Moje poszukiwania
wiadomości o autorce,
jak i jej
książce, nie przyniosły
żadnych rewelacji, a
wychodzi mnie, że
Haran wydała w
latach 90. tę
książkę, a obecnie
zaryzykowała i chce
ją wcisnąć następnemu
pokoleniu czytelników. Temat
oklepany: czy można
pogodzić życie osobiste (rodzinne) kobiety
z pracą zawodową.
Na LC, po
3 latach, wynik adekwatny: 6,25 (60 ocen i 11 opinii),
czyli jak na
„czytadło” ocena OK.,
lecz ich ilość
żenująco niska. Niemniej
kwalifikuję ją jako
„czytadło”, przeczytałem obowiązkowe
100 stron, a
resztę przekartkowałem, co
potwornie mnie znużyło;
nie polecam, bo
to strata czasu,
ale jak ktoś
lubi, to niech
se czyta, bo
wolność jest. 5/10
Monday, 30 September 2019
Tomek MICHNIEWICZ - „Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata”
Na LC 8,66 (846 ocen i 142 opinie). Ani jednej negatywnej. Czyli sukces, który pozwolę sobie inaczej ująć: inteligentny, przedsiębiorczy Michniewicz (p. Wikipedia), wie jak pisać, by się wszystkim podobało. Zbędne więc „achy!” i „ochy”, skoro zdecydowana większość zachwycona, a ja jako stary zrzęda przytaczam jedno zdanie (które podzielam) z opinii (6/10) opatrzonej godłem „sowa”:
„…..To po prostu kolejny reportaż (książkowy, filmowy),
który jest ciekawy i na pewno w jakiś sposób mnie ubogacił, ale właściwie nie
pokazał mi nic nowego…”
No cóż,
lecz ja jestem
stary (77) i oczytany
(na samym LC
to moja 2237 opinia),
więc nie mam
prawa pomniejszać zasług
autora wobec rzeszy
czytelników. Czyli dla
mnie „nihil novi
sub sole”, co
jednak nie przeszkadza
złożyć autorowi gratulacji,
życzeń dalszych sukcesów
i dać z
czystym sumieniem 8/10,
ze względu na
ciekawy sposób szerzenia
wiedzy i pobudzanie
czytelników do refleksji
nad „normalnością”
Friday, 27 September 2019
Joanna PODGÓRSKA - „Spróchniały krzyż”
NIHIL NOVI
SUB SOLE dla
czytających prasę czy
oglądających TV. Skrzętnie
zebrane do kupy
fakty i opinie,
bez jakiejkolwiek głębszej
analizy przyczyn opisywanej
choroby.
MOTTO mojej opinii:
„Jestem
zmęczony uczuciem obrzydzenia dla całego społeczeństwa polskiego, złożonego z
lalek bez woli i serca, modlących się i robiących zbrodnie”.
Norwid „Myśli o
Polsce i Polakach” s.54
Uwaga! Tytuł
wydaje się być
nieadekwatny, bo miał
być atak na
Kościół, a wyszedł
opis zacofania i
ciemnoty ksenofobicznego społeczeństwa, wykorzystywanego przez
zachłanny Kościół, ale i przez populistycznych polityków,
grających na nacjonalistycznej nutce.
„Okazja czyni złodzieja…”
czyli Kościół winien,
lecz praprzyczyną jest
postawa polskiego społeczeństwa.
Joanna Podgórska
(ur.1968), skończyła ATK,
pracuje w „Polityce”.
Książka wydana we wrześniu 2019,
ma dzisiaj (27.09. 2019)
na LC 8,5 (16 ocen i 2 opinie); W
opisie Wydawcy czytam:
„….Żyjemy w kraju, gdzie państwem rządzi
Kościół, a Kościół od dawna toczy gangrena. Podobno żyjemy w świeckim kraju, w
którym panuje rozdział religii i państwa. Joanna Podgórska w swojej książce
miażdżąco demaskuje to stwierdzenie i udowadnia, że Polska jest świecka tylko w
teorii….”
