SUKCESYWNIE BĘDĘ ZAMIESZCZAŁ TU KOMENTARZE MEGO STARSZEGO /O 11 LAT/ BRATA, NIEZALEŻNEGO KOMENTATORA POLITYCZNEGO
8 CZERWIEC 2015
A jednak lawina ruszyła…
Pan Janusz Korwin-Mikke nie jest postacią z moich marzeń, ale że nie można odmówić mu inteligencji i spostrzegawczości, od czasu do czasu muszę przyznać mu rację, kiedy formułuje oceny dotyczące biegu wydarzeń w naszej współczesności. Otóż nie tak dawno w rozmowie z panią Moniką Olejnik w jej programie „Kropka nad „i”, pan Janusz Korwin-Mikke stwierdził, że - cytuję: „Unia Europejska jest trupem”. Tak powiedział. Nie jakimś „upiorem”, „wampirem”, czy innym Zombie, ale właśnie – „trupem”, w rozumieniu – tak sądzę – że nie jest zdolna do dalszego, normalnego życia, czyli funkcjonowania. Opinia to wielce kontrowersyjna, u wielu osób budząca gorący sprzeciw i oburzenie, ale jednak coś w niej jest z budzącej grozę prawdy.
Unia Europejska, szczególnie po jej rozszerzeniu o państwa wyzwolone spod dominacji ZSRR, miała w szybkim tempie przekształcić się w obszar powszechnego europejskiego dobrobytu, powszechnego poszanowania praw obywatelskich, wolności obywatelskiej i gospodarczej, miała uwalniać społeczeństwa do karykaturalnej biurokracji ( charakterystycznej dla dawnych, post sowieckich systemów totalitarnych ), uwalniać społeczeństwa od wszechobecnej korupcji i innych patologii. Reasumując, miało być dobrze państwom należącym do Unii i narodom tych państw. Miało tak być!
Jednak marzenia idealistów, dobre chęci i polityczna propaganda, to jedno, a życie i natura ludzka – to drugie. Chciano dobrze, ale wyszło jak zawsze. Dzisiaj cała Unia Europejska od kilku lat przeżywa nieustający kryzys polityczny, kryzys gospodarczy, po upowszechnieniu waluty euro także kryzys finansowy, a co najważniejsze w tym wszystkim, to kryzys – nikt tego głośno w Brukseli nie powie – całej współczesnej demokracji. Tak, współczesnej demokracji, patologicznie zmodyfikowanej amerykanizmem i neoliberalizmem, demokracji, która podobnie jak kiedyś świętej pamięci socjalizm, wyczerpała swoje możliwości kreatywne, wytwórcze, i rozwojowe. Stało się to przede wszystkim za sprawą rządzących nędznych intelektualnie elit politycznych, za sprawą nadmiernego upartyjnienia i upolitycznienia życia w poszczególnych państwach i w łonie samej Unii Europejskiej raz systemowego odejścia tych elit od jakichkolwiek wartości wyższego rzędu. Genialnie sygnalizował taką niepożądaną możliwość Jan Paweł II podczas spotkania z politykami europejskimi, w dniu 20 czerwca 1998 roku, na Zamku Hofburg w Austrii, kiedy apelował do nich o poszanowanie uniwersalnych wartości na których fundamencie zbudowana jest Europa, albowiem w przeciwnym razie demokracja przekształci się w karykaturę upadłego totalitaryzmu. I tak właśnie stało się.
Jest takie piękne i mądre porzekadło, mówiące o tym, że „Dłużej klasztora, jak przeora”. Właśnie obserwujemy jak „Przeor” – te polityczne elity - blednie i powoli duch z niego wychodzi, a „Klasztor” – społeczeństwa - budzą się i coraz głośniej artykułują, że tego, co im zgotowały elity polityczne, mają już dosyć. Tym głośniej mówią, im są metrykalnie młodsze.
