Powodów zainteresowania aż
nadmiar, bo autorka (ur.1973) wyjątkowo inteligentna i
ciekawa, a w dodatku to córka Osieckiej (1936-97) i Passenta
(ur.1938), czyli wyjątkowych i sławnych ludzi. Osieckiej
nie można nie wielbić, a Passenta, bez względu na
żywione do niego uczucia, nie można pominąć w historii
powojennej Polski, bo to „Bywalec” - jeden z najbardziej
podziwianych (obok Urbana, Hamiltona, KTT, Fikusa i Kisiela)
felietonistów PRL.
Z kolei temat to PKiN,
niepowtarzalne centrum naukowe i kulturalne stolicy, którego
otwarcie zmieniło życie wszystkich warszawiaków. Żenujące
jest opracowanie w Wikipedii, w którym wielką rolę tego
centrum skwitowano słowami:
„...Pałac
jest siedzibą wielu firm oraz instytucji użyteczności publicznej,
w tym kin, teatrów i muzeów, uczelni wyższych (m.in. Collegium
Civitas),
władz Polskiej Akademii Nauk oraz Centralnej
Komisji do Spraw Stopni i Tytułów.
Organizowane są tam także różnego typu wystawy i targi – od
1958 przez wiele lat odbywały się tam Międzynarodowe Targi
Książki
i
towarzyszące im kiermasze, a także przez kilka lat (na przełomie
XX i XXI wieku) targi Komputer Expo. Mieści się w nim sala
konferencyjno-widowiskowa na 3000 osób (Sala
Kongresowa),
Muzeum
Techniki,
Muzeum
Ewolucji PAN,
Muzeum Domków dla Lalek oraz Pałac Młodzieży wraz z
basenem."
Stefan
Kisielewski /1911-91/ czyli Kisiel, pisał o PRL-u:
„Bo
ta POLSKA, powstała z kaprysu Stalina, czy jej
ustrój komuś się podoba, czy nie jest jedynym
państwem polskim, jakie istnieje na całym globie....”
I
trzeba było w nim żyć, kształcić się i rozwijać, a
w tym pomocny był PKIN z dwoma teatrami, czterema kinami,
Salą Kongresową w której koncertowały największe sławy
muzyki światowej. Do tego pierwszy nowoczesny basen i Pałac
Młodzieży. PKiN to przełom w życiu kulturalnym W-wy i
o tym wypada pamiętać.
Sam
chodziłem ze szkołą na nowoczesny basen, uczestniczyłem w
zajęciach dla aktywu harcerskiego i startowałem do orkiestry
młodzieżowej. Tam, po 2 godzinach stania w kolejce
zdobyłem bilety do Sali Kongresowej na drugi w Polsce film
amerykański pt „Indiański wojownik” i w tejże sali
byłem na koncercie „The Platters”, Helen Shapiro czy
Stana Getza. A jeszcze dwie knajpy, w których bywałem:
„Trojka” i „Kongresowa” ze striptizem.
Niestety
autorka nie wyeksponowała wielkiej roli PKiN. A szkoda, bo
jej rodzice ze względu na datę urodzenia, byli
największymi beneficjentami tego kulturalnego centrum, więc
szkoda, że pani Agata nie umieściła ich wspomnień.
Książka
jest dwujęzyczna, zawiera wiele wydarzeń i anegdot
związanych z tym budynkiem i otoczeniem, jest dość
obiektywna, zawiera wiele interesujących zdjęć, lecz brak
wyraźnego podkreślenia pozytywnych efektów z zagospodarowania
„Daru Przyjaźni” fałszuje przekaz dla tak młodych,
jak autorka.
Aby
mój przekaz był klarowny, przypominam, że jedyną sceną
widowiskową w ówczesnej Warszawie była „Roma” z
metalową kurtyną podnoszoną elektrycznie. Gdy w końcu
wybrałem się do niej na Strawińskiego „Święto wiosny”,
kurtyna się zacięła i nigdy już tego baletu nie
obejrzałem. To było zaledwie 10 lat po wojnie i dlatego
PKiN odegrał tak wielką rolę, i w życiu kulturalnym, i
jako należycie godne miejsce dla instytutów PAN.
Polecam,
bardzo ciekawe wydanie lecz z powodów powyżej podanych nie
mogę dać więcej niż 7 gwiazdek.
No comments:
Post a Comment