Nina STANISŁAWSKA - "Dom kryty gontem"
Nic nie wiadomo o autorce, więc narzuca się przypuszczenie, że to pseudonim osoby znanej. Proszę Państwa! Przeczytałem jednym tchem, bo nie mogłem oderwać się od tej szmiry. Wcale więc się nie dziwię, że autorka prawdziwych personaliów nie ujawnia. Tak przewidywalnego Harlequina dawno nie czytałem. Jeśli ktoś ma wątpliwości co do kwalifikacji, przypominam, że warunkiem przynależności do tej kategorii jest „wygięcie się w łuk” w trakcie stosunku seksualnego, co w tym „dziele” znalazłem na stronie 174:
„...Kiedy skierował usta jeszcze niżej, Lena wygięła się w łuk i wydała jęk rozkoszy...”
Za perfekcję w gatunku harlequinowskim powinienem był dać 10 gwiazdek, lecz zabrakło autorce odwagi, by z potwornego satrapy i alkoholika zrobić też kazirodczego ojca Leny. Wyraźnie zabrakło odwagi, bo ojcostwo dziecka Ewy autorka pozostawiła niewyjaśnione. W tej sytuacji daję gwiazdek 6, lecz zapraszam gorąco do lektury wszystkich, którzy na trzy godziny chcą zapomnieć o własnych problemach.
No comments:
Post a Comment