Magdalena WITKIEWICZ - "Opowieść niewiernej"
Trzecia (2012) w dorobku Witkiewicz, a w moim (czytelnika) druga po "Pannach roztropnych". Wymagania moje więc większe, bo to już piąty rok kariery pisarskiej.
I szok; podczas gdy ja się przygotowałem na kontynuację atmosfery ironii i humoru z poprzedniej książki, mamy ciężki melodramat, okraszony, ku pokrzepieniu serc, kiczowatym happy endem. Ale, od razu zaznaczam, poza końcowym kiczem, cała książka jest bardzo dobrze napisana i ja, stary dziad, przeczytałem ją jednym ciągiem. Jest to książka o typowo polskim „jakoś tam będzie”, czyli o złudzie i naiwnym tkwieniu w niej, bo niemożność działania pogłębia ciemnogrodowy mit o nierozerwalności małżeństwa.
Niestety muszę od razu zareagować na słowa na okładce, jak i zaczynające prolog, bo bohaterów od samego początku nie łączy żadne głębsze uczucie, a tym bardziej miłość. On....(str. 100
"...zarabiał bardzo dużo. Potrzebna mu była żona.. by zapłacić mniejszy podatek w kolejnym roku..."
Nie lepiej z nią: (str. 11)
"...pierwszy raz mi się ktoś oświadczył, a jak wiele kobiet, bardzo chciałam wyjść za mąż"
Co więcej dotychczasowe kontakty seksualne Ewy z mężczyznami to same bolesne porażki. Gotowa jest „zakochać się” w każdym, kto nie opuści jej po stosunku w ciągu 5 minut, jak ostatni samiec Jacek.
Logiczną konsekwencją powyższego jest rozpatrywanie dalszej akcji w kategoriach lojalności (biznesowej), uczciwości, a nie, bezpodstawnie sugerowanej, miłości. Bo nawet we wspomnieniach Ewa mówi (str. 12): „Chyba... go kochałam”. To „chyba” jest wymowne, a ponadto nie jestem przekonany, czy ona rozumie znaczenie słów „kochać”, „miłość”, różniących się znaczeniowo od pożądania czy chwilowej fascynacji?
Kłopot z wiarygodnością sprawia też przekonanie Ewy o samej sobie: (str. 15)
„...taka fajna, piękna i superdziewczyna jak ja..”
Albo fałszywa samoocena, albo jakiś nieznany nam, odstraszający powód takiego traktowania jej przez mężczyzn.
Najtragiczniejsza jest w tym wszystkim potworna prawda, że gdy chłop nie chla i nie bije, a jeszcze w dodatku dobrze zarabia, to zgodnie z polskokatolicką doktryną jest idealnym małżonkiem, a wszystkiemu jest winna kobieta, która …...... (tutaj odpowiednie epitety) nie zasługuje na takie szczęście.
Nie łudżcie się, Szanowne Panie, że Witkiewicz (i inne odważne autorki) cokolwiek zmieni w Waszej ponurej rzeczywistości. Ale pomarzyć możecie, a jeszcze wspomniany słodkomdlący koniec o szczęściu z wytrwałym wielbicielem, Wam to ułatwi.
Zgodnie z moim przewidywaniem autorka doskonali warsztat więc teraz o jedną gwiazdkę więcej czyli 7.
No comments:
Post a Comment