UWAGA! TO TRZEBA PRZECZYTAĆ!!
Jestem wstrząśnięty. Przypadkowo zajrzałem na stronę tej książki na
LC i odczytałem 6,29 (7 ocen i 3 opinie), mimo mojej recenzji Z 2015 roku. Podaje więc namiar:
https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/flirt-z-melpomena/
A teraz stara recenzja, bez poprawek
Boy prezentuje zbiór recenzji teatralnych z sezonu 1919/20, pogłębionych o szersze refleksje, które zobrazuję na przykładzie "Dziadów":
" 'Dziady' poznajemy po raz pierwszy, niestety, w szkole, to jest w owej atmosferze nudy, przymusu i bakałarskiego komentarza, w której sam bóg poezji, gdyby zstąpił na ziemię, zmieniłby się w kawał marynowanej tektury. (Mówię oczywiście jedynie o szkole z moich czasów; przypuszczam, że obecnie jest zupełnie inaczej). Później poemat ten staje się dla nas jednym z wersetów wspaniałej mszy żałobnej, jaką kazaliśmy poezji naszej odprawiać na grobie narodowych nadziei. To była rola, przeciw której Wyspiański targnął się zuchwale ustami Konrada w 'Wyzwoleniu'. Mam uczucie, iż z narodzinami wolnej Polski wielka poezja nasza wchodzi w nową fazę; nie stanie się nam dalszą; przeciwnie, raczej bliższą! — ale inaczej: z zasunięciem się na drugi plan czynników dydaktyczno-narodowych, tym bardziej dotykalne staną się jej wartości ludzkie i artystyczne..."
Po prawie 100 latach widzimy, że nic się nie zmieniło, że nadzieje Boya okazały się ułudą, co obecnie zwykliśmy nazywać 'wishful thinking', identycznie jak w kwestiach praw kobiet, aborcji i w ogóle wszelkich poglądów głoszonych przez polskiego kołtuna.
Jak doszło do systematycznego recenzowania Boy podaje w przedmowie:
"...pewnego dnia, okrągło rok temu, zatelefonował do mnie redaktor „Czasu'', czybym w zastępstwie nieobecnego recenzenta nie zechciał się podjąć zdania sprawy z przedstawienia Molierowskiego 'Świętoszka'. Zasiadłem tedy przygodnie w aksamitnym fotelu krytyki; nie śmiem twierdzić, iżby tą drogą wniknęło zeń we mnie owo światło, którego, idąc do teatru, nie czułem w sobie jeszcze ani promyczka; ale spostrzegłem, iż teatr, oglądany pod tym kątem, z przymusem ujmowania i formułowania wrażeń, może stanowić miłą rozrywkę i zbawienną odtrutkę na miazmaty bibliotecznych pyłów, którymi oddychałem wyłącznie od lat kilku. Zacząłem tedy, na wpół dla siebie, pisywać te gawędy teatralne, w których starałem się trzymać jak najdalej od ducha krytycyzmu, nie chcąc nim mącić zabawy sobie i drugim; że zaś zyskały one — może właśnie dla swej bezpretensjonalności — pewną poczytność i poza rogatkami Krakowa, pozwalam sobie przedłożyć je publiczności w tym zbiorku. Podaję te felietony — pisane z dnia na dzień, od ręki — w ich pierwotnej formie, bez zmian, z wyjątkiem bardzo drobnych skreśleń; stanowią one wierną kroniczkę wydarzeń teatralnych naszego miasta w ubiegłym roku. A ponieważ omawiając przy sposobności te lub owe zagadnienia teatralne, raczej ocieram się o nie, niż wnikam do wnętrza, sądziłem, iż nie mogę dać książeczce niniejszej trafniejszego tytułu, niż mieniąc ją skromnie 'Flirtem z Melpomeną'..."
Wspomniany "winowajca", redaktor "Czasu" to, jak czytamy w przypisie 4:
"redaktor 'Czasu' - wówczas (a w ogóle od czerwca 1901 roku) funkcję tę sprawował przyjaciel Boya — Rudolf Starzewski (1870–1920), pierwowzór postaci Dziennikarza z 'Wesela' Wyspiańskiego; podobno przyczyną samobójczej śmierci Starzewskiego było niespełnione uczucie do Zofii Pareńskiej, żony Boya."
Wśród recenzowanych sztuk znajdujemy obecne lektury szkolne, co polecam uwadze uczniom, a większość repertuaru grana jest z powodzeniem do dzisiaj. Boya nie wypada zachwalać, więc powiem tylko: ŻYCZĘ WYŚMIENITEJ ZABAWY
No comments:
Post a Comment