Elena Ferrante (wg
Wikipedii):
"......pseudonim
włoskiej powieściopisarki lub włoskiego powieściopisarza o
nieznanej oficjalnie tożsamości. Międzynarodową popularność
Ferrante przyniósł tak zwany cykl neapolitański (powieści
'Genialna
przyjaciółka',
'Historia
nowego nazwiska',
'Historia
ucieczki'
i 'Historia
zaginionej dziewczynki'),
cieszący się uznaniem krytyków i czytelników...."
Anglojęzyczna
Wikipedia podaje jej przypuszczalną datę urodzenia 1943, a
dociekania jej tożsamości najciekawiej przedstawia Claudio
Gatti na:
Przypuszczenia,
czy autorką jest tłumaczka z niemieckiego na włoski Anita
Raja, której korzenie sięgają papieskich Wadowic, czy
też ona wespół z mężem Domenico Starnone, pozostawiam
Państwu do zgłębienia samemu, a ja powtarzam cytat z tego
artykułu, który uprzednio zamieściłem przy tomie drugim,
dawno temu czytanym:
"...Raja’s
mother was a teacher, not a seamstress, and she wasn’t Neapolitan.
She was born in Worms, Germany, into a family of Polish Jews who
emigrated from Wadowice, a town west of Krakow...."
Kwestię
tożsamości autorki rozważa również Juliusz Kurkiewicz na:
"......Plotka
trzecia. Elena Ferrante istnieje i jest kobietą. Nazywa się Anita
Raja, jest tłumaczką z niemieckiego i konsultantką rzymskiego
wydawnictwa E/O. Tak się składa, że właśnie ono wydaje powieści
Ferrante. I tak się składa, że Raja jest żoną Starnonego...."
Polecam
cały artykuł, a ja przytaczam następny cytat z niego:
"....W
tym momencie, gdyby ta historia była powieścią, książka powinna
się natychmiast stać sensacją. Ale stało się inaczej - wprawdzie
przebiła się na rynku, jednak recenzje były mieszane. Ferrante
opublikowała dwie kolejne powieści. Dopiero ukazanie się
przekładów jej książek w USA - ponad dekadę od debiutu -
otworzyło Ferrante drogę do światowej kariery.
Po publikacji w 2012 roku angielskiego tłumaczenia "Genialnej przyjaciółki" - pierwszej części tego, co krytyka będzie nazywać "neapolitańską tetralogią" - o anonimowej pisarce z Neapolu robi się głośno....
Po publikacji w 2012 roku angielskiego tłumaczenia "Genialnej przyjaciółki" - pierwszej części tego, co krytyka będzie nazywać "neapolitańską tetralogią" - o anonimowej pisarce z Neapolu robi się głośno....
.....W
Ameryce, w której literatura nieanglojęzyczna przebija się z
ogromnym trudem, to wyjątkowa nobilitacja. Nie doświadczył jej
nawet Norweg Karl Ove Knausgard, którego sześciotomowy cykl
powieści "Moja walka" zdobył światowy rozgłos właśnie
dzięki sukcesowi w USA.
Zresztą Knausgarda coraz częściej porównuje się z Ferrante. Są autorami wielotomowych powieściowych cegieł, nazywa się ich odnowicielami realizmu, piszą w pierwszej osobie, zacierając różnice między narratorem a autorem, i opowiadają o stawaniu się pisarzem. Mówiąc krótko - ich powieściowe przedsięwzięcia to w jakiejś mierze współczesne wcielenia "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta..."
Zresztą Knausgarda coraz częściej porównuje się z Ferrante. Są autorami wielotomowych powieściowych cegieł, nazywa się ich odnowicielami realizmu, piszą w pierwszej osobie, zacierając różnice między narratorem a autorem, i opowiadają o stawaniu się pisarzem. Mówiąc krótko - ich powieściowe przedsięwzięcia to w jakiejś mierze współczesne wcielenia "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta..."
