Wednesday 26 June 2019

Paweł Marciszewski - „miałem zamknięte oczy i nic nie widziałem”


To  nie  jest  recenzja,  a  raczej  uczciwa,  rzetelna  rekomendacja.  Autor  jest  moim  dobrym  znajomym  z  LC,  lubię  i  cenię  jego  recenzje,  jak  i  wymianę  opinii  na  „privy”.  Obecnie  zwrócił  się  do  mnie  z  prośbą  o  „uczciwą” ocenę  tomiku  jego  poezji,  a  ja  obiecałem  przeczytać  i   parę  szczerych  słów  skreślić.
Dlaczego  przedstawiam  tyle  zastrzeżeń  i  wyjaśnień?   Bo  na  LC  orgia   nieuczciwych  recenzji,  pisanych  na  zamówienie  autora  bądź  wydawcy  przyjęła  rozmiary  monstrualne  i  utrudnia  nam – czytelnikom   orientację  co  do  wartości   książki.  Przekładając  to  na  język  bezpośredni:  byle  szmira  czy  barachło  dostaje  od   zleceniobiorców   9-10/10  punktów,  a  często  na  końcu  kompromitującą  uwagę:  „dziękuję  wydawnictwu (autorowi)  za  udostępnienie  mnie  tej  (oczywiście)  wspaniałej   lektury.  
Również  mnie  prosiły  wydawnictwa,  jak  i  osoby  prywatne,  o  recenzje,  lecz  po  pierwszych  moich  bezlitosnych  uwagach,  znajomość  ze  mną  zerwano.   Tak  i  tym  razem   ulgi  dla  twórczości  Pawła  nie  będzie.
Szczęśliwie  twórczość  Pawła  to  coś  pośredniego  między  poezją  stricte  a  aforyzmami,  bo  recenzowania  poezji  unikam  uważając  jej  odbiór  za  intymny.  Nawet  najgenialniejszy  utwór  Miłosza  „Traktat  teologiczny”  recenzowałem  wspomagając  się  opinią  ks. Wacława  Hryniewicza.
Nie  jest  dla  mnie  zaskoczeniem,  że  ten  tomik  jest  popisem  bogatego  słownictwa,  ciekawych  porównań,  skojarzeń  czy  odniesień,  erudycji  autora,  bo..   go  znam. 
Aby  wprowadzić  Państwa  w  nastrój  stwarzany  przez  poetę,  zamieszczam  pierwszy akapit  pierwszego  utworu  w  zbiorku:
„w drodze do domu dostrzegam na niebie księżyc kameleon między chmurami cichcem za dnia przekrada się na drugą stronę wchodzi na palcach jak lis między gęsi….”
Mnie  się  podoba…     Od  strony  technicznej  Marciszewski  w  celu  osiągnięcia  ciągłości  nastroju  nie  używa  znaków  przestankowych (szczególnie  przecinków),  dużych  liter,  a   odstęp  między  wersami  ma  zapewnić  oddech  w  odbiorze.  Stosuje  też  oryginalną  figurę  stylistyczną,  jak  w  wierszu    „dwie  linie”  (s.15 z 60 pdf):
„patrzę na jaskółkę tnącą niebo i myślę sobie: co jest jaskółka /  jaskółka jest gwałtowne bycie…”
A  wszystko  do  kupy  strasznie  melancholijne,  by  nie  powiedzieć  -  ponure.  Najbardziej  przypadł  mnie  do  gustu  wiersz pt „Wola” (s.29):
„czy mamy wybór/  trzeba nam robić rzeczy coraz te same stale robić/   siebie kłaść znak równości między ja a czasowniki /choć nie raz chciałoby się uciec zerwać łańcuch/ pognać przed siebie gryźć kogo popadnie/ tylko Ikar tylko on jeden sam wybiera”
Podkreślam:  nie  znam  się  na  poezji,  lecz  skoro  mnie  prosił,  to  ma:   nie  jestem  ani  wstrząśnięty,  ani  zachwycony,  niemniej  czyta  się  przyjemnie.  Trudno  być  poetą,  a  żeby  dobrze  się  rozwijał  7/10.  Polecam


No comments:

Post a Comment