Sunday 24 December 2017

Jakub MAŁECKI - "Rdza"

Jakub MAŁECKI - "Rdza"

Dwa lata temu zachwycił "Dygotem", którego recenzję kończyłem słowami:
„....Jednym słowem książkę Państwu polecam, Małeckiemu gratuluję i życzę sukcesów w ulepszaniu warsztatu, bo tu odczuwam pewien niedosyt. Młody jest, płodny, więc żywię nadzieję, że zdążę jeszcze coś jego przeczytać”.

Udało się, lecz jest pewien szkopuł; to wynik na LC: 7,98 (596 ocen i 150 opinii), bo przy takiej ilości opinii trudno coś dodać.

A jednak znalazłem metodę: idę śladem Małeckiego tj jak najwięcej istotnej treści w jak najmniejszej ilości słów. Wielokrotnie apelowałem do współczesnych polskich pisarzy, by radykalnie ograniczyli objętość swoich utworów, by przestali uprawiać wodolejstwo, by przestali dręczyć czytelników i zmuszać ich do opuszczania całych partii tekstu nudnych jak flaki z olejem, a dotyczy to też najlepszych, lubianych przeze mnie jak np. Twardoch czy Orbitowski, jak i „innych” jak Tokarczuk. I oni nic..., dalej robią swoje.

I nagle zaświeciło słońce. To Małecki, a jego „Rdza” to bezdyskusyjnie najlepsza książka 2017 roku!! Trzech moich wielkich (WGS tj Witkacy, Gombrowicz, Schulz) spierało się o formę, a Małecki nad nią efektywnie pracuje. Wypracowany przez niego zwięzły język i sposób przedstawiania osób i wydarzeń, to główny walor, a tytułowa „Rdza”, korodująca wszystko, a w tym deformacja przeszłości przez upływający czas, dopełnia całości i inspiruje czytelników do refleksji. Brawo !!! 10/10

PS Już zamierzałem powyższą pisaninę opublikować, a coś mnie tknęło i przejrzałem dostępne recenzje i w żadnej nie zauważyłem choćby wzmianki o „Pachnidle” Suskinda, któremu Małecki nadaje rolę mantry. W związku z tym przypominam nagłówek jaki zmuszony byłem umieścić w recenzji tego utworu:

„MEA CULPA!!! DOPIERO TERAZ tj po otrzymaniu 42 like'ów POCZYTAŁEM INNE RECENZJE i muszę powiedzieć: to nie jest książka o perfumach czy człowieku bez zapachu, a o ALIENACJI I SAMOTNOŚCI CZŁOWIEKA....."

Przecież Małecki umyślnie przywołał ten tytuł, by samemu pójść dalej każąc swoim bohaterom podjąć walkę z samotnością, bo człowiek realizuje się przez drugiego człowieka. I w tym ambaras, bo każda relacja międzyludzka zostaje w tej książce zainfekowana niszczącą rdzą. Wprawdzie końcowa scena tchnie pewnym optymizmem, lecz ogólnie minorowy nastrój dominuje.

PS Jedna sekwencja, którą odczytuję szerzej, szczególnie przypadła mnie do gustu (s. 41):
„....Bo co to jest za wielka sztuka chodzić po ciemku, jak się ciemności nie boisz? Sztuka jest chodzić po ciemku, jak się od tego cały człowiek trzęsie...”


No comments:

Post a Comment