (ang. "Nighthawks", dosł. „Nocne jastrzębie” ) Edwarda Hoppera, przedstawiający cztery osoby przebywające w tradycyjnej amerykańskiej restauracji. Przeczytałem w Wikipedii opis obrazu:

......Hopper rozpoczął prace nad obrazem wkrótce po japońskim ataku na Pearl Harbor (do którego doszło 7 grudnia 1941). Wydarzenie to doprowadziło do powszechnego w całej Ameryce stanu melancholii i depresji. Ulice wokół restauracji przedstawionej na obrazie są puste. Nikt spośród gości nie prowadzi rozmowy. Kobieta wydaje się zagubiona we własnych myślach. Mężczyzna siedzący tyłem do oglądającego trzyma szklankę z wodą, a jednocześnie obok łokcia ma kubek z kawą. Jedyny pracownik obsługi wydaje się albo mówić coś do mężczyzny w kapeluszu, albo spoglądać przez okno znajdujące się za klientem. Róg restauracji jest zaokrąglony; zaokrąglona tafla szkła pokrywa dwie ze ścian budynku. Światło z restauracji przenika na otaczającą ją ulicę. Ten portret współczesnego miejskiego stylu życia jako życia pełnego samotności, odosobnienia i poczucia zagubienia jest powszechny w dziełach Hoppera
Można zauważyć, że z restauracji nie ma wyjścia: nie ma żadnych widocznych drzwi. Autor obrazu zaprzeczył, aby zrobił to intencjonalnie, powiedział jednak: „podświadomie prawdopodobnie malowałem samotność w dużym mieście”....... ...Ponieważ obraz ten jest uważany za jeden z najbardziej rozpoznawalnych dzieł współczesnego amerykańskiego malarstwa, doczekał się niezliczonej ilości odniesień i parodii w każdej niemal dziedzinie sztuki – literaturze, filmie, telewizji, rysunku, plakacie, rzeźbie czy muzyce. W 2005 powstała strona ;Nighthawks Forever', próbująca podsumować wszystkie odniesienia do tego dzieła..."
Z powyższego opisu do notki o książce pasują trzy słowa: samotność, melancholia i depresja.
W książce trzydziestopięcioletnia Louise czeka na Normana, a przychodzi Stephen, z którym się rozstała pięć lat temu, czyli mamy o próbie "wchodzenia do tej samej rzeki". Rozwlekłe, nudne, a i tak starczyło domniemanych odczuć na zaledwie 150 stron. Tak się pisało, a czytelników to zachwycało ponad 60 lat temu, kiedy to sukcesy odnosiła Francois Sagan i Marguerite Duras Dla marzycielek poszukujących głębi uczuć przejmująca lektura, więc, by ich nie urazić, jak i sentyment do moich młodych lat daję gwiazdek 6.

Joanna CHMIELEWSKA - "Hazard"


BAEDEKER HAZARDOWY.
Chmielewska na hazardzie się znała i dlatego przewodnik napisała, w którym twierdzi, że to jedyna przyjemność, której koszt może się zwrócić. Niektórzy amatorzy mają po prostu szczęście, lecz cała reszta winna tajniki zgłębić. Wśród licznych anegdot Chmielewska opisuje zawiść „białych” wywołaną wygrywaniem przez Azjatów sporych sum na automacie pokerowym (s.57):

.....Zdenerwowani gracze rasy białej usiłują ich podglądać, także naśladować z rezultatem opłakanym.. ...Przemyśliwano, żeby się może do nich jakoś upodobnić. No owszem, zżółknąć dość łatwo, chociażby z samej zawiści, tylko z tymi oczkami nie bardzo...”

Czyli nawet w przewodniku po kasynach Chmielewska zachowuje swoje, tak lubiane, poczucie humoru. Żartuje z siebie, lecz i z czytelnika jak np. wygłaszając teorię złej passy przy ruletce (s.76):

...Wszystko zależy od tego, czy zła passa jest zwykła, czy eż jadowita. Na jadowitą jest tylko jeden sposób: przeczekać. Boże broń, nie przełamywać! Prędzej już sobie człowiek przełamie kręgosłup...”

Tylko kiedy i jak stwierdzić, że zła passa jest jadowita ?
Automaty, ruleta, black – jack, bingo, kości, brydż, poker i wyścigi - we wszystko można wygrać, a jak to zrobić Chmielewska prawdę ci powie.
Dwie godziny świetnej rozrywki ! Polecam 10/10

Saturday, 26 May 2018

Julian KORNHAUSER, Adam ZAGAJEWSKI - "Świat nieprzedstawiony"


WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!

Stamtąd notka:
" 'Świat nieprzedstawiony'— wydana w 1974 roku książka krytycznoliteracka złożona z tekstów Juliana Kornhausera i Adama Zagajewskiego. Książka stanowi zapis światopoglądu oraz poglądów estetycznych twórców tzw. Nowej Fali. Apeluje o realizm i kontakt literatury ze współczesnością, a z niechęcią podchodzi do wszelkich literackich technik zapośredniczonego opisu. 'Świat nieprzedstawiony' stanowi unikatowe połączenie manifestu ze zbiorem szkiców krytycznoliterackich."

