Friday, 31 August 2018

Julien Offray de La Mettrie - “Człowiek – maszyna”


WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
Stamtąd  opis:
W połowie XVIII wieku pewien zdolny i wszechstronnie wykształcony lekarz napisał bodajże pierwszy traktat prezentujący — z całą swobodą i naturalnością bez brwi groźnie zmarszczonej — światopogląd czysto materialistyczny, „darwinowski” sto lat przed Darwinem, otwierający drogę dla psychologii, szczególnie behawioralno-poznawczej, uznający godność zwierząt, jako równie zdolnych do odczuwania, rozumienia i odruchów moralnych, jak człowiek.
Któż o tym dziś pamięta?
Sam Voltaire był zgorszony brakiem politycznej poprawności autora „Człowieka-maszyny” w nieskrępowanym wyrażaniu swoich poglądów na temat „Istoty Najwyższej” I pewnie z ulgą przyjął wieść o przedwczesnej śmierci niewygodnego sąsiada na poletku filozoficznym. Inni oburzeni z satysfakcją podtrzymywali plotkę, że bezbożnik i hedonista zmarł przejadłszy się pasztatem truflowym, i pozwolili nad imieniem Juliana Offray'a de la Mettriego zapaść kurtynie milczenia na wieki.
Niniejszą publikacją uchylamy jej rąbek tej zakurzonej zasłony.”

Na  podstawie  Wikipedii:
Julien  Offray  de  La  Mettrie  (1709 – 1751) -  francuski  lekarz  i  filozof  naturalista. Główną  jego  pracą  filozoficzną  był „Człowiek – maszyna” (1748).  Głosił,  że  wszelkie czynności przypisywane zwykle  duszy  zależą w istocie od funkcjonowania ciała. Z przesłanki tej wyprowadził wniosek, że człowiek jest istotą wyłącznie materialną i działającą podobnie jak maszyna. Za podstawową władzę   psychiczną   La Mettrie uważał   wyobraźnię, rozumianą jako pewna czynność ciała, występująca zarówno u ludzi, jak i u zwierząt...   ..La Mettrie negował istnienie   nieśmiertelnej  duszy, a  także  Boga   w sensie proponowanym przez   teologię  – nie wykluczał przy tym istnienia  stworzyciela  świata, ten jednak nie miałby niczego wspólnego  z  religią.
I  to  ostatnie  zdanie  skusiło  mnie  do  uważnej  lektury  traktatu.  W  tekście  brzmi  tak  (s.148 e-book)
„... Nie podaję przez to w wątpliwość istnienia Najwyższego Jestestwa; wydaje mi się przeciwnie, że przemawia za nim wszelkie prawdopodobieństwo. Ponieważ jednak istnienie tego Jestestwa, podobnie jak istnienie jakichkolwiek bądź innych jestestw, nie wykazuje niezbędności jakiegokolwiek kultu, jest ono więc  prawdą  teoretyczną, nie dającą się zgoła zastosować w praktyce: opierając się przeto na tylu doświadczeniach, rzec można, że religia nie jest podstawą bezwzględnej uczciwości  z tegoż powodu, z którego ateizm  nie wyłącza tej cnoty...”

Polemiczny  traktat  filozoficzny   po  270  latach  łatwo  jest  krytykować,  lecz  mnie  udało  się znaleźć  w  nim  wiele  ciekawych  spostrzeżeń  i  znalazłem  dużą  satysfakcję  w  tej  lekturze.  Nie  czuję  się  kompetentny,  by  weryfikować   poglądy  autora,  lecz  w   niszczeniu  go   istotną  była  ludzka  zawiść,  o  czym  dokładnie  informuje  tłumacz  Stefan  Rudniański,  dzięki  któremu  to  wydanie  jest  cenne.
Bo  Rudniański  nie  tylko  to  dzieło  przetłumaczył,  lecz  napisał  wspaniały,  wyczerpujący  wstęp (ok.80 stron),  a  i   prawdopodobnie  on  (brak  danych)  opracował  bogate,  wielce  wartościowe  przypisy (ok.70 stron),  czyli   summa  summarum   tyle,  ile  sam  tekst  stron  liczy.
Bardzo  cenna   pozycja,  więc  brawa  dla  Fundacji  Nowoczesna  Polska.  8/10  
PS  s.158   "..Kto wznosi w swym sercu ołtarz zabobonowi, ten jest urodzonym bałwochwalcą, pozbawionym poczucia cnoty".


