Maurice DRUON - "Królowie przeklęci" t. 2
ZAMIAST RECENZJI
Recenzję z pierwszego tomu napisałem momentalnie po zakończeniu LEKTURY, emocjonalnie i bez refleksji. Chwilę potem zadałem sobie pytanie o sens tego cyklu oraz, najważniejsze, co ja robię w tej mistyfikacji ?
Problem wyjaśnię Państwu krótko posilając się Kapuścińskim. Umieściłem na LC 859 swoich recenzji, a wśród nich zabrakło Kapuścińskiego. Jeśli Państwo nie zauważyliście braku moich opinii na temat jego książek, to teraz to Wam uświadamiam. Czy ja nie czytam Kapuścińskiego ? Czytam, prawie wszystkie jego książki przeczytałem. Czy lubię je czytać? Bardzo, zawsze lubiłem bajki. To dlaczego ich nie opiniuje ? Bo nie chcę narażać się licznym jego wielbicielom i krzyczeć pierwszy "Król jest nagi". Czytałem jego książki jako wiarogodne reportaże, jako rzetelne źródło wiedzy, a wyszło na jaw, że "pisarza ponosiła fantazja" i w efekcie nie wiadomo, co jest prawdą, a co "fantazją", którą ja nazywam kłamstwem. W każdym razie Kapuściński przestał być źródłem solidnych informacji. To znaczy, że reportaże stały się opowieściami „fantasy”.
Tak samo, albo gorzej jest z cyklem "Królowie przeklęci". Zacząłem go czytać jako literaturę historyczną, w dodatku dotyczącą wydarzeń, o których nie mam pojęcia. Z przejęciem studiowałem pierwszy tom i wynotowywałem koligacje i pokrewieństwa. I wszystko bezsensowne, bo pan Druon pisze nową historię, nie mającą pokrycia w faktach, a w dodatku wskrzesza nieboszczyków. Wystarczy jeden przekonujący dowód, że to fikcja, a jest nim zbrodnicza działalność jednego z głównych bohaterów książki, Wilhelma de Nogaret w 1314 roku, podczas gdy biedaczek zszedł z tego świata 11 kwietnia 1313 roku ! Tak więc prawie rok przed spaleniem Jacquesa de Molay (18 marzec 1314 !!). Oskarżanie nieboszczyka o niecne działania jest wyjątkowo wredne!!
Cykl jest ciekawie napisany i prawdopodobnie, w chwilach relaksu, go przeczytam, lecz, podobnie jak Kapuścińskiemu, nie poświęcę mu ani jednego słowa (więcej).
No comments:
Post a Comment