Temat „niewygodny”,
więc na LC,
po 16 latach, zaledwie
6,6 (10 ocen
i 3 opinie) - trzy!!!!!!!
Te trzy opinie
zamieszczam w całości,
bo się z
nimi zgadzam i uważam
za warte popularyzacji, a
ponadto mam znacznie
więcej znajomych i
obserwujących, więc te pozytywne opinie
o tej książce
trafią do szerszego
grona czytelników. Pierwsza
autorstwa mojego znajomego,
doświadczonego recenzenta -
„almosa” (7/10, zaledwie
24 plusy) :
„Książka traktuje o wstydliwym
zjawisku z czasów okupacji: szantażowaniu współobywateli pochodzenia
żydowskiego i wydawaniu ich w ręce Niemców. Autor przedstawia problem
obiektywnie, bez emocji, niemniej książka przynosi pewien niedosyt ze względu
na szczupłe ujęcie tematu, bo wciąż nie zbadano wielu źródeł. Niemniej jest to
ważny przyczynek do codziennej historii okupacji.
Wbrew pozorom, zjawisko szmalcownictwa, czyli szantażowania żydów, nie należało do zachowań marginalnych, lecz stało się źródłem zarobków dla tysięcy ludzi. Polska nie stanowiła tu wyjątku, bo szmalcownictwo – w tej czy innej postaci – istniało we wszystkich krajach okupowanej Europy. Na przykład, pisze autor, grupa kilkudziesięciu holenderskich ochotników wydała w ręce Niemców 9 tysięcy ukrywająych się żydów.
A propos wyboru raczej przemilczanego i wstydliwego tematu szmalcownictwa, autor twierdzi, iż: „Niestety, w dalszym ciągu wśród części polskiej opinii publicznej panuje przekonanie, że tematy nieomawiane zanikną same z siebie. Nic bardziej błędnego. W cieniu przemilczeń rodzić się mogą jedynie uprzedzenia i kompleksy maskowane fałszywie pojętą troską o „obronę dobrego imienia narodu polskiego””. Trudno się z tą opinią nie zgodzić.
Z książki wyłania się ciekawy wizerunek gangów szmalcowniczych. W większości zajmowali się tym młodzi mężczyźni bez kryminalnej przeszłości, liczący na szybki zarobek, połączony z niewielkim ryzykiem. Kary spadały na nich ze strony Niemców tylko, jeśli podawali się za członków Gestapo lub policji (Niemcy bronili własnego imidżu), bo reakcja państwa podziemnego oraz ludności na ich działalność była dość obojętna.
Może najciekawszy jest obraz ludności okupowanej Warszawy wyłaniający się z kart książki. Jest on mniej monolityczny, niżby to wynikało z powojennych opracowań. Obok ludzi czynnie zaangażowanych w walkę z Niemcami, pojawiła się szeroka gama postaw obojętnych; w cieniu tych postaw bujną działalność rozwinęli szantażyści i szmalcownicy.
Mimo przyczynkarskiego charakteru pracy, jest ona ważnym wkładem do opisu życia codziennego w czasie okupacji”
Wbrew pozorom, zjawisko szmalcownictwa, czyli szantażowania żydów, nie należało do zachowań marginalnych, lecz stało się źródłem zarobków dla tysięcy ludzi. Polska nie stanowiła tu wyjątku, bo szmalcownictwo – w tej czy innej postaci – istniało we wszystkich krajach okupowanej Europy. Na przykład, pisze autor, grupa kilkudziesięciu holenderskich ochotników wydała w ręce Niemców 9 tysięcy ukrywająych się żydów.
A propos wyboru raczej przemilczanego i wstydliwego tematu szmalcownictwa, autor twierdzi, iż: „Niestety, w dalszym ciągu wśród części polskiej opinii publicznej panuje przekonanie, że tematy nieomawiane zanikną same z siebie. Nic bardziej błędnego. W cieniu przemilczeń rodzić się mogą jedynie uprzedzenia i kompleksy maskowane fałszywie pojętą troską o „obronę dobrego imienia narodu polskiego””. Trudno się z tą opinią nie zgodzić.
Z książki wyłania się ciekawy wizerunek gangów szmalcowniczych. W większości zajmowali się tym młodzi mężczyźni bez kryminalnej przeszłości, liczący na szybki zarobek, połączony z niewielkim ryzykiem. Kary spadały na nich ze strony Niemców tylko, jeśli podawali się za członków Gestapo lub policji (Niemcy bronili własnego imidżu), bo reakcja państwa podziemnego oraz ludności na ich działalność była dość obojętna.
