Piękni trzydziestoletni! Piękni to byli, jak ja miałem 30 lat, tj. w 1973 r, w epoce transformacji gomułkowsko – gierkowskiej, kiedy Gierek obudził w nas nadzieje, porównywalne z obecnymi, wynikającymi z niepodległości oraz przynależności do UE i NATO.
U Szarejko -
nie są piękni,
bo zakompleksiali, po
prostu - smutasy. I to
dzisiaj, gdy cywilizacja
zaciera różnice między
wsią a miastem,
a co gorsze
bohaterowie Szarejko są psychologicznie podobni
do siebie.
Aby ten
wątek odfajkować, wspomnę
dwóch Staszków z lubelskiego,
moich kolegów w
czasie moich „dogłębnych”,
bo ośmioletnich (1960-68)
studiów, na PW.
Wyglądali podobnie (wiocha),
wyrażali się podobnie (wiocha), pokończyli
studia z dobrym
wynikiem i co
ważne, byli lubiani.
Tylko, że pierwszego
Warszawa nic nie
zmieniła i stał
się obiektem kpin
w pierwszej pracy,
kończąc karierę mgr. inż. chemii na
stanowisku kierownika magazynu.
Drugi - stał
się bardzo szybko
wzorem mody i
elegancji, widywałem go w teatrach
i Filharmonii, w
studenckich klubach, a
gdy ujrzałem go
uśmiechniętego po amerykańsku
na „ciuchach”, w
towarzystwie legendarnego warszawskiego
playboya, to pewny
stałem się jego
błyskotliwej kariery, co
oczywiście nastąpiło. Kwestia
aklimatyzacji czy kulturowej mimikry.
Oczywiście, między
skrajnymi przypadkami mamy
zachowania pośrednie, do
tego różniące się
podejściem do swoich
korzeni: od dumy
do wstydu.
Tak więc,
temat niezwykle bogaty,
ciekawy i wywołujący
nieskończone refleksje na
temat egzystencji Człowieka
w ogóle.
Szarejko dokonała
niezwykłej rzeczy: skutecznie
zarżnęła atrakcyjny temat.
W opisie wyręczył
już mnie na
LC „Potisz”:
„Warszawa z książki Szarejko
przypomina tę, posypaną lukrem na stronach kolorowych pism i komercyjnych
polskich seriali. Wieś jawi się jako zacofana dziura z obrazu "Sami
swoi". Przez cały reportaż podróżujemy pociągiem relacji Warszawa-Wieś i
coś mi się zdaje, że każdy z pasażerów ma w pamięci sekwencje ze wspomnianego
filmu i trzyma w dłoniach kolorowy papierowy gniot.
Przejaskrawiony, neonowy obraz warszawiaków, którzy nic, tylko się bogacą i rozmawiają o kulturze wyższej, mając zdanie na każdy temat. niczym celebryci hodując małe psiaki, wydając na nie fortunę, by pasowały do stylowej markowej torebki.”
A w samym centrum archetypiczni "wieśniacy", wyrzucający na stronach książki swe żale, jakby dyktowane przez pisarkę, bo nie wydaje mi się, by ktoś o zdrowych zmysłach widział świat w kolorach czerni i bieli, sprawiając wrażenie swymi rozterkami, że nigdy nie zakończył się u niego proces dojrzewania. Bohaterów zwyczajnie nie da się lubić.
Podsumowując, Ciemnogród.”
Przejaskrawiony, neonowy obraz warszawiaków, którzy nic, tylko się bogacą i rozmawiają o kulturze wyższej, mając zdanie na każdy temat. niczym celebryci hodując małe psiaki, wydając na nie fortunę, by pasowały do stylowej markowej torebki.”
A w samym centrum archetypiczni "wieśniacy", wyrzucający na stronach książki swe żale, jakby dyktowane przez pisarkę, bo nie wydaje mi się, by ktoś o zdrowych zmysłach widział świat w kolorach czerni i bieli, sprawiając wrażenie swymi rozterkami, że nigdy nie zakończył się u niego proces dojrzewania. Bohaterów zwyczajnie nie da się lubić.
Podsumowując, Ciemnogród.”
To wystarczy
na „PAŁĘ”, lecz,
że jestem sumienny
dodaję wypowiedź opatrzoną
godłem „GrzesiekLepianka”:
„Nastawiłem się na cos
ciekawszego, a dostałem takie sobie historie, napisane takim sobie językiem, i
to z małym bałaganem, bo autorka jakby nie może się zdecydować, czy jej książka
to reportaż, czy opowieści pisane z perspektywy bohaterów (jeśli to drugie, to
ich język jest dość monotonny i mało
zróżnicowany).
niestety nic odkrywczego, a i tytułowy "zaduch" jakoś niezbyt duszny - mało klimatu odnalazłem w tym pisaniu. trochę to takie uczniowskie wypracowania na zadany temat, na sile wycyzelowane i uładzone. zawód.”
niestety nic odkrywczego, a i tytułowy "zaduch" jakoś niezbyt duszny - mało klimatu odnalazłem w tym pisaniu. trochę to takie uczniowskie wypracowania na zadany temat, na sile wycyzelowane i uładzone. zawód.”
Nie polecam,
PAŁA
No comments:
Post a Comment