Maria NUROWSKA - "Dwie miłości"
No i znowu Nurowska. To już moja piąta recenzja, a przecież recenzuję tylko książki czytane aktualnie. I masz, babo placek! Co za siurpryza ! Profesjonalna, utalentowana, starsza nawet ode mnie, Nurowska walnęła tanie romansidło w stylu Rodziewiczównej czy Montgomery z rudą Anią.
Proszę Państwa, ja wytwory wymienionych pań obdarzam nawet 10 gwiazdkami, lecz tylko i wyłącznie, ze względu na wspomnienia, na sentyment do moich dziecięcych lat. Na tym samym uczuciu daję pozytywne oceny dr Dolittle mimo, że nie lubił kotów.
Nie czytałem dwóch pierwszych tomów tego cyklu powieściowego, może wtedy bym przełknął trzeci. Pozostaje mnie więc snuć życzliwe przypuszczenia, że autorkę one znużyły bądź też brakło czasu, ze względu na prowadzony pensjonat.
Dodatkowo pogrążył ją CZAS. Nurowska odważnie definiuje swoje sympatie polityczne dla Juszczenki, choć używa określenia - agent amerykański, oraz częściowe, dla Julii Timoszenko. Nieistotne jest, że nie podzielałem jej sympatii, a i to, że na temat Lwowa, czy stosunków polsko-rosyjsko-ukraińskich mam odmienne zdanie; problem stanowi CZAS, który dynamicznie weryfikuje rzeczywistość. Słowa pisane przez autorkę w 2006 roku lub wcześniej przeszły metamorfozę, od głoszonych "prawd" do zamierzchłych dyrdymał. Kogo dzisiaj obchodzi "piękna Julia"? Zamiast Juszczenki mamy miękkie lądowanie Gruzina w Odessie! A Ukraina zeszła w ogóle na dalszy plan wobec exodusu z Syrii, o przyczynach którego nie będę tutaj mówił. I w tym trudnym czasie amerykańce w Donbasie, a Polak co miał przodków ze Lwowa, robi zadymę z powodu Czeczeńców. Niebezpiecznie jest mieszać beletrystykę z aktualnymi wydarzeniami politycznymi, do których nie sposób mieć dystans. Nawet psina dziobnięta przez bociana nie może tej pozycji uratować.
Oczywiście, każdemu przeciętnemu autorowi gwiazdek bym nie żałował, lecz noblesse oblige i pała!
No comments:
Post a Comment