:„…Heather
Gudenkauf graduated from the University of Iowa with a degree in elementary
education, has spent her career working with students of all ages and continues
to work in education as a Title I Reading Coordinator…”
No i, że
to jej debiut
z 2010, a na LC
osiągnęła niezły wynik
7,15 (577 ocen i 102 opinie). Mimo
upływu ośmiu lat,
dalej w Wikipedii
nie widzę informacji,
a na LC
ma 5 książek
z podobnymi ocenami.
Chciał,
nie chciał, przyszło
mnie ustosunkować (głupie słowo,
nie?) samodzielnie, bez
wskazówek czy inszego
wsparcia, co szczególnie
trudne jest w
przypadku debiutanckich kryminałków.
Dobrnąłem szczęśliwie do
końca i rzekę:
Czytelnik
dowiaduje się, już
na pierwszych stronach
książki, o pobiciu
i zrzuceniu ze
schodów ciężarnej
kobiety, skutkującym poronieniem
oraz równoczesnym wywołaniu
„mutyzmu wybiórczego”
(zaprzestania mówienia) przez
zastraszenie, u czteroletniej córki,
przez pijaka psychopatę,
lecz systematycznie bita
żona książki tej
nie czytała i dalej
na stronie 327,5 (e-book) nie
zna oczywistej prawdy:
„…..- Boję się -
mówię, walcząc ze łzami - boję się dowiedzieć, dlaczego moje dziecko nagle
przestało mówić…”
Aby podkreślić
patologię, autorka szczegółowo
opisuje, jak matka
z dziećmi ucieka
do lasu bądź
motelu, gdy pracujący
na Alasce psychopata
przyjeżdża do domu i znęca
się nad rodziną,
póki nie zmorzy
go alkohol i
nie zapadnie w
pijacki sen. Oczywiście,
nikt nic nie
wie, prawie jak
w czeskim filmie
(tak się kiedyś
żartowało).
A jednak
niepijąca, systematycznie katowana,
na koniec trzeźwieje
i podsumowuje (s.430):
„…o czwartej rano, kompletnie
pijany, wywlókł Calli z domu i ciągnął ją przez las pod dom człowieka, który
jego zdaniem jest jej prawdziwym ojcem! W rezultacie zabłądzili. Potem Griff
pobił swego syna, potem przystawiał mi pistolet do głowy! Martin! Griff wcale
nie był świetnym facetem!...”
Bystrość maltretowanej jest
porażająca! Zboczeńcem i
gwałcicielem okazuje się
ktoś inny, a
historia udręczonej rodziny
idzie w zapomnienie,
skoro dręczyciel przez
przypadek zginął.
Kończy książkę
szmirowaty happy-endowy epilog
z oczywistym odzyskaniem
mowy, a ja
mam retoryczne pytanie
do autorki: czy
gwałt sześcioletniej dziewczynki
był conditio sine
qua non szczęśliwego
życia Tiny i
jej dzieci ? Czy
bez tego strasznego
gwałtu Tina i
jej dzieci byłyby
maltretowane przez alkoholika – psychopatę do
końca swoich dni ?
Jakie przesłanie?
Coś za coś?
Tragedia zgwałconego dziecka
za pozbycie się
prześladowcy innej rodziny?
Dla mnie
cały pomysł książki
jest chory, treść
demoralizująca (ze względu
na bezradność rodziny
alkoholika), a rozwiązanie
infantylne. Możecie mieć
inne zdanie, a
ja pobudzam do
trzeźwej refleksji swoją
PAŁĄ!!
No comments:
Post a Comment