Książka dostępna na:
Anglojęzyczna Wikipedia:
„...Eleanor
Hibbert (1 September 1906 – 18 January 1993) was an English author
who combined imagination with facts to bring history alive through
novels of fiction and romance.
She was a prolific writer who published several books a year in
different literary genres, each genre
under
a different pen
name:
Jean
Plaidy
for
fictionalized history of European royalty; Victoria
Holt
for
gothic
romances,
and Philippa
Carr
for
a multi-generational family
saga.
A literary split personality, she also wrote light romances, crime
novels, murder mysteries and thrillers under the various pseudonyms
including Eleanor
Burford,
Elbur
Ford,
Kathleen
Kellow,
Anna
Percival,
and Ellalice
Tate.
In
1989, the Romance
Writers of America
gave
her the Golden Treasure award in recognition of her significant
contributions to the romance
genre.
By
the time of her death, she had written more than 200 books that
worldwide sold more than 100 million copies in 20 languages.
She
continues to be a widely borrowed author among lending libraries.
Her
popular works of historical fiction are appreciated by readers and
critics alike for their accuracy, quality of writing, and attention
to detail...”
Jak
wynika z powyższego mamy do czynienia z „gothic romance”
( z 1979 roku.)
Na razie
ładne wyjaśnienie znaczenia imienia
przyrodniej siostry – Clytie. (s. 15 - pdf):..
„...to
wodna nimfa, w której zakochał się Apollo i zamienił ją
w słonecznik, by zawsze zwracała się ku niemu, kiedy
pędzi po niebie”
Wobec
różnokierunkowej i
obfitej płodności autorki, w dodatku wychwalanej i sowicie
nagradzanej, a przeze mnie kompletnie nieznanej, poczułem się
zobligowany do dokładnego przeczytania tej książki, co też
uczyniłem, mimo znużenia skutkującego dwiema drzemkami w
trakcie lektury. I teraz dumny i blady, mszczę się za
stracony czas i ułudną nadzieję na interesujące
zakończenie , i psuję lekturę przyszłym czytelnikom,
odkryciem końca, że Sara z Tobym stadło małżeńskie
stworzyła .
Naiwne,
przewidywalne dyrdymały plus fałszywy obraz brytyjskich
„dobrych” kolonialistów składają się na to szmirowate
czytadło, które niewątpliwie polecę moim licznym
przyjaciołom ze Sri Lanki.
Zaiste
wolę czas stracić z Sochą, Witkiewicz czy Chmielewską,
niż łowić zatrute perły z Holt
Nie
ma o co walczyć, więc dla świętego spokoju i uniknięcia
zbędnych dyskusji daję gwiazdek aż 5
PS
Zapowiadanego „skoku tygrysicy” dotyczącego u Byrona,
namiętnej miłości kobiet nie doczekałem się, bo wybieg z
córką kochanka, nie uzasadnia tytułu
No comments:
Post a Comment