Jana Grossa
atakowano za „Sąsiadów”, że
jest socjologiem, a
nie historykiem, a
teraz nawet ten
argument nie zadziała.
Dwóch amerykańskich politologów
przeanalizowało pogromy na
terenach polskich, które
z okupacji rosyjskiej
po klęsce wrześniowej
w 1939, przeszły
pod niemiecką po
napaści na ZSRR
w 1941 r.
Proszę Państwa!
Nikt Polski ani
Polaków nie atakuje,
nie oczernia, a
jedynie z pobudek
naukowych analizuje dlaczego
do TYLKO/AŻ tylu
pogromów doszło.
Zadajmy sobie
parę pytań przed
lekturą, by czynniki
emocjonalne nie utrudniały
percepcji. Czy byliśmy
i jesteśmy antysemitami?
„Przysłowia i porzekadła
mądrością narodu”. A
przecież mamy, że
„Polacy wysysają antysemityzm
z mlekiem matki”.
Czy przed wojną
było „getto ławkowe”,
a w 1968
- tragiczny dla
polskiej nauki i
kultury exodus? Wątpliwości
nie ma. No
i tematycznie najważniejsze
pytanie: czy pogromy
były? Były, ale….
To bądźmy
wdzięczni autorom, że
zanalizowali przyczyny pogromów
i odesłali nasze
stereotypy do lamusa.
Nie tylko oni,
lecz również liczni
recenzenci, zwracają uwagę
na „the collapse
of the central
state” (zagładę Państwa Polskiego),
jako okoliczność sprzyjającą
pogromom.
W „Preface”
(„Przedmowie”) czytamy:
„...Our intuition was that the roots of more than two hundred 1941
pogroms were located in the ethnic demographics and political behavior of the
interwar era, information that we had already been collecting for a project on
the ethnic origins of dictatorship and democracy. The historical literature
focuses on anti-Semitism and beliefs about Jewish support for communism. The
social science literature, which does not analyze these pogroms in any detail,
suggests the answer lies in the economic and political threat to pogrom perpetrators
by those who would become their victims. Our data could speak to these
arguments. We discovered a connection between interwar political behavior and
the occurrence of pogroms that centered on the local political milieu and, in
particular, non-Jewish rejection of Jewish efforts to achieve national rights
within Poland….”
Ostatnie zdanie
jest najistotniejsze, lecz
nie tłumaczę go,
bo szerokie omówienie
znalazłem w recenzji
Adama Leszczyńskiego na: https://oko.press/219-razy-jedwabne-wstrzasajaca-ksiazka-o-pogromach-antyzydowskich-latem-1941-r/
Adam Leszczyński
(ur.1975) - polski historyk, dziennikarz i
publicysta. Profesor w Instytucie Studiów Politycznych PAN, członek zespołu
"Krytyki
Politycznej" oraz współzałożyciel OKO.press. Na LC
10 książek, w tym książka o polskiej samoocenie „No dno po prostu jest Polska. Dlaczego
Polacy tak bardzo nie lubią swojego kraju i innych Polaków” (WAB 2017). W OKO.press
pisze o polityce i historii.
Leszczyński
zaczyna słowami:
„…Dwóch
amerykańskich politologów naliczyło 219 pogromów na dawnych Kresach Wschodnich
RP latem 1941 roku. Jedwabne było tylko jednym z nich. Ale to tylko 9 proc.
gmin, Większość miejscowości nigdy nie doświadczyła pogromu. Naukowcy próbowali
odpowiedzieć na pytanie, dlaczego pogromy wybuchały w jednych miejscach, a w
innych nie. Odpowiedzi są fascynujące….”
No
właśnie: dlaczego? Leszczyński
przytacza wnioski autorów:
„…Po przeanalizowaniu dostępnych
informacji. … Kopstein i Wittenberg
doszli do następujących wniosków:
·
pogromy nie wybuchły w miejscach, w których konkurencja
ekonomiczna pomiędzy Żydami i nie-żydami była największa przed 1941 rokiem;
·
pogromy nie wybuchły w miejscach, w których Żydzi szczególnie
sprzyjali komunizmowi;
·
powszechny przed wojną antysemityzm również nie tłumaczy wybuchu
pogromu (chociaż był do niego niezbędny);
·
najbliższa prawdy jest hipoteza, że pogromy wybuchały w
miejscach, w których przed wojną najbardziej aktywne było żydowskie życie
polityczne.
Kopstein i Wittenberg
nazywają to uzasadnienie „teorią konkurujących nacjonalizmów”. Piszą:
„Twierdzimy, że pogromy
reprezentowały strategię, w której nie-żydzi próbowali pozbywać się tych,
których uważali za politycznych rywali w przyszłości. Pogromy miały największą
szansę wydarzyć się w miejscach, w których mieszkało wielu Żydów, w których ci
Żydzi byli orędownikami narodowej równości Żydów i nie-żydów, i w których
partie, które się za takim programem opowiadały, były popularne”.
Nie
będę Państwu psuł
przyjemności z tej
arcyciekawej lektury, więc
tylko za Leszczyńskim
podam szokującą konkluzję:
„….Okazuje się np., że pogrom był tym bardziej prawdopodobny, im
więcej głosów przed wojną padało nie na antysemickich Narodowych Demokratów –
ale tam, gdzie wygrywał prorządowy BBWR, który nie był otwarcie antysemicki (a
po stronie żydowskiej – na partie nacjonalistyczne)….”
Więc
nie nienawiść do
„żydokomuny” czy żydowskich
spekulantów i właścicieli
kamienic, lecz (skrótowo)
walka o władzę.
Ciekawa książka!! 7/10
PS
Przeczytałem powyższe i
uważam za wskazane
dodać jeszcze jeden
fragment z recenzji
Leszczyńskiego:
„…Konkluzje obu amerykańskich politologów są
ciekawe także z punktu widzenia debaty o polskich winach wobec Żydów w czasie
II wojny światowej. Podkreślają wielokrotnie, że do pogromów doszło w
relatywnie niewielkiej liczbie miejscowości – mniej niż 10 proc. z tych, w
których Polacy i Żydzi mieszkali obok siebie…”
……i końcowa pocieszająca
dla nas refleksja:
„Nasze empiryczne wnioski” – piszą amerykańscy
naukowcy – „wspierają pogląd, że narody nie działają kolektywnie i w związku z
tym nie powinny być kolektywnie odpowiedzialne za przestępstwa popełnione przez mniejszość” .
No comments:
Post a Comment