Zacznijmy od autora:
do tej pory
znałem i ceniłem
Marka Zająca (ur.1979), publicystę
„Tygodnika Powszechnego”, a
teraz… Roman Zając
(ur; 1973) – (na podstawie Wikipedii) „.. biblista i demonolog, absolwent Instytutu Nauk Biblijnych Katolickiego
Uniwersytetu Lubelskiego…. …..Maturę zdał w 1992 w liceum im. Tadeusza Kościuszki w Gostyninie. W latach
1992–1997 studiował teologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Pracę
magisterską pt. Rozwój
koncepcji Szatana w
Księgach Starego Testamentu napisał
pod kierunkiem ks. prof. Ryszarda Rubinkiewicza SDB. W latach
1997–2001 studiował na Instytucie Nauk Biblijnych KUL, uzyskując tytuł licencjata teologii biblijnej.
Obszarem zainteresowań naukowych Romana Zająca jest
literatura międzytestamentalna, a zwłaszcza apokryficzna Starego i Nowego Testamentu
oraz demonologia biblijna.
Od 1993 związany jest ze wspólnotą muminkową Ogród, działającą w ramach ruchu Wiara i Światło.
Od 2001 jest pracownikiem Biblioteki Uniwersyteckiej
KUL.
Autor licznych artykułów popularnonaukowych i haseł
ekcyklopedycznych (m.in. w Encyklopedii
Katolickiej i Leksykonie
teologii fundamentalnej). Jako publicysta współpracuje z Ekumenicznym Serwisem Informacyjnym – Kosciol.pl. oraz
portalami internetowymi TwojaBiblia.pl, Stacja7, Czas na Biblie.pl. Publikuje w
pismach Któż jak Bóg, List,
Biblia krok po kroku, Egzorcysta, Szum z Nieba, w anglojęzycznym
kwartalniku The Angels oraz
białoruskiej gazecie Слова Жыцця.
Jest jurorem Ogólnopolskiego Konkursu Biblijnego organizowanego przez
stowarzyszenie "Civitas Christiana"…”
Może wydawać
się długo, lecz
zapewniam, że warto,
bo na LC
ma zaledwie 2
fanów i 74 czytelników, lecz
jego dotychczasowe dwie
pozycje zyskały oceny 8,44 i 7,38, a
to jest dla
mnie wystarczającym powodem,
by poświęcić mu
trochę mojego czasu
i uwagi.
To teraz
temat (Wikipedia):
„..Trzej Królowie, Trzej Mędrcy, Trzej Magowie.. − według tradycji chrześcijańskiej osoby, które miały
podążać za Gwiazdą Betlejemską, przybyć do miejsca
narodzin Jezusa Chrystusa i przekazać mu
dary. Tradycyjnie uznawani są za świętych w katolicyzmie, prawosławiu oraz w starożytnych Kościołach Wschodu… …..Jedyna
informacja o mędrcach znajduje się w Ewangelii Mateusza (2,1-12), gdzie
nie podano ich liczby. Współczesna egzegeza, badając w sposób krytyczny źródła historyczne i
literackie, zwraca uwagę, że opowiadanie Ewangelii Mateusza o pokłonie królów
nie ma charakteru ściśle kronikarskiego. Zarówno wśród wiernych jak i uczonych można znaleźć dwie grupy, jedna
uznaje, że jest to opowieść o historycznym wydarzeniu, druga, że jest to
refleksja na tematy, które mają swój początek w Starym Testamencie....”
Więcej na https://pl.wikipedia.org/wiki/Trzej_Kr%C3%B3lowie
A więc
stary dylemat Jezus
i wydarzenia z
nim związane -
historyczny a apologetyczny. Tak
przygotowani możemy przystąpić
do lektury.
