Sunday 29 July 2018

Olgierd ŚWIERZEWSKI - "12 moich żon"


Olgierd ŚWIERZEWSKI - "12 moich żon"
Śmiertelnie niebezpieczne związki

Zszokowany wynikami na LC - 5,25 (4 ocen i 3 opinie) - szukam ciekawej recenzji w internecie, nie udaje mnie się, a jedyne warte przytoczenia znajduję na:
https://www.polskieradio.pl/7/173/Artykul/2156924,12-moich-zon-Rozterki-czystej-duszy

".....Książkowy dziadek powtarzał swojemu wnukowi, że miłość to siła napędowa ludzkiego życia. Autor powieści Olgierd Świerzewski w audycji "Moje książki" przyznał, że wzorował postać Stanleya na własnym dziadku.
- Miałem to szczęście, że mój dziadek rzeczywiście był takim człowiekiem. Nauczył mnie wiele, przede wszystkim tego, co ja nazywam czystą, jasną duszą. Pewne ideały trzyma się w sercu, mimo że świat nie wygląda tak różowo, jak to sobie wyobrażaliśmy - mówił Świerzewski.
Główny bohater jego książki wiedziony przesłaniem dziadka wikła się w rozmaite romanse, próbując znaleźć prawdziwą miłość...."

Moje starania wyjaśnienia niskich ocen wynikają z zachwytu pierwszą książką tego autora - "Zapach miasta po burzy", dla której 10 gwiazdek to za mało. No to zaczynamy !!

W trakcie lotu dwuosobowym samolotem bohater książki relacjonuje całe swoje życie mordercy in spe. Bohatera, o "czystej duszy", Malcolma Starskiego, ukształtował dziadek Stan (Stanisław), były pilot RAF, wraz z babką – Anną Gordon, a historią ich pięknej miłości wprowadza nas autor w retrospektywną opowieść o "sile napędowej życia" Malcolma tj miłości.
Dygresja: „czyste dusze” kojarzą się z publikacją Instytutu Witkacego pt „Witkacy!! czyste dusze w niemytej formie”

Rozwinięty intelektualnie, rozpoetyzowany Malcolm,zostaje poddany ohydnej seksualnej inicjacji zaaranżowanej przez ojca (s.40 – e-book)
...... ojciec Malcolma miał inną koncepcję erotycznej inicjacji syna.... ..zabrał syna w dniu jego osiemnastych urodzin do przykoszarowej dziwki, intensywnie pachnącej tanimi perfumami kwiatowymi. Dla Malcolma było to przeżycie zgoła inne i rozczarowująco krótsze od obrazów, jakie stworzył w swej wyobraźni, w której odkrywał rozkosz pierwszego palącego dotyku wspólnie z inkaską księżniczką pośród zielonych, strzelistych iglic andyjskich szczytów....”

Ta „inkaska księżniczka” obok wspomnianej wcześniej „Obrony Sokratesa” i wschodu słońca porównanego z obrazem Moneta, zapowiada inteligentną, świetną lekturę. I tak jest faktycznie, a przyjemność zwiększa lekkość stylu i wszechobecna ironia. Podkreślić też należy zachowanie dobrego smaku w odważnym opisie przygód erotycznych.

Nie ujawniając treści przytaczam cytat, którym zbolały Malcolm się pociesza (s.73):
......miłość to nic więcej, tylko somatyczne objawy nerwicy spowodowanej tęsknotą za kimś bliskim...”

Malcolma nerwicę płciową, trafnie określa płatny morderca O'Shea (s.170):
....– W sumie, Starski, niezły z ciebie szajbus – odezwał się O’Shea. – Masz w sobie jakiś urok, który baby wyczuwają. Tę nieporadność w kontaktach z nimi rekompensujesz romantycznym szaleństwem...”

No więc Malcolm nawija mordercy o swoich 12 żonach, a ja muszę pożalić się na konstrukcję książki. Mianowicie Świerzewski przedstawia po kolei: Libankę, Włoszkę, Kenijkę, Australijkę, Meksykankę, Hinduskę, Izraelitkę, Brazylijkę, Amerykankę, Japonkę, Ukrainkę i Chinkę, parę stron o czym innym i znowu krótka historia każdej w powyższej kolejności. Mimo, że wypisałem sobie wszystkie, to i tak mam trudności z zapamiętaniem równocześnie 12 historii „cykanych” po kawałku. Może to moja skleroza, lecz wydaje mnie się, że i młodemu czytelnikowi jest trudno pamiętać 12 równoległych wątków plus tajemnice alkowy uchylane przez mordercę. Każda z tych historii jest niewątpliwie ciekawa, lecz chyba wolałbym poznawać je kolejno całe.