Thursday, 30 August 2018

Wiktor Teofil GOMULICKI - „Chałat”


„WOLNE LEKTURY” REWELACYJNIE WYWIĄZUJĄ SIĘ Z EDUKACYJNEJ MISJI. DZIĘKUJĘ!
Wiktor  Gomulicki  (1848 – 1919)   – polski poeta, powieściopisarz, eseista, badacz historii Warszawy, kolekcjoner. Jeden z najważniejszych twórców polskiego   pozytywizmu.  Polpularmość  zapewniły  mu  “Wspomnienia  niebieskiego  mundurka”
“Chałat”  to  dwunastostronicowe  opowiadanie  z  1905 roku. Dostępne  na:
Opis  „Wolnych  Lektur”:
Nowelistyczny utwór Wiktora Gomulickiego, poświęcony kwestiom człowieczeństwa, głęboko etyczny w swej wymowie. Jeden z wielu dowodów, jak bardzo autor angażował się w próby zdefiniowania treści uniwersalnych.  Oskarżony w pewnym momencie swego życia przez niektóre środowiska o antysemityzm twórca prezentuje oto krótką, choć obszerną w przesłaniu opowieść, w której bohaterem, a zarazem narratorem czyni piętnastoletniego gimnazjalistę. Tytułowy chałat to umowna zasłona, za którą chłopak odkrywa prawdziwe, ludzkie oblicze Żyda-dorożkarza. Przepiękna nowela jest odpowiedzią pisarza na zarzuty padające pod jego adresem i opowiedzeniem się raz na zawsze po stronie tych, którzy wiedzą, że pojęcie człowieczeństwa z definicji nie uznaje podziałów rasowych, wyznaniowych czy narodowościowych...”

Egzaltowany  15-letni   paniczyk  brzydzi  się   wszystkiego  co  żydowskie,  a  tymczasem.....
Proszę  poświęcić  pół  godziny  i  przeczytać  samemu,  bo  warto.   7/10 


Edward REDLIŃSKI - „Konopielka”


WIELKI,  NIEDOCENIONY.  I dlatego  o  „Konopielce”  bedzie  mało,  a  więcej   o   nieuznanym  „wieszczu”.   Bo  dlaczego  „Trans-Atlantyk”  cacy,  a  „Konopielka”,  „Krwotok”,  „Transformejszen..”  czy  „Szczuropolacy”   be,  wzgardzone?  Pomijam  ocenę, (bo  nawet  „Trans-Atlantyk”  ma  kompromitujące  uczestników  LC -  6,64)  porównajmy  zaś  ilość  czytelników (wg  podanych  tytułów):  9088, 3032, 178, 110, 292.   A  w  dodatku,  do  tych  ponad  3  tysięcy  „Konopielki”  przyczynił  się  w  dużej  mierze  film  z  Majchrzakiem!!
Drodzy  Znajomi  i  Nieznajoimi!  Przestańcie  się  snobować  i  ulegać  modom!  Redliński  jest  NAPRAWDĘ  ŚWIETNY!!   Jego  książki  to  Teatr  Absurdu  i  Mistrzostwo  Groteski!
Na  LC  o  tej  książce „Krzysztof  Mroczko”:
Jedna z niewielu książek, o których bez wahania można powiedzieć "arcydzieło". Najważniejsze w niej jest w ukryte, zapisane w drugiej  warstwie  czytelniczego  odczytania. Humor - na przykład scena podglądania "uczycielki" - jest tylko maską, za którą skrywa się nadzwyczaj celna obserwacja rewolucji kulturowej, jaka miała miejsce w Polsce po 45 roku. Dotąd zresztą niewiele takich książek, które opisywałyby, co z nami się dzieje w warstwie kulturowej.”

