Wednesday 19 June 2019

Grzegorz RZECZKOWSKI - „Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PIS zagrali podsłuchami”

Zniechęcająca  uwaga (s.284,9):

„..W przypadku afery podsłuchowej do dziś nie jest jasne, kto w rzeczywistości stoi za podsłuchami..”
Ze  względu  na  to,  że  umieszczam  opinię  na  LC  jako  pierwszy,  kopiuję  dla  Państwa  opis  wydawcy:
„Afera podsłuchowa, która pięć lat temu wywołała jeden z największych kryzysów w historii Trzeciej Rzeczpospolitej, miała być historią biznesowej zemsty Marka Falenty. Tę wersję z małymi wyjątkami kupili wszyscy – od dziennikarzy po prokuratorów i sądy – choć skala tego procederu podsłuchowego jest w historii zachodnich demokracji bezprecedensowa.
Niewielu zadało sobie trud, by choć spróbować wejść w tę sprawę głębiej. Nikt do końca nie zbadał, dokąd tak naprawdę prowadzą tropy z restauracji „Sowa & Przyjaciele”, choć premier Donald Tusk mówił o scenariuszu pisanym „obcym alfabetem”.
Ta książka dowodzi, że łańcuszek powiązań prowadzi do Rosji, a konkretnie do osób związanych z Kremlem i jego tajnymi służbami. Odsłania słabość państwa i niemoc jego instytucji, które skompromitowały śledztwo w sprawie podsłuchów, oraz bulwersującą rolę w tej sprawie ludzi bliskich PiS, którzy wykorzystali „rosyjskie” nagrania z restauracji do uderzenia w rząd RP.
Falenta był w tej rozgrywce pionkiem – zdeprawowanym i zdemoralizowanym – ale jednak tylko pionkiem. Prawdziwi zleceniodawcy i beneficjenci afery podsłuchowej są lokatorami gmachów przy placu Czerwonym. A ich wspólnicy w tym procederze rządzą Polską”.
Mimo,  że  jestem  zagorzałym  przeciwnikiem  PiS,  mam  świadomość  subiektywności  publikacji  w  czasie  bezwzględnej  walki  politycznej,  a  w  tym  rechotu  Putina  et  consortes   z  wzajemnego  oskarżania  się  obozów  PiS  i  PO,  o  kolaborację  z  nim.   
Grzegorz  Rzeczkowski  („Polityka”):  Socjolog i europeista, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego. Były dziennikarz m.in. „Gazety Wyborczej” i „Przekroju”. Był zastępcą szefa działu kraj w „Dzienniku”. Nominowany do nagrody Grand Press 2009 w kategorii dziennikarstwo śledcze za cykl artykułów na temat KRUS. Nominowany do Nagrody Radia ZET im. Andrzeja Woyciechowskiego 2018.”         
Przed  lekturą:  co  wiem  i  czego  oczekuję?  Wiem,  że  PiS  dokonał  swoistego  zamachu  stanu,  ujawniając  wyselekcjonowane nagrania  z  nielegalnego  podsłuchu  rozmów  w  restauracji  „Sowa”.  Podobno  stał  za  tym  Falenta,  który  importując  węgiel  z  Rosji,  najprawdopodobniej  musiał  być  dyspozycyjny  wobec  ludzi  Kremla,  a  w  rezultacie  i  wobec  ludzi  PiS.   Przypuszczalnie  jest  małym  usługodawcą  wobec  wielkich,  zmuszonym  do  podjęcia  tej  działalności  wbrew  własnym  interesom,   ryzykującym  wiele  w  zamian  za  gruszki  na  wierzbie.  A  oczekuję:  logicznego  reportażu  podpartego  nie  budzącymi  wątpliwości  faktami  i  nazwiskami  konkretnych,  znaczących  osób. 
Już  na  pierwszych  stronach  Rzeczkowski  wysyła  nas  na  transatlantyckie  wody,  bo  zamiast  o  wojence  polsko-polskiej  zmuszony  jestem  czytać  jego wywód  na  temat  Trump – Clinton,  który  zaczyna  stwierdzeniem  (s.23,8 z 482  ebooka):