Wikipedia:
" 'Świat nie przedstawiony' – publikacja książkowa Adama Zagajewskiego i Juliana Kornhausera wydana w 1974 roku; stanowiąca próbę przekazania obrazu polskiej literatury lat 60. i 70. oraz będąca manifestem ideowym i estetycznym obu poetów.
Autorzy krytykowali utwory literackie i autorów (m.in. Stanisława Lema Wiesława Myśliwskiego, Zbigniewa Herberta i Tadeusza Konwickiego), którzy w opisie rzeczywistości posługiwali się alegorią, przenosnia, mityzacją oraz unikali opisywania wprost jej problemów i dokładnych realiów. Domagali się literatury, która dostarczałaby wnikliwej analizy współczesnej rzeczywistości oraz dokładnie opisywałaby jej realia. Takie postulaty wynikały z tego, jak autorzy rozumieli rolę literatury, którą postrzegali jako narzędzie budujące samoświadomość i samowiedzę społeczeństwa.
'Świat nie przedstawiony' wywołał ożywioną reakcję w świecie literackim (ok. 70 artykułów) i stanowił symptom pojawiania się nowych tendencji w polskiej literaturze powojennej."
W artykule o Zagajewskim, Mariusz Kubiki pisze na: http://gazeta.us.edu.pl/node/210981
".....W krakowskim klubie studenckim "Pod Jaszczurami", gdzie spotykali się młodzi krakowscy poeci, tworzący grupę (m.in. J. Kornhauser, J. Kronhold, S. Stabro), formułowano manifesty, w których postulowano większą aktywność literatury i jej wpływ na otaczającą rzeczywistość. Wszystkie te elementy, charakterystyczne dla twórców pokolenia Zagajewskiego, obecne w "Studencie", czy właśnie podczas cyklicznych spotkań klubowych, znalazły swój wyraz w głośnej książce - manifeście pokolenia Nowej Fali pt.: 'Świat nie przedstawiony', którą Zagajewski napisał wspólnie z Julianem Kornhauserem. Obaj autorzy dokonali przeglądu powojennej literatury polskiej, nawiązując do własnego spojrzenia na kwestię jej roli i znaczenia. Sam tytuł jednego z rozdziałów książki ("Rzeczywistość nie przedstawiona") oznaczał postulat powrotu do realizmu - "poziomu zerowego literatury - ukazania nowego świata i przyswojenia go kulturze". W Świecie nie przedstawionym zanalizowano twórczość czołowych przedstawicieli poezji "Pokolenia 56" (Herbert, Harasymowicz, Grochowiak). Zawarte w książce tezy odnowy literatury stały się przedmiotem kilkuletniej polemiki krytyków literackich, zamieszczanej w prasie. "Jakież tu [...] lekceważenie dla pisarstwa wyrażającego nieco bardziej uniwersalną problematykę. Jakie grymasy niechęci wobec poety, którego nie interesują grozy i lęki konkretnej sytuacji, lecz szeroko pojętej współczesności" - pisał o książce na łamach "Twórczości" Jerzy Kwiatkowski.
Komentując potrzebę swobody ekspresji twórczej, Kornhauser i Zagajewski przeciwstawiali się rozbudowanej metaforyce, obecnej w powojennej poezji lat wcześniejszych, czyniąc jednym z postulatów potrzebę bezpośredniego oddziaływania literatury na życie czytających ją ludzi, przekazywania treści bez pustosłowia i zbędnych, choć często narzucanych przez ówczesną historię frazesów. Podmiot liryczny w twórczości "nowofalowców" był umiejscowiony w konkretnej rzeczywistości, którą definiował sam sobą i zarazem z niej czerpał. Rzeczywistości często zafałszowanej przez okoliczności dziejowe, ale przez to autentycznej, nie dającej się zamknąć w mało znaczącej, upraszczającej frazie.
Intencją Pokolenia 68 stało się umiejscowienie (zdefiniowanie) konkretnej sytuacji, stanowiącej świat literackiego bohatera. To jednak, co wyznaczało punkt odniesienia, było jednocześnie jego zaprzeczeniem. "Nowa Fala - stąd bierze się jej siła i słabość - czerpała z emocji zbiorowych, przeczuwanych nieraz tylko czy hipotetycznych (nie codziennie społeczeństwo raczy się objawić w kościele czy w stoczni) - pisał po latach Zagajewski w tomie pt.: W cudzym pięknie. - Podobnie jak dobry kabaret polityczny, który karmi się tym, co czuje i myśli w danym tygodniu i miesiącu inteligentny everyman, poezja Nowej Fali była permanentnym, niebezpiecznym artystycznie dialogiem z domniemanym Krytycznym Obywatelem, pionierem rodzącego się dopiero, powoli i z trudem, społeczeństwa obywatelskiego". Czego by jednak nie mówić o manifeście Nowej Fali, dyskusje programowe trwały mniej więcej do 1976 roku, nie mógł być więc on zjawiskiem marginalnym Sytuacja polityczna, ograniczająca możliwość wypowiedzi czołowych jej przedstawicieli, w pewnym sensie osłabiła aktywność "nowofalowców" (choćby St. Barańczaka, ale i samego Zagajewskiego), zaczynających mieć problemy z oficjalnymi publikacjami. Co ciekawe, w ćwierćwiecze wydania 'Świata nie przedstawionego', jego autorzy, tłumacząc potrzebę powstania książki w określonym czasie i okolicznościach, pewne jej postulaty uznawali za wciąż aktualne (powołując się choćby na Miłoszowski postulat "poezji mającej przedstawiać świat"). Problem hermetyczności poezji europejskiej (czego skutki dało by się odczuć choćby we Francji) był tu z pewnością argumentem, broniącym wcześniejszych tez obu autorów..."

Wybrałem powyższą formę notatki o książce, bo nie czuję się kompetentny, by dyskutować czy oceniać manifest dwóch moich wprawdzie rówieśników (ja -1943, Kornhauser – 1946, Zagajewski – 1945), ale wybitnych poetów i profesorów, twórców Grupy "Teraz".
No wlaśnie, Wikipedia o Grupie "Teraz":
"Grupa „Teraz” – polska grupa poetycka istniejąca w latach 70. XX w., związana z "Nową Falą" 'N
Grupa „Teraz”, działająca w Krakowie, była najistotniejszą częścią Nowej Fali. Współtworzyli ją autorzy, tacy jak Julian Kornhauser, Adam Zagajewski, Stanisław Stabro, Jerzy Kronhold, Jerzy Piątkowski, Wit Jaworski.
Grupa akcentowała potrzebę ingerencji w życie społeczne, zwrócenia się literatury ku rzeczywistości, mówienia wprost, bez zbędnych metafor, odrzucała poezję nastrojową. Konwencje poetyckie powinny być dostosowane do wymogów epoki. Istotnymi pojęciami w twórczości grupy były nowoczesność i współczesność. Członkowie grupy krytycznie odekspresjonizmunosili się do 'Pokolenia "Współczesności"' ', zarzucając autorom z nim związanym tworzenie poezji bezpiecznej, uciekającej od trudnej współczesności.
Pod względem językowym grupa zbliżała się do ekspresjonizmu . Zdaniem twórców grupy poezja winna pełnić funkcje perswazyjne i mobilizujące, stąd autorzy chętnie wykorzystywali lirykę apelu, odezwy, tryb rozkazujący. W wierszach istotniejszy okazywał się nie podmiot mówiący, ale adresat."
Dla laika takiego jak ja, to wszystko trochę zbyt górnolotne, jak wszystkie ideowe manifesty (i spory poetyckie, jak i pokoleniowe), lecz przeczytać warto, bo obaj autorzy na najwyższą atencję zasługują. 8/10



Friday, 25 May 2018

Dorota TERAKOWSKA - "Tam gdzie spadają anioły"


Jako piątą w ogóle, a bezpośrednio po "Poczwarce" (2001), czytam o dwa lata wcześniejszą (1999) piękną baśń o aniołach, nadziei i wierze, której lektura jest, bo musi, frajdą dla każdego.
Jest Dobro - domena Anioła Ave i Zło - domena Czarnego Vea. Przyjrzyjmy się ich rozmowie (s.96,9 – e-book):

"......Ave cały czas starał się przekazać jej tę najważniejszą myśl: 
 „C i e r p i e n i e   n a l e ż y   d o   ż y c i a . J e ś l i    c i e r p i s z,  w c i ą ż   ż y j e s z   P o g ó d ź    s i ę   z   t y m,   m a ł a   d z i e w c z y n k o..."