„Maciej  DW”:
„Uwielbiam "Konopielkę"! Za język, za styl, za lekkość ujęcia tematu wcale przecież nie lekkiego, za humor, za to, że czytając po prostu świetnie się bawiłem... Ale i za niezwykle barwne pokazanie, jak tradycja zderza się z nowoczesnością, a nowoczesność z tradycją. Jak się wzajemnie siebie boją, jak się obwąchują, jak się nie lubią i jak za sobą tęsknią. Wbrew pozorom, to wcale nie jest książka wyłącznie o latach 50-tych XX wieku... Takie Konopielki są i dziś... i to wcale niekoniecznie na wsi... Są z całą pewnością. I czekają na swojego Edwarda Redlińskiego, aby je opisał..”.

Z  mojej  strony,  zwracam  uwagę   na  „drugą  warstwę”,  widocznie  nieczytelną  dla  każdego,  oraz  na  fakt,  że  wbrew  pozorom,  Redliński  ze  swoich  bohaterów  nie  szydzi,  lecz  ukazuje  karykaturalną  rzeczywistość,  która   te  postacie  ukształtowała. 

Polecam  gorąco  wszystkie  wymienione  książki  Redlińskiego  oraz  jego  reportaże,  a  „Konopielce”  daję  oczywiście  10/10

PS   Nie  sposób  nie  zauważyć,  że  Krzysztof  Majchrzak  „wyczuł”  obie  role: i  w  „Konopielce”  i  w  „Pornografii”  wg  Gombrowicza.  

Wednesday, 29 August 2018

Jérôme Delafosse - “Krwawy krąg”


 OSTRZEGAM!  KNOT  CZYLI  CHAŁA!!
Jérôme  Delafosse  (ur,1971) -  aktor,  reżyser, producent,  postanowił  napisać  książkę.  No  i  napisał:  pomysłów  wiele,    za  wiele,  inteligentny  i    wykształcony,  to  i  nadzieje  czytającego  uzasadnione,  niestety  na  nadziejach  się  skończyło.   Amatorszczyzna  nie  warta    jakiejkolwiej  dyskusji.  Szkoda  gadać!  A  nadzieja  jest,  że  więcej  prób  pisania  Delafosse  nie  podejmie.  Pała!!