„..Putin  (..)  żądny zemsty na Hillary Clinton…”
Wstęp  kończy  pompatyczny  apel do  działania  i  zadufanie,  że  autor  zmusi  polityków  do  szczegółowego  wyjaśnienia  kelnerskiej  afery,  w  co..    …wątpię.
Zaczynamy  od  końca  czyli  (groteskowego  wg  mnie)  ujęcia  Falenty w Hiszpanii,  któremu autor  nadaje  wagę  przywołując  ujęcie  18  lat  temu  „Słowika”,  a  nawet  historię  „Bonnie  and  Clyde”, a  kończy  pytaniami  budzącymi  wątpliwości  co  do  prawdziwości  „ucieczki”.
W  rozdziale  II (s.51-86)  pt „Kto  chciał  zabić  Marka F.?” pada  retoryczne  pytanie (s.65):
„..Czy rzeczywiście ktoś planował zabić Falentę, a jeśli tak, kto i w jaki sposób, do dziś nie wiadomo…”
Śledztwo  autora  doprowadza  do  odkrywczych  konkluzji (s.78,2):
„..Jak powiedział mi pewien były oficer CIA, nie ma lepszego „ucha” w restauracji niż kelner-menedżer mający nieskrępowany wstęp do wszystkich pomieszczeń i duże zdolności maskowania swojej „drugiej” działalności, a z drugiej strony wyławiający każdy podejrzany ruch…”
Jako  o  wiele  starszy  i  pamiętający  inwigilację  w  PRL,  dodam,  że  „uchem”  byli  i  są:  szatniarze,  gospodarze  domu,  dealerzy,  sutenerzy,  cinkciarze,  prostytutki,  właściciele  melin  i  met,  taksówkarze,  jak  i  co  „lepsi”  złodzieje.  Ale  w  rozdziale  III  krąg  się  poszerza:  Misiak  i  Oliwa  są  powiązani  z  podsłuchami,  ale  nie  są,  bo  wygrywają  proces  o  pomówienie,  ale  za  to  żona  Oliwy -  Piotrowska-Oliwa  powiązana  jest  z  Gazpromem  i  Ukraińców  chciała  skrzywdzić  optując  za  drugą  nitką  rurociągu  jamalskiego  przez  Słowację, z  pominięciem  Ukrainy.
Tusk  okazał  się  czujny,  ona  wyleciała (z odprawą  811 000 zł),  Putin  został  na  lodzie (s.93,1):
„…Czy mogło to skłonić Władimira Putina, który został na lodzie, do rewanżu na Tusku i jego ludziach? Mogło…”
Koneksje  Misiaka  z  Falentą  pozwalają  autorowi  na  oszołomienie  czytelnika  wielością  nazwisk  i   podejrzanych  spółek.  Wszyscy  wszystkich  znają,  wszędzie mają  oficjalne  lub  nie,  udziały,  jednym  słowem  towarzystwo  wzajemnej  adoracji  i   skupisko  potencjalnych  przestępców.  Do  tego  dochodzą  amerykańscy  biznesmeni  z  greckimi  korzeniami,  którzy  są..  (s.105,8):  „..dobrze zakorzenieni w rosyjskim biznesie..”.  No  to  jeszcze  Chodorkowski,  potem  Dmitriew,  by  wrócić  znowu  do  Trumpa  i  jego  rosyjskich  powiązań.  A  jak  Trump,  to  Seszele i (s.117):
„..Na Seszele Dmitriew poleciał odrzutowcem bliskiego Kremlowi oligarchy Andrieja Skocza. Nie jest jasne, czy sam Skocz był na pokładzie, ale samolot raczej trudno przegapić – to wyposażony w ekskluzywną salonkę i pomalowany w rosyjskie barwy narodowe airbus A319. Ale dlaczego właśnie samolotem Skocza? Może dlatego, że według Paradise Papers, ujawnionych przez Międzynarodowe Konsorcjum Dziennikarzy Śledczych, oligarcha ma tam zarejestrowane swoje firmy...”