Cierpienie jest Złem i przynależy do Krainy Mroku”, Vea wtargnął w jego myśli... "A nagromadzenie cierpienia może być groźne. Niektórzy myślą, że cierpiąc, człowiek staje się lepszy, ale najczęściej bywa odwrotnie. Zdarza się wprawdzie, że cierpiąc, dochodzi się do rozumu, lecz rozum, Ave, nie należy do kategorii moralnych. Nie jest nierozłącznie związany z Dobrem. Przeciwnie, zdarza się, że Dobro urąga rozumowi, Zło zaś o wiele częściej bywa rozumne. Niekiedy trzeba wybierać między Dobrem a rozumem. Światłość strąciła nas z Drabiny, abyśmy stanowili przeciwwagę dla bezrozumnego Dobra i nierozumnej Miłości. To dzięki nam ludzkie Istoty uczą się trudnej sztuki wyboru. I Dobro, i Zło potrafią bowiem zniewolić człowieka, dopiero wybór pomiędzy nimi prowadzi do wolności. Jeśli zatem nie ma wyboru bez Zła, to czy nie mógłbyś mnie polubić, Ave?”

A to jest właśnie mądrość Terakowskiej: z baśni dla dzieci zrobiła traktat filozoficzny dla bardzo dorosłych i dojrzałych. A to dopiero początek....
Nie będę Państwu zabierał czasu, bo książka na Was czeka... 10/10

Kornel FILIPOWICZ - "Modlitwa za odjeżdżających"


Kornel FILIPOWICZ - "Modlitwa za odjeżdżających"

Kornel Filipowicz (1913 – 1990) - pisarz, nowelista, scenarzysta, poeta. Autor 37 książek, znany głównie z krótkich form literackich. Przez moje długie życie nigdy nie spotkałem się z jego twórczością, natomiast jego znam ze związku z Wisławą Szymborską.
Wikipedia:
".....Od października 1967 roku do śmierci był związany z poetką Wisławą Szymborską, nie łączył ich jednak nigdy związek małżeński ani wspólne mieszkanie. W 2016 roku opublikowano ich korespondencję – zbiór pt. 'Listy. Najlepiej w życiu ma twój kot'..... ...Pierwszy z listów Filipowicz wysłał 4 kwietnia 1966 roku.... ....W następnych latach niemal codziennie pisali do siebie listy, cechujące się jednakowo dużym poczuciem humoru i czułością... .. Po jego śmieci napisała wiersz 'Kot w pustym mieszkaniu'....."

Na LC 8,79 (19 ocen i 2 opinie). Za najciekawszą uznaję recenzję Katarzyny Rakowskiej na:

Oto drobny fragment:
"...Filipowicz uchodził za mistrza krótkiej formy - przede wszystkim opowiadań, których wydał kilkanaście tomów. Te drobne teksty z różnych etapów twórczości pisarza znalazły się w zbiorze "Modlitwa za odjeżdżających". Mimo że pisane były na przestrzeni kilku dziesięcioleci, wybór jest zadziwiająco spójny. Wydawca popełnił jednak niewybaczalny błąd - nie opatrzył opowiadań informacjami o dacie ich powstania ani o kluczu, według którego zostały umieszczone w tomie. Bohaterem większości z nich jest człowiek dojrzały, którego pisarz obdarza rysami swojego charakteru i biografii...."

Z wypowiedzi zacytowanych na okładce najbliższa moim odczuciom jest opinia Pilcha:
"Kornel Filipowicz był na dobrą sprawę jedynym w polskiej prozie współczesnej twórczym kontynuatorem czechowowskiego sposobu pisania. Ta sama ostrość, ironia, współczucie, podobne widzenie Świata. I to samo mistrzostwo".

Nie sposób omówić wszystkich 25 opowiadań umieszczonych w tym zbiorze, natomiast proponuję Państwu zacząć lekturę od tytułowego o polsko-katolickiej nietolerancji wobec wszelkich mniejszości, czytaj - inności, gdzie padają znamienne ironiczne słowa (s.338):
"..Żydzi to przynajmniej wiadomo, ukrzyżowali Chrystusa..."

Zaraz po tym, proponuję "Kota w mokrej trawie" (s.231) i „Prawo łaski” (s.191), a potem już w ugruntowanym ponurym nastroju "jak leci". A końcowe „Spotkanie i rozstanie” (s.415) też humoru nie poprawi. Mimo to zachwycony jestem, że mimo starości, ciągle odkrywam perełki polskiej literatury, więc 10/10



Edward ZYMAN - "Przeznaczenie jest wyborem"


Edward ZYMAN - "Przeznaczenie jest wyborem"
Henryk Słaby czyli filozofia skutecznego działania

Książka nie tylko dla Polonii Kanadyjskiej

Książka jest z 2005 roku, a więc grzecznie czekała 13 lat aż ja ją wprowadzę na LC. Akurat się złożyło, że bohater biografii (Henryk Słaby 1925 – 2009) działał w "moim" Toronto, autor (Edward Zyman ur.1943) też, więc nie wypada ich nie uhonorować.

Zyman ma na LC 3 książki, łącznie 4 opinie, a pierwszym fanem ja zostałem. Brak natomiast danych o nim. No to od niego zaczynam, tym bardziej, że jest moim rówieśnikiem, choć przywędrował do Kanady siedem lat wcześniej (1983). Kopiuję z http://www.polskifunduszwydawniczy.ca/sections.php?b=27&id=3

