Książka
dostepna na: https://pl.wikisource.org/wiki/Byli_i_b%C4%99d%C4%85
Widzę potrzebę skopiowania
informacji zawartych w mojej recenzji „Dewajtis”:
„....Maria
Rodziewiczówna (1864 – 1944) - ziemianka, antysemitka (wg
Wikipedii "Rodziewiczówna miała niechętny stosunek do Żydów,
których uważała za wyzyskiwaczy (lichwa) przyczyniających się do
nędzy poleskiej wsi i kłopotów finansowych miejscowych ziemian.
Znalazło to odbicie w jej utworach, gdzie często można znaleźć
przykład złego Żyda), współzałożycielka Związku
Szlachty Zagrodowej, członkini władz Obozu Zjednoczenia Narodowego
tzn nacjonalistycznego Ozonu, a jednocześnie najwybitniejsza ,
najpopularniejsza twórczyni szmirowatych, ckliwych "patriotycznych"
romansideł, wyciskających łzy, w czym przebiła ją jedynie
Mniszkówna.
Należy wspomnieć o chęci zawłaszczenia pisarki przez dwa skrajne obozy: nacjonalistyczno - katolicki i (o ironio!) wolnomularsko - buddyjski bo ponoć była buddystką i masonką....”
Należy wspomnieć o chęci zawłaszczenia pisarki przez dwa skrajne obozy: nacjonalistyczno - katolicki i (o ironio!) wolnomularsko - buddyjski bo ponoć była buddystką i masonką....”
No
to sprawę oklasków ze strony nacjonalistyczno
- katolickiej rozumiem, ale jest jeszcze jeden bardzo
istotny aspekt. My, Polacy; wznosimy takie
kamienie milowe w naszej historii, które otaczamy
kultem, przez co każde słowo wypowiedziane wokół, jest
czczone i nie podlega krytyce. Tymi kamieniami są Powstanie
Styczniowe, Cud nad Wisłą i Powstanie Warszawskie, a
niektórzy chcieliby, żeby i katastrofa smoleńska mogła
się wśród nich znaleźć. Wszystkie te zdarzenia skłaniają
przeróżnych autorów do tworzenia apologii wzruszającej i
pokrzepiającej serca. Obok najsławniejszego Sienkiewicza, mamy
Orzeszkową z „Nad Niemnem”, jak i Rodziewiczównę z
omawianą książką, obie skupione na Powstaniu Styczniowym.
I
teraz muszę się wytłumaczyć, bo w recenzji „Dewajtis”
pisałem:
„...Wszystkie
jej książki są arcydziełami szmiry i niedopuszczalne są inne
oceny niż 10/10..."
….a
w tym przypadku muszę się wyłamać, bo przesłodzony
obraz bohaterów beznadziejnego zrywu, mdli mnie i zmusza do
urwania jednej gwiazdki. Więc 9/10
Zakończenie
z recenzji „Dewajtis” pozostaje aktualne:
„Rodacy!
Czytajcie Rodziewiczównę ku pokrzepieniu serc!!"
No comments:
Post a Comment