I
o o ostatni akapit mnie chodziło, bo całe siedem tomów
arcydzieła Marcela Prousta męczyłem i podziwiałem pod
wpływem starszej siostry prawie 60 lat temu, a teraz na
pewno bym nie zmógł, a co do Knausgarda, pozostanę
profanem i matołem, który zmęczył jego jeden tom i dał
pałę:
Tak
więc nobilitowanie autorki przez porównanie z Proustem i
Knausgardem, w moim przypadku nic pozytywnego nie przyniosło,
więc przypomnę, że jej drugiemu tomowi czytanemu bez
znajomości tego, dałem 6 gwiazdek, a ocenę wyrażę
słowami moich znajomych z LC:
"jolasia"
"No
i stało się! Nie zostałam fanką Eleny Ferrante. Wymęczyłam się
z "Genialną przyjaciółką" ok-rop-nie. Konia z rzędem
temu, kto mi wytłumaczy na czym polega fenomen tej pisarki. Jakoś
nie byłam w stanie dogrzebać się do tej perły, która jest tam
ukryta, o czym przekonywali mnie i krytycy i tutejsi czytelnicy.
Przezroczysta, szczegółowa narracja, portret banalnych postaci,
kobieca przyjaźń, dojrzewanie młodych dziewcząt - mam wrażenie,
że to wszystko już czytałam. I to w dużo ciekawszej formie."
"Izabela"
"Z
czystej ciekawości zdecydowałam się sięgnąć po „Genialną
przyjaciółkę” i już wiem, że był to czas, który mogłam
poświęcić znacznie bardziej wartościowej literaturze. Nie
rozumiem skąd się biorą takie super pozytywne opinie na jej temat.
Cóż… Pierwsze 10 stron tej książki w sposób wręcz doskonały
podsyca w czytelniku „apetyt” na ciąg dalszy… Skoro jest
intryga to wydawać by się mogło, że o wartką akcję nie ma co
się raczej obawiać. A tu co? Zwyczajnie nic ciekawego. Jak dla mnie
wyjątkowo mało interesująca obyczajówka. Perypetie dwóch
przyjaciółek, których życie od maleńkości po wiek dojrzały
streszcza jedna z nich. W zasadzie nie przeżyły niczego
nadzwyczajnego......"
"Melocoton"
"Skoro
do 200 strony nie dzieje się NIC (dwie dziewczynki mieszkają sobie
w kamienicy we Włoszech i chodzą do szkoły, i tak przez
kilkanaście lat przez 200 stron), to moim zdaniem szkoda czasu."
"Labirynt
Human"
"Ważne
sprawy (emancypacja, seksizm, przemoc) opisane wyjątkowo drętwym
(szkolnym) językiem. A do tego niewiele akcji....."
"Allie"
"Wszystkich,
którzy - wskutek hałasu, jaki wokół tej książki panuje -
spodziewają się po jej lekturze wielkich przeżyć, pragnę
uspokoić: naprawdę nie stracicie zbyt wiele, jeśli odpuścicie
sobie jej czytanie. To jest naprawdę sprawnie napisane, to się
niezwykle łatwo czyta, ale to jest czytadło plasujące się w
najlepszym razie o poziom wyżej niż "Ania z Zielonego
Wzgórza". TYLKO tyle i AŻ tyle. Być może kolejne części
cyklu niosą ze sobą większy ciężar gatunkowy, ale nie czuję
nieodpartej chęci przekonania się o tym na własnym organizmie."
itd
itp. A ja dodam, że nie lubię jak autor robi mnie w
bambuko tj po lekturze 480 stron nakłania mnie do
przeczytania dalszych trzech tomów, bym ewentualnie poznał
rozwiązanie zagadki z pierwszej strony. Pierwszy tom słabszy
od drugiego, więc 5/10
No comments:
Post a Comment