Powyższe nastawia
mnie negatywnie, do
książki, autorki i
Wydawnictwa, bo mimo,
że do Kościoła
nie uczęszczam od
64 lat, to
nie mogę akceptować
frazesu, że „..Kościół
od dawna toczy
gangrena” czy ironicznych
stwierdzeń, że „podobno
żyjemy w świeckim
kraju”, bo…
..Bo.. „kraj”
zamieszkują ludzie, którzy
w ponad 90%
deklarują katolicyzm, a
co smutne i
przerażające, to to,
że większość z
nich przywiązana jest
do katolicyzmu konserwatywnego, zacofanego,
zamkniętego, przedsoborowego, zwanego
za mojej młodości
kościołem warszawskim (obecnie
toruńsko-warszawskim),
pozostającego w sporze
z kościołem posoborowym,
krakowskim, kościołem Tischnera
i innych, obecnie
dobitym przez taliba
Jędraszewskiego. Czy tak,
czy owak, stwierdzenie,
że „podobno żyjemy
w świeckim kraju”
jest wręcz groteskowe,
a przez to
prowokacyjne i kłamliwe..
Oczywiście, czym
innym jest status
prawny PAŃSTWA, który prawnie
jest świeckie, lecz
tylko formalnie, gdyż
populizm polityków doprowadził
do obecności Kościoła
WSZĘDZIE. Ostatnie zdanie
cytatu, że „Polska
jest świecka tylko
w teorii” jest
taką oczywistą oczywistością, że
stało się nikogo
nie poruszającym aksjomatem..
Drugie moje
„bo..” dotyczy „gangreny”,
do której dołożyłbym
dżumę i cholerę,
i co jeszcze
można, bo pamiętam,
że Kościół Rzymski
jest chyba
największym zbrodniarzem w
historii ludzkości, a
ponadto, że według
Simone Weil dał
początek totalitaryzmowi nazywanemu
wówczas totalizmem, Pisała
ona o Kościele:
„...żeby Kościół powiedział otwarcie, że
zmienił się, czy też, że chce się zmienić. W przeciwnym razie kto weźmie go
poważnie, pamiętając INKWIZYCJĘ? ...KOŚCIÓŁ pierwszy położył w Europie XIII
wieku... fundamenty totalizmu. ...A sprężyną tego totalizmu był użytek zrobiony
z dwóch małych słów ANATHEMA SIT..”. (Niech będzie przeklęty! - przyp. mój).
Ten cytat
pomniejsza zasługi Podgórskiej,
a to dopiero
początek. Niestety, kontynuacji
nie zamieszczę, bo
za szeroka, lecz
zainteresowanym polecam moją
pisaninę na : https://wgwg1943.blogspot.com pod
tytułami „Religia”, „Wiara”,
„Boża łaska”, „Czy jestem
antyklerykałem?” oraz hasłami:
Tischner, Twardowski, Bardecki
czy św. Augustyn. Tam
też doszedłem do
wniosku, że nie
jestem antyklerykalny, lecz
znacznie „gorzej”, bo antykościelny
We wspomnianej
mojej pisaninie często
mowa o AUTORYTECIE,
który większości ludzi
musi zastąpić prawdziwą
WIARĘ, „udzielaną arbitralnie” (św.Augustyn, Tischner), a
więc niedostępną większości
maluczkim. A tym
AUTORYTETEM jest bezdyskusyjnie POLSKI
KLER, którego przedstawiciele wykorzystują „zbożnie”
bądź nie.
Znamy obecną
negatywną stronę Kościoła, więc jako
przeciwwagę wspomnę o
pozytywnej roli, choćby
w i po
stanie wojennym, kiedy
dał schronienie KIK-om,
a sam w
Kościele słuchałem Adasia
Michnika wygłaszającego wspaniały
wykład o apologetyce.