„Władcom” - politycznym i partyjnym elitom poszczególnych państw, oraz Unii Europejskiej jako całości umknęło, że kiedy oni niszczyli demokrację i partaczyli przyszłość kontynentu, z przedszkoli, szkól i uczelni wychodziły nowe pokolenia Polaków, Niemców, Francuzów, Anglików, Holendrów, Czechów i całej reszty Europejczyków ( niedługo dojdą młodzi ludzie z innych kontynentów ) dla których cały dawny ZSRR, cała Żelazna Kurtyna, a także były realny socjalizm, pan Gorbaczow z jego „pierestrojką” i pan Reagan z jego sankcjami, że Mur Berliński, polski Okrągły Stół, czeska Aksamitna Rewolucja z hasłem „Havel na Hrad”, czy polska Solidarność, Stocznia im. Lenina, Wałęsa i parę innych wydarzeń i osobistości, to już starożytna historia, którą powinno się opowiadać na spotkaniach emerytów i kombatantów, albo studiować na uniwersytetach tak, jak kiedyś filolodzy klasyczni studiowali Historię Starożytnego Rzymu, autorstwa N.A. Maszkina, a nie przypominać i uzasadniać tym, co było, tego co jest. Nowe pokolenia na takie działania elit politycznych i władz mówi „Ściema!”.
Nowe pokolenia – mieliśmy tego dowód podczas wyborów prezydenckich w Polsce – określiło się spontanicznie jako „antysystemowe”. Oznacza to, że wypowiedziało posłuszeństwo „systemowi”, co oznacza również – zabrzmi to niemal jak z kabaretu - na razie werbalnie wymówiło pracę politykom, demokracji, liberalnej gospodarce, czyli anarchii i finansjerze. Młode pokolenie określiło lapidarnie swoje priorytety mieszczące się w pojęciach:: dobra praca, uczciwa płaca za pracę pozwalająca utrzymać rodzinę, skuteczna służba zdrowia, mieszkania dla rodziny, przyzwoita emerytura za odkładane składki, ograniczenie ingerencji państwa w życie i działalność obywateli. To tyle i aż tyle!
Elitom politycznym grunt usunął się spod nóg. Usłyszały to, co dla każdego przeciętnie inteligentnego człowieka jest XXI wieku proste, jasne i w pełni uzasadnione. Europejczycy chcą żyć, pracować, zarabiać i myśleć o przyszłości swojej i swoich dzieci, jak przystało na ludzi, jak przystało na Europejczyków. Oczywiście przerażone elity „władzy”, partie „władzy”, finansjera „władzy” , którym coś wymyka się z rąk, będą robić wszystko, aby to nowe, „pyskate” i „pryszczate” pokolenie „skanalizować”, „rozmydlić”, być może częściowo „skorumpować” politycznie i finansowo, ale gruntownie nie potrafią już tego, co się dzieje zamieść pod dywan,. Nie uda się to ani poszczególnym rządom, ani osobiście pani M., ani panu H., ani panu T., ani panu O., ani im wszystkim razem. Nie zauważyli bowiem Ducha Czasu, kiedy ten nadchodził.
Warto więc już teraz przypomnieć sobie pieśń z minionej epoki: „To idzie młodość, młodość, młodość…- albowiem lawina ruszyła i nabiera impetu. Samo życie!
Jerzy A. Gołębiewski.
