Friday, 20 September 2019

Jan WOLKERS - „Powrót do Oegstgeest”


Jan  Wolkers (1965-2007) (Wikipedia)
„..- holenderski pisarz, malarz i rzeźbiarz, zaliczany do najwybitniejszych pisarzy współczesnej literatury niderlandzkiej.  W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych napisał serię autobiograficznych powieści i zbiorów opowiadań. Najbardziej znaną z nich jest "Rachatłukum". Wolkers jest także autorem pomnika upamiętniającego ofiary z Auschwitz w Amsterdamie.”
Na  LC  dwie  jego  książki:  „Rachatłukum”  7,58 (113 ocen i 150pinii0 (1968, polskie  wyd.1990)  oraz  ta:  5,31 (13 ocen i 0 opinii) (1965, polskie  wyd.1990);  czyli  staroć  mnie  nieznana,  w  sam  raz  dla  samotnego  poszukiwacza,  takiego  jak  ja.  Wikipedia: 
„..Proza Wolkersa to – nie po raz pierwszy w literaturze niderlandzkiej – jedna wielka autobiografia, składająca się z wycinków ze zdarzeń z dzieciństwa w wielodzietnym purytańsko-kalwińskim domu i młodości coraz to samotniej spędzanej pod znakiem przemocy starszego pokolenia.  Utwór został wpisany do kanonu literatury niderlandzkiej. W powieści czterdziestoletni narrator, który wykazuje wiele cech samego autor..   .. przyjeżdża po latach z odwiedzinami do domu rodzinnego, by skonfrontować wspomnienia z teraźniejszością. Wykorzystując potoczny, często dosadny język, Wolkers szczegółowo opowiada o młodości narratora. Wraca myślami do czasów dzieciństwa, wspominając atmosferę panującą w rodzinnym domu, religijność ojca, narastanie zagrożenia wojną, pierwsze przyjaźnie i doświadczenia seksualne, krewnych itp.”.
Nic  więcej  nie  znalazłem  ani  w  języku  polskim,  ani  angielskim,  bo  to,  że  powieść  jest  autobiograficzna,  to  już  wiemy.
Autor  wspomina  straszne  purytańskie  protestanckie  wychowanie,  przeładowane  nieustającym  odwoływaniem  się  do  Biblii  i  stara  się  wprowadzić  nutę  komicznego  sarkazmu  jak (s.22,2):
„..Jeden z tych chłopców został później zesłany przez własnego ojca na wyspę na Morzu Śródziemnym, ponieważ kradł wszystko co tylko popadło. Udało mu się nawet zwędzić w nocy perski dywan z sypialni rodziców.  „Musiał unieść łóżko w nogach, podczas gdy my spaliśmy w najlepsze. Ten chłopak jest silny jak tur”, powiedział jego ojciec nie bez dumy. Inny trafił do indonezyjskiego więzienia za pederastię. A mimo to mój wuj został multimilionerem. Nie żyje już od dawna i pewnie stoczyły go robaki. Na łożu śmierci powiedział: „To po to się przez całe życie pracuje.” I umarł…”
Spotkanie  z  ojcem – dewotem  skłania  do  ironii (s.41,1):
„..Co będzie z Bogiem, kiedy on umrze, pomyślałem…”
Niestety,  im  dalej  tym  gorzej,  wspomnienia    infantylne  i  nudne,  a  opisy  pierwszych  praktyk  seksualnych  żenujące.  Humoru  „nima”.  Jeśli  już  się  zdarzy,  to  mnie  nie bawi,  np.  opis  przygotowywania  ekranu   domowego  kina (s.136,1}:
„…prześcieradło, na którym w świetle projektora widoczne były plamy po nocnym moczeniu się  młodszego rodzeństwa..”
Napis  w  kiblu  (s.145):
„W tym wnętrzu, Gdzie nigdy nie śpiewa ptak. Tu człowiek coś zostawia. Co śmierdzi okropnie tak.”
Autor  się  rozkręcił,  lecz  ja  tego  nie  kupuję,  bo  przez  44 lata  PRL  używałem  gazet  bez  opisanych  perturbacji (s.147,9):
„..I jeśli ktoś był biedny, miał czarną plamę w kroku majtek. Od farby drukarskiej. Bo trzeba się było podcierać gazetą…”
Do  tego  obrzydlistwa  non-stop  tzn.  obsesyjnie  często  pojawiające  się  ropuchy  i  wszelakie  obrzydliwe  robactwo.  Np.  (s.178):
„..Nagle pochyliłem się i ostrożnie wylałem na żabę śmietankę do kawy. Na chwilę zamknęła oczy, lecz nadal siedziała nieruchomo. Dopiero gdy wstałem, uskoczyła w bok. Został tylko ślad przypominający odchody czapli…”
Opis  pracy  14-letniego  bohatera  w  charakterze  „..dozorcy zwierząt w Laboratorium Patologicznym Szpitala Akademickiego w Lejdzie…”  wyczerpała  moją  cierpliwość. Przykład (s.186,7):
„..Ściskaliśmy mysz w drzwiczkach klatki, aż przewracała się z okrwawioną łapką do tyłu i natychmiast pożerana była żywcem przez pozostałe. A wtedy ja mściłem się na nich w ten sposób, że wkładałem je wszystkie do garnka, wpuszczałem tam przewód gazu i je zagazowywałem. Innemu szczurowi, którego on trzymał mocno za głowę obiema rękami w gumowych rękawiczkach, rozciąłem mosznę i wydłubałem ze środka czubkiem nożyczek jądra, które wyglądały jak przekrwione  ziarenka fasoli. Potem stłukliśmy go do nieprzytomności i wrzuciliśmy do klatki brzemiennej samicy, która natychmiast zaczęła go pożerać poczynając od miejsca, gdzie znajdowało się rozcięcie. Gdy wyżarła mu cały zad, odcięliśmy jej głowę i nożyczkami rozcięliśmy brzuch, gdzie zobaczyliśmy wiercące się skrawki mięsa, które miały się urodzić w kilka dni później…”
Jasiu!  Przesadziłeś,  więc „wal  się”!   Masz  PAŁĘ!   za  większą  połowę (229 z  369)  i  niech  nikt  mnie  nie  przypomina,  że  kolejny  raz  dałem  się  nabrać



No comments:

Post a Comment