Monday, 7 October 2019

Sara SHILO - „Krasnoludki nie przyjdą”


„Krasnoludki  nie  przyjdą”,  nie  pomogą  osamotnionej  wdowie  z  sześciorgiem  dzieci,  która  uważa,  że  powinno  być  inaczej (s.7,8  z  444 ebooka):
„..Kiedy umiera mąż, kobieta powinna stać się na powrót dziewczyną, tą, którą była, zanim go poznała. Żeby mogła zacząć tam, skąd ją wziął. A nie, że zostawia ją samą z dziećmi na pustyni, kiedy jest już umęczona porodami. A jej ciało poorane bliznami…”
„Krasnoludki  nie  przyjdą”,  więc   Simona  wstaje  „za  piętnaście  czwarta”  i  musi  zmagać  się  z  losem…
Niesamowita  opowieść,  której  Jarosław  Czechowicz  poświęcił  wyczerpującą   recenzję,  którą  oczywiście  polecam:
Czechowicz  kończy  swoją  ocenę  słowami:
„..Sara Shilo napisała powieść gęstą od znaczeń i mocno przygnębiającą…  …Takie bolesne książki potrzebne są po to, by zrozumieć, że życia nie przeżyją za nas krasnoludki; w całej jego gorzkości i smutku musimy to zrobić sami.”
Zgoda,  lecz  jest  pewne  „ale”…       Uwielbiam  mądrości  żydowskie,  jak  i  literaturę  żydowską,  począwszy  od  Bubera,  poprzez  Szolem  Alejchema,  Kacyzne, Singera,  po  Amosa  Oza,  lecz  jest  to  żydostwo  „europejskie”,    a  tu  mamy   afrykańsko-azjatyckie  z  wpływami  arabskimi.  Bohaterka  pochodzi  z  Maroka,   mieszka  przy  libańskiej  granicy,  a  jej  język  obfituje  w  naleciałości  arabskie.  Skutkuje  to  również  inną  filozofią  życiową  i  innymi  obyczajami.  Po  przeczytaniu  wpadłem  w  zadumę  i  odkryłem  clou:   tu  nie  ma   rabbiego!!!   I  dlatego  samotność  pogłębia  zmagania  z  losem.    Przecież  to   rabbi   pełni  w  pewnym  stopniu  rolę  krasnoludków…
Wstrząsająca  powieść,  lecz  ja  jej  w  ogóle   i  w  szczególe (np.  związek  Kobi  z  Simoną)  nie  przyswajam,   jej  atmosfera  mnie  męczy  i  wpędza  w  ponury  nastrój.  Więc  nie  mogę  dać  więcej  niż  6/10    

No comments:

Post a Comment