A tu
od razu zachwyt,
bo autor mało
tego, że zaczyna
od tych wątpliwości
szarego człowieka, to
je ubarwia krawatem
Donalda Trumpa czy strofą
Szymborskiej. Wspaniały
wstęp autor kończy
szczegółową informacją co
czeka czytelnika:
„…Na potrzeby tej książki założyliśmy
oczywiście, że biblijni Magowie nie byli postaciami pochodzącymi wyłącznie ze
sfery wyobraźni, a więc symbolicznymi i wyimaginowanymi, aczkolwiek jako Trzej
Królowie są już niewątpliwie postaciami z mitu, podobnie jak król Artur z
legend o Camelocie i rycerzach Okrągłego Stołu, który ma niewiele wspólnego z
historycznym władcą Brytów Arturem.”
No i
po około stu
stronach lektury wiem
już, że „normalnej”
recenzji nie napiszę.
Bo czy można
recenzować encyklopedię , leksykon
czy „vademecum”? Można,
lecz po co?.
Lepiej wyrazić radość
ze spotkania z
inteligentem, w dodatku
niezwykle pracowitym i
obdarzonym talentem pedagogicznym. Bo
tekst Zająca to
kopalnia wiedzy, a
każde hasło jest
pretekstem do sypania
wiadomościami o czymkolwiek (np. królowej
Saby – p.pod recenzją*), nawet
luźno związanym z
tematem. I właśnie
ta rozbudowa tekstu,
te dygresje trzymają
czytelnika w napięciu
uniemożliwiającym przerwanie lektury
choć oczy się
kleją, a świt
do okna puka.
Mam pretensje
do Zająca, bo
zwykłem czytając robić
notatki, a on
podaje tyle perełek wiedzy,
że pytam, nie
oczekując odpowiedzi: „ Co robić,
panie Zając?”. Albo
inaczej; Zając to
niebezpieczny
intelektualista tnący brzytwą
Ockhama byty, które
odradzają się jak
głowy hydry, czyli
na miejsce dwóch
opcji pojawiają się
co najmniej cztery.
Z szerokiego,
wszechstronnego, w tym etymologicznego, omówienia
„magów” wyciągam jedno
zdanie, przyswajalne dla
przeciętnego czytelnika:
„…W czasach hellenistycznych słowo „magowie” często
było synonimem ludzi wysoko wykształconych, biegłych w astronomii, matematyce i
medycynie, którzy stanowili prawdziwą intelektualną elitę jako nauczyciele,
lekarze, kapłani, znawcy gwiazd i interpretatorzy snów…”.
Jednakże satysfakcję
czytelnika z nabytej
wiedzy autor drażni
nieustannie, a trzy strony
dalej nadmienia:
„..W dramacie Sofoklesa Edyp nazwał w ten sposób
ślepego tebańskiego wróżbitę Tejrezjasza, obdarzonego przez bogów umiejętnością
przepowiadania przyszłości…”
…by dalej
uzupełnić, że Apulejusz:
„… Zwrócił..
.. uwagę na dwuznaczne stosowanie słowa mágos, podkreślając, że w Persji jest ono odpowiednikiem
łacińskiego sacerdos (kapłan), a tymczasem błędnie stało się określeniem
handlarza iluzji, szarlatanerii i czarodziejstwa….”
Przykład „magów”
podaję, by uzmysłowić
czytelnikowi intelektualne zacięcie
autora do szerokiej
interpretacji haseł. A
przecież chrześcijaństwo dopiero
nadchodzi, a z nim
dalsza semantyka tego
pojęcia…..
Tak więc
lektura tej książki
jest wielka przygodą intelektualną, w której
trzej królowie są
zaledwie wątkiem prowadzącym.
Nie mogę jednak
pominąć przywoływania przez
autora rehabilitowanego ostatnio
Orygenesa jak i
uwagi:
„..W czasach nowożytnych tezę o Jezusie jako
hellenistycznym magu propagowali chociażby Max Weber, Georgij Gurdżijew i
Robert Graves, ten ostatni w quasi-historycznej powieści Król Jezus (1946)…”
Lekkość lekturze
nadają aktualne uwagi
które z reguły
podzielam np.:
„..Znam wielu ludzi z tytułami naukowymi, których
nigdy nie nazwałbym mędrcami. I na odwrót, zdarzało mi się czasem spotkać
człowieka bez wykształcenia, którego mądrość zaskakiwała…”
Też uważam,
że nie szata, ani
tytuł naukowy , zdobi
człowieka, a…..