.Książka Podgórskiej
jest populistyczną, jednostronną
propagandą, a choć
opisywane zjawiska są zgodne z
prawdą, to i
tak nie zmienią
mentalności ciemnego społeczeństwa, które
i tak nie
kupi przysłowiowej marchewki,
by zachować 5 zł
na tacę.
Podgórska podaje
wiele przykładów kompromitujących Kościół,
a ja przypomnę
tylko dwa, kompromitujące nie
Kościół, a polskie
antysemickie społeczeństwo: jeden
to opisywany w
„Kwiatach Polskich” przypadek
ks. Pudra, a drugi
- ks. Waszkinel – Wekslera. I
jeszcze pozostając przy
temacie polskiego antysemityzmu, o
który najczęściej wini
się Kościół, autorka,
mimo, że pisze
o Wojtyle dobrze,
nie wspomina o
jego, zapomnianej przez
katopolaków, walce z antysemityzmem i
afiszowaniu się przyjaźnią
z Żydem Klugerem’
Nie toleruję
taniej populistycznej taniej publicystyki
i dlatego dałem
Piątkowi za Macierewicza
pałę, i konsekwentnie
taką samą ocenę -
Podgórskiej. Książka została
napisana na zapotrzebowanie społeczne,
więc ludzie to kupią,
dadzą 10/10, a
wybory i tak
wygra Kaczyński wspierany
przez Rydzyka, a
każdego roku, dalej,
ponad sto tysięcy
kobiet będzie się
skrobać (sorry, nieczasowy
jestem: dokonywać aborcji)
nielegalnie, nabijając kasę
ginekologom (albo i
gorzej)
PS Może
się mylę, lecz
nie zauważyłem, by
Podgórska pisząc o
faszystowskim, skrajnie antysemickim,
przedwojennym „Rycerzu Niepokalanej” (s.88) podała (Wikipedia): „„..Założony przez o. Maksymiliana Marię Kolbego..”
PS2 Podgórska
pisze (s.120): „W czasach PRL
obowiązywała ustawa z 1956 roku dopuszczająca legalną aborcję bez
ograniczeń…”, lecz nie
wyjaśnia, że ta
ustawa była zdobyczą
ODWILŻY, bo w
systemach autorytarnych jak
hitleryzm, stalinizm czy rzymski
katolicyzm, całkowity zakaz
aborcji jest środkiem
restrykcji wobec zniewolonego
społeczeństwa
Tuesday, 24 September 2019
Sayaka MURATA - „Dziewczyna z konbini”
„…Wzorzec normalnego
życia tkwił w
ludzkich umysłach już od prehistorii…” (s.90)
Większość się
temu wzorcowi poddaje.
Lecz JAK MAJĄ
ŻYĆ „NIENORMALNI” ??
Konbini-
(skrót od japońskiego konbiniensu sutōa, ang. Convenience store)
to niewielkie sklepy czynne całą
dobę, oferujące gamę artykułów pierwszej
potrzeby: artykuły spożywcze (przede wszystkim dania
gotowe, przekąski i napoje), kosmetyki,
przedmioty codziennego użytku oraz
prasę… (przyp. tłum.).
Na podstawie Wikipedii:
„..Sayaka
Murata (ur.1979).. …Jej
dziesiąta powieść ‘Dziewczyna z
konbini’, wydana w 2016 roku, nawiązuje do własnych doświadczeń Muraty,
która przez prawie 18 lat pracowała na niepełnym etacie w konbini (sklepie typu convenience store). Książka przyniosła autorce rozgłos: sprzedała
się w ponad 600 000 egzemplarzy w Japonii, została przetłumaczona na 20 języków
i znalazła się na liście najlepszych książek 2018 roku według tygodnika The New Yorker. W 2016 roku
została laureatką nagrody
im Akutagawy i została
wybrana kobietą roku przez japońską edycję magazynu Vogue Twórczość
Muraty dotyka problematyki ważnej dla społeczeństwa japońskiego, takiej jak
tradycyjne role społeczne kobiet i mężczyzn, seksualność czy aseksualność oraz
samotność..”
