Thursday 22 February 2018

Terry PRATCHETT - "Eryk"

Terry PRATCHETT - "Eryk"

Na podstawie Wikipedii:
Terry Pratchett (1948 – 2015) – brytyjski pisarz fantasy i science fiction, najbardziej znany jako autor cyklu 'Świat Dysku'... ...Cykl opisuje nasz realny świat w krzywym zwierciadle, w zabawny i ironiczny sposób komentując różne aspekty życia ludzkiego (czyli satyryczne fantasy)... ....Humorystyczna powieść fantasy 'Eryk' to dziewiąta część długiego cyklu,.. .. zaliczana do podcyklu Rincewindzie.."

Chociaż jestem stary, to dalej ulegam kobietom, dzisiaj "Jowicie" z LC, która nakłoniła mnie do ponownej próby z Pratchettem. Pierwsza nie udała się ("Blask fantastyczny" - PAŁA!!). Wybrałem "Eryka", bo z posiadanych przeze mnie - najcieńszy (203 s e-book). Podkreślam, że nastawiony jestem entuzjastycznie; no i zaczynam ! Jeszcze przed lekturą treść z Wikipedii:

„...Książka opowiada o młodym demonologu Eryku, który próbując wezwać demona, wzywa Rincewinda. Ten ma za zadanie spełnić jego trzy, standardowe życzenia - żyć wiecznie, panować nad światem i spotkać najpiękniejszą kobietę w historii. W rezultacie zjawiają się w nietypowych miejscach i czasach, między innymi na plaży podczas stworzenia świata, a także w piekle, którego mieszkańcy są także ważnymi postaciami w powieści..."

A Rincewind to:
"... Tchórzliwy i nieudolny mag, który nie ukończył Niewidocznego Uniwersytetu, choć formalnie pełni w nim funkcję nieopłacanego profesora Okrutnej i Niezwykłej Geografii... ….Rincewind zostaje przeniesiony do Piekielnych Wymiarów – obszaru pomiędzy rzeczywistościami.
Z Piekielnych Wymiarów ratuje go Eryk... – nastoletni demonolog, który bierze go za demona mającego spełnić trzy życzenia....."

To było konieczne, jako że nie znam poprzednich tomów, a teraz wio!

"Pszczoły Śmierci są wielkie i czarne...", a Śmierć jest rodzaju męskiego. To jest dziewiąty tom więc zrozumiałe, że trudno mnie będzie wejść w konwencję, lecz porównanie "gęsty jak grzech" na pewno mnie nie leży. Ciężko się czyta, bo nieczasowy jestem, więc szukam po internecie i tak:
„seks tantryczny” to wg http://kobieta.dlastudenta.pl/artykul/seks-tantryczny,7556.html

„Seks tantryczny jest aktem duchowego i cielesnego zespolenia. Pozwala odkryć duchową stronę zbliżenia, a praktykujący go, nabywają także umiejętności przedłużania aktu oraz silniejszego przeżywania orgazmu..."

"grimoire" wg Wikipedii:
"...księga wiedzy magicznej, szczególnie bardzo stara. Najczęściej przez grimoire rozumie się księgi magiczne pisane od średniowiecza do XVIII wieku włącznie, dla nowszych dzieł okultystycznych nazwę tę stosuje się raczej przenośnie, dla starszych raczej błędnie..."

Z kolejnymi kliknięciami Rincewinda, na polecenie Eryka, przenosimy się w przestrzeni i czasie aż do strony 66, kiedy to zmorzyła mnie drzemka. Po godzinie z uporem brnę dalej. I wreszcie zostałem nagrodzony gadką, po której pierwszy raz się uśmiechnąłem (s.79):

„ - Zawsze twierdziłem – oznajmił da Quirm – że we wszystkim należy szukać dobrych stron.
Rincewind, przywiązany do sąsiedniego kamiennego bloku, z trudnością odwrócił głowę
- A gdzież one są w tej konkretnej sytuacji? – zapytał.
Da Quirm spojrzał ponad bagnem i koronami drzew w dżungli.
- No... Na przykład mamy stąd wspaniały widok....”

Ha, ha!! Czytam dalej. Na tej samej stronie cytat z Horacego: „Nil desperandum” - przypisu nie ma, bo wszyscy wiedzą, że to znaczy „nie należy rozpaczać”. O rozpaczy mowa, bo bohaterowie czekają na egzekucję, ale fajnie jest, bo ich rozmowa to pure nonsense (s.82):
„- Poskarżę się, demonie – jęczał Eryk. – Poczekaj, niech tylko mama się dowie. Moi rodzice mają wpływy...
- Dobrze – zgodził się słabym głosem Rincewind. – Może wytłumaczysz kapłanowi, że jeśli wytnie ci serce, jutro rano mama przybiegnie do szkoły i złoży skargę....”

