Józef HEN - "Błazen - wielki mąż"
Opowieść o Tadeuszu Boyu – Żeleńskim
Rozumiem Józefa Hena, prawdziwe nazwisko Cukier, że pomija żydowskie pochodzenie Boya, ale nie mogę tego zaakceptować, gdyż, gdzie jak gdzie, ale w BIOGRAFII takiego istotnego faktu nie można pomijać. Matka Boya, podobnie jak jej siostra - matka Kazimierza Tetmajera, de domo Grabowskie, wywodzą się z rodziny żydowskiej zasymilowanej w XVII wieku. Nie jestem antysemitą, ani filosemitą, tylko podziwiając POLSKĄ NAUKĘ I KULTURĘ, chcę mieć świadomość pochodzenia jej twórców. Nic nie ujmuje polskości kompozycjom Chopina, że jego ojciec był Francuzem, a matka miała żydowskie korzenie; nic nie szkodzi naszemu malarstwu historycznemu, że jego głównym twórcą był Czech Matejko, i nic nie jest w stanie zaszkodzić Boyowi, którego większość Polaków (w tym ja) ubóstwia, a kołtun i tak zawsze będzie go nienawidził.
Hen wykazał się niezwykłą pracowitością w zbieraniu materiałów, ale przyniosło to ujemne skutki. Tekst, przeładowany szczegółami, stał się nużący, a najlepszymi okazały się cytaty z Boya, jak dla przykładu ów: (str. 33)
"Kiedy byłem w szkole - wspomina pisarz w rewoltującym szkicu 'Mickiewicz a my' - budzili we mnie szczerą antypatię owi filareci, filomaci i promieniści, którzy wypisywali sobie jako godło 'naukę i cnotę'. To są rzeczy, które starsi zalecają młodym, a przeciw którym młodzi się buntują lub sobie z nich kpią; ale żeby młody sam sobie stawiał za ideał naukę i cnotę, to mi się wydało potworne".
Naukę w szkole wieńczy matura, a o niej Boy jakże prawdziwie zauważa: (str.40)
".....wszyscy są w cichej zmowie: uczniowie, wożny, nauczyciel, dyrektor i wizytator. Kogóż się tedy oszukuje, skoro wszyscy są w spisku? M a t u r ę".
I teraz, pamiętając, że moim zadaniem nie jest zachwycanie się Boyem, a ocena książki Hena, chcę podkreślić specyfikę tej biografii. Wydarzenia z życia Boya są bowiem, dla autora, jedynie bazą do snucia własnych refleksji. Np temat matury umożliwia mu rozważania na temat wykształcenia w ogóle, kończące się prowokacyjnym, retorycznym pytaniem, czy Boy – lekarz, mógłby w PRL-u być dziennikarzem, bez formalnych uprawnień do wykonywania tego zawodu ?
Hen nie zachowuje chronologii, kojarzy zdarzenia i słowa z bardzo różnych lat, to wybiega w przyszłość, to się cofa albo skacze w bok swoimi dykteryjkami, przez co wymaga dużej uwagi czytelnika. Pozostaje rozważyć czy to jest plus czy minus tej biografii?
Dla czytelnika przywykłego do standardowych biografii zachowujących chronologię i w których nie wraca się do lat już "odfajkowanych", jest to utrudnienie zasługujące na minus. Ale cel uświęca środki, a nim jest stworzenie prawdziwego wizerunku nieprzeciętnego człowieka, aby w czytelniku wyrobić przekonanie, że odpowiedż na prowokacyjne pytanie, jakie stanowi tytuł tej biografii, jest tylko jedyna.
Ta biografia to hołd, jaki składa Hen - pisarz swojemu starszemu koledze. I za to mu chwała !!
No comments:
Post a Comment