I  tak  zamiast  o  zemście  Kaczyńskiego  na  Tusku,  za  pomocą  Falenty,  mamy  „światowe  życie,  szum  i  gwar..”.   To  „światowe  życie”  reprezentują  głównie  Rosjanie  mający  szerokie  wpływy  bądź  powiązania, również  z  polskimi  biznesmenami -  politykami,  jak  i  gangsterami.   Rzeczkowski  kontynuuje  wątki  poruszone  przez  Piątka  w  książkach  o  Macierewiczu,  lecz  zniechęca  mnie  powoływaniem  się  na   Suworowa (s.158),  którego  odporność  na  domniemane  niecne  knucia  GRU  jest   komiczna.
Dzięki   lekturze  poznałem  jakiegoś  Szustkowskiego  i  innych,  co  wcale  nie  było  moim  pragnieniem  i  rozpocząłem  rozdział  VII  pt  „Lemongrass  i  Sowa” (s.208).  No i  doszedłem  do  wniosku,  że  chyba  jestem  za  stary  i  zbyt  doświadczony,  by  mnie  bawiły  pseudo-rewelacje  Rzeczkowskiego  o  wywiadach,  kontrwywiadach   i  powiązaniach  ich  z  biznesem  i  polityką.  Opisywane  mechanizmy  to  chleb  powszedni  dla  każdego,  kto  w  jakikolwiek  sposób  zetknął  się   z  marketingiem  i  w  ogóle  -  biznesem.   A  żadnej  różnicy  mnie  nie  robi  czy  wpływowy  osobnik  nazywa  się    Kowalski,  Jegorow  czy  Smith,  skoro  akurat  tych  nie  znam,  podobnie  jak  nie  odróżniam  gangsterów  z  Pruszkowa  od  Wołomina.  Z  Lemongrassa  przeniosło  się  towarzystwo  do  „Sowy”,  a  cały  czas  podsłuchiwało  ich  GRU   metodami,  których  opis  podsumowuje  autor  (s.224):
„…bo tak naprawdę nie wiadomo, jakie możliwości prowadzenia inwigilacji mają w Warszawie nasi wschodni sąsiedzi….”    
To  o  czym  gadamy,  jak  niewiele  wiemy,  a  to  co  wiemy,  nie  możemy  podać  do  publicznej  wiadomości   z  przyczyn  oczywistych.   Padają  setki  nazwisk,  powiązanych  z  nimi firm i  koligacji  ze  służbami  Rosji.  Podsuwane  są  podejrzenia  w  stosunku  do  polskich  służb  specjalnych.   Nie  będę  dalej  wyszczególniał,  tylko  podsumuję:
Dla  mnie -  stracony  czas,  a  książka  i  tak  będzie  bestsellerem,  bo  teorie  spiskowe,  rusofobia  i  obsesyjnie  znienawidzone  jakiekolwiek  powiązania  ze  wschodnim  sąsiadem,  zawsze   spotkają  wdzięcznych  odbiorców.   Książka  dowodzi  słuszności  słów  Piłsudskiego  do  członków  rządu  Daszyńskiego,  zaktualizowanych  do  obecnych,  ze  względu  na  skorumpowane  i   skłócone  służby  specjalne:
„Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić!”
W ocenie  muszę  być  konsekwentny,  skoro  Piątkowi  za  Macierewicza  dałem  PAŁĘ,  to  i  Rzeczkowskiemu  za  Falentę -  także.  (To  i  tak  dobrze,  bo  doi  oceny  cenckiewiczów,  ziemkiewiczów  i  innych,  w  ogóle  się  nie  zniżam).   
PS   Nie  znalazłem  odpowiedzi  na  pytania:  1. Kto  wymyślił  podsłuchy  konkretnie  u  „Sowy”  i  kto  je  finansował?  2. W  którym  momencie   „zaopiekowało”  się  nimi  GRU lub  pokrewne  służby ?; 3. W  którym  momencie  i  kto  uczestniczył  w  porozumieniu  dotyczącym  wykorzystania  nagrań ?;  oraz  czwarte  zasadnicze: 4. Czy  istnieje   jakikolwiek  Polak  bądź  Rosjanin  z  sfer  biznesowych,  którego  nie  można  by   oskarżyć  o  „niebezpieczne  związki”?

 

1 comment:

  1. Korzystam z Pańskich recenzji. Pozdrawiam z burzowego Południa kraju :)

    ReplyDelete