Lubię Sieniewicza i do tej
pory dałem jego utworom 2x9 i 8 gwiazdek, ale to było
dawno; teraz dałbym więcej, bo pokochałem jego styl
paranoiczno – groteskowy. Najczęściej przeze mnie cytowany
profesjonalny recenzent - Jarosław Czechowicz trafnie
analizuje książkę na:
....a ja wyciągam z niej
sprytnie jedno zdanie, potrzebne do mojej notki:
"....Wszystko
jest w "Walizkach hipochondryka" nad wyraz czytelne. Jego
egocentryczny cierpiętnik to znana już figura stylistyczna, dzięki
której wielokrotnie rozprawiano się z paskudztwami polskości
tonącej w kompleksach i zacofaniu. Czyta się tę książkę nieźle
i widać w niej wszechobecną u Sieniewicza groteskę, którą bardzo
sobie cenię ....."
Radzę
przeczytać cały tekst Czechowicza, bo taki "przyjemny"
nie jest.... Z kolei, na okładce książki, czytam fragment
recenzji Elizy Szybowicz:”
„...Emil
Śledziennik – mistrz hipochondrii i barokowej metafory –
zostaje zdegradowany do roli pacjenta w szpitalu zwanym
Polską...”
Mam.
Mam !! Trafiłem na Zdzisława Pietrasika na:
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/ksiazki/1591537,1,recenzja-ksiazki-mariusz-sieniewicz-walizki-hipochondryka.read”...
…..i
stamtąd wyciągam:
„...Do
kogo zatem może porównać się współczesny polski 40-latek Emil
Śledziennik, jeśli nie do „Czterdziestolatka” sprzed 40 lat?
„Nie ma co się łudzić – składa rezygnację – żadnego »być
jak James Dean«, jeśli już – to »być jak Stefan Karwowski«”.
Jak pamiętamy, tamten był inżynierem i budował „drugą Polskę”,
współczesny usiłuje zdekonstruować „trzecią Polskę”,
jeślibyśmy tak skrótowo nazwali III RP. Jest pisarzem, który, jak
powie lekarzowi, pisze „o frustracji, którą stara się zmienić w
sentyment”. Nie bez powodzenia.... ....Szpital w „Walizkach
hipochondryka” jest bowiem także Polską w miniaturze: chwilami
surrealistyczną, ale łudząco podobną do tej zza szpitalnej
bramy...."
Lecz
najbliższa mnie i najtrafniejsza jest ocena Dariusza
Nowackiego na:
\http://wyborcza.pl/1,75410,16528998,_Walizki_hipochondryka__Sieniewicza__Rozrachunki_raczej.html
"......"Walizki
hipochondryka" to najbardziej autobiograficzny utwór w
dotychczasowym dorobku Mariusza Sieniewicza. W siódmej książce
chce najwyraźniej skomentować, a może i podsumować swoje
piętnastoletnie trwanie w literaturze... ....autor zdobył się
na odwagę, by o swoim doświadczeniu życiowym i artystycznym mówić
jak o pomyłce. Mam nadzieję, że tylko kokietuje... ...Powieści
tej jednak za nic nie nazwałbym zabawną. Od początku do końca ma
charakter rozrachunkowy i wymowę raczej przykrą..."
Reasumując:
rozżalenie pisarza - na LC 11 książek, maksymalna ilość
czytelników danej książki – 248, oceny od 4,92 do 6,67
- skutkuje ponurością tej groteski. Taki jest los pisarzy
wybitnych, którzy nie piszą wyłącznie "pod publiczkę".
Z wymienionych przez prof. M. Janion w "Niesamowitej
Słowiańszczyźnie" trzech nadziei polskiej literatury
(Masłowska, Sieniewicz, Kuczok) nikt nie zdobył szerokiego
zachwytu, jaki im się należy. Ale to problem przede
wszystkim czytelników, bo dla autorów to po prostu
niedowartościowanie przez ogół ! Szczęśliwie istnieją
elity zachwycające się WGS (Witkacy, Gombrowicz, Schulz) i
ich następcami, 8/10
No comments:
Post a Comment