Może najciekawszy jest obraz ludności okupowanej Warszawy wyłaniający się z kart książki. Jest on mniej monolityczny, niżby to wynikało z powojennych opracowań. Obok ludzi czynnie zaangażowanych w walkę z Niemcami, pojawiła się szeroka gama postaw obojętnych; w cieniu tych postaw bujną działalność rozwinęli szantażyści i szmalcownicy.
Mimo przyczynkarskiego charakteru pracy, jest ona ważnym wkładem do opisu życia codziennego w czasie okupacji”
Druga opatrzona
jest godłem „Nina” (8/10, 8 plusów):
„..- wśród części polskiej opinii
publicznej panuje przekonanie, że tematy nieomawiane znikną same z siebie -
zauważa Grabowski w rozdziale zamykającym książkę. Owszem, zachowane dokumenty
sądowe o szantażowanych i ograbianych Żydach są niekompletne. Ale istnieją,
szczególnie jeśli szantażyści i szmalcownicy podszywali się pod okupantów, a
ich ofiary nie bały się spraw zgłaszać. Autor wiele takich konkretnych
przypadków opisuje, cytując zeznania stron. Przytacza donosy na ludzi spotykanych
poza gettem, bez opasek z gwiazdą Dawida, często rozpoznawanych głównie po
rysach twarzy. Są też oczywiście relacje ofiar, tych nielicznych, którzy
przeżyli. Dokumenty zatem istnieją i są badane. Ale prawda o skali i genezie
zjawiska nadal jest wypierana ze świadomości społecznej.
Grabowski systematyzuje proceder szmalcownictwa nie tylko pod kątem grup i środowisk, z których wywodzili się jego wykonawcy, oraz sytuacji, w których do niego dochodziło. Dzieli omawiane lata na dwa okresy. Od końca 1941 roku za ukrywania Żydów groziła kara śmierci, co dawało szmalcownikom i szantażystom nadzieję na jeszcze większą bezkarność i wyższe profity niż w na początku okupacji. Ale proceder trwał niemal od jej pierwszego dnia. I nigdy nie miał bynajmniej charakteru marginalnego.
Było bowiem tak, że jak zauważa autor, - dla wielu szmalcowników polowanie na Żydów nie stało w sprzeczności ze swoiście pojętym patriotyzmem. Żydzi, pomimo że obywatele polscy, przez szerokie rzesze polskiego społeczeństwa uważani byli za element obcy, znajdujący się poza sferą wzajemnych zobowiązań -
Ciężka, przygnębiająca lektura”
Grabowski systematyzuje proceder szmalcownictwa nie tylko pod kątem grup i środowisk, z których wywodzili się jego wykonawcy, oraz sytuacji, w których do niego dochodziło. Dzieli omawiane lata na dwa okresy. Od końca 1941 roku za ukrywania Żydów groziła kara śmierci, co dawało szmalcownikom i szantażystom nadzieję na jeszcze większą bezkarność i wyższe profity niż w na początku okupacji. Ale proceder trwał niemal od jej pierwszego dnia. I nigdy nie miał bynajmniej charakteru marginalnego.
Było bowiem tak, że jak zauważa autor, - dla wielu szmalcowników polowanie na Żydów nie stało w sprzeczności ze swoiście pojętym patriotyzmem. Żydzi, pomimo że obywatele polscy, przez szerokie rzesze polskiego społeczeństwa uważani byli za element obcy, znajdujący się poza sferą wzajemnych zobowiązań -
Ciężka, przygnębiająca lektura”
Trzecia, krótka
- „Marcina” (7/10,
5 plusów)
„Dość ciekawa choć niewielka
objętościowo książka na temat szmalcownictwa. O ile jestem w stanie to ocenić mogę
stwierdzić, iż została napisana rzetelnie, bez prób wybielania czy
demonizowania. Nie wymaga ona wcześniejszej wiedzy, lecz jest jedynie wstępem
do tematu.
Uważam, iż jest warta przeczytania”.
Uważam, iż jest warta przeczytania”.
A ja??
- Urodziłem się w
Warszawie, 27 kwietnia 1943
roku, w klinice
przy ul. Złotej, tuż
obok płonącego getta
w tak istotnym
dla mnie dniu.
Należę do pokolenia
przymuszanego poniekąd do
wysłuchiwania wspomnień wojennych,
w tym niejednokrotnie podziwiania
złota i innych
precjozów pożydowskich. Obecnie,
gdy luksus starości
pozwala mnie na
zastanawianie się, co
ja bym czynił
w konkretnych okolicznościach, przekonany
jestem, że szmalcownikiem bym
nie był, lecz
ratować Żydów ewentualnym
kosztem siebie i
swojej rodziny też
bym się nie
podjął, Do takiej
odważnej refleksji skłoniła
mnie książka i
choćby za to
muszę jej dać
10/10. Proszę Państwa,
to zaledwie 138
stron, lecz bardziej
kształcących niż niejedne
uniwersytety.