Ustawiam chronologicznie książki dotychczas
przeze mnie oceniane:
1969 Rozmowa w "Katedrze" - gwiazdek 6
1981
Wojna końca świata 5
1984 Historia Alejandra Mayty 5
1987 Gawędziarz 5
1997 Listy do młodego pisarza 2
2006 Szelmostwa niegrzecznej dziewczynki 1
2010 Marzenie Celta 7
Wnioski z powyższego - żadne, chyba, że
"pańska łaska na pstrym koniu jeździ". Uzupełniam: w 2010 dostał na
starość Nobla, a na LC ma 30 książek z ocenami od 5,75 do 7,95.
Skoro,
jak widać, nie
przepadam za noblistą,
to czemu przeczytałem
tyle jego książek?
To wpływ mojego
super inteligentnego znajomego,
który na LC pisze pod
hasłem „Jonasz” i
stara się przekonać
mnie do tego
autora (on „Rozmowie
w Katedrze” dał
9/10, a „Marzeniu
Celta” – 10/10).
Po
czterech latach przerwy
biorę się z
rezerwą do tej
lektury, napisanej w
2019 roku, przez
83-letniego pisarza. Stary
i schorowany jestem,
więc z radością
znalazłem recenzję Andrzeja
Kaniewskiego, zbieżną z
moimi odczuciami, na:
https://www.fakt.pl/hobby/ksiazki/mario-vargas-llosa-i-jego-powiesc-o-gwatemali/zt4gwg1#slajd-3
„Kłamstwa, seks i zamachy stanu
Ambitny, lecz naiwny prezydent chciał,
żeby jego kraj miał gospodarkę opartą o amerykańskie wzorce, a wielka
amerykańska firma wreszcie zaczęła płacić w jego ojczyźnie, Gwatemali, podatki.
Ale Amerykanie nie mieli takiego zamiaru. Rozpętali więc kampanię PR, w której
łgali, że Gwatemala to przyczółek ZSRR. Od tego zaczyna się najnowsza powieść
Mario Vargasa Llosy. Czy warto ją przeczytać?
Cenię i szanuję Mario Vargasa Llosę. Peruwiański pisarz, laureat
nagrody Nobla, swoimi powieściami wypełnił mi niejeden dzień. „Pantaleon i
wizytantki”, „Ciotka Julia i skryba”, „Pochwała macochy”, „Zeszyty don
Rigoberta” czy „Dzielnica występku” to książki, do których chce się wracać. Za
to na pewno, niestety, nie sięgnę ponownie po jego najnowszą powieść „Burzliwe
czasy”. Choć niektórzy pieją nad nią z zachwytu, ja mam o niej kiepskie zdanie.
To prawda, Llosę czyta się z przyjemnością. Potrafi ubawić, zaskoczyć
konstrukcją książki, skłonić do zadumy. Przez „Burzliwe czasy” brnąłem jednak
niczym przez gwatemalską dżunglę. Z mozołem i pragnieniem, by jak najszybciej
wyrwać się z jej skomplikowanego i dusznego labiryntu, wydostać na świeże
powietrze innych książek Peruwiańczyka i innych pisarzy. Skąd takie odczucia?
Wynikają przede wszystkim z konfrontacji z chaosem, jakim jest ta opowieść.
Reklamuje się ją jako historię brawurowego kłamstwa, które było tak doskonałe,
że stało się prawdą. To – głosi dalej reklama – historia uwodzicielskiej i
zmysłowej kobiety; relacja z jednej z największych akcji CIA w Ameryce
Łacińskiej, w której ta piękna kobieta uczestniczyła. Rzecz o zamachach stanu,
dyktatorach polityce i zdradzie. Ostatecznie zawiera w sobie tyle wątków, że aż
za dużo. Przez co czytelnik miota się od jednego wątku do drugiego,
przemieszcza się w czasie w tę i z powrotem, bohaterowie wchodzą na plan
pierwszy, by po chwili niespodziewanie, niemal w pół słowa zniknąć, i potem
pojawić się znowu. Jeśli ten chaos był zamierzony – to gratuluję. Ale magnesem
na czytelnika, moim zdaniem, nie jest.
Llosa zmieszał w „Burzliwych czasach” historyczną prawdę i fikcję, a z tej
mieszanki wyszła niestety niezbyt smaczna potrawa. Być może jednak komuś
zasmakuje. Jego prawo.”
A
ode mnie znowu
5/10