Lech JĘCZMYK (oprac.) - "Kroki w nieznane" 1976


„Kroki  w  nieznane”    1976
Almanach  fantastyczno – naukowy
Wybór  Lech  Jęczmyk
Lech  Jęczmyk  (ur.1936) – polski  tłumacz  (np  Thomasa  Bergera,  Philipa  K. Dicka,  Josepha  Hellera, Kurta  Vonneguta),  publicysta,  eseista,  znawca  literatury  science  fiction.
Arthur  C. Clarke  „Dziewięć  miliardów  imion  Boga”
Clarke  (1917-2008)-  brytyjski  prozaik,  propagator  kosmonautyki.  M.in.  na  podstawie  jego  koncepcji powstały  stacje  orbitalne.  Jego  najbardziej  znanym  dziełem  jest  książka  „2001:  Odyseja  kosmiczna”  oraz  nakręcony  przez  Kubricka  film  o  tym  samym  tytule  według  wspólnego  scenariusza  Clarke’a  i  Kubricka.
„......W buddyjskim klasztorze naukowcy z Zachodu instalują nowoczesny komputer. Mnisi od lat trudnią się wypisywaniem wszystkich imion Boga (a jest ich 9 miliardów), komputer zaś ma ułatwić i przyspieszyć pracę  Oraz koniec świata, który nastąpi po zapisaniu ostatniego imienia. Po zakończeniu instalacji informatycy szybko wyjeżdżają z klasztoru, nie chcąc narazić się na gniew zawiedzionych mnichów - oczywiście, we wspomniany koniec świata wywołany zakończeniem spisu przez komputer nie wierzą. I wtedy nad ich głowami zaczynają gasnąć gwiazdy...    ... To opowiadanie doceniła także dr hab. Dominika Oramus, anglistka z Uniwersytetu Warszawskiego, autorka wydanej właśnie książki "Imiona Boga. Motywy metafizyczne w fantastyce naukowej drugiej połowy XX wieku", poświęconej funkcjonującej w literaturze SF tematyce religijnej. Bo science fiction to nie tylko małe zielone ludziki i pasażerowie "Nostromo"....”
O  książce  Oramus  np  na:
Opowiadanie  Clarke’a  z  1955  dostępne  (w  innym  tłumaczeniu)  na:
Klasyka  8/10
Daniel  Keyes   „Kwiaty  dla  Algernona”
Recenzowałem   powieść  powstałą  na  bazie  tego  opowiadania.  Całość  na  LC  i  na:
...a  tu początek  mojej  recenzji:
Daniel Keyes (1927 – 2014) debiutował trzema opowiadaniami w 1952, w 1959 opublikował swoje najsłynniejsze opowiadanie "Kwiaty dla Algernona", nagrodzone w 1960 Nagrodą Hugo za najlepszą miniaturę literacką. W 1966 otrzymał nagrodę Nebula za tę samą historię przerobioną na powieść. Sukcesu tej kreacji już nie powtórzył, chociaż wydał jeszcze cztery powieści sci-fi. Na LC 8,24 (517 ocen i 57 opinii).
Przy tak dużej liczbie opinii, nie wypada się rozpisywać, więc tworzę najkrótszą recenzję świata:
ECCE   HOMO!!.....”
Ocena: 8/10
Dalej  mamy  nie  tylko  opowiadania,  lecz  i  publicystykę:
John  Brunner (1934-95) „Marnotrawstwo”. 8/10.  Oceniałem  jego  „Wszyscy  na  Zanzibarze” (10)  oraz  „Na  fali  szoku” (7)  
Dymitr  Bilenkin  „Nie  zdarza  się”
Harrington  Bayley  „Statek,  który  żeglował  po  oceanie  Kosmosu”
Konrad  Fiałkowski  „Myślak”   -  fragment  powieści
Michaił  Puchow  „Nad  przepaścią”
R. A. Lafferty  „Najdłuższy  obraz  świata”
Michaił  Puchow  „Wyprawa  myśliwska”
Krzysztof  W. Malinowski  „Wizja  III”
J. G. Ballard  „Trzynastu  do  Centaura”
Kirył  Bułyczow  „Dialog  o  Atlantydzie”
Zbigniew  Prostak  „Boja”
Bob  Shaw  „Najszczęśliwszy  dzień  twojego  życia”
Dymitr  Bilenkin  „Dawać  i  brać”
Janusz  A. Zajdel  „869113325”
James  Blish  „Dzień  statystyka”
Włodzimierz  Wolin  „Przewodnik  po  kosmicznym  zwierzyńcu”
Arthur  C. Clarke  „Ryzyko  prorokowania”
Krzysztof  W. Malinowski  „Wędrując  po  Wszechświatach”
Mikołaj  Bondaruk  „Tajemnicza  sieć  na  globusie”
Poza  trzema  pierwszymi,  zwracam  uwagę  na  Zajdla,  a  całości  daję  gwiazdek 7

Dan SIMMONS - „Terror”

Dan  Simmons (ur.1948)
Wikipedia:
„…. It is a fictionalized account of  Captain  Sir  John  Franklin’s  lost  expedition  of  HMS  Erebus  and HMS  Terror  to  the  Arctic, in 1845–1848, to locate the  Northwest  Passage. In the novel, while Franklin and his crew are plagued by starvation and illness, and forced to contend with   mutiny  and  cannibalism, they are stalked across the bleak Arctic landscape by a monster. Most of the characters featured in ‘The  Terror’  are actual members of Franklin's crew, whose unexplained disappearance has warranted a great deal of speculation….”
W  polskojęzycznej  Wikipedii  znajduję  nadzwyczaj  szerokie  omówienie  ekspedycji  Franklina, z  którego  przedrukowuję  malutki  fragment:
„.....Badania terenowe, wykopy i ekshumacje rozpoczęte w 1981 roku trwały ponad 10 lat. Wyniki badań artefaktów oraz szczątków ludzkich wykazały, że pochowani na wyspie Beechey najprawdopodobniej zmarli na  zapalenie  płuc  i być może na gruźlicę, co zasugerowano po znalezieniu dowodów  na  chorobę  Potta  u  Braine’a.  Raporty  toksykologiczne  wskazywały  na  zatrucie  ołowiem   jako prawdopodobny czynnik. Nacięcia znalezione na kościach niektórych członków załogi były postrzegane jako oznaki kanibalizmu]. Dowody sugerowały, że połączenie zimna, głodu i chorób, w tym  szkorbutu, zapalenia płuc i gruźlicy, których skutki pogarszało zatrucie ołowiem, doprowadziło do śmierci wszystkich członków wyprawy Franklina….”.
Po  pięciu  miesiącach  (wyd. polskie  21.03.2018)   wynik  na  LC  jest  imponujący:  8,19 (1321 ocen i 248 opinii).   Nie  jestem  samobójcą,  przeto  nie  zamierzam  walczyć  z  powszechnymi  zachwytami  nad  tą  książką,  tym  bardziej,  że  nie  podlega  dyskusji  warsztat  Dan  Simmonsa.   Jedyne  „ale”  wynika   z  kiepskiej  mojej  tolerancji  dla  wypaczania  historii  przez  mieszanie  realu  z  fikcją,  o  czym  pisałem  m.in  przy  cyklu  „Królowie  przeklęci”  Druona.    Po  prostu,  po  pewnym  czasie  od  takiej  lektury,   tracę   zaufanie  do  własnego  mózgu,  bo  owłada  mną  niepewmość,  co  jest  faktem  historycznym,  a  co  wymysłem   autora  przeczytanej  lektury.   
Z  satysfakcją  znajduję  podobne  stwierdzenia  u  innych  recenzentów,  jak  np  „Lilian”  z  LC,  która  daje  wprawdzie  książce  8  gwiazdek, lecz  kończy  swoją  recenzję  tak:
„......To  co nie pozwala mi postawić maksymalnej liczby gwiazdek, to wpleciony wątek nadprzyrodzony i zakończenie.
Wiem, że autor jest głównie twórcą powieści fantastycznych, więc i tu nie mógł sobie odmówić wplecenia kilku takich elementów, ale według mnie powieść straciła przez to cały swój realizm i momentami stawała się bajką ... niestety.”

Książkę  oczywiście  polecam,  bo  przecież  ścisła  prawda  historyczna   niewielu  interesuje,  a  gwiazdek  daję  8,  jak  wspomniana  „Lilian”
   

Tuesday, 28 August 2018

Barry EISLER - „Zemsta zabójcy z Tokio”


Barry  Eisler  (ur.1964)  -  amerykański  autor  thrillerów,  w  2002  jego debiutancka powieść  ‘Zabójca   z  Tokio’   otrzymała nagrody literackie Barry Award i The Gumshoe Award. Książka ta doczekała się również adaptacji filmowej.  Kontynuacją  jej  jest  omawiana  z  2003  roku,  z wynikiem  na  LC  (po  11  latach  od  polskiego  wydania)  6,35 (37 ocen  i  4 opinie).
Jestem  zdziwiony  małym  zainteresowaniem  i  niską  oceną,  bo  to  całkiem  niezły  thriller. 7/10



Monday, 27 August 2018

Joanna CHMIELEWSKA - "Zbrodnia w efekcie"


