Tuesday, 16 October 2018

Stanisław GRZESIUK - „Na marginesie życia”


Zaczynam  od  głosu  autora  stanowiącego  przedmowę  książki:
Mimo dużej propagandy „Jak unikać gruźlicy” społeczeństwo nie jest zapoznane z zagadnieniem gruźlicy, jej przebiegiem, możliwościami leczenia i możliwościami zakażenia. Wśród społeczeństwa niegruźliczego krąży wiele mitów na temat gruźlicy i gruźlików. Nie jestem lekarzem, lecz od piętnastu lat chorym na gruźlicę. W tym okresie byłem dziesięć razy w sanatorium i przeszedłem dwie operacje. Dlatego opisać chcę życie gruźlików obserwowane z pozycji jednego z nich, z pozycji chorego. Pokazać chcę życie chorych, ich radości i smutki, sprawy małe i problemy społeczne. W opowiadaniach swych będę chciał pokazać codzienne życie chorych, tych słabych psychicznie i tych silnych.        Czy mi się to udało, niech oceni czytelnik.   Stanisław Grzesiuk
(pseudo)Autobiograficzna  kontynuacja   poprzednich  dwóch  tomów   wydana  niestety  już  po  śmierci  45-letniego  autora.  To  „pseudo”  skrótowo  wyjaśnia  Wikipedia:
„….Według Janusza R. Kowalczyka książek Grzesiuka nie należy traktować jako autobiografii w sensie ścisłym – autor niekiedy opisywał cudze przygody jako swoje, a także przesadzał w opisach przedwojennej biedy swojej rodziny. Grzesiukowi zarzucano także idealizowanie postaci cwaniaka i apasza……”
To  tylko  gwoli  ścisłości,   bo  to  „wzbogacenie”  własnej  biografii  należy  potraktować  jako  „licentia  poetica”  uatrakcyjniającą  lekturę.
W  przypisie  1  znowu  (jak  w  poprzednich  książkach)  czytamy:
Pogrubieniem wyróżniono niepublikowane fragmenty przywrócone z rękopisu.”
A  ja  po  raz  trzeci  wyrażam  swoje  odczucie,  że  to  pomysł  chybiony,  a  rację  w  kwestii  cięć  przyznaję   redaktorom  sprzed  ponad  pół  wieku.  Aby  uzasadnić  swoją  opinię   przypominam  Państwu   wybitnego  pisarza  „minimalistycznego”  Raymonda  Clevie  Carvera (1938-1988),  autora  słynnej  „Katedry”,  „Słonia”  i  „O  czym  mówimy  kiedy  mówimy  o  miłości”,  który  zaistniał  dzięki  swojemu   przyjacielowi,  wydawcy i  redaktorowi ,  Gordonowi  Lish,  skracającemu  każde  5000  słów  do  2000.  Proszę  zwrócić  uwagę  na  fragmenty  wyróżnione  tłustym  drukiem  i  ocenić  to  samemu.
Grzesiuk  potrafił  bawić  nas  swoją  młodością  w  „Dole”,  pobytem  w  obozach  koncentracyjnych  i  potrafi  nawet  teraz  nas  bawić,  w  obliczu  śmierci.  To  specyficzny  talent  i  twardy  charakter.  Zapewniam,  że  czyta  się  z  wielką  ciekawością  i  empatią,  a  ja  tylko  potwierdzam  odkrycie  Grzesiuka,  że  alkohol  jest  świetnym  lekarstwem,  wysuszającym  nawet  nacieki  w  płucach.
Polecam  wszystkie  trzy  tomy,  a  gwiazdek  tradycyjnie  8/10     .


No comments:

Post a Comment