Saturday, 4 July 2015

Tadeusz BOY - ŻELEŃSKI - "Flirt z Melpomeną"

UWAGA!  TO  TRZEBA  PRZECZYTAĆ!!
Jestem  wstrząśnięty.  Przypadkowo  zajrzałem  na  stronę  tej  książki  na 
 LC  i  odczytałem  6,29 (7  ocen  i  3 opinie),  mimo  mojej  recenzji  Z  2015  roku.  Podaje  więc  namiar:   
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/flirt-z-melpomena/
A  teraz  stara  recenzja,  bez  poprawek
Boy  prezentuje  zbiór  recenzji  teatralnych  z  sezonu  1919/20,  pogłębionych  o  szersze  refleksje,  które  zobrazuję  na  przykładzie  "Dziadów":
" 'Dziady' poznajemy po raz pierwszy, niestety, w szkole, to jest w owej atmosferze nudy, przymusu i bakałarskiego komentarza, w której sam bóg poezji, gdyby zstąpił na ziemię, zmieniłby się w kawał marynowanej tektury. (Mówię oczywiście jedynie o szkole z moich czasów; przypuszczam, że obecnie jest zupełnie inaczej). Później poemat ten staje się dla nas jednym z wersetów wspaniałej mszy żałobnej, jaką kazaliśmy poezji naszej odprawiać na grobie narodowych nadziei. To była rola, przeciw której Wyspiański targnął się zuchwale ustami Konrada w 'Wyzwoleniu'. Mam uczucie, iż z narodzinami wolnej Polski wielka poezja nasza wchodzi w nową fazę; nie stanie się nam dalszą; przeciwnie, raczej bliższą! — ale inaczej: z zasunięciem się na drugi plan czynników dydaktyczno-narodowych, tym bardziej dotykalne staną się jej wartości ludzkie i artystyczne..." 

Po  prawie 100  latach  widzimy,  że  nic  się  nie  zmieniło,  że  nadzieje  Boya  okazały  się  ułudą,  co  obecnie  zwykliśmy  nazywać  'wishful  thinking',  identycznie  jak  w  kwestiach   praw  kobiet,  aborcji  i  w  ogóle  wszelkich  poglądów  głoszonych  przez  polskiego  kołtuna.  
Jak  doszło  do  systematycznego  recenzowania  Boy  podaje  w  przedmowie:
"...pewnego dnia, okrągło rok temu, zatelefonował do mnie redaktor „Czasu'', czybym w zastępstwie nieobecnego recenzenta nie zechciał się podjąć zdania sprawy z przedstawienia Molierowskiego  'Świętoszka'. Zasiadłem tedy  przygodnie w aksamitnym fotelu krytyki; nie śmiem twierdzić, iżby tą drogą wniknęło zeń we mnie owo światło, którego, idąc do teatru, nie czułem w sobie jeszcze ani promyczka; ale spostrzegłem, iż teatr, oglądany pod tym kątem, z przymusem ujmowania i formułowania wrażeń, może stanowić miłą rozrywkę i zbawienną odtrutkę na miazmaty  bibliotecznych pyłów, którymi oddychałem wyłącznie od lat kilku. Zacząłem tedy, na wpół dla siebie, pisywać te gawędy teatralne, w których starałem się trzymać jak najdalej od ducha krytycyzmu, nie chcąc nim mącić zabawy sobie i drugim; że zaś zyskały one — może właśnie dla swej bezpretensjonalności — pewną poczytność i poza rogatkami  Krakowa, pozwalam sobie przedłożyć je publiczności w tym zbiorku. Podaję te felietony — pisane z dnia na dzień, od ręki — w ich pierwotnej formie, bez zmian, z wyjątkiem bardzo drobnych skreśleń; stanowią one wierną kroniczkę wydarzeń teatralnych naszego miasta w ubiegłym roku. A ponieważ omawiając przy sposobności te lub owe zagadnienia teatralne, raczej  ocieram się  o nie, niż wnikam do wnętrza, sądziłem, iż nie mogę dać książeczce niniejszej trafniejszego tytułu, niż mieniąc ją skromnie 'Flirtem z Melpomeną'..."

Wspomniany  "winowajca",  redaktor  "Czasu"  to,  jak  czytamy  w  przypisie 4:
"redaktor 'Czasu'   -  wówczas (a w ogóle od czerwca 1901 roku) funkcję tę sprawował przyjaciel Boya — Rudolf Starzewski (1870–1920), pierwowzór postaci Dziennikarza  z 'Wesela'  Wyspiańskiego; podobno przyczyną samobójczej śmierci Starzewskiego było niespełnione uczucie do Zofii Pareńskiej, żony Boya." 

Wśród  recenzowanych  sztuk znajdujemy  obecne  lektury  szkolne,  co polecam  uwadze  uczniom,  a  większość   repertuaru  grana  jest  z  powodzeniem  do  dzisiaj.  Boya  nie  wypada  zachwalać,  więc  powiem  tylko:  ŻYCZĘ  WYŚMIENITEJ  ZABAWY


No comments:

Post a Comment