Wednesday, 19 June 2019

Łukasz ORBITOWSKI - „Zapiski Nosorożca. Moja podróż po drogach, bezdrożach i legendach Afryki”


Orbitowski,  który  doszedł  na  LC  do  8,13  za  „Kult”,   za  te  zapiski  sprzed  5 lat  ma  6,03 (173 ocen  i  50  opinii).   Mimo  to,  postanawiam  to  przeczytać,  bo  jestem  jego  fanem,  a  dotychczas  postawiłem  mu  2x7;  3x9  oraz  1x10 (oczywiście  za  „Kult”).  Teraz,  we  wstępie  Orbitowski  mnie  kokietuje  deklaracją,  że  wzorem  dla  niego  były  „Klechdy  sezamowe”,  bo  wie,  że  na  Leśmiana   wszyscy    wrażliwi.  Podróż   była  krótka,  trzytygodniowa:
„..Przez całą podróż zbierałem legendy afrykańskie. Napotkałem stosunkowo niewielu ludzi, którzy umieliby mi je opowiedzieć. Szperałem więc po księgarniach i antykwariatach, a następnie spróbowałem napisać je po swojemu…”
Przygotował  się  intelektualne  do  zwiedzania  RPA,  a  teraz  relacjonuje  zabawnie  zjednując  sobie   czytelnika  luzem  i  humorem,  mimo  że  już  drugiego  dnia  odczuł  afrykańskie  słońce:
„…wściekle czerwona opalenizna przydaje mojej szczerbatej gębie wyraz szczerego idiotyzmu; wyglądam jak pawian, który beztrosko wsadził pysk do ula….”
Nim  przejdę  do  oceny  całości,  przytaczam  fragment, w  którym  Orbitowski  nie  tylko  sam  sobie  zaprzecza  (skromny,  a  lepszy  od  Coetzee),  lecz  również  negatywnie  wyraża  się  o  nobliście  pomijając  jego  najwybitniejsze  dzieło  „Hańbę” (s.95,6 z 329 ebooka):
„….Każdy, kto mnie zna, wie, że niezbyt wysoko cenię sobie własną prozę i raczej w tym wymiarze cechuje mnie skromność. Tymczasem mam wrażenie, że nie miałbym zbyt wielkich problemów z napisaniem takiej powieści jak Foe, no a Córki Burgera czy Mara i Dann Lessing już wstydziłbym się popełnić. Nie ma chyba lepszego przykładu na upolitycznienie literackiej Nagrody Nobla. Dawali ją każdemu, kto się nawinął, i w sumie należy się cieszyć, że trafił się średnio zdolny  Coetzee, bo jeszcze szacowna komisja jęłaby szukać pisarzy między pawianami…”
I  po  tym  cytacie  przestała  mnie  bawić  nonszalancja, rubaszność  i  drwina  „mądrali”  Orbitowskiego  w  „Zapiskach..”.  Natomiast  przytoczone  i  opracowane  przez  niego  mity  i  legendy,  które  łączy  wyobrażenie  Boga  w  szerokim  tego  słowa  pojęciu,  a  wielokrotnie  kojarzą  się  z  opowieściami  biblijnymi,    warte    lektury  i  refleksji.   Niestety, odnoszę  wrażenie,  że  autor  potraktował  własny  reportaż  jako  niezobowiązującą  chałturę  i  wskutek  tego  dominuje  poczucie   niedopracowania.  Mając  na  uwadze  rozwój  jego  kariery,  a  szczególnie  perfekcję  „Kultu”,  minimalizuję  zastrzeżenia  do  tej,  wcześniejszej  o  5  lat  książki  i   stawiam  6/10  

 

1 comment:

  1. Wysoka notka. Pozdrawiam z burzowego Południa Kraju.

    ReplyDelete