Friday 13 October 2017

Alistair MacLeod - "Utracony dar słonej krwi"

Alistair MacLeod - "Utracony dar słonej krwi"

Alistair MacLeod (1936 – 2014) - kanadyjski pisarz pochodzenia szkockiego, związany z Cape Breton Island.
Na podstawie anglojęzycznej Wikipedii:
"The Lost Salt Gift of Blood" (1976) to zbiór 7 opowiadań:

"...... "The evocative and haunting collection is set Cape Breton Island, Nova Scotia and in Newfoundland, a remote region where Gaelic is still spoken, old legends live on, and the same cold sea that washes the Hebrides beats against the granite cliffs. With a tearing lyricism, The Lost Salt Gift of Blood lays bare the joys, the fears, the darkness, and the shining hope of communities whose isolation is at once a curse and a blessing."
The style of the writing contained in the book is such that the descriptions of the people, their thoughts, fears and eccentricities, as well as the detailed and warm descriptions of the events in the book are the main focus, rather than the events themselves having any complexity."
Zakonczenie recenzji na: http://news.o.pl/2017/07/14/alistair-macleod-utracony-dar-slonej-krwi-wiatr-od-morza/#/
"......W swojej klasycznej, misternie skonstruowanej prozie uwiecznia rozsiane na brzegach oceanu wsie i miasteczka z czasów, gdy stanowiły jeszcze świat odrębny, wciąż osadzony w nadziejach i tęsknotach przywiezionych przed wiekami przez europejskich osadników – świat dzisiaj już miniony. Jednocześnie emocje, konflikty i rozterki targające bohaterami MacLeoda są głęboko ludzkie i na tyle uniwersalne, że jego beletrystyka niejednokrotnie nabiera wymiaru poruszającej, ponadczasowej przypowieści."
Proszę podziwiać mnie za odwagę: ja - Polak i od ponad 25 lat - Kanadyjczyk, o takim pisarzu nigdy nie słyszałem. Oczywiście, to o niczym nie świadczy, ale po polsku informacji o nim niewiele, a na LC ma jedną, właśnie tą książkę z notowaniami: 7,94 (36 ocen i 9 opinii).
Uzupełniam informację, że miejsce akcji – Cape Breton to wyspa o powierzchni 10 311 km kw., i 130 tys, mieszkańców, stanowiąca część kanadyjskiej prowincji Nowa Szkocja, w której dalej można się zetknąć z językiem i tradycjami „gaelic”. A Gaelowie to grupa Szkotów mieszkająca na północy Szkocji, posługująca się językiem szkockim (gaelickim), która nie uległa anglicyzowaniu i wyznaje katolicyzm, do czego wrócę po drugim opowiadaniu. No to ad rem:
„Na jesieni”
Czternastoletni chłopak, najstarszy z s z e ś c i o r g a rodzeństwa, wspomina sprzedaż starego konia i związane z tym emocje. Nędza, dorywcza praca w kopalniach, brak karmy dla konia, marazm, jeno bachorów przybywa. Opowiadanie wyciskające łzy.
„Bezmiar ciemności”
Teraz mamy 1960 rok i nasz bohater, obecnie osiemnastoletni, najstarszy z już o ś m i o r g a rodzeństwa, opuszcza rodzinny dom, by nie tkwić w tutejszym marazmie. Pierwsze zetknięcie ze światem, podróż przez nędzne górnicze miasteczka, gdzie nędza i beznadzieja. Zgodnie z obietnicą, zwracam uwagę, że ta nieodpowiedzialna wielodzietność w skrajnej biedzie, jest charakterystyczna dla ciemnego katolicyzmu, mimo znaczącego tytułu dzieła JP II „Miłość i odpowiedzialność”.
„Utracony dar słonej krwi”
33 – letni bohater kreśli obrazek folklorystyczny z Nowej Fundlandii. Chyba najsłabsze opowiadanie, a ponadto nie jestem przekonany do tytułu: dlaczego nie „Utracony słony dar krwi” ? Bo rozumiem, że tym darem jest życie.
„Powrót”
Wyedukowany 45 - latek z żoną z Montrealu i dziesięcioletnim synem odwiedza po latach rodzinne strony tj Cape Breton i stara się wytłumaczyć matce swoje oderwanie od korzeni:
„...– Wiem, mamo – mówi mój ojciec. – Wiem to i bardzo to wszystko doceniam. Chodzi po prostu o to, że jakoś nie sposób już żyć w systemie klanowym. Musimy widzieć coś więcej niż tylko siebie i własne rodziny. Pora zacząć żyć w dwudziestym wieku.
- W dwudziestym wieku? – pyta babcia, rozczapierzając na kraciastym fartuchu palce ogromnych dłoni. – A co mi po dwudziestym wieku, kiedy nie mogę mieć tego, co moje?...”
Dziesięciolatek przez dwa tygodnie żyje w nowym dla niego świecie, ale na powrót do korzeni szans nie ma. Smutne, bo prawdziwe.
„Złoty dar szarości”
Nastolatek wygrywa pieniądze w bilard. Kapitalne zderzenie wyniesionej z domu moralności z życiem. Rozwiązanie szokujące, ale w pewnym sensie - satysfakcjonujące. Według mnie to jest najlepsze opowiadanie w tym zbiorze.
„Łódź”
Ciężkie życie rybaka, ale gorsza żona, tępa dewotka, obsesyjnie wroga edukacji i wszystkiemu co nowe.
„Droga do Rankin's Point”
Na drodze do Rankin/s Point pijany pośliznął się i spadł z butelką, wszechobecnego we wszystkich opowiadaniach, butelka rumu, zabijając się „na śmierć” i osamotniając ciężarną żonę:
„...Miała dwadzieścia sześć lat, była w siódmej ciąży....”
To „królicze” rozmnażanie zdominowało mój odbiór tego zbioru opowiadań i nie pozwoliło na należny podziw opisami przyrody i twardym życiem tych Szkotów, którzy nie chcieli zasymilować się w Kanadzie.
Jednym słowem: bardzo ciekawa lektura „folklorystyczna”, autor wart poznania, lecz nastrój ponury, więc 7/10. Dodam, że określenie z cytowanej wyżej Wikipedii - „ tearing lyricism” - jest infantylne, bo to raczej depresyjna beznadzieja, w której pociechą jest wysokoprocentowy rum.

No comments:

Post a Comment