Krótka (144 strony) powieść,
lecz nie o
dziecku, dziewczynie czy
kobiecie, która ma „.. problemy z dopasowaniem się do
otoczenia oraz zrozumieniem i odczuwaniem emocji..” (red.). lecz
gejzer ironii, sarkazmu
i ośmieszania całej
rzeczywistości, którą sami
tworzymy. I to
jest główny atut
książki, bo interpretacja
autorki-bohaterki
opisywanych zdarzeń zmusza
do refleksji, otrzeźwienia
i zdrowego rechotu.
Bo nasza rzeczywistość
jest i taka (s.80):
„…Mężczyzna znajduje
odpowiadającą mu kobietę, zakochuje się w
niej i
czyni ją swoją
własnością. Przecież to
tradycja sięgająca zamierzchłych czasów…”
Murata prowokuje, lecz
jest pewna, że
czytelnik uzna ją
w końcu za
jedyną ‘normalną’ postępującą
logicznie, a krytycznie
oceni przesądy wszystkich innych. Konformizm
zabija nie
tylko wolność, lecz
przede wszystkim człowieczeństwo.
Jeszcze przykra
prawda (s.112):
„…jakie jest
ulubione zajęcie normalnych
ludzi? Osądzanie tych
nienormalnych. …”
Spotkana bratnia
dusza, „nienormalny”, okazuje
się jak najbardziej
„normalnym”, i to
pasożytem, a szczęśliwa
autorka - bohaterka otrząsa
się z zakłamanej
„normalności” i triumfalnie
wraca do konbini.
Urocze, zabawne
i MĄDRE!! Polecam
8/10
Sunday, 22 September 2019
Gisèle Prassinos - „Twarz muśnięta smutkiem”
UWAGA! ŚWIETNĄ PRZEDMOWĘ
TŁUMACZKI AGNIESZKI TABORSKIEJ
MOŻNA PRZEJRZEĆ, LECZ
UWAŻNIE PRZESTUDIOWAĆ RADZĘ
DOPIERO PO LEKTURZE
KSIĄŻKI
Wikipedia:
„Gisèle Prassinos (ur. 26 lutego 1920 w Stambule, zm. 15 listopada 2015) – francuska pisarka oraz poetka związana
z surrealizmem.
Siostra Mario, malarza.
Urodziła się w Turcji w greckiej rodzinie, która
przeniosła się do Francji, gdy miała dwa lata. W 1934 roku, gdy miała czternaście lat, jej utworami
zachwycił się André Breton. Rok później ukazała się jej
pierwsza książka La Sauterelle
Arthritique. Kilka innych zostało wydanych jeszcze przed wojną, następnie pisarka miała dłuższą przerwę - ponownie
publikować zaczęła dopiero w 1958 roku.
Zajmuje się także sztukami plastycznymi. W Polsce
wydano dwie powieści Prassinos - Podróżniczkę i Twarz muśniętą smutkiem”
Na LC,
po 14 latach,
6,5 (6 ocen i O opinii) i
ciekawa notka:
„Wydana w 1964 roku powieść Gisèle Prassinos Twarz muśnięta smutkiem
przeżywa dziś we Francji renesans zainteresowania: w ciągu ostatnich pięciu lat
wznowiono ją dwukrotnie. Gisèle Passinos, urodzona w 1920 roku w Istambule,
jako czternastoletnia, genialna autorka "odkryta" przez surrealistów
i uwieczniona na słynnym zdjęciu Mana Raya, zawarła w tej książce - parodii
powieści pikaryjskiej, rozprawy naukowej oraz osiemnastowiecznej powiastki
filozoficznej - wiele autobiograficznych aluzji. Purnonsensowy humor,
parakryminalna intryga, ekscentryczni bohaterowie, szufladkowa struktura
narracji oraz zaskakujący finał składają się na magiczną opowieść, od której
nie sposób się oderwać.”