Ha, ha! Czytam dalej. Kolega Bagaż wchłonął boga Tezumenów, co oznaczało dla Eryka i Rincewinda wolność, po czym Rincewind palcami pstryknął i przenieśliśmy się na pola Wojny Trojańskiej, przepraszam - Tsortiańskiej. Niestety humor żenujący i głupi, bo co za przyjemność dla eunucha (s.110):

„- Chciałbym zostać eunuchem, sir. – dodał Eryk.
- Dlaczego? – spytał zdumiony, a oczywista odpowiedź przyszła mu w tej samej chwili, gdy Eryk jej udzielił:
- Żeby całymi dniami pracować w haremie!...”

Nie jestem też przekonany, by przeciętny czytelnik (a szczególnie amerykański) znał dostatecznie przygody Odyseusza i zrozumiał kwestie związane z Lavaeolusem, a próba rozśmieszenia powrotem Odysa – Lavaeoulusa żałosna (s. 116,7):
„...- Kiedy już wrócił, walczył z zalotnikami swojej żony i w ogóle, a jego ukochany stary pies rozpoznał go i zdechł.
- Przez piętnaście lat nosił w pysku jego kapcie. To go zabiło...”

No i doczekałem się gwoździa do trumny autora czyli pomysł go kompromitujący (s. 119,5):
„..- Moglibyśmy opowiedzieć mu o przyszłości. – szepnął Eryk.
-Spotkały go... to znaczy spotkają...najprzeróżniejsze przygody. Katastrofy morskie, czary, cala jego załoga zamieniona w zwierzęta i takie rzeczy.
- Owszem. Możemy mu zaproponować, żeby wracał piechotą...”

Podróże w czasie to oklepany temat, ponadto klasyka, lecz jednej zasady się nie łamie: nienaruszalności „przyszłości – przeszłości”. Czytam dalej bo głupkowaty Rincewind znowu pstryka palcami, a pan autor ciężko myśli gdzie mają się znaleźć, ale ja już nie będę podawał szczegółów, tylko konsekwentnie dobrnę do końca.
Dobrnąłem, a następnie cofnąłem się, by zacytować bełkot ze strony 143:

„.. Wielu uczonych sądzi, że powinien to być atom wodoru, co przeczy jednak obserwowanym faktom. Każdy, kto odkrył nieznaną wcześniej trzepaczkę do piany, blokującą niewinną szufladę w kuchennej szafce, wie dobrze, że pierwotna materia bezustannie dopływa do wszechświata w pewnych określonych postaciach. Pojawia się normalnie w popielniczkach, wazonach i skrytkach na rękawiczki. Wybiera formę, mającą odwrócić podejrzenia; typowe jej manifestacje to spinacze biurowe, szpilki z opakowań koszul, gałki do kaloryfera, szklane kulki, kawałki kredek, tajemnicze elementy urządzeń kuchennych i stare albumy Kate Bush. Dlaczego materia tak postępuje, nie zostało dotąd wytłumaczone. Wydaje się wszakże pewne, że materia ma Plany.
Jest także jasne, że jako sposób konstrukcji wszechświatów stwórcy preferują czasem Wielki Wybuch, kiedy indziej zaś wybierają łagodniejszą metodę Ciągłej Kreacji. Zgodne jest to z badaniami kosmoterapeutów, którzy wykryli, że gwałtowny Wielki Wybuch może w starszym wieku wywołać u wszechświata poważne problemy psychiczne....”

Wprawdzie Pratchett był ode mnie młodszy o 5 lat, lecz nie każdemu udaje się nadążać za postępem w nauce, i jak widać nie tylko nie czytał ks. prof. Michała Hellera, lecz również współczesnej fantasy i sci-fi. Wskutek czego stał się nieciekawy i anachroniczny, lecz jeśli kogoś bawi, to niech go czyta: „Your choice!”.
Jeszcze finał: wszyscy są szczęśliwi, a najbardziej autor, bo powiększył stan konta.
Ze względu na ilość wielbicieli, jak i wspomnianą „Jowitę” daję, dla świętego spokoju, gwiazdek 5


No comments:

Post a Comment