Friday 28 June 2019

Marta SZAREJKO - „Zaduch. Reportaże o obcości”




Piękni  trzydziestoletni!  Piękni  to  byli,  jak  ja  miałem  30  lat, tj.  w  1973 r,  w  epoce  transformacji  gomułkowsko – gierkowskiej,   kiedy  Gierek  obudził  w  nas  nadzieje,  porównywalne   z  obecnymi,  wynikającymi  z  niepodległości  oraz  przynależności  do  UE  i  NATO.  

U  Szarejko -  nie    piękni,  bo  zakompleksiali,  po  prostu - smutasy.  I  to  dzisiaj,  gdy  cywilizacja  zaciera  różnice  między  wsią  a  miastem,  a  co  gorsze  bohaterowie  Szarejko    psychologicznie  podobni  do  siebie.

Aby  ten  wątek  odfajkować,  wspomnę   dwóch  Staszków z  lubelskiego,  moich  kolegów  w  czasie  moich  „dogłębnych”,  bo  ośmioletnich (1960-68) studiów,  na  PW.  Wyglądali  podobnie  (wiocha),  wyrażali  się  podobnie (wiocha),  pokończyli  studia  z  dobrym  wynikiem  i  co  ważne,  byli  lubiani.  Tylko,  że  pierwszego  Warszawa  nic  nie  zmieniła  i   stał  się  obiektem  kpin  w  pierwszej  pracy,  kończąc   karierę  mgr. inż. chemii  na  stanowisku  kierownika  magazynu.  Drugi  -  stał  się  bardzo  szybko  wzorem  mody  i  elegancji,  widywałem  go  w  teatrach  i  Filharmonii,  w  studenckich  klubach,  a  gdy  ujrzałem  go  uśmiechniętego  po  amerykańsku  na  „ciuchach”,  w  towarzystwie  legendarnego  warszawskiego  playboya,  to  pewny  stałem  się  jego  błyskotliwej  kariery,  co  oczywiście  nastąpiło.   Kwestia   aklimatyzacji czy  kulturowej  mimikry.

Oczywiście,  między  skrajnymi  przypadkami   mamy  zachowania  pośrednie,  do  tego  różniące  się  podejściem  do  swoich  korzeni:  od  dumy  do  wstydu.

Tak  więc,  temat  niezwykle  bogaty,  ciekawy  i  wywołujący  nieskończone  refleksje  na  temat  egzystencji  Człowieka  w  ogóle. 

Szarejko  dokonała  niezwykłej  rzeczy:  skutecznie  zarżnęła  atrakcyjny  temat.  W  opisie  wyręczył  już  mnie  na  LC  „Potisz”:


„Warszawa z książki Szarejko przypomina tę, posypaną lukrem na stronach kolorowych pism i komercyjnych polskich seriali. Wieś jawi się jako zacofana dziura z obrazu "Sami swoi". Przez cały reportaż podróżujemy pociągiem relacji Warszawa-Wieś i coś mi się zdaje, że każdy z pasażerów ma w pamięci sekwencje ze wspomnianego filmu i trzyma w dłoniach kolorowy papierowy gniot.
Przejaskrawiony, neonowy obraz warszawiaków, którzy nic, tylko się bogacą i rozmawiają o kulturze wyższej, mając zdanie na każdy temat. niczym celebryci hodując małe psiaki, wydając na nie fortunę, by pasowały do stylowej markowej torebki.”
A w samym centrum archetypiczni "wieśniacy", wyrzucający na stronach książki swe żale, jakby dyktowane przez pisarkę, bo nie wydaje mi się, by ktoś o zdrowych zmysłach widział świat w kolorach czerni i bieli, sprawiając wrażenie swymi rozterkami, że nigdy nie zakończył się u niego proces dojrzewania. Bohaterów zwyczajnie nie da się lubić.
Podsumowując, Ciemnogród.”
To  wystarczy  na  „PAŁĘ”,  lecz,  że  jestem  sumienny  dodaję  wypowiedź  opatrzoną  godłem  „GrzesiekLepianka”:
„Nastawiłem się na cos ciekawszego, a dostałem takie sobie historie, napisane takim sobie językiem, i to z małym bałaganem, bo autorka jakby nie może się zdecydować, czy jej książka to reportaż, czy opowieści pisane z perspektywy bohaterów (jeśli to drugie, to ich język jest dość  monotonny i mało zróżnicowany).
niestety nic odkrywczego, a i tytułowy "zaduch" jakoś niezbyt duszny - mało klimatu odnalazłem w tym pisaniu. trochę to takie uczniowskie wypracowania na zadany temat, na sile wycyzelowane i uładzone. zawód.”
Nie  polecam,  PAŁA

No comments:

Post a Comment