Poeta, prozaik, krytyk literacki, publicysta, wydawca. Ur. 20 maja 1943 r. w Dobromierzu (woj. kieleckie). Ukończył studia socjologiczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Początkowo wiąże się z przemysłem, by następnie przejść do pracy w dziennikarstwie. Zastępca kierownika Redakcji Literackiej Polskiego Radia w Katowicach, kierownik literacki Zespołu Filmowego „Silesia”, redaktor wydawanego poza cenzurą „Tygodnika Katowickiego”, przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność”katowickiej Rozgłośni PR. Aresztowany z chwilą wprowadzenia stanu wojennego. Po rocznej izolacji w więzieniach i ośrodkach odosobnienia, usunięty z pracy w trybie specjalnym. W marcu 1983 r. emigruje do Kanady, gdzie kontynuuje działalność dziennikarską. Jest m.in. redaktorem miesięcznika „Dialogi” (1984) oraz „Głosu Polskiego” (1984 –1988) i „Gazety”(1988 – 1989). Wiersze, prozę i prace krytyczno-literackie publikował m.in. na łamach „Akcentu”, „Frazy”, „Nowego Wyrazu”, „Nowych Książek”, „Odry”, „Opola”, „Poezji”, „Poglądów”, „Tygodnika Kulturalnego”, „Twórczości”, „Współczesności”, londyńskiego „Pulsu” i nowojorskiego „Przeglądu Polskiego”. Wydał kilka tomów wierszy m.in.: Dzień jak co dzień (1978), Co za radość żyć (1979), W czyim obcym domu (1981), Jak noc, jak sen (1987), Kim Stwórca mądre te eseje pisze (Vancouver 2004), Z podręcznego leksykonu (Toronto 2006), zbiór felietonów U Boga każdy błazen (1987), tom pamfletów krytyczno-literackich Metamorfozy głębin Twoich. Polonijny parnas literacki (Toronto 2003), dwie książki biograficzne: Widzieć dalej niż dziś. Rozmowa z Jerzym Korey-Krzeczowskim ( Toronto-Katowice 2003) i Przeznaczenie jest wyborem. Henryk Słaby czyli filozofia skutecznego działania (Katowice 2005). Współredaktor almanachu poezji i prozy Młody Śląsk Literacki (1975) i tomu Podróż w głąb pamięci. O Wacławie Iwaniuku szkice, wspomnienia, wiersze (Toronto 2005). Redaktor kilkudziesięciu tomików poezji, tomów prozy i wspomnień. Ostatnio opublikował Scalić oddalone, tom monograficzny o Fundacji Władysława i Nelli Turzańskich (Toronto 2008), Mosty z papieru. O życiu literackim, sytuacji pisarza i jego dzieła na obczyźnie (Toronto-Rzeszów 2010) oraz powieść Ściana pełna jerzyków, wyróżnioną w III edycji Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego Wydawnictwa Telbit (Warszawa 2011). Jeden z członków-założycieli\ Fundacji Wł. i N. Turzańskich, obecnie jej wiceprzewodniczący. Członek Stowarzyszenia Pisarzy Polskich "

Natomiast życiorys Henryka Słabego kopiuję z notki na rok przed jego smiercią, z:

"Henryk Słaby urodził się w 1925 r. W momencie rozpoczęcia II wojny światowej miał zaledwie 14 lat. Pomimo to podczas okupacji służył w szeregach Armii Krajowej jako kurier. Został aresztowany przez gestapo i kolejno przebywał w więzieniach w Busku – Zdroju, Pińczowie i Kielcach. W grudniu 1941 r. przeniesiony do Oświęcimia, a następnie (w 1944 r.) do Brzezinki. W styczniu 1945 r. przetransportowany do Flossenburga (Bawaria), skąd zbiegł. Udało mu się wówczas dotrzeć do oddziałów alianckich zajmujących okolice Monachium. Stamtąd dotarł do II Korpusu Polskiego gen. Andersa.
Po zakończeniu wojny wznowił naukę. Odbył studia administracyjno handlowe w Glasgow, a później w Londynie. Następnie pracował w Departamencie Finansów brytyjskiego Ministerstwa Przemysłu. W 1955 r. wyjechał do Kanady i na stałe osiadł w Toronto. Tam najpierw uzyskał uprawnienia biegłego księgowego, a następnie (w 1961 r.) otworzył własny biznes. Sukcesy na tym polu pozwoliły mu w latach siedemdziesiątych na aktywne zaangażowanie się w działalność społeczną, przede wszystkim na rzecz Polonii oraz Polaków, którzy pozostali w kraju za „żelazną kurtyną”.
Owocem jego działalności na terenie Kanady stało się założenie polskiego teatru, uruchomienie polskiego programu telewizyjnego „Panorama”, a także powstanie Copernicus Lodge – domu spokojnej starości dla Polaków w Toronto. Jest współtwórcą czterech fundacji działających w Kanadzie: Fundacji im. M. Kolbego, Fundacji im. M. Kopernika, Fundacji im. S. Reymonta (popieranie kultury i nauki polskiej) oraz Fundacji im. Turzyńskich (popieranie działalności wydawniczej w Polsce i na emigracji). Wspierał ponadto powstanie Polskiego Centrum Kulturalnego Jana Pawła II w Mississauga i jest współtwórcą Funduszu na rzecz Programu Polskiej Literatury i Języka (Slaby and Ungar Fund for the Polish Language and Literature) na Uniwersytecie w Toronto.
W trudnych latach komunizmu Henryk Słaby aktywnie i niezwykle szczodrze wspierał także rozwój KUL, a jego zasługi w Komitecie Budowy Collegium Jana Pawła II są trudne do przecenienia. Z pomocy Henryka Słabego korzystał również Uniwersytet Jagielloński przy powstawaniu Programu Studiów Kanadyjskich.
Za swoją działalność społeczną Henryk Słaby został uhonorowany polskim Orderem Zasługi z Gwiazdą, watykańskim Orderem św. Grzegorza, a także Medalem Narodzin Kanady i Srebrnym Medalem 25 – lecia Królowania Elżbiety II. Uznanie dla ogromnych zasług Henryka Słabego w pracy nad rozwojem naszej Uczelni znalazło wyraz w odznaczeniu jego osoby Medalem za Zasługi dla KUL oraz przyznaniu tytułów doktora honoris causa i Protectori Universitatis."

Zyman pisze we Wstępie:
"......Żyjąca poza krajem.. ..polska diaspora.. ..tworzy ogromne, choć nie wykorzystane, możliwości dla zbudowania nowego wizerunku polskiej grupy. Tylko zwielokrotnienie działań podobnych tym, których inicjatorem i wykonawcą jest Henryk Słaby, może sprawić, że kultura polska w wieloetnicznej Kanadzie.. ..wyzwoli się z negatywnych, zdominowanych przez krzywdzące stereotypy, ocen..”

Niestety to prawda, a książka przedstawiając siłę Słabego, ukazuje tym samym słabość Polonii, bo ilość nazwisk przy tak licznych przedsięwzięciach jest nader skromna. Gdyby było chociaż z dziesięciu Słabych to...... Ale ja nie narzekam, to Zyman..