Czysty surrealizm, lecz
podobno moda na
surrealizm minęła, więc
zaliczmy to dziełko
do szeroko pojętej
literatury „fantasy” i
rozkoszujmy się nim
na luzie.
Jeszcze fragment z
recenzji Magdaleny Miecznickiej
na: http://wyborcza.pl/1,75517,2905265.html
„…W
1964 r. Prassinos ma już 44 lata. Czasy surrealistów minęły, dawna gwiazda
wyszła za mąż i publikuje cenione przez krytyków powieści autobiograficzne. Ale
pewnego dnia, założywszy się z bratem, że napisze książkę niecodzienną, powraca
do swoich surrealistycznych korzeni i w trzy tygodnie tworzy hymn na cześć
wyobraźni łączący purnonsensowy humor z kryminalną intrygą. I tak powstaje
"Twarz muśnięta smutkiem"…..”
Książka ma
zaledwie 119 stron,
więc zbrodnią byłoby
ujawnianie szczegółów, lecz
nie mogę się
powstrzymać od zacytowania
oceny wspomnianej wyżej
Miecznickiej:
„… parakryminalna fabuła i dramat kobiety
w patriarchalnym świecie…”
Zgodnie z
zamiarem autorki, książka
jest „niecodzienna” i
wymaga od czytelnika
akceptacji konwencji, w
której autorka robi
sobie z czytelnika
„dżadża”. Ale jakie
„dżadża”!!! Świetna zabawa,
a ja jestem
usatysfakcjonowany, że mój
upór w poszukiwaniu
nieznanych szerzej arcydzieł,
przynosi czasem rewelacyjne
skutki; w kategorii
purnonsensu 10/10 Zapewniam
wspaniałą zabawę!!
Friday, 20 September 2019
Jan WOLKERS - „Powrót do Oegstgeest”
Jan Wolkers (1965-2007) (Wikipedia)
„..- holenderski pisarz, malarz i rzeźbiarz,
zaliczany do najwybitniejszych pisarzy współczesnej literatury niderlandzkiej. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych
napisał serię autobiograficznych powieści i zbiorów opowiadań. Najbardziej
znaną z nich jest "Rachatłukum". Wolkers jest także autorem pomnika upamiętniającego
ofiary z Auschwitz w Amsterdamie.”
Na LC
dwie jego książki:
„Rachatłukum” 7,58 (113 ocen i
150pinii0 (1968, polskie wyd.1990) oraz
ta: 5,31 (13 ocen i 0 opinii)
(1965, polskie wyd.1990); czyli
staroć mnie nieznana,
w sam raz
dla samotnego poszukiwacza,
takiego jak ja.
Wikipedia:
„..Proza
Wolkersa to – nie po raz pierwszy w literaturze niderlandzkiej – jedna wielka
autobiografia, składająca się z wycinków ze zdarzeń z dzieciństwa w
wielodzietnym purytańsko-kalwińskim domu i młodości coraz to samotniej
spędzanej pod znakiem przemocy starszego pokolenia. Utwór został wpisany do kanonu literatury
niderlandzkiej. W powieści czterdziestoletni narrator, który wykazuje wiele
cech samego autor.. .. przyjeżdża po
latach z odwiedzinami do domu rodzinnego, by skonfrontować wspomnienia z
teraźniejszością. Wykorzystując potoczny, często dosadny język, Wolkers
szczegółowo opowiada o młodości narratora. Wraca myślami do czasów dzieciństwa,
wspominając atmosferę panującą w rodzinnym domu, religijność ojca, narastanie
zagrożenia wojną, pierwsze przyjaźnie i doświadczenia seksualne, krewnych
itp.”.
Nic więcej
nie znalazłem ani
w języku polskim,
ani angielskim, bo to, że
powieść jest autobiograficzna, to
już wiemy.
