Jerzy FICOWSKI - "Regiony wielkiej herezji i okolice"
Bruno Schulz i jego mitologia
UWAGA!! WYBITNE DZIEŁO !!
To wybitne dzieło nie ma ani jednej opinii na LC, a Schulz jest jednym z trzech moich "wielkich", których najlepiej można poznać: Gombrowicza z jego "Dziennika", Witkacego z publikacji Jana Błońskiego, a Schulza - właśnie z tych zebranych prac Ficowskiego. To muszę napisać parę słów, bo ten brak zawstydza.
Ficowski (1924 -2006) stworzył wybitne dzieło, obalając po drodze szkodliwe mity (szczególnie się uwziął na Artura Sandauera), bo stał się pasjonatem Bruna Schulza. W starych swoich notatkach znajduję
"B. dobre, jednakże F. chyba przesadził z bałwochwalstwem B.S., jak i z gnojeniem Sandauera, chyba za robienie z B.S. komunisty. Zastanawiający KOBOLD o B.S. w ustach narzeczonej".
Faktycznie twierdząc, że Schulz jest „duchowo” komunistą, Sandauer zdobywał argument dla apologii tego systemu. Była narzeczona Schulza Józefina Szelińska w liście do Ficowskiego tak to widziała (s. 419):
„Sympatie lewicowe w czasach zaostrzającego się nacjonalizmu i hitleryzmu, to przecież nie komunizm. I jeśli Sandauer przypisuje go Schulzowi, to raczej jest to kokietowanie wysokich gwiazd naszego reżimu, wskazywanie, że już wówczas wybitne jednostki hołdowały tak wzniosłej jak komunizm ideologii”.
Nim przejdę do książki jeszcze ciekawostka: Janusz Palikot ufundował tablicę pamiątkową projektu Andrzeja A. Widelskiego odsłoniętą w 2006 r., w Drohobyczu z napisem w językach polskim i ukraińskim:
"W tym miejscu 19 listopada 1942 roku został zastrzelony przez gestapowca Wielki Artysta Drohobyczanin Bruno Schulz"
Ficowski zaczyna opowieść opisem swojej długoletniej fascynacji „Sklepami cynamonowymi” i trudności w publikowaniu czegokolwiek o Schulzu, z „przyczyn taktycznych”. Przechodząc do biografii już na pierwszej stronie mianuje Schulza herezjarchą czyli kacerzem (s. 17):
„12 lipca 1892 roku w kupieckiej rodzinie Schulzów urodził się najmłodszy syn, trzecie z kolei i ostatnie dziecko, najwątlejsze z rodzeństwa. Dano mu imię Bruno... ..Z takiego to właśnie rodu drobnych kupców żydowskich wywodzi się wielki herezjarcha - Bruno Schulz..”.
Książka ta wykracza poza ramy standardowej biografii, bo obok przedstawienia faktów z życia oraz dzieł, tak malarskich jak pisarskich, Ficowski drąży duszę artysty, stara się poznać i opisać jego nieprzeciętną osobowość. Już oceniając jego zachowanie w okresie szkolnym wysnuwa odważne wnioski (str.23):
„Niezwykła osobowość Schulza, jego wyróżniająca się indywidualność duchowa - jak gdyby nie mogąc pomieścić się w wątłym ciele - emanowała wokół, powiększając dystans między młodocianym samotnikiem i marzycielem a jego otoczeniem, zarazem napełniała kolegów jakimś zabobonnym szacunkiem, kładącym tamę koleżeńskim poufałościom. On sam stronił od gromady, ale nie kierowało nim bynajmniej poczucie własnej wyższości czy pogarda dla otoczenia, przeciwnie: czuł się gorszym, niepełnowartościowym kompanem, zazdrościł kolegom sił witalnych, wstydził się swych słabości i chorób, na które często zapadał. Głęboki kompleks niższości towarzyszył mu przez całe życie i dopiero twórczość miała mu być częściową odtrutką, choć bynajmniej nie wyzwoleniem.
Powierzchowność Brunona, mimo niepozorności, zgodna z jego treścią duchową, potęgowała jeszcze zjawiskowość, niepozorowaną demoniczność, odczuwaną przez wszystkich, którzy się z nim zetknęli...”
Nie każdy musi podzielać fascynację Ficowskiego Schulzem i szukać usprawiedliwień dla jego trudnej osobowości. Narzeczona nazwała go złośliwym koboldem, choć on w liście do Romany Halpern tego nie akceptował (s. 329):
„Ona, moja narzeczona, stanowi mój udział w życiu, za jej pośrednictwem jestem człowiekiem, a nie tylko lemurem i koboldem...”.
Bruno był zdominowany przez ojca, którego bałwochwalczo uwielbiał. Śmierć jego w 1915 roku, gdy Schulz miał 23 lata plus pożar ich starej kamienicy, spowodował, że (s.24):
„Bruno Schulz rozpoczął jego odbudowę - w mitologii. Jedną z pierwszych prób pisarskich... ..było mityczne wskrzeszenie ojca, patrona dzieciństwa. W wymiarach niemal biblijnych, w skali nowo kreowanej mitologii postać ojca ze 'Sklepów cynamonowych' i 'Sanatorium pod Klepsydrą' jest nieustannie rewindykowana życiu - poprzez wcielanie się w świat rzeczy otaczających, jak wypchany ptak, futro pulsujące jego oddechem, krab ugotowany, ale jeszcze zdolny do udanej ucieczki... Duch ojca zmienia maski, przechodzi przez różne inkarnacje, dzięki którym istnieje nadal, mimo swej pozornej nieobecności....”.
Przytoczmy jeszcze wyznanie Schulza w liście do krytyka Andrzeja Pleśniewicza w 1936 roku, ujmujące idee fixe jego zamierzeń twórczych (str. 29):
„To, co Pan mówi o naszym sztucznie przedłużonym dzieciństwie - o niedojrzałości - dezorientuje mnie trochę. Gdyż zdaje mi się, że ten rodzaj sztuki, jaki mi leży na sercu, jest właśnie regresją, jest powrotnym dzieciństwem. Gdyby można było uwstecznić rozwój, osiągnąć jakąś okrężną drogą powtórnie dzieciństwo, jeszcze raz mieć jego pełnie i bezmiar - to byłoby to ziszczeniem się 'genialnej epoki', 'czasów mesjaszowych', które nam przez wszystkie mitologie są przyrzeczone i zaprzysiężone. Moim ideałem jest 'dojrzeć' do dzieciństwa.. To by dopiero była prawdziwa dojrzałość”.
Książka jest bogato ilustrowana szkicami Schulza, więc proszę brać się do lektury, bo warto
No comments:
Post a Comment