Warto przeczytać te niewiele ponad sto stron o niezwykłym człowieku, a i poznać kanadyjską Polonię. 7/10


Antoni Ferdynand OSSENDOWSKI - "Cień ponurego Wschodu"


Antoni Ferdynand OSSENDOWSKI - "Cień ponurego Wschodu" (za kulisami życia rosyjskiego)

Ossendowski (1876 – 1945) - polski pisarz, dziennikarz, podróżnik, antykomunista, nauczyciel akademicki, działacz polityczny, naukowy i społeczny. W PRL był na indeksie, więc tak się złożyło, że jego "Lenina" przeczytałem dopiero dwa lata temu (10 gwiazdek), a teraz mam radochę poczytać te reportaże. Znalazłem je na:

Clou poznajemy już na pierwszej stronie tekstu dzięki charakterystyce rosyjskiej wsi:

....W tych zbiorowiskach naprędce skleconych chat o dachach ze słomy, albo grubo ociosanych desek czy krąglaków, naczelne miejsce zajmuje dom Boży — cerkiew lub kaplica wyznania prawosławnego; czasami też obok, w jakiejś już opuszczonej chacie mieści się szkoła ludowa, prawie przez dzieci włościańskie nie uczęszczana. Istnieje duchowny, istnieje nauczyciel, z których pierwszy bywa zajęty wyciskaniem z chłopów darów na plebanję i pijaństwem, drugi rewolucyjną propagandą i też pijaństwem. Lecz obok, tych przodowników religji i oświaty, tuż obok, w jednej z takich samych brudnych, cuchnących izb, mieszkają i działają czarownicy, wróżbiarze i wiedźmy... tu też, gdzieś w pobliżu gnieździ się prastare pogaństwo...."

Powiem krótko: te sto parę stron trzeba koniecznie przeczytać, by poznać rosyjską mentalność i "rosyjską duszę", bo Ossendowski jest świetnym obserwatorem i cholernie zdolnym komentatorem, a przede wszystkim prekursorem współczesnego reportażu.

Ponadto zapewniam, że pokochacie jego język od pierwszego zdania, mimo, że sprzed stu lat. A łatwo przyswajalny, jak np:
"....Helena... ...mieszkała w Petersburgu bez zajęcia jako kobieta przedajna. Dwóch synów Sokołowa pracowało w fabrykach, lecz zbrzydła im ta praca, więc popełnili jakieś zabójstwo..."

Milej zabawy 10/10


Jerzy ANDRZEJEWSKI - "Idzie skacząc po górach.."


Najpierw oniemiałem, gdy na LC ujrzałem 6,67 (3 ocen i 1 opinia), zacząłem więc pisać notkę i nagle sobie przypomniałem (skleroza), że ten utwór recenzowałem w ramach "Trzech opowieści", które mają ciut lepiej, bo 7,24 (25 ocen i 2 opinie). Nim ją przytoczę wyjaśniąm:

Uważam go za najważniejsze dzieło Andrzejewskiego, bo stało się zaczątkiem jego nowej pięknej, opozycyjnej postawy wobec PRL. Stary endek, a później czołowy członek peerelowskich elit, do tego pijak i pedał, stał się odważnym, konsekwentnym, zdecydowanym opozycjonistą, inicjatorem wselkich akcji antyustrojowych (np list 34). O naśmiewaniu się z megalomanii piszę w recenzji, o popaździernikowej odwilży 1956 sądzę, że wszyscy słyszeli, lecz o zaciskaniu pasa i kształtowaniu się obywatelskiego oporu raczej nie, więc przypominam. Społeczeństwo miało już po dziurki w nosie "komunistów" czy "sowieckich agentów" takich jak Picasso, Gerard Philipe, Dolores Ibarruri, Hemingway (po opadnięciu fali fascynacji) czy Paul Robeson. Warszawska ulica żartowala; co to jest? Białe, siedzi na białych jajach i jest symbolem pokoju? - Picassowski gołąbek pokoju. - A czarne, siedzi na czarnych jajach i śpiewa o pokoju? Paul Robeson. Nie ma więc co się dziwic, że ta książka będąc kpiną z Picassa stała się bestsellerem.

To teraz przedruk z recenzji "Trzech opowieści":

"Idzie skacząc po górach" (1963)
Ale to był bestseller 53 lata temu!! Picasso - genialny cap. To z pierwszego zdania książki:
"A więc stary Antonio Ortiz raz jeszcze zadziwił świat, stary staruch, genialny cap !"
Bo osiemdziesięcioletni knur Ortiz to Picasso (1881 – 1973), a 22 – letnia Francoise Piller to Francoise Gilot. Artysta - geniusz Ortiz przypisał sobie prawo ignorowania wszelkich praw moralnych, bo wszystko jest tylko tworzywem dla jego twórczości. Tytuł zaczerpnięty z „Pieśni nad pieśniami” ma podkreślać jego niezależność:
....idzie skacząc po górach, przeskakując pagórki...”
Interpretacji tytułu, jak i rozważań o „człowieku suwerennym” nie będę powielał, bo to temat wyczerpany. Zacznę z innej beczki, bo według mnie....
JEST TO BEZWZGLĘDNIE NAJLEPSZA KSIĄŻKA ANDRZEJEWSKIEGO,
w której najpierw stworzył postać super MEGALOMANA, by następnie go OŚMIESZYĆ. Właśnie dlatego książka jest genialna, bo nie chodzi o jednego megalomana Picassa, w dodatku ufajdanego komunizmem, lecz też o rodzimych bohaterów, w tym Miłosza, Iwaszkiewicza i oczywiście samego Andrzejewskiego. A książka jest genialna dlatego, że Andrzejewski wzniósł się ponad własną megalomanię i wszystko wyszydził. Ironizując strywializował wzniosłość tworzenia. Bo historia o wenie pochodzącej od Francoise jest prymitywna blagą, „ściemą” stworzoną na potrzeby wernisażu.
Kwestię ironii świetnie ujął autor opracowania dla Wikipedii:
..Ważną rolę w utworze pełni ironia, zawarta przede wszystkim w sposobie kształtowania wypowiedzi przez narratora. Ironia ta wyraża się w ukazywaniu trywialności ukrytej za wzniosłą twórczością Ortiza. Ironia ta jest przez badaczy postrzegana jako wyraz kryzysu światopoglądowego, dotykającego Andrzejewskiego, a także jako środek zabezpieczający autora przed wpadnięciem w konwencję wzniosłego pisania o twórczości artystycznej. Ma również wskazywać na ironiczne połączenie w człowieku wartości duchowych z cielesnością...."
Odbieram to jako krytyczną refleksję nad dotychczasowym łajdactwem tak politycznym, jak i erotycznym. Ze względu na stosunkowo skromne opracowanie tej opowieści w porównaniu z „Ciemnościami..” i „Bramami raju”, przepisuję bardzo trafne słowa z:
Zabawna, dowcipna, ostra książka. Dzieło naszego nieżyjącego już wielkiego pisarza dziś dopiero zyskuje pełnię swej wymowy. Kpina ze środowiska intelektualistów i artystów. Kpina z wielkich postaci kultury. Bohaterowie tej książki mają pierwowzory w wielkich i sławnych, jak Pablo Picasso i opromienionych legendą, jak Marek Hłasko. "W powojennej Polsce Jerzy Andrzejewski budził kontrowersje zarówno swoim pisarstwem, jak i swoim zachowaniem. Umarł potępiony przez jednych, adorowany przez innych, ale zawsze z tego samego powodu: że radykalnie zmieniał nie tylko poglądy, ale cały swój światopogląd, a już szczególnie opcje polityczne. Ożywiały go bowiem i dręczyły ambicje najwyższe." - Jerzy Adamski”
Skoro już padło nazwisko Hłaski, wypada dopowiedzieć, że największą miłością pisarza był Kamil Baczyński, o którego rywalizował z Iwaszkiewiczem. Z „Trzech opowieści” tylko ta odbywa się współcześnie i to jest według mnie jej dodatkowym plusem.
TO WARTO PRZECZYTAĆ!!!! 10/10






Monday, 21 May 2018

Dorota TERAKOWSKA - "Poczwarka"


Przy 7,49 (7892 ocen i 826 opinii) na LC muszę się streszczać, by ktoś mnie przeczytał, a poza tym wypada powiedzieć coś oryginalnego.

P o p i e r w s z e: oprócz wszystkich zalet wymienianych w moich trzech recenzjach („Władca Lewawu” 1989 7 gwiazdek; „W krainie kota” 1998 7 gw.; „Dobry adres to człowiek” 2004 10 gw.) Terakowska (1938 – 2004) wykazała niesamowitą o d w a g ę zmierzając się z tematem upośledzonego dziecka. Nie musiała tego robić, bo miała ugruntowaną pozycję poprzednimi 10 pozycjami (ta - napisana w wieku 63 lat w 2001 roku), a jednak podjęła niewdzięczne i nader trudne wyzwanie, od którego większość z nas ucieka. Nie od pisania o Downie, lecz w ogóle od tego tematu, ciesząc się, że nas bezpośrednio nie dotyczy.

P o d r u g i e: efekt. Terakowska nie tylko udzieliła wielkiego wsparcia rodzinom zmagającym się z takim problemem, nie tylko głęboko poruszyła wszystkich czytelników, lecz przede wszystkim obiektywnie przedstawiła i przeanalizowała postawy moralne, tak bezpośrednich uczestników, jak i osób postronnych, wykazując c h ę ć z r o z u m i e n i a, jak i wiarę w ludzką d o b r o ć.

P o t r z e c i e: stworzyła alternatywny świat przemawiający zarówno do ludzi wierzących, jak i ateistów, dający n a d z i e j ę

P o c z w a r t e: nestorka „Tygodnika Powszechnego” Józefa Hennelowa (ur.1925) napisała na http://terakowska.art.pl/poczw/recenzje.htm

....Moralitet o naiwnych ludziach sukcesu, parze małżeńskiej przekonanej, że powodzenie życiowe można do najmniejszego szczegółu zaprogramować, a potem dosięgniętej urodzeniem nieuleczalnie chorego dziecka, ten moralitet poszerzony został o wymiar niedostępny czyjemukolwiek doświadczeniu, a jednak nie baśniowy; Dorota Terakowska spróbowała pokazać duchową rzeczywistość upośledzonego dziecka, wspaniałą i bogatą, choć widoczną na zewnątrz w przejmującej, dramatycznej karykaturze szokujących dla otoczenia zachowań. Nie tłumaczy nam tego jednak żadną racjonalną perswazją - byłoby to skazane na klęskę. Pisarka ten świat dziecka po prostu dla nas tworzy.... ......Historia Adama, Ewy i ich córeczki kończy się optymistycznie na miarę najlepszej baśni - a przecież baśnią nie jest. Jest, nie waham się napisać, literackim, odważnym credo, które czytelnik przyjmuje jak dar. Z wdzięcznością."

Dobrze, że Hennelowa do "optymistycznie" dodała "na miarę najlepszej baśni", bo ja tego optymizmu nie czuję, a widzę dobrą wolę Terakowskiej w chęci dodania otuchy osobom dotkniętym niesprawiedliwym, bo wybiórczym, losem. Bo finał, to przecież jeszcze jedna wersja tragedii Hioba. 8/10


Sunday, 20 May 2018

Wojciech JAGIELSKI - "Wieże z kamienia"


Jagielski (ur.1960) to fenomen, który ogranicza moje oceny do zawsze takiej samej tj 10 gwiazdek. To piąta moja ocena, a dotyczy książki wydanej w 2004 (dotychczas oceniałem "Dobre miejsce do umierania" 1994; "Wszystkie wojny Lary" 2012; "Trębacz z Tembisy" 2013 i "Wypalanie traw" 2015)

A więc mamy wczesne dzieło, notabene później uzupełniane, które weszło do klasyki reportażu. Wiele już o nim napisano, że Czeczenia, że Basajew contra Maschadow, że autor pracowity i rzetelny itd itp. To ja tylko dodam, że można by dodać podtytuł z Tischnera - "Nieszczęsny dar wolności", bo na podstawie reportażu Jagielskiego naszła mnie myśl, że dobrego wyjścia nie ma.

A tak w ogóle, to jest to dla mnie olbrzymie źródło wiedzy, jak dotąd niepodważanej i dlatego wolę Jagielskiego od Kapuścińskiego. 10/10

Friday, 18 May 2018

J. M. COETZEE - "Powolny człowiek"


Przez wiele lat Coetzee (ur.1940) miał miejsce w piątce moich ulubionych pisarzy "zagranicznych" (inni to: Dostojewski, Joyce, Kafka i Murakami), a to głównie wskutek mojego zachwytu niewątpliwym arcydziełem – "Hańbą", a później stracił je na rzecz Amosa Oza. Tłumaczy to poniekąd zestawienie moich recenzji ustawione chronologicznie podług daty publikacji książki, które obejmuje wystarczająco dużo pozycji, by wniosek był klarowny:

„Foe” 1986 7 gwiazdek; „Wiek żelaza” 1990 – 10 gw.; „Mistrz z Petersburga” 1994 – 9; „Chłopięce lata” 1998 – 8; „HAŃBA” 1999 – 10, „Dziwniejsze brzegi. Eseje literackie 86-99” 2002 – 6; „Młodość” 2002 – 10; NAGRODA NOBLA - 2003; „Elizabeth Castello” 2003 – 7; „POWOLNY CZŁOWIEK” 2005 - ????; …...DŁUGA PRZERWA.... „Dzieciństwo Jezusa” - PAŁA!!!

Dużymi literami odznaczyłem istotne dla mojego wywodu wydarzenia. Cztery lata po rewelacyjnej „Hańbie” - Nobel w 2003, wielka popularność, z rozpędu jeszcze parę pozycji, kryzys twórczy wyraźnie podkreślony m.in. w omawianej książce, długa przerwa i kompromitujące „Dzieciństwo Jezusa”. Oczywiście to tylko moja prywatna opinia laika, lecz wolność jest, więc piszę co myślę!!

Przejdźmy więc do książki: bohater w rozterce, Elizabeth, która go niby wymyśliła - w rozterce i J. M. Coetzee, który ją wymyślił też w rozterce. To jak ja mam nie być w rozterce ??!!

Szczęśliwie znalazłem pomocną dłoń w świetnej recenzji Jerzego Jarniewicza, której koniec przepisuję:

.....Wieloznaczna powieść Coetzeego, która spotkała się ze skrajnie odmiennymi reakcjami, intryguje i irytuje zarazem. Nie daje się łacno okiełznać, gdyż autor splótł ją z wielu różnorodnych wątków, których wzajemne relacje pozostają do końca niejasne. Mamy tu alegoryczną opowieść o wyobcowaniu i utracie racji życia, a na innym poziomie - historię spotkania kultur i krytykę pogrążającego się w niemocy indywidualizmu. Mamy też rozważania na temat relacji między prawdą a fikcją, między życiem wymyślonym a życiem prawdziwym. Być może jednak "Powolny człowiek" jest przede wszystkim osobistą opowieścią o nieuniknionej bezdomności pisarza, któremu nie udaje się zadomowić nawet w wykreowanym przez siebie świecie."

Przekładając profesjonalny język Jarniewicza na "nasze", to Coetzee miota się, goni w piętkę i nie wie co zrobić z bohaterem, z niepokojem Costello, a przede wszystkim z samym z sobą, co potwierdziło życie (długoletnie milczenie). Rutyna świetnego niegdyś pisarza ratuje książkę na tyle, że mogę z czystym sumieniem postawić 7 gwiazdek, lecz w moim odczuciu Nagroda Nobla bokiem mu wyszła. Przepraszam za tak ostre słowa, lecz mam osobisty żal do pisarza, bo "Hańba" pozostaje moją ulubioną książką i dalej ją uważam za arcydzieło.


Swietłana ALEKSIJEWICZ - "Ostatni świadkowie Utwory solowe na głos dziecięcy"


Recenzowałem jej tylko dwie książki ("Wojna nie ma w sobie nic z kobiety" i "Czarnobylska modlitwa..."); w obu przypadkach dałem 8 gwiazdek. Dzisiaj znowu temat czuły – dzieci. W roli przedmowy również:

...Wielki Dostojewski pytał kiedyś: czy świat, nasze szczęście, a nawet wieczna harmonia warte są tego, by dla ich powstania zgodzić się na jedną bodaj łzę niewinnego dziecka ? I sam na to odpowiedział – nie, żaden postęp, żadna rewolucja, żadna wojna nie są tego warte. Łza dziecka przechyli zawszę szalę”.

Mam nadzieję, że nikogo nie obrażę, stwierdzeniem, że Hanna Krall (ur.1935) doczekała się za miedzą godnej kontynuatorki i rywalki (o 13 lat młodszej).
A książkę należy przeczytać i łzę uronić. Nie chcę stawiać tej książki ponad wymienionymi w pierwszym zdaniu i dlatego tylko 8/10

Thursday, 17 May 2018

Emilia HINC - "Żony alkoholika"


Z ZASOBÓW BIBLIOTEKI W TORONTO! Ukłony dla polskiego attaché kulturalnego
O autorce żadnych wiadomości nie zdobyłem; na LC dwie książki, a ta ma 6,33 (6 ocen i 2 opinie), co po 4 latach od wydania książki sukcesem raczej nie jest.
Na pierwszej stronie całkowity brak logiki:

Polscy mężczyźni uzależniają się osiem razy częściej od alkoholu niż polskie kobiety. Szacuje się, że problem z alkoholem ma 8 do 10% Polek.... ...Około 4,5 mln Polaków nadużywa alkoholu, a blisko 900 tys. jest uzależnionych i wymaga leczenia. Ponieważ przeciętnie polski alkoholik zakłada czteroosobową rodzinę, problemem alkoholowym objętych jest w Polsce 20 mln ludzi”

Gdyby nawet każdego Polaka nadużywającego alkohol nazwać alkoholikiem, choć większość to w najgorszym przypadku pijacy, to i tak zakładanie czteroosobowej rodziny przy ujemnym
przyroście naturalnym jest wątpliwe, a i tak wychodzi absurdalne 18 mln, a nie 20. Jeśli założymy, że populacje kobiet i mężczyzn są z grubsza równe, to przy 8 – 10 % uzależnieniu Polek, ośmiokrotnie częstsze uzależnienie mężczyzn dotyczyłoby 64 – 80 % ich populacji, a to już idiotyzm.

To nie najlepsza zachęta do lektury, lecz mimo wszystko nastawiam się entuzjastycznie, bo już na czwartej stronie tekstu pojawia się odcięta głowa.
Niestety, dalej tak źle, że już nie można gorzej ! Dojechałem do końca i odechciało mnie się wszystkiego. Po prostu bzdury, bełkot i chora wizja stosunków męsko-damskich. Straciłem dwie godziny, więc szybko dopisuję na początku ukłony dla attaché i stawiam PAŁĘ




Monika SZNAJDERMAN - "Fałszerze pieprzu" Kronika rodzinna


Mnie - Polaka, który walczy z własnym antysemityzmem "wyssanym z mlekiem matki" co najmniej od 50 lat tj od marca 1968, cieszy wysoka średnia na LC 7,25 (312 ocen i 52 opinie), bo w dobie szalejącej polskiej ksenofobii, odradzającego się nacjonalizmu i reaktywowania haniebnego ONR, obawiałem się gorszego wyniku. Wynik ten to świadectwo wyższości moralnej ludzi czytających książki nad pozostałymi.

Dotychczas znałem Monikę Sznajderman (ur.1959, dr nauk humanistycznych, antropolog kultury) jako właścicielkę i szefową Wydawnictwa Czarne oraz żonę mojego ulubionego gawędziarza Andrzeja Stasiuka. Teraz jej autobiografia. Zacznę od ostatnich słów świetnej przedmowy Martina Pollacka pt "Mowa jednak złotem":

"...Monika Sznajderman zdecydowała się na srebro, na otwartość, którą bez wątpienia i bez przesady można nazwać bezpardonową. Także wobec siebie. Zasługuje tym na nasz bezgraniczny podziw. Opowieść o jej żydowskiej i polskiej rodzinie jest dziełem literackim, a jednocześnie ważnym dokumentem historycznym. To tak jak z kroplą, w której można zobaczyć całe morze: Monice Sznajderman udało się w małym, wąskim wycinku rodzinnej historii pokazać tragiczną historię Polski XX wieku, jej ciemne i ponure karty, ale także dużo wielkich chwil."

