Saturday 8 June 2019

Maciej LEPIANKA - „Abel, mój brat”


Tytuł,  notka  Wydawnictwa  i  4  opinie  na  LC  dotyczą  INNEJ  książki  niż  tej  przeze  mnie  czytanej,  więc   w  celu  łatwiejszej  konfrontacji  podaję  moją  skróconą,  jednozdaniową  opinię:
RETROSPEKCYJNA   OPOWIEŚĆ,  NIEWĄTPLIWIE   UŁOMNEGO  PSYCHICZNIE,  POZBAWIONEGO   JAKICHKOLWIEK  POZYTYWNYCH  LUDZKICH  UCZUĆ,  SYMULUJĄCEGO   PRZEZ KILKANAŚCIE  LAT  NIESPRAWNOŚĆ  FIZYCZNĄ,  DOBROWOLNIE  WYOBCOWUJĄCEGO  SIĘ  Z  OTOCZENIA  I  REZYGNUJĄCEGO  Z  WSZELKICH  RADOŚCI  PRZYPISANYCH  NAJPIĘKNIEJSZEMU  OKRESOWI  ŻYCIA,  PRZYCZYNIAJĄCEGO  SIĘ  DO  ŚMIERCI  WSZYSTKICH  CZŁONKÓW  RODZINY,  PSYCHOPATYCZNEGO   WIEJSKIEGO,  NIEWYKSZTAŁCONEGO  PATOLOGICZNEGO  LENIA,  NAPISANA  Z  UŻYCIEM  SŁÓW  I  FRAZ,  KTÓRYCH   Z  PUNKTU  LOGIKI   NIE  MA  PRAWA  ZNAĆ.     
O  autorze  żadnych  wiadomości  nie  zdobyłem.  Wydawnictwo  NOVAE  RES  (o  autorze  brak):
„Wieś, południe kraju, połowa lat sześćdziesiątych XX wieku. Na świat przychodzi Joachim. Pięć lat później rodzi się Hubert. Surowa dyscyplina w domu i ogrom prac w gospodarstwie rolnym każą Joachimowi Kamieniowi szukać ucieczki od nienawidzonych robót w polu czy wokół chałupy. Wobec poleceń ojca Joachim jest ciągle niesubordynowany, omija wszelkie obowiązki jak tylko może i na ile okoliczności pozwalają. Obaj bracia dorastają, a niechęć starszego do młodszego rośnie z każdym dniem. Podpatrując i podsłuchując matkę, Joachim wpada na genialny – jego zdaniem – pomysł.  „Abel, brat mój” to oparta na biblijnym wątku opowieść o nikczemności, która bezlitośnie depcze tradycję i obwieszcza tryumf zła.”
Książka  wydana  w  2013,  ma  na  LC  6,9 (10 ocen  i  4  opinie)  i  jest  jedyną  tego  autora.  Z  czterech  opinii  co  najmniej  trzy    napisane  na  zlecenie  Wydawnictwa  bądź  autora,  a  porównywanie  debiutanta  z  Myśliwskim,  Redlińskim  czy  Mortonem  -  niesmaczne  i  „hucpowate”
Dostępne  na:  https://docer.pl/doc/xns1eve 
Retrospekcyjna  opowieść  Joachima  zaczyna  się.  Gdy  on (Kain)  miał  lat  10,  a  brat  jego,  Hubert  (Abel)  lat  5  i…(s.6  z  174 pdf):
„…siedem lat nas wtedy dzieliło od chwili, kiedy powiedziałem mu – prosto w oczy, z całą złością, która kipiała aż we mnie – że kiedyś go zabiję…”
Pięć  lat  różnicy   to   bardzo  dużo  w  rozwoju   psychomotorycznym  dziecka,   a  pogłębia    specyfika  życia   wiejskiego,  które  narzuca   obowiązki   każdemu  w  gospodarstwie.   Czy  na  patologiczne  lenistwo  bohatera,  niechęć  do  wywiązywania  się  z  obowiązków  prowadząca    do  udawania   choroby  i  alienacji,   ma  jakikolwiek  wpływ   istnienie  młodszego  brata?   To  wszystko  jest  CHORE!!  Dziesięcioletni   chłopiec  nie  ma  krztyny  współczucia  dla  schorowanej  matki,  ciężko  harującej  i  zamiast    wyręczyć,  jej  pomóc   naśladuje  jej  schorzenie,  by  wymigać  się  od  pracy.   O  matce  (s.95):
„…; po łokcie, jak to mówią, ręce urobione kobieta miała, z Hubertem świtem wyrzucała gnojówkę, razem z synem słomę zmieniała i siano w stodole przerzucała, potem do maszyny, uszyć co komu, o ile zamówienie było, obiad na czternastą przyszykować i na dzień następny, żeby zostało do podgrzania, kiedy ona na targ pojedzie, o brzasku samym; wracała wczesnym popołudniem, z koszami i skrzynkami pełnymi niesprzedanej kapusty czy sałaty…”
Tak  więc,  sugestia,   że  to  współczesna  opowieść  o  Kainie i  Ablu,  mnie  nie  przekonuje.  Gdyby   Hubert  w  ogóle  nie  istniał,    to  Joachim  byłby  normalnym,  kochającym  matkę  chłopcem ?    Nie  znajduję  w  tekście  żadnej  przesłanki,  że  tak  by  było.     
Do  tego  od  początku   drażni  mnie  język,  bo  Joachim  wspomina   swoje  dzieciństwo  na  wsi,  gdzie  telewizor   jest  największą  atrakcją  używając  słów  (s.7 z  174)
„..W przaśnej rzeczywistości nie znajdowałem nic, co mogłoby nadać rangę mojej egzystencji wśród flory i fauny gór i dolin…”
s.8:  „..wpatrywałem się w strumień światła, aż załzawiony wzrok dostrzegał eksplozję barw, przebijające przez konary drzew promienie słońca ulegały załamaniu, przechodząc po chwili w pulsującą kolorami telluryczną linię…” 
s.20  „…skąd ojciec mój czerpał tę chłopską kazuistykę…”
Jak  na  powieść  „chłopską”,  środowisko  i  wykształcenie (eksternistyczne 7 klas)  bohatera,  to  opis  jego  odczuć  tak  wyszukanym  językiem  drażni.  A  zdrowy  fizycznie  dzieciak  symuluje  bóle  kręgosłupa  i…  (s.30):
„…Leżąc całymi dniami, czytając, drzemiąc i popijając herbatę czy kompot, nasłuchiwałem mimowolnie wiadomości z chałupy naszej i domów sąsiednich…”
Niewiarygodne!!   Leży  kilkanaście  lat!!!  w  chałupie,  nudzi  się  jak  mops,  dobrowolnie  rezygnuje  z  zabaw  z  uroków  życia,  zaspokajając   seks  sam  z  sobą  bądź  z  listonoszem,  a  wszystko  to  w  imię  lenistwa.  Co  za  ułomna  pasożytnicza  natura!!  Nie  kupuję  tego,  ani  całego  tego  debiutu.  PAŁA!!


No comments:

Post a Comment