Orbitowski, który
doszedł na LC
do 8,13 za
„Kult”, za te
zapiski sprzed 5 lat
ma 6,03 (173 ocen i
50 opinii). Mimo
to, postanawiam to
przeczytać, bo jestem
jego fanem, a
dotychczas postawiłem mu
2x7; 3x9 oraz
1x10 (oczywiście za „Kult”).
Teraz, we wstępie
Orbitowski mnie kokietuje
deklaracją, że wzorem
dla niego były
„Klechdy sezamowe”, bo
wie, że na
Leśmiana wszyscy są
wrażliwi. Podróż była
krótka, trzytygodniowa:
„..Przez całą podróż zbierałem
legendy afrykańskie. Napotkałem stosunkowo niewielu ludzi, którzy umieliby mi
je opowiedzieć. Szperałem więc po księgarniach i antykwariatach,
a następnie spróbowałem napisać je po swojemu…”
Przygotował się
intelektualne do zwiedzania
RPA, a teraz
relacjonuje zabawnie zjednując
sobie czytelnika luzem
i humorem, mimo
że już drugiego
dnia odczuł afrykańskie
słońce:
„…wściekle czerwona opalenizna
przydaje mojej szczerbatej gębie wyraz szczerego idiotyzmu; wyglądam jak
pawian, który beztrosko wsadził pysk do ula….”
Nim przejdę
do oceny całości,
przytaczam fragment, w którym
Orbitowski nie tylko sam sobie
zaprzecza (skromny, a
lepszy od Coetzee),
lecz również negatywnie
wyraża się o
nobliście pomijając jego
najwybitniejsze dzieło „Hańbę” (s.95,6 z 329 ebooka):
„….Każdy, kto mnie zna, wie, że
niezbyt wysoko cenię sobie własną prozę i raczej w tym wymiarze
cechuje mnie skromność. Tymczasem mam wrażenie, że nie miałbym zbyt wielkich
problemów z napisaniem takiej powieści jak Foe,
no a Córki Burgera czy Mara
i Dann Lessing już wstydziłbym się popełnić. Nie ma chyba lepszego
przykładu na upolitycznienie literackiej Nagrody Nobla. Dawali ją każdemu, kto
się nawinął, i w sumie należy się cieszyć, że trafił się średnio
zdolny Coetzee, bo jeszcze szacowna
komisja jęłaby szukać pisarzy między pawianami…”
I po
tym cytacie przestała
mnie bawić nonszalancja, rubaszność i
drwina „mądrali” Orbitowskiego
w „Zapiskach..”. Natomiast
przytoczone i opracowane
przez niego mity
i legendy, które
łączy wyobrażenie Boga
w szerokim tego
słowa pojęciu, a
wielokrotnie kojarzą się
z opowieściami biblijnymi,
warte są
lektury i refleksji.
Niestety, odnoszę wrażenie, że
autor potraktował własny
reportaż jako niezobowiązującą chałturę
i wskutek tego
dominuje poczucie niedopracowania. Mając
na uwadze rozwój
jego kariery, a
szczególnie perfekcję „Kultu”,
minimalizuję zastrzeżenia do
tej, wcześniejszej o 5
lat książki i
stawiam 6/10
Wysoka notka. Pozdrawiam z burzowego Południa Kraju.
ReplyDelete