Sukces umiejętnej
promocji !!!!
Lucia Brown
Berlin (1936 – 2004) - znana i
uznana dopiero 11
lat po swojej
śmierci dzięki ponownemu
(pierwsze 1977), wydaniu tego
zbioru przez Stephena
Emersona (2015), za co
pozostaję mu wdzięczny. Zbiór
liczy stron 448 (801 e-book) i
zaczyna się od
„Chodzi o historię”
Lydii Davis (s.5-28)
oraz wstępu Emersona (s.29-40), które
radzę przeczytać po
lekturze, a w zamian zacząć
od końcowego „O
Lucii Berlin”(s.792-797) oraz
recenzji Justyny Sobolewskiej, z
oceną 5/6, co
przekłada się w
skali LC na 8,3/10, którą
cytuję poniżej:
„…… To jest rzeczywiście inna
Ameryka i inaczej opowiedziana. Berlin miała czterech synów i trzech
mężów, dużo podróżowała i pracowała w wielu miejscach – była
sprzątaczką, telefonistką, nauczycielką, pracowała w szpitalu, a pod
koniec życia w latach 90. wykładała na uniwersytecie w Boulder.
I przez lata piła. To wszystko jest w jej opowiadaniach, obraz izb
wytrzeźwień i najbardziej bolesne – opisy nocy alkoholowego ciągu, po
którym matka wyprawia synów do szkoły (właściwie chłopcy sami się wyprawiają,
bo widzą, co się dzieje). Chowanie butelki za książkami na półce. O piciu
pisała w podobnym duchu Dorothy Parker, i tym, co łączy te pisarki,
jest humor, czasem czarny, który pojawia się w najbardziej dramatycznych
sytuacjach. Opowiadania Lucii Berlin są
jednak wyjątkowe. Wrzucają czytelnika w środek dziania się, gadania,
miejskich pralni, sklepów, szpitali i odwyków, jest w nich pośpiech,
który łączy się z obrazem życia. Chodzi o czas, który trzeba złapać
pomiędzy praniem, sprzątaniem, udawaniem, że wszystko w życiu jest w porządku…”
Nie wiem
dlaczego Sobolewska pominęła
podobieństwo do opowiadań
Raymonda „Clevie” Carvera,
którego „Katedrę” zdecydowanie
źle potraktowałem (7/10), bo
rozsmakowałem się w
nim później. On
zawdzięczał wiele wydawcy
Gordonowi Lish, który
skracał opowiadania średnio
z pięciu tysięcy
słów do dwóch,
a ona, pośmiertnie,
Emersonowi, który dokonał
wyboru.
Czyta
się dobrze, „reality”
jest, i ironia
też, a nawet czarny
humor. Autorkę rozpiera
energia, lecz przede
wszystkim „good job”
wykonał Emerson, dzięki
któremu ten zbiór
stał się bestsellerem, a
niektórzy recenzenci mianują
autorkę nawet „amerykańskim Czechowem” (następnym
z kolei). Jak
na mój gust,
wybór jest zbyt
obszerny, olśnień nie
doznałem, a że
ocenę Carvera zaniżyłem
do 7/10 (co zamierzam
skorygować), to Berlin
nie mogę dać
więcej. 7/10
Niby sama ocena 7/10 umiarkowanie zachęca, ale z recenzji wnioskuję, że jednak warto :)
ReplyDelete