Pisać o
uznanej powszechnie powieści
nie ma sensu,
więc ograniczę się
do opisu z
Wikipedii:
„…Opisana jest w niej
okrutna rzeczywistość wojny oraz głębokie oderwanie od cywilnego życia
niemieckich żołnierzy. Książka w dobitny sposób przedstawia wojenną
rzeczywistość, niemalże z dziennikarską precyzją. Nie ukazuje heroicznej i
bohaterskiej walki żołnierzy na froncie, ale skupia się na ich cierpieniu oraz
bezsensowności całego konfliktu, uwypukla tragedię pokolenia, „którego pierwszym zawodem było robienie
trupów”. Książka opowiada o
grupie szkolnych przyjaciół, którzy za namową swojego nauczyciela zaciągają się
do wojska. Młodzieńcze ideały i chęć walki za kraj okazują się niczym w porównaniu
z okrucieństwem wojny. Koledzy ze szkolnej ławki patrzą na śmierć innych i sami
uczą się umierać…”
O micie
z nazwiskiem pisałem
w notce nt
„Łuku Triumfalnego” (odnosząc
się w pierwszym
zdaniu do notki
o „Gam”):
„……W tej
samej recenzji podawałem ciekawostkę związaną z nazwiskiem pisarza:
"... w czasach mojej młodości nauczano, że autor nazywał się Kramer, był niemieckim Żydem, a pseudonim stworzył czytając nazwisko od końca. Teraz podają, że nazywał się Remark i nic z Żydami go nie łączyło. Czy to jest swoista „political correctness”?..."
Recenzując zaś (też negatywnie) "Dom marzeń" kpiłem:
".....czas umierać, gdyż niemiecki Żyd Kramer, syn Kramerów i brat Kramerównej, poddanej przez Hitlera dekapitacji, w zastępstwie brata, przemienił się w Niemca Remarka, syna Remarków.... To czemu on uciekał z Niemiec i czemu siostrzyczkę zły Hitler pozbawił głowy? ..."
"... w czasach mojej młodości nauczano, że autor nazywał się Kramer, był niemieckim Żydem, a pseudonim stworzył czytając nazwisko od końca. Teraz podają, że nazywał się Remark i nic z Żydami go nie łączyło. Czy to jest swoista „political correctness”?..."
Recenzując zaś (też negatywnie) "Dom marzeń" kpiłem:
".....czas umierać, gdyż niemiecki Żyd Kramer, syn Kramerów i brat Kramerównej, poddanej przez Hitlera dekapitacji, w zastępstwie brata, przemienił się w Niemca Remarka, syna Remarków.... To czemu on uciekał z Niemiec i czemu siostrzyczkę zły Hitler pozbawił głowy? ..."
No to jeszcze
jeden mit o uczestnictwie
autora w wydarzeniach
na polach walki
I w.św. Czytam
na:
„….Po
opublikowaniu powieści "Na Zachodzie bez zmian" pisarz twierdził, że
osobiście przeżył opisywane w książce wydarzenia. Z całą pewnością mija się
nieco z prawdą. Młody rekrut spędził na froncie zaledwie sześć tygodni, od
połowy czerwca 1917 roku do chwili zranienia, w dniu 31 lipca. Cały czas służył
w Drugiej Kompanii Polowego Oddziału Rekrutów, która nie uczestniczyła w
bezpośredniej walce. Huraganowe ataki wroga, rzezie w okopach, nocne potyczki,
czy noc spędzona w leju po bombie z rannym żołnierzem francuskim — wszystkie
opisane w książce epizody są dziełem wyobraźni pisarskiej Remarque`a…. ….
Skromne doświadczenie wojenne pisarza nie osłabia oskarżycielskiej wymowy
"Na Zachodzie bez zmian". …..”
„W dwa lata po niemieckim wydaniu tej
książki Irena Krzywicka pisała o Remarque`u, że dla tego jednego Niemca wojna
zakończyła się sukcesem - schwytał ją i opisał jak kulturę złośliwych
bakterii. Sugestywna, surowa, niemal
reporterska relacja z najkrwawszej wojny pozycyjnej w dziejach nie ma
precedensu w ówczesnej literaturze. W przeciwieństwie do Ernsta Jüngera, który
w "W stalowych burzach" pielęgnuje mit wojny jako kuźni charakteru,
Remarque widzi w niej jedynie dehumanizującą machinę. Obnaża ją z
naturalistyczną precyzją i konfrontuje z zacierającymi się wspomnieniami
bohaterów. - Nie jest to ani ostrzeżenie, ani wyznanie - pisał. - To obraz
pokolenia, które zostało zniszczone….
Powieść uznano za niedościgły do dziś manifest pacyfizmu, choć Remarque nie zawiera w niej żadnego osobistego komentarza. Dowodem to, że już w III Rzeszy pewien śmiały Austriak poprzestawiał kilka jej fragmentów i wysłał do drukującej nazistowskie pisma oficyny. Pierwszy odzew był entuzjastyczny - nie rozpoznano w tych fragmentach potępionego i wygnanego Remarque`a, a jedynie apologię kombatanctwa…”
Powieść uznano za niedościgły do dziś manifest pacyfizmu, choć Remarque nie zawiera w niej żadnego osobistego komentarza. Dowodem to, że już w III Rzeszy pewien śmiały Austriak poprzestawiał kilka jej fragmentów i wysłał do drukującej nazistowskie pisma oficyny. Pierwszy odzew był entuzjastyczny - nie rozpoznano w tych fragmentach potępionego i wygnanego Remarque`a, a jedynie apologię kombatanctwa…”
NIE
WYPADA nie znać
tej książki, więc
kto jeszcze nie
czytał, niech jak
najszybciej to uczyni.
Tym bardziej, ze
naprawdę warto, a
ja z przyczyn
pedagogicznych nie mogę
dać innej oceny
niż 10/10
No comments:
Post a Comment