Inteligent Zając
ma wyczucie co,
gdzie i kiedy
wypada powiedzieć i
aby zachęcić tych z
Państwa, którzy nie
przepadają za publicystyką
czy literaturą popularno-naukową, przytaczam
za nim stary
dowcip z okresu
mojej młodości:
„…W czasach PRL-u popularność zyskał dowcip, że Trzej
Królowie byli pierwszymi komunistami, bo przyszli ze Wschodu, prowadziła ich
gwiazda i pchali się do żłobu.”
Jeszcze, by
uatrakcyjnić recenzję ciekawy
fragment o K + M + B,
tradycyjnie rysowanych na
drzwiach praktykujących katolików :
„…jest to często po prostu informacja dla księży,
gdzie przyjmuje się kolędę, czyli wizytę duszpasterską połączoną z pobraniem
koperty, skutkiem czego niektórzy złośliwi antyklerykałowie w sposób
prześmiewczy odczytują to jako „Koperta Musi Być”. Pewnego razu zwiedzałem w
gronie kilku osób klasztor Karmelitów w Lublinie i mój znajomy, człek prosty,
nie mógł wyjść ze zdziwienia, że nad drzwiami refektarza było napisane: C+M+B,
a nie K+M+B. Myślał, że ktoś się pomylił, i chciał zwrócić temu komuś uwagę,
aby poprawił. Ale prawda jest taka, że właśnie w ten sposób pisano wcześniej,
ponieważ pierwotnie był to skrót łacińskiej inskrypcji błogosławieństwa:
Christus Mansionem Benedicat (Chrystus mieszkanie błogosławi), ewentualnie
skrót od Christus Multorum Benefactor (Chrystus dobroczyńcą wielu)….”
Wystarczy, a
ja powtarzam, by
zachęcić jak najwięcej
z Państwa, że
czyta się „łatwo,
lekko i przyjemnie”
wzbogacając równocześnie swoją
wiedzę w różnych
materiach. 9/10. Dlaczego
nie 10/10? Bo
tekst zbyt bogaty,
za dużo szczegółów dla
przeciętnego czytelnika, ergo
życzę Romanowi Zającowi
takiego wydawcy i
przyjaciela jak Gordon
LISH, który Raymondowi
Carverowi (Clevie) skracał teksty
o połowę.
*”…Według Biblii w X wieku p.n.e. królowa Saby złożyła
dyplomatyczną wizytę królowi Izraela Salomonowi, słysząc o jego mądrości i
bogactwach. Tu warto po raz kolejny
wyjaśnić, że nie miała ona wcale na imię Saba. Do tego niefortunnego błędu
przyczyniły się tak zwane Proroctwa królowej Saby, w których wyraz Saba jest
błędnie interpretowany jako imię własne królowej (utożsamianej z rzymską
wieszczką Sybillą), a nie nazwa jej państwa. W Polsce jest to dość popularne
imię dla psów („Ludwiku Dorn i psie Sabo! Nie idźcie tą drogą!” – apelował
ongiś prezydent Kwaśniewski). Używany stosunkowo często zwrot „królowa Saba”
jest błędny, ponieważ chodzi o nazwę krainy. Salomona nie odwiedziła królowa
Saba, ale królowa Saby! Józef Flawiusz podaje, że imię tej królowej brzmiało
Nikaule, Koran nazywa ją Bilkis, a tradycja etiopska utrzymuje, że miała na
imię Makeda. Istnieje możliwość, że królowa Saby posiadała (tak jak jej
poddani, a przynajmniej ich część) ciemny kolor skóry, choć Biblia o tym nic
nie wspomina. Orygenes utożsamił ją z bohaterką Pieśni nad pieśniami. Uważał
on, że słowa: „Śniada jestem, lecz piękna” (Pnp 1, 5) świadczą o tym, że była
czarna. Co ciekawe, Święty Hieronim przetłumaczył te słowa na łacinę właśnie
jako „Nigra sum, sed formosa”, co tym bardziej utrwaliło ten pogląd. Relacja
biblijna z wizyty władczyni…”