Autor wspomina
straszne purytańskie protestanckie
wychowanie, przeładowane nieustającym
odwoływaniem się do
Biblii i stara
się wprowadzić nutę
komicznego sarkazmu jak (s.22,2):
„..Jeden
z tych chłopców został później zesłany przez własnego ojca na wyspę na
Morzu Śródziemnym, ponieważ kradł wszystko co tylko popadło. Udało mu się
nawet zwędzić w nocy perski dywan z sypialni rodziców. „Musiał unieść łóżko w nogach, podczas
gdy my spaliśmy w najlepsze. Ten chłopak jest silny jak tur”, powiedział
jego ojciec nie bez dumy. Inny trafił do indonezyjskiego więzienia za
pederastię. A mimo to mój wuj został multimilionerem. Nie żyje już od
dawna i pewnie stoczyły go robaki. Na łożu śmierci powiedział: „To po to
się przez całe życie pracuje.” I umarł…”Spotkanie z ojcem – dewotem skłania do ironii (s.41,1):
„..Co będzie z Bogiem, kiedy on umrze, pomyślałem…”
Niestety, im dalej tym gorzej, wspomnienia są infantylne i nudne, a opisy pierwszych praktyk seksualnych żenujące. Humoru „nima”. Jeśli już się zdarzy, to mnie nie bawi, np. opis przygotowywania ekranu domowego kina (s.136,1}:
„…prześcieradło, na którym w świetle projektora widoczne były plamy po nocnym moczeniu się młodszego rodzeństwa..”
Napis w kiblu (s.145):
„W tym wnętrzu, Gdzie nigdy nie śpiewa ptak. Tu człowiek coś zostawia. Co śmierdzi okropnie tak.”
Autor się rozkręcił, lecz ja tego nie kupuję, bo przez 44 lata PRL używałem gazet bez opisanych perturbacji (s.147,9):
„..I jeśli ktoś był biedny, miał czarną plamę w kroku majtek. Od farby drukarskiej. Bo trzeba się było podcierać gazetą…”
Do tego obrzydlistwa non-stop tzn. obsesyjnie często pojawiające się ropuchy i wszelakie obrzydliwe robactwo. Np. (s.178):
„..Nagle pochyliłem się i ostrożnie wylałem na żabę śmietankę do kawy. Na chwilę zamknęła oczy, lecz nadal siedziała nieruchomo. Dopiero gdy wstałem, uskoczyła w bok. Został tylko ślad przypominający odchody czapli…”
Opis pracy 14-letniego bohatera w charakterze „..dozorcy zwierząt w Laboratorium Patologicznym Szpitala Akademickiego w Lejdzie…” wyczerpała moją cierpliwość. Przykład (s.186,7):
„..Ściskaliśmy mysz w drzwiczkach klatki, aż przewracała się z okrwawioną łapką do tyłu i natychmiast pożerana była żywcem przez pozostałe. A wtedy ja mściłem się na nich w ten sposób, że wkładałem je wszystkie do garnka, wpuszczałem tam przewód gazu i je zagazowywałem. Innemu szczurowi, którego on trzymał mocno za głowę obiema rękami w gumowych rękawiczkach, rozciąłem mosznę i wydłubałem ze środka czubkiem nożyczek jądra, które wyglądały jak przekrwione ziarenka fasoli. Potem stłukliśmy go do nieprzytomności i wrzuciliśmy do klatki brzemiennej samicy, która natychmiast zaczęła go pożerać poczynając od miejsca, gdzie znajdowało się rozcięcie. Gdy wyżarła mu cały zad, odcięliśmy jej głowę i nożyczkami rozcięliśmy brzuch, gdzie zobaczyliśmy wiercące się skrawki mięsa, które miały się urodzić w kilka dni później…”
Jasiu! Przesadziłeś,
więc „wal się”! Masz
PAŁĘ! za większą
połowę (229 z 369) i
niech nikt mnie
nie przypomina, że
kolejny raz dałem
się nabrać
Subscribe to:
Posts (Atom)