Sunday, 22 September 2019

Gisèle Prassinos - „Twarz muśnięta smutkiem”


UWAGA!  ŚWIETNĄ  PRZEDMOWĘ  TŁUMACZKI  AGNIESZKI  TABORSKIEJ  MOŻNA  PRZEJRZEĆ,  LECZ  UWAŻNIE  PRZESTUDIOWAĆ  RADZĘ  DOPIERO  PO  LEKTURZE  KSIĄŻKI
Wikipedia:
„Gisèle Prassinos (ur. 26 lutego 1920 w Stambule, zm. 15 listopada 2015) – francuska pisarka oraz poetka związana z surrealizmem. Siostra Mario, malarza.
Urodziła się w Turcji w greckiej rodzinie, która przeniosła się do Francji, gdy miała dwa lata. W 1934 roku, gdy miała czternaście lat, jej utworami zachwycił się André Breton. Rok później ukazała się jej pierwsza książka La Sauterelle Arthritique. Kilka innych zostało wydanych jeszcze przed wojną, następnie pisarka miała dłuższą przerwę - ponownie publikować zaczęła dopiero w 1958 roku.
Zajmuje się także sztukami plastycznymi. W Polsce wydano dwie powieści Prassinos - Podróżniczkę i Twarz muśniętą smutkiem”
Na  LC,  po  14  latach,  6,5 (6 ocen  i O opinii)  i  ciekawa  notka:
Wydana w 1964 roku powieść Gisèle Prassinos Twarz muśnięta smutkiem przeżywa dziś we Francji renesans zainteresowania: w ciągu ostatnich pięciu lat wznowiono ją dwukrotnie. Gisèle Passinos, urodzona w 1920 roku w Istambule, jako czternastoletnia, genialna autorka "odkryta" przez surrealistów i uwieczniona na słynnym zdjęciu Mana Raya, zawarła w tej książce - parodii powieści pikaryjskiej, rozprawy naukowej oraz osiemnastowiecznej powiastki filozoficznej - wiele autobiograficznych aluzji. Purnonsensowy humor, parakryminalna intryga, ekscentryczni bohaterowie, szufladkowa struktura narracji oraz zaskakujący finał składają się na magiczną opowieść, od której nie sposób się oderwać.”
Czysty  surrealizm,  lecz  podobno  moda  na  surrealizm  minęła,  więc  zaliczmy  to  dziełko  do  szeroko  pojętej  literatury  „fantasy”  i    rozkoszujmy  się  nim  na  luzie.
Jeszcze  fragment  z  recenzji  Magdaleny  Miecznickiej  na:  http://wyborcza.pl/1,75517,2905265.html
„…W 1964 r. Prassinos ma już 44 lata. Czasy surrealistów minęły, dawna gwiazda wyszła za mąż i publikuje cenione przez krytyków powieści autobiograficzne. Ale pewnego dnia, założywszy się z bratem, że napisze książkę niecodzienną, powraca do swoich surrealistycznych korzeni i w trzy tygodnie tworzy hymn na cześć wyobraźni łączący purnonsensowy humor z kryminalną intrygą. I tak powstaje "Twarz muśnięta smutkiem"…..”
Książka  ma  zaledwie  119  stron,  więc  zbrodnią  byłoby  ujawnianie  szczegółów,  lecz  nie  mogę  się  powstrzymać  od  zacytowania  oceny  wspomnianej  wyżej  Miecznickiej:
„… parakryminalna fabuła i dramat kobiety w patriarchalnym świecie…”
Zgodnie  z  zamiarem  autorki,  książka  jest  „niecodzienna”  i  wymaga  od  czytelnika   akceptacji  konwencji,  w  której  autorka  robi  sobie  z  czytelnika  „dżadża”.   Ale  jakie  „dżadża”!!!   Świetna  zabawa,  a  ja  jestem  usatysfakcjonowany,  że  mój  upór  w  poszukiwaniu  nieznanych  szerzej  arcydzieł,  przynosi  czasem  rewelacyjne  skutki;   w  kategorii  purnonsensu  10/10    Zapewniam  wspaniałą  zabawę!!


No comments:

Post a Comment