Malcolm GLADWELL - "What the Dog Saw?"
Wnuk mnie tym „uszczęśliwił”; sam przeczytał już dwie książki Gladwella, a teraz czyta trzecią, wyjścia nie mam, muszę czytać, bo chce ze mną gadać. Mając to na uwadze, już nie szukam tłumaczenia na język polski, ino oglądam podarowaną książkę; a w niej samego tekstu 410 stron plus przedmowa, instrukcje i tematy dyskusyjne do czytania grupowego. Na naszym LC Gladwell (ur. 1963) ma 6 książek, a odnośnie tej - 138 ocen, 21 opinii i średnią 6,59 gwiazdek. Również tam podano, że jest jednym.. "..ze 100 najbardziej wpływowych ludzi na świecie".
Z anglojęzycznej Wikipedii wyczytałem, że jest to zbiór 19 artykułów, publikowanych uprzednio w "The New Yorker", w którym zaczął pracować w 1996, wydany w 2009 roku. Artykuły poruszają popularne tematy, w których Gladwell:
"..tries to show us the world through the eyes of others, even if that other happens to be a dog.."
(..stara się pokazać nam świat oczami innych, nawet jeżeli temu innemu zdarzy się być psem..)
Zbiór podzielony jest na trzy części (6,7,6). Pierwsza część jest o ludziach którzy są świetni w tym co robią, lecz niekoniecznie są sławni; druga omawia problemy w prognozowaniu, w tym skandal finansowy z Enronem w 2011 roku czyli skutki „kreatywnej księgowości”; a część trzecia - szeroką gamę psychologicznych i socjologicznych aspektów obejmujących różnice we wpływie wczesnego bądź późnego niedorozwoju na profilowanie kryminalne (tj określanie charakterystyki indywidualnej sprawcy przestępstwa).
Przeczytałem co napisałem, przejrzałem dziesiątki amerykańskich i polskich recenzji i czuję potrzebę zwrócenia Państwa uwagi na „performerski” charakter jego publikacji. Bo uczonym, to on raczej nie jest:
„He graduated with a degree in History from University of Toronto, Trinity College, Toronto in 1984”
W dodatku ze słabymi stopniami. Przeszedł żmudną drogę dziennikarską i osiągnął niewątpliwy sukces, lecz umieszczone w tym zbiorze artykuły są dalej kolejnymi publikacjami w „The New Yorker” pisanymi „pod czytelnika”, niezbyt wykształconego przedstawiciela „middle class”. Wikipedia przedstawia jego najbłyskotliwsze myśli:
„Truly successful decision making relies on a balance between deliberate and instinctive thinking.
We learn by example and by direct experience because there are real limits to the adequacy of verbal instruction.
We have, as human beings, a storytelling problem. We're a bit too quick to come up with explanations for things we don't really have an explanation for..."
Fajne? No fajne, lecz głębi nie widzę. Dla mnie - truizmy czyli banały. Ten zachwyt nad tym autorem przypomina mnie mój własny Emmanuelem Levinasem (1906 – 1995), dzięki lekturze ks. Tischnera i rozmów Levinasa z JP II w Castel Gandolfo, do chwili, gdy trafiłