Thursday 11 January 2018

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Dwugłos milości"

Aleksander ŚWIĘTOCHOWSKI - "Dwugłos miłości"

Aleksander Świętochowski (1849 – 1938) - pisarz, publicysta, filozof i historyk, aforysta, krytyk, publicysta polityczny, działacz społeczny.
Wikipedia:
":...Jego manifest 'My i wy'(1871) i 'Praca u podstaw' (1873) zawierają główne założenia programowe pozytywizmu. W życiu wyznawał liberalizm, a w okresie międzywojennym był publicystą opozycyjnym wobec sanacji. Twórczość Świętochowskiego obejmuje dramaty o tematyce filozoficzno-moralnej oraz historii idei..."

Na LC umieszczono jego 40 pozycji, które razem, do kupy, doczekały się 31 opinii, a on sam 4 fanów. Dlatego, spotkawszy jego utwór na:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/dwuglos-milosci.html
postanowiłem przeczytać i pisząc notkę przyczynić się do jego popularyzacji.
Po przeczytaniu mojej notki, proszę przeczytać tekst, który w formie e-booka ma stron 26. Jest to bajka, opublikowana w 1886 roku. Niewielka fatyga, a korzyść pewna i znajomość cenna. A ponad wszystko: co za język !!!

A trudności z lekturą sporawo, a najciężej z poetyckim wstępem ciągnącym się do 11,4, który trzy razy czytałem, bom inżynier, a nie poeta, więc połapać się w tej egzaltacji było mnie trudno. Szczęśliwie przeszliśmy do realiów:

„...Przy jej świetle mężczyzna ujrzał nieopodal młodą kobietę, siedzącą na odłamie skały, z zaplecionemi rękami patrzącą w nurt potoku, który kipiał pod jej stopami. Smukłą kibić otulała biała tunika, zaginająca się wdzięcznie po łukach jej ciała, które z pod osłony przebijało się całem bogactwem swych kształtów i linii. Bujne piersi falowały lekkim ruchem, włosy rozbiegły się w puklach po szyi i muskały ją łagodnie. Nad twarzą tak przecudnego wykroju, jaki tylko geniusz wyrysować a natura stworzyć zdolna, pastwił się okrutny smutek, który skamienił jej oczy w dwa martwe szafiry, niełamiące promieni stłumionego życia. Czy pożądliwy nurt wabił ją w swe zimne objęcia?..”

Pożądliwy nurt mnie porwał i ....rozbiłem się o narzekania malkontenta Świętochowskiego, który zamiast piać o miłości, krytykuje wszystko, a właściwie zrzędzi:

„...Wiedza człowieka uszlachetnia i obdarza siłą, wiedza ludzi zbliża wzajemnie, ale ich trwale nie spaja mocnemi ogniwami. Nad ludzkością, jak nad jej siedzibą zatoczył się krąg ciemnoty, który niby rzeszotem zasłania nam słońce prawdy... …..— I nie religia, bo nawet żaden Bóg, czczony kornie przez swych wiernych, nie zdołał ich zjednoczyć. Ludzie, którzy wierzą w tego samego stwórcę i rządzcę świata, którzy modlą się w tych samych świątyniach, wyznają te same dogmaty — albo żyją obok siebie zdaleka jak głazy na polu, które można jedne drugimi rozbijać, albo jak rozżarte tygrysy wbijają sobie kły w gardła a pazury w piersi....... ....Daremnie religia wmawia w człowieka, że każdy bliźni jest jego bratem, on, zaprzysięgając to powinowactwo słowem, łamie czynem.... ....— I prawo ludzi rozgradza, ale ich nie łączy. Sypie ono tylko groble i wały, stawia płoty i parkany, tworzy klatki i wędzidła. Ubezpiecza człowieka, daje mu broń, okrywa go pancerzem, uzbraja do walki, ale uczucia z uczuciem nie sklei. Nie dokona tego również moralność całym przyborem hamulców..... "

I gdy Świętochowski pogłębił moją depresję i byłem gotowy do wyskoczenia przez okno z szóstego piętra, tekst się szczęśliwie skończył, a ja mogłem uspokoić się szykując strawę dla moich kotek. Polecam pod warunkiem czytania na parterze. 7/10

No comments:

Post a Comment