Opis tych 12 żon znajduję dużo dalej (s.940) w wypowiedzi przyjaciela Malcolma:
....– Oszustka z Ukrainy, siostra arabskich terrorystów.. ..córka chińskiego generała, niewolnica indyjskiego szefa celników, dziennikarka, którą ściga mafia narkotykowa, izraelska pilotka, zapłodniona przez ciebie kowbojka, Brazylijka zajmująca się czarną magią, narkomanka ze Stanów, Włoszka, w której kocha się mafioso z Sycylii, i Japonka pewnie na usługach yakuzy. Zapomniałem o kimś? Kenijka hoduje tarantule?...”

Książka jest wielowarstwowa: bohater Malcolm, neurotyk po pierwszym nieudanym związku z nimfomanką, „samotny fiucina” (s.880) jak o sam o sobie mówi, uosabia psychikę i lęki przeciętnego mężczyzny, który za wszelką cenę szuka bardziej stabilizacji niż miłości. Jest jednocześnie klamrą spinającą fascynujące opowieści o tragicznych losach „12 żon” - kobiet spragnionych miłości , jego własną oraz płatnego mordercy. Wszyscy szukają akceptacji, a mentalność bohatera przypomina „Jana Serce”. Ale ta warstwa jest ledwie pretekstem do rozważań filozoficznych, socjologicznych w szerokim tych tematów rozumieniu.

W trakcie rozważań intelektualnych Świerzewski przemyca rozbawiający mnie wpis (s.375):
.......– Nie zniżaj się do poziomu dyskusji z ludźmi pozbawionymi elementarnego poczucia gustu i znajomości literatury. Ludzie, a zwłaszcza ci dokonujący przypadkowych wpisów w internecie, są zazwyczaj całkowicie pozbawieni empatii... ...Gdybym wpadł na niedorzeczny pomysł i zaczął się przejmować tym, co tam wysmarowano, musiałbym się zastrzelić....”

Dalej, ciekawy wywód filozoficzny, z którego (z braku miejsca) przytaczam tylko końcowe zdanie (s.380):
.....Tym, czym w ujęciu metaforycznym dla Dantego jest piekło, tym dla Platona jest jaskinia, w której przykuci do ścian niewolnicy mogą widzieć jedynie cienie tego, co dzieje się na zewnątrz.."

No i pojawia się problem, bo autor rozkręcił się intelektualnie tak, że mogę tylko sygnalizować ciekawe kwestie, jak np (s.382):
"......– Homer... ..nie planował w przeciwieństwie do Joyce’a napisać dzieła uniwersalnego. Moim zdaniem, wyszło mu ono w sposób niezamierzony. Oczywiście mógł się czegoś domyślać, ale głównie pisał dzieło marynistyczne. A to, że tak jak Conradowi czy Hemingwayowi udało mu się nadać historii metaforyczne znaczenie, wyszło niejako przypadkowo, obok głównego zamierzenia..."

Decyduję się na wyeksponowanie cytatu z Seneki (s.389):
".....Jeżeli nie wiesz, do jakiego portu płyniesz, żaden wiatr nie będzie właściwy..”

Lektura coraz ciekawsza, lecz z moją recenzją kiepsko, bo ilość tematów przerasta moje zdolności recenzenta; teraz z innej beczki (s.399):
....marzenia są objawem pychy i zaprzeczeniem słów: „Niech się dzieje wola twoja”........”

I jeszcze aktualny truizm (s.524)
....Zwycięzców nikt nie osądzi, bo to oni ustanawiają prawa i mianują sędziów....”

Na życie Malcolma ważny wpływ mają: praca w korporacji i równoczesne prowadzenie audycji radiowej na wzór Jacka Lucasa, (gra go Jeff Bridges) z filmu „Fisher King”. W obu przypadkach prowadzący audycję ma nie do przecenienia wpływ na psychikę słuchaczy, a w przypadku Malcolma staje się przyczyną poznania części tytułowych żon. Przy okazji polecam Państwu „Fisher Kinga”, bo to jeden z najpiękniejszych filmów jakie widziałem w życiu. A co do książki, przekroczyłem połowę i z przyczyn zrozumiałych rezygnuję z dalszych cytatów.

Jednak robię wyjątek dla hasła reklamowego towarzyszącego „Powiększeniu” Antonioniego (s.688):
....Czasem rzeczywistość jest najdziwniejszą fantazją ze wszystkich...”

I dla dewizy życiowej (s.917):
.....Życie jest po to, aby żyć, a nie oszczędzać je na później...”

Kwalifikowanie książki nie ma większego sensu, bo jedni potraktują ją jako romans, inni jako thriller a jeszcze inni jako książkę przygodową. Ja widzę w niej chęć autora do przekazania swoich przemyśleń na wszystkie tematy egzystencjalne. Nie mam wątpliwości, że starania Świerzewskiego zasługują na 10 gwiazdek


No comments:

Post a Comment