Arkadiusz PACHOLSKI - "Człowiek o stu twarzach"
UWAGA!!! TO KSIĄŻKA WYŁĄCZNIE DLA CZYTELNIKÓW STARSZYCH OD AUTORA tj urodzonych przed 1964 rokiem, bowiem tylko oni są w stanie docenić trafny opis skoku cywilizacyjnego jaki zaczął się za Gierka, a, w książce, kończy się na roku 1993, a który symbolizuje fragment ze str. 116:
".....To ofiary nagłego finansowego awansu.... ..Jeszcze niedawno sami żywili się parówkami i makaronem, więc teraz zachowują się tak, jakby od dziecka co dzień jedli ostrygi i kawior.."
Bzdurą jest, że społeczeństwo było karmione tylko octem z pustych półek, natomiast prawdą jest, że mało kto nie miał ubytków w zębach, a protezy były złote i srebrne. Polacy zębów nie myli, a kobiety nóg nie depilowały (również owłosione pachy i łona były normą). Dobrobyt manifestowano najpierw meblami ze Swarzędza, a w następnym etapie - strasznymi bohomazami z aukcji. Chlało się wódę, a snobistycznie - z coca-colą. Potem nastała moda na gin z tonikiem; a wina piła studenteria, bo np winiarnie warszawskie podawały bez marży (po cenie sklepowej). Pacholski świetnie opisuje pokraczne starania nowobogackich w doborze win. No cóż, snobizm "winny" do dzisiaj mnie śmieszy w polskiej TV.
Ja, stary, dobrze się bawiłem w trakcie tej groteskowej lektury, ale młodzi odbiorą tylko wątek kryminalny, który niczym się nie wyróżnia wśród masy przeciętnych kryminałków.
No comments:
Post a Comment