Pollack powiedział wszystko; mnie pozostaje podziw dla autorki i polecenie wartościowych uzupełnień, które gorąco polecam.
Naturalnym uzupełnieniem tej książki jest słynny esej Jana Błońskiego opublikowany w „Tygodniku Powszechnym” 2/1987 pt „Biedni Polacy patrzą na getto”, dostępny obecnie na:

oraz sławny wiersz Miłosza pt „Campo di Fiori” dostępne np. na: http://wiersze.annet.pl/w,,12632
lecz przede wszystkim tekst męża autorki, Stasiuka pt „Bóg z radia”, dostępny po bezpłatnym zalogowaniu się na: https://www.tygodnikpowszechny.pl/bog-z-radia-141465

Pozwalam sobie podać również adres mojej amatorskiej pisaniny na ten temat, zatytułowanej „Plica Polonica” („Polski Kołtun”) dostępny na: http://wgwg1943.blogspot.ca/2016/09/plica-polonica.html
Książkę gorąco polecam 10/10



Tuesday, 15 May 2018

Dorota MASŁOWSKA - "Inni ludzie"


No i doczekałem się nowej książki mojej idolki, kupiłem w Publio, i nie jem, nie piję, tylko pochłaniam e-booka. Warto było czekać !!

Początek, jak u Irka Iredyńskiego, gdzie skacowanemu bohaterowi wszystko z rana śmierdziało; tylko epoka, a więc i język - inne. I ten język trzeba podkreślić, bo Masłowska ma wyjątkowe ucho, a jeszcze większy talent, by balansować na granicy jego przyswajalności, szydząc z niego, lecz bez przesadnej karykatury. Ten język jest wiarygodny nawet dla mnie przebywającego poza Polską od 30 lat.

Towarzyszymy Kamilowi w trzydniowej wędrówce po Warszawie odkrywając jej atmosferę, poznając jej mieszkańców, ale pozornie, bo faktycznie to poznajemy bezlitosną prawdę o sobie. W galerii statystów każdy czytelnik odnajdzie siebie, a więc każdego dosięgnie bezlitosne obnażenie i wyśmianie.

Dominuje ironia, której najlepszy przykładem jest tatuaż napakowanego łysielca (s.17,8):
....Kątem oka widzi czaszkę zgoloną gładko, chodzące pod skórą mięśnie, bliznę sporą na twarzy i duży tatuaż z Małym Powstańcem na żylastej ręce...”

A więc znowu ubieranie się w bogoojczyźniane patriotyczne szaty !! Normalni ludzie mają już po dziurki w nosie patriotyczno – wspomnieniowej retoryki, przeto....(s.53,7):
.....Warszawskie Powstanie, ciekawe być może, ale ciekawsze, czy jest jeszcze metro o tej porze?..”

Poziom bezmózgowca Kamila określa jedyne jego skojarzenie(54,4):
...Ribbentrop-Mołotow? Bue he he, kumpel raz rzucił w «Zapiekanki» Mołotowem..”

Masłowska kpi ze wszystkiego, więc i lesbijkom nie popuszcza (s.57,7):
.....najczęściej są to kobiety, co nie podobają się facetom, i przez to jedna z drugą tak sobie to tłumaczą, że są lesbą. A tak naprawdę nikt im dobrze kominka nie przeczyścił, bue he he he”.

Każdą scenkę komentują przeróżni ludzie, co składa się na folklor ulicy, nie - raczej miasta, nie - to obraz naszego kołtuństwa. Do tego autorka serwuje rymowanki jak (s.63,3):
..Staro wygląda. Staro się czuje. W dłoniach po kawie kubek kompresuje. Gdzie ona się, do chuja, snuje?..”

Niesamowita ta Masłowska. Przypominam, że jej talent zauważyła prof. Maria Janion już w „Niesamowitej Słowiańszczyznie”. Do tego fikuśne ilustracje Macieja Chorążego.

Czas na wizerunek Polaków (s.103,9):
...Chamstwo wypisane na twarzach. Do gardeł rzuciliby się sobie, gdyby mogli... ..Okropne twarze, okropne wyglądy, bez gustu, nawet jak mają pieniądze, i tak wyglądają jak manekiny z lumpexu, żywe kostiumy na Halloween po ulicy błądzące...”

Pierwszy raz słyszę piękne określenie rozstania z kobietą (s.112,9):
....Początkowo się łudził, że odtuli ją humanitarnie, na stopniowo...”

To nie jest recenzja, to pierwsza moja impresja wsparta paroma cytatami. Może kiedyś napiszę, lecz teraz nie mogę, bo euforia to uniemożliwia. Rozpalony mogę tylko jeszcze raz powiedzieć, że Masłowska jest genialna, a każda jej książka jest wielkim dla mnie przeżyciem. 10/10





Monday, 14 May 2018

Ryszard KAPUŚCIŃSKI - "Kirgiz schodzi z konia"


Osiem reportaży z podróży w 1967 roku po południowych republikach Imperium. Umyślnie nawiązuję do tytułu jego książki, bo te reportaże tam wykorzystał. Recenzując "Busz po polsku" pisałem:
".....ewentualne powiązania Kapuścińskiego z dygnitarzami i służbami specjalnymi, umożliwiającymi mu np. swobodne poruszanie się po ZSRR...."

Bo to jest clou tych reportaży. "Kredyt zaufania" jakim Imperium obdarzyło Kapuścińskiego, umożliwiając mu, bardzo swobodne, na miarę tamtych czasów, poruszanie się i rozmawianie z mieszkańcami zależnych od Moskwy republik, zobowiązuje do "political correctness" czyli unikania tematów niewygodnych dla totalitarnej władzy, a jest nim przede wszystkim polityka.

Cieszmy się więc z barwnych reportaży, nie żądając rzeczy niemożliwych, bo to było 50 lat temu, gdy ZSRR mocno trzymał się w posadach..

Najlepsza jest scena z Kirgizji, skopiowana później na s.79 w "Imperium", a tutaj na s.96:

...Cała jurta wypełniła się ludźmi, którzy zawiadomieni przez konnego posłańca pościągali z innych pastwisk. Siedzieliśmy w kucki na wojłokach ogryzając baranie kości i pijąc wódkę. W piciu wódki Kirgizi przewyższają Rosjan, nie mówiąc o Polakach. Piją również kobiety. Z reguły w czasie uczty przebywają one poza jurtą. Gospodarz nalewa szklankę stolicznej i wywołuje imię kobiety. Ona wchodzi, kuca i duszkiem wychyla całą szklankę. Potem bez słowa, bez zakąski, wstaje i znika w ciemnościach....”

Oceniając obiektywnie te reportaże, nie mogę wykorzystywać znajomości późniejszego "Imperium" i dlatego nie widzę przeszkód w postawieniu 10 gwiazdek.