Jarosław ABRAMOW – NEWERLY - "Lwy STS – u"
Abramow – Newerly (ur. 1933), syn Igora (1903 -87), pisarz polski pochodzenia polsko – rosyjsko – żydowskiego, ciągnie swoją autobiograficzną sagę (po "Lwach mojego podwórka' i "Lwach wyzwolonych"), opisując pierwsze lata STS -u i najistotniejszy okres powojennej historii Polski czyli Polskiego Października i wydarzeń przed i bezpośrednio po nim. Najlepsze chęci autobiograficzne Abramowa skażone są wpływem pozycji jego ojca na warunki w jakich dojrzewał i pod jakim parasolem ochronnym działał. Przypominam, że nas dręczono i indoktrynowano obowiązkowymi lekturami „tatusia” „Chłopcem z Salskich Stepów” i „Pamiątką z Celulozy” o nieszczęsnym Szczęsnym.
No, właśnie. Abramow pisze (s. 9):
„Jeszcze przed studiami, w drugiej połowie września 1951 roku, wyjechałem do Domu Pracy Twórczej ZAiKS-u w Sobieszowie...”
A ja się pytam: jako kto ? Bo przecież nieopierzony 18-latek do ZAiKS-u raczej nie należał. A więc jako „resortowy dzieciak”, jak syn lojalnego sługusa reżimu. W ogóle z niesmakiem czytam, o tych sługusach Moskwy, którym z dobrobytu we łbie się przewracało. Knajpy, przyjęcia, polowania, motorówki, luksusowe domy wczasowe pod różnymi nazwami np. Domy Pracy Twórczej. Z nazwiska nie będę wymieniał, bo na wymioty się zbiera, gdy znajduje się te same nazwiska na późniejszych listach protestacyjnych (np. „34”), wśród towarzyszy oddających ostentacyjnie legitymację partyjną (gdy koniunktura się zmieniła i niczym to nie groziło) i eksponujących swoje późniejsze utwory, skrzętnie ukrywając wcześniejsze, czołowe dzieła socrealizmu, dzięki właśnie którym tak dobrze im się żyło. Czytając o koneksjach autora, a jeszcze bardziej jego ojca, czytelnik uświadamia sobie jak szerokie i głębokie było polskie szambo. I nie chodzi mnie o formalnych orędowników tego systemu (jak Rosjanin Putrament), ale o „chorągiewki” i „kameleony” które trafnie wyczuwały zmienną „political correctness”.
Z każdej lektury staram się wzbogacić, i tu znajduję ciekawostkę, w dodatku na temat, o którym ostatnio rozmawiałem. Otóż spotkałem się z szokującymi zdaniami polskich rusofobów, którzy kwestionują zasługi Koniewa w uratowaniu Krakowa, a tu mam polski wątek (s. 44):
(Od Woroszylskiego) „...dowiedziałem się, że marszałek Koniew, ten co uratował Kraków przed wysadzeniem w powietrze przez Niemców, ma żonę Polkę i ich córka Maja Koniewa bardzo interesuje się naszą poezją i literaturą. Jest wielką przyjaciółką Polski”.
Pikantnych szczególików mamy tu bez miary, jak np. o czytaniu w Radio słynnej, socrealistycznej „Pamiątki z Celulozy” (patrz moja wczorajsza recenzja) przez późniejszego „Starszego Pana”, Jerzego Wasowskiego. No cóż, przecież Andrzej Łapicki był lektorem reżimowej, propagandowej „Polskiej Kroniki Filmowej”. Wątek „Pamiątki z Celulozy” autor ciągnie podając szczegóły nadzoru „partyjnego” nad realizacją adaptacji filmowej przez wyznaczonego do tego młodego Kawalerowicza (s. 46).
Ale czas wrócić do meritum, czyli głównego tematu i celu tej książki. Abramow był niewątpliwie współzałożycielem STS – u, wszechstronnym twórcą, głęboko emocjonalnie zaangażowanym w działalność STS -u, a więc ona jest głównym tematem, a celem (chyba !!) uhonorowanie wszystkich osób, które autor spotkał w swoim życiu. Proszę Państwa, bo w ilości nazwisk tkwi problem, bowiem na około 400 stronach Abramow wspomina prawie D W A T Y S I Ą C E nazwisk.
Mnie, młodszego od autora o zaledwie 10 lat, te nazwiska przywaliły; zagubiłem się i przestałem kojarzyć kto z kim, i dlaczego. Musiałem, gdzieś w połowie, książkę odłożyć i pozostałe strony dawkować małymi porcjami. A przecież ja większość wymienionych osób znałem osobiście!!! To, jak to ma przyswoić młody czytelnik ?
Z drugiej strony wzmianki o danej osobie są wyrywkowe, pozbawione przypisów czyli czytaj książkę z Wikipedią, bo tam dowiesz się „who is who”, lecz nie o wszystkich. Wyjaśnię Państwu, moją uwagę na przykładzie uroczej pani - Danuty Rago (1934 -2000), która miałem przyjemność poznać. Wg Wikipedii:
„....fotoreporterka „Walki Młodych”, „Sztandaru Młodych”, Agencji Robotniczej, Centralnej Agencji Fot., „Perspektyw”; 1990–95 prezes Okręgu Warsz. Związku Pol. Artystów Fotografików; wystawy indywidualne: Szkice do człowieczej struktury(1971), Portrety(1980), z Z. Siemaszko: Panorama Racławicka (1979), Ołtarz Mariacki Wita Stwosza(1986); albumy, m. in.: Kolekcja im. Jana Pawła II — Fundacja Janiny i Karola Porczyńskich(1988, z Z. Siemaszko)".
U Abramowa o niej mamy: (s. 212) „Do zespołu doszli też Danka Rago, ładna, drobna blondyneczka...”; (s. 236) „..była.. ..znakomitą wprost Dolores – Danusia Rago. Drobna, chuda blondyneczka wglądała jak dziecko. W innym skeczu grała Kicię i tak ją przezwaliśmy..”; oraz w aneksie (s. 411, s. 412), wymieniona w „obsadzie”.
To jest traktowanie instrumentalne, bo w tej formie bezcelowe jest zamieszczanie jakiegokolwiek nazwiska. Dla czytelnika jest to informacja bezwartościowa; równie dobrze mogłaby być Kowalska lub Kociubińska. A skoro wydało się książkę wyjątkowo nudną, jak na tak atrakcyjny temat, to wypadało opracować przypisy a nie kierować się wyłącznie megalomanią.
Reasumując, ja - stary, potrafię wyłuskać parę istotnych dla mnie ciekawostek i wspomnień o ludziach, których znałem osobiście lub ze słyszenia. Dla młodszych - mało wartościowa, a ponadto przedstawiająca rzeczywistość w krzywym zwierciadle, bo widziana oczami peerelowskiego „paniczyka”.
No comments:
Post a Comment