Ostatnia   książka   Joanny  Ckmielewskiej  (1932  -2013),  wydana  w  roku  jej  śmierci.
I  już  od  pierwszej  strony  tarzam  się  ze  śmiechu,  bo......:
„....kołatały  się  we  mnie  resztki  nadziei,  że  zdołam  go  uczłowieczyć.  Idiotka.  Uczłowieczyć  mężczyznę!..”
Nie  mogę   nie  wynotować   odkrywczej  uwagi,  że...(s.76):
„...Lata    od  tego,  żeby  upływać...”
Bo  tradycyjnie   wątek  kryminalny,  nawet  korpus  bez  głowy,  a  głowa  bez  reszty,   mają  znaczenie  uboczne  wobec  groteskowo  przedstawionych  postaci,  ich  zachowań  i  stosunków  między  nimi.  Np  jedna  z  bohaterek  zapadła  w  milczenie  i...  (s.111):
  „....Dźwięk  żaden  z  niej  nie  wychodził  i  wyglądało  na  to,  że  nie  wyjdzie  już  nigdy  w  życiu...”
Clou  poznajemy  na  s.269:   zbrodni  dokonano:
„....w  efekcie....    ...Żadnej  premendyntacji   nie  było...”
Wyszło  może  nie  najlepiej,  bo  głównym  walorem  jest   rutyna  autorki  w  tym  gatunku,  lecz  moja  miłość  do  Pani  Joanny  plus  żal,  że  to  ostatnia  Jej  książka  i  następnych  nie  będzie,  usprawiedliwia     moje  10/10

Sunday, 26 August 2018

Martin CAPARROS - „Głód”


Martin  Caparros  (ur.1957) -  argentyński  pisarz  i  dziennikarz.   Ma   na  koncie  osiem  powieści,  a  w  2015  opublokował  „Głód”  zaliczany  do  literatury  faktu.
Dobrym  wprowadzeniem  w  temat  jest  fragment  ze  s. 19 ( e-book):
„Fakt, że co roku dziesiątki milionów mężczyzn, kobiet i dzieci umiera z głodu, jest skandalem naszego stulecia. Co pięć sekund dziecko poniżej dziesiątego roku życia umiera z głodu na planecie, która obfituje w bogactwa. W obecnym stanie rozwoju rolnictwo światowe zdolne byłoby wyżywić bez problemu dwanaście miliardów ludzi, niemal dwukrotnie więcej, niż wynosi liczba mieszkańców Ziemi. Nie jest to zatem nieuchronny los. Dziecko, które umiera z głodu, to dziecko zamordowane”, napisał w swoim raporcie zatytułowanym Destruction massive, były ekspert ONZ do spraw prawa do żywności Jean Ziegler...”
Temat  aktualny  od  zawsze,  a  ja  pamiętam   wrażenie  jakie  60 lat  temu  wywarł  na  mnie  ówczesny  bestseller  Geografia  głodu”  de  Josue  Castro.    Wydano  wiele  pozycji  na  ten  temat,  a  obok  omawianej  należy  wymienić  „Geopolitykę  głodu”  Jeana  Zieglera (ur.1934)
Wobec  wyniku  na  LC  8,23 (671 ocen  i 128 opinii),   nie  widzę  sensu  silić  się  na  jeszcze  jedną  opinię,  tym  bardziej,   ze  znów  w  sukurs   przychodzi  Jarosław  Czechowicz  ze  swoją  opinią  na:
http://krytycznymokiem.blogspot.com/2016/04/god-martin-caparros.html
Czechowicz  pisze:
„......Caparrós chce wstrząsnąć opinią publiczną i udaje mu się to doskonale. Potrafi być bezwzględny, ironiczny, dociekliwy i bezkompromisowy. „Głód” to reportaż, esej i znakomita rozprawa socjologiczna. Książka mająca uwierać i świadectwo tego, jak naprawdę wygląda XXI wiek....    ..... Caparrós bardzo wyraźnie pokazuje, iż nie ma w świecie skutecznych struktur wykluczających głód, oraz coś, co jest dużo gorsze – bezruch i niemoc świata, który nie szuka naprawdę realnych rozwiązań problemu głodu wynikającego z coraz większych nierówności...      ..... Caparrós napisał rzecz będącą okrutnym i żenującym świadectwem tego, dokąd zaszliśmy w walce o nasze istnienie i jak bardzo niesolidarni jesteśmy w jego przeżywaniu. To nie definicje głodu, lecz definicje nierówności są w tej książce najważniejsze...”
Oczywiście,  polecam  całą  recenzję  Czechowicza,  a   książkę   zainteresowanym  publicystyką. 10/10

Reyes MONFORTE - „Okrutna miłość”


HISTORIA  NIESAMOWITA,  ALE.....
Reyes  Monforte  (ur.1975)  wg  merlin.pl:
„.......Drugą powieścią Monforte była książka „Okrutna miłość” – opowieść równie poruszająca, przedstawiająca niezrównaną miłość matki, która by chronić swoją córeczkę przed jej nieobliczalnym ojcem, gotowa jest wypowiedzieć wojnę niespójnym przepisom prawnym Stanów Zjednoczonych i Hiszpanii, a nawet pójść do więzienia....”
Na  stronie  24 (e-book)   bohaterka  na  początku  historii  czyli  w  1999:  „...zbliżała  się  do  czterdziestki..”,  podczas  gdy  na:  https://elpais.com/elpais/2016/08/31/inenglish/1472651626_270027.html
„....On the night before Christmas Eve in 2009, then-44-year-old Carrascosa broke down in tears after New Jersey Superior Court Judge Donald R. Venezia sentenced her to 14 years jail time…     …..In late 1998, Carrascosa, who had been working between the United States and in Spain for 15 years, met Innes online. After a few months, they married in Valencia. Their daughter, Victoria, was born a year later. ..”
  „Daily  Mail”   z  27.04. 2015 r.,  na:
„....Spanish national María Jose Carrascosa, 49, was jailed in 2006 after refusing to return her daughter to the custody of her father in New Jersey
She was released Friday, in part because her estranged ex Peter Innes wrote a letter asking the court to do what's best for their daughter, now 14…”

A  więc   NIE   „...zbliżała  się  do  czterdziestki..”,      a  miała   32-33 lata.   To  istotny  fakt !! Ale  to  drobiazg,  w  porównaniu  ze  zdolnościami  pisarskimi  pani  Monforte,  które  trafnie  ocenia  na  LC  „BagatElka”:
„...Pani Monforte zaserwowała niestrawny styl do dramatycznej historii ,który okazał się dla mnie nie do przełknięcia.Niektórzy nie powinni pisać książek.
Tym bardziej gdy te są nie fikcją literacką a opisem autentycznych wydarzeń.
To karygodne pisać tandetnie i z emfazą,która akurat w przypadku "Okrutnej miłości" jest zupełnie niepotrzebna...”
No  to  jeszcze  cała  opinia  z  LC  opatrzona  godłem   „joaśka”:
Historia, na podstawie której powstała książka, jest zaiste wstrząsająca. Czy jednak wydam się potworem, gdy stwierdzę, że mnie nudziła, a czasem irytowała ? Książka, nie historia. Mam nadzieję, że nie. A jeśli jednak to, to zapraszam na opinię psychopaty ;):
Sądzę, że głównym winowajcą był język. To, co spotkało Marię Jose, było już na tyle wstrząsające, że wystarczyłaby tu chłodna narracja. Autorka uznała jednak, ze będzie jeszcze bardziej strasznie, jeśli opatrzy opowieść dość tanimi i patetycznymi zwrotami. I niestety: w moim przypadku zadziałało wprost odwrotnie. Odczuwałam znudzenie i uczucie przygniecenia wielką torebką cukru. Wiem: brzmi absurdalnie, jeśli wziąć pod uwagę fabułę. Trudno, ostrzegałam, że to będzie spojrzenie psychopaty ;)”

To  co  ja  mam  dodać?      Tylko   tyle,  że  to  duża  sztuka,  tak  atrakcyjny  real,  zarżnąć.  No  i  że  głupota  przypisana   bohaterce  jest  „porażająca”.   Czyta  się  łatwo  i  szybko;  tylko,  po  co  to  czytać?     3/10