Kurt VONNEGUT - "Niedziela Palmowa"
Jak dotąd moje oceny są zgodne z samoocenami autora, wiec podaję, że tym razem postawił sobie C. Posłużę się Wikipedią, bo zwarcie podaje informację o tej książce:
„... zbiór 31 opowiadań, esejów, przemówień, mów pogrzebowych oraz listów. Vonnegut rozmieszcza powyższe formy literackie w swojej książce tak, by tworzyły autobiografię autora. Po raz pierwszy wydany w 1981 roku. W książce Vonnegut przedstawia historię swoich przodków, swoją młodość, opisuje rozpad swojego małżeństwa, ale również obok m.in. rozważań nad gustami muzycznymi przedstawia swoje spojrzenie na problemy ówczesnej mu Ameryki oraz świata. Książka zawiera także opowiadanie science-fiction z 1972 roku (Big Space Fuck)...”
We wstępie Vonnegut stara być się dowcipny kokietując czytelnika (s. 9):
„Tak naprawdę nie uważam tej książki za arcydzieło: wydaje mi się niezgrabna i nieokrzesana...”
No to przystępuję do weryfikacji jego opinii.
Niestety, spotkało mnie wielkie rozczarowanie. Mógłbym wyszukać elementy wartościowe w tym zbiorze, szczególnie groteskowe, absurdalne, komiczne etc, w czym Vonnegut jest mistrzem i dać mu ocenę 5 – 6 gwiazdek, co jest odpowiednikiem C+, wobec jego C, ale tego nie zrobię, bo czuję się obrażony. A za to PAŁA!!!
Po 12 latach od sukcesu „Rzeźni...” Vonnegut wpadł w megalomanię; gorzej cierpi poważnie na SODOWODOGŁOWIE. Już w pierwszym kawałku COLLAGE'U (Panowie Redaktorzy! Nie bądźcie tacy amerykańscy, bo istnieje polskie słowo „kolaż”), daje popis swoje buty: jak dyrektor prowincjalnej szkółki ma czelność nie czytać książek pana geniusza Vonneguta, a nawet je usuwać z uczniowskich lektur.
To, że Vonnegut uwierzył, że jest wielki to pół biedy, gorzej, że się rozleniwił, więc powyciągał różne szpargały z szuflad - przemówienia, listy etc i cały ten kit wciska czytelnikowi jako literaturę. Do tego wspomnienia z wieku dojrzewania i dzieciństwa GENIUSZA (jak wielokrotnie się nazwał, niby żartobliwie, ale to tylko kokieteria), a wy, czytelnicy, spijajcie każde słowo kapiące z jego usteczek.
Nieładnie, Panie Vonnegut! To ja panu trzy dziesiątki dałem, a pan mnie dyrdymałami raczysz!
No comments:
Post a Comment