Nauka, kultura, albo zapomnijmy o przyszłości…
To, że zmieniła się epoka to, że szok technologiczny lat osiemdziesiątych przewrócił do góry nogami całą globalną cywilizację, „pakujemy” z uporem do głów tak zwanych polityków, oraz reszty społeczeństwa, nakłaniając to „towarzystwo” do popracowania nad zmianą nieprzystającej do nowych warunków mentalności. Niestety, dzisiaj trzeba otwarcie powiedzieć, że chociaż minęło od wspomnianego szoku technologicznego ponad ćwierć wieku, jeżeli chodzi o rozumienie tego, co się stało i co się dzieje, tu nad Wisłą, mentalność jest jak zabetonowana. Ani narastające bezrobocie młodzieży, ani pauperyzacja znakomitej większości społeczeństwa, ani degradacja i niepokojące bankructwa średnich i małych przedsiębiorstw, ani narastające zadłużenie państwa na wszystkich poziomach, ani spadający coraz bliżej dna PKB, jak dotąd nie przerażają ani domorosłych polskich polityków, ani równie domorosłych biznesmanów, ani wreszcie wszystkich innych, z mediami na czele i resztą społeczeństwa w tle. Nikt z wymienionych w poprzednim zdaniu nawet na serio nie traktuje faktu, że on też już stoi w kolejce nad tą przepaścią, do której popycha nas wszędobylska polska głupota. Od góry do dołu!
Czy dzisiaj kogoś mobilizuje do zmiany sposoby patrzenia na otaczającą go rzeczywistość na przykład informacja o tym, że jeżeli nie nastanie jakiś Armagedon, to za kilkanaście lat jego emerytura wynosić będzie kwotowo akurat tyle, żeby wyżywił się pies emeryta, a nie emeryt? Że tak będzie ponieważ państwo będzie do tego czasu „gołe i wesołe”?
Czy dzisiaj kogoś interesuje to, że tak zwani polscy politycy, którzy na szkolnictwo wyższe i na rozwój nauki w roku 2013 przeznaczyli w budżecie państwa – razem ze środkami unijnymi – niecałe 7 miliardów złotych, a na rozwój kultury – razem ze środkami z samorządów i innych źródeł - tylko trochę więcej, teraz wymyślili sobie, aby w latach 2013 – 2022 przeznaczyć 140 miliardów złotych z naszych podatków na zbrojenia? Czyżby planowali z Polski uczynić mocarstwo militarne? Po co? Nikomu Polska wojny nie wypowie, a gdyby wypowiedziała, to z nikim takiej wojny nie wygra. Gdyby natomiast wiadome państwo zechciało sobie pomaszerować kiedyś po polskiej ziemi, to zrobi to bez jednego wystrzału z przyzwoleniem całej Europy.
Miliardy utopione w czołgach i okrętach – odbudowa marynarki wojennej RP to nowe hobby generałów – pogrążą Polskę do reszty. Wtedy, kiedy Polska jak powietrza potrzebuje awansować gospodarczo i kulturowo, a taki awans współcześnie jest możliwy tylko w obszarze nauki i kultury. Nauki i kultury, bo bez nauki nie ma kultury, a bez kultury nie ma nauki. I dopiero jak te dwa obszary spotkają się, będą patenty, będą wynalazki, będzie nowoczesna produkcja, będą krótko mówiąc pieniądze na życie Polaków. Także na emerytury dla przyszłych emerytów.
Jest to ostatni przysłowiowy dzwonek: „Wszystkie środki na naukę i kulturę, a to, co zostanie na ochronę zdrowia”. Współczesnej Polsce nie są potrzebne czołgi, samoloty F-15, okręty podwodne i nawodne, ani rakiety różnych zasięgów. Polsce współcześnie potrzebni są naukowcy i ich dorobek o znaczeniu globalnym, Polsce współcześnie potrzebni są ludzie kultury rozsławiający Polskę w świecie – malarze, pisarze, graficy, muzycy, twórcy teatru i filmu, Polsce współcześnie potrzebni są ludzie zdrowi, racjonalnie odżywieni i spokojni o swoją przyszłość.
Które środowisko polityczne, która opcja polityczna zrozumie to pierwsza? Które środowisko polityczne skieruje polskie sprawy w stronę rozwoju? Czy w Polsce jest w ogóle takie środowisko?
Jerzy A. Gołębiewski
No comments:
Post a Comment