Witold GOMBROWICZ - "Czytelnicy i krytycy" Varia I
GOMBROWICZA „kocham, lubię, szanuję”, a PAŁA dla HIEN, które wykorzystują NAZWISKO i wydają książki bez koncepcji i polotu.
Stary jestem, to wreszcie stać mnie na szczerość. Proszę Państwa, n i e w i e d z i a ł e m. Dla mnie, dla którego polska literatura to trójca WGS (Witkacy, Gombrowicz, Schulz) plus Parandowski i Lem, nie wiedziałem o trzech tomach Variów i mało mnie pociesza, że większość kolegów z LC też. Twierdzę tak na podstawie LC, gdzie Varia I, właśnie omawiane, opinii w ogóle nie mają, Varia II pt "Polemiki i dyskusje" - też, a Varia III pt "List do ferdydurkistów" na LC jest w ogóle nieobecne.
We "Wstępie" zatytułowanym "Pierwszorzędne teksty drugorzędne", Włodzimierz Bolecki pisze:
"...Gombrowicz konsekwentnie podsuwał czytelnikom...: ...to, co najważniejsze w jego twórczości. To dzieła stricte literackie. Wszystko inne to teksty użytkowe lub okolicznościowe, zatem mniej istotne, czyli drugorzędne. Czy aby na pewno?..."
To są skutki, tak typowego dla naszych pisarzy, zadufania, pyszałkowatości i megalomanii. Miłosz z Herbertem, jak i Gombrowicz z Iwaszkiewiczem, i cała pozostała pisarska plejada, hołdują dewizie
"Jak wół pierdzi, to stodoła słucha".
W świetnym skądinąd "Dzienniku" Gombrowicz narzuca czytelnikowi odbiór i sposób zrozumienia jego utworów. Nie trzeba się domyślać, co chciał pisarz powiedzieć, przekazać, Gombrowicz, jak cyganka, prawdę Ci powie; "swoją" prawdę, która wcale z utworu nie wynika i do której, sam czytelnik nigdy by nie doszedł.
Sprawa komplikuje się, jako, że tych utworów "pierwszorzędnych" niewiele. Bolecki wylicza:
"Spróbujmy wiec policzyć: utwory Gombrowicza to: j e d e n tom opowiadań ("Pamiętnik z okresu dojrzewania, 1933; wydany po wojnie pt 'Bakakaj', 1957), c z t e r y 'oficjalne' powieści (Ferdydurke, 1938; Trans-Atlantyk, 1955;Pornografia, 1960; Kosmos, 1965); j e d n a powieść, której Gombrowicz nigdy nie wymieniał w swej bibliografii (Opętani, pierwodruk prasowy 1938), j e d e n tom dramatów (Iwona, księżniczka Burgunda, 1938; Ślub, 1953; Operetka, 1966) i t r z y tomy Dziennika (1953 – 1966)..." ,
Ponadto, apetyt rośnie w miarę jedzenia, więc po skonsumowaniu utworów „pierwszorzędnych”, a przede wszystkim, po zdecydowanie najlepszym „deserze” tj „Dzienniku”, czas przychodzi na te „drugorzędne”, które wbrew gadaniu autora, takimi nie są. Wydaje mnie się, że ten podział to Gombrowicza kokieteria, bo jest to publicystyka ciekawa, a należą jeszcze do niej 'Wspomnienia polskie' i 'Wędrówki po Argentynie'.
Omawiany pierwszy tom podzielony został na trzy części: I. PROZA (Fragmenty), REPORTAŻE; II. KRYTYKA LITERACKA, ARTYKUŁY, ESEJE; III. PRZEDMOWY.
Proszę Państwa, namęczyłem się niewspółmiernie do korzyści. 88 rozdziałów, tematyka skrajnie różnorodna, lektura chwilami niezmiernie ciekawa, lecz tylko chwilami. nawet dla doświadczonego czytelnika. Pierwsze wydanie w 2004 roku, 35 lat po śmierci pisarza, budziło moje podejrzenia, co do celowości takiej inicjatywy; niestety, lektura potwierdziła przypuszczenie, że chęć łatwego zarobku była główną przyczyną wydania tego zbioru. Pozostaje jeszcze pytanie, na które nie uzyskamy już odpowiedzi, czy Gombrowicz zgodziłby się na taką edycję. Wcale mnie nie cieszy, że moja samokrytyka w pierwszych zdaniach tej notki, okazała się niesłuszna, bo jednocześnie skutkuje niską oceną tej pozycji.
No comments:
Post a Comment