Amos Oz (ur. 1939) - mój
faworyt do Nobla, lecz sypiąca się Akademia Szwedzka
szybciej przestanie istnieć niż nagrodzi któregokolwiek z
trójki najważniejszych pretendentów (Oz, Kundera, Murakami).
Recenzowałem 6 książek Oza
stawiając 4x10 i 2x9; takich notowań nikt u mnie nie ma.
Notka na okładce:
"Fima,
niespełniony izraelski intelektualista, przez większość czasu
fantazjuje na temat tego, jak skutecznie rozwiązać problemy swego
narodu, a także próbuje uporządkować swoje życie osobiste. Jego
wędrówka ulicami zimowej Jerozolimy skłania do refleksji nad
sprawami najważniejszymi 'Fima' bowiem to zarówno uniwersalna
opowieść o ludzkiej kondycji, jak i wnikliwy obraz
targanego konfliktami rejonu świata"
Fima,
alter ego autora, facet po pięćdziesiątce, rozkosznie
infantylny, abnegat, rozważa problemy własnej egzystencji,
otaczającego świata, no i kobiet, co mu ułatwia
zatrudnienie w charakterze recepcjonisty w klinice
ginekologicznej.
54
lata to idealny wiek do podsumowań dotychczasowego życia,
do analizy niespełnionych nadziei i marzeń
(s.
11)
„...Fima
miał nadzieję zdobyć ironiczny dystans wobec samego siebie
i tym samym uchronić marzenia, a także własną godność.
Zdecydował się znowu stanąć przed lustrem i przejrzeć
się w nim...”
Ryzykowna
naiwność, że to może przynieść pozytywny efekt !!
Szczególnie, gdy jest się bankrutem psychicznym i fizycznym,
zależnym od pomocy finansowej starego ojca. Widok w lustrze,
równie jak każdy inny bodziec zewnętrzny, powoduje u
sfrustrowanego bohatera niekończący się ciąg refleksji na
tematy tak osobiste, jak i ogólnoludzkie czy światowe.. Nim
do nich przejdę, muszę podkreślić samozadowolenie i
próżność bohatera, który żyjąc jak „swawolny Dyzio”,
wyobraża siebie jako „pępek świata” zdolny do
rozwiązywania jego problemów.
Bo
mimo wszystko Fima siebie lubi, a problemem jest samotność
. Samotność w małżeństwie, samotność w tłumie. Wszyscy
są samotni i świadomość samotności innych pomniejsza
samotność Fimy, usprawiedliwia poniekąd jego lenistwo i
zaniechania w tej materii.
Aby
zatoczyć koło, podkreślmy, że najinteligentniejszym
adwersarzem Fimy jest Fima więc samotność sprzyja ich
burzliwej dyskusji.
A
więc czytelnik winien pogodzić się z brakiem akcji i
starać się podążać ścieżkami myśli niespełnionego
intelektualisty.
Podążać
staram się, lecz recenzować nie sposób, gdyż na każdej
stronie istotnych spostrzeżeń chmara. Oz pisze o Izraelu,
a jego słowa pasują do PRL, w którym jako jeden z już
niewielu przeżyłem całe 45 lat. Oto jego diagnoza (s.14):
„....Zamiast
dąsać się na rzeczywistość, trzeba w końcu nauczyć
się żyć i działać w warunkach tymczasowych, które mogą
wlec się latami. Nie umiemy zaakceptować nie wyjaśnionej
do końca sytuacji, pragniemy natychmiastowych rozwiązań,
chcemy je znaleźć od razu i to są prawdziwe przyczyny
naszej impotencji politycznej..”
Momentalny
przeskok do doświadczeń Fimy z kobietami i konkluzja
(s.23):
„...miłość
nieuchronnie prowadzi do katastrofy, a związki bez miłości
przynoszą jedynie poniżenie i ból...”
Te
związki, nadzwyczaj liczne w życiu Fimy, jak i te, z których
kobiety chętnie zwierzają się naszemu bohaterowi,
opowiedziane są groteskowo, co daje oddech czytelnikowi
zmuszanemu do wysiłku intelektualnego przy lekturze
pozostałych wątków utworu.
Książka
jest ciepłą opowieścią o człowieku na skraju rozpaczy.
Fima snuje piękne sny i marzenia, lecz nie robi nic. Jego
podróż po Jerozolimie przypomina jedno dobową wędrówkę
Leopolda Boom u Joyce'a. A obie - „Ulisses” i „Fima”
przerastają moje możliwości napisania recenzji na
należytym im poziomie.
Pozostaje
mnie tylko gorąco polecić i z przekonaniem podstawić
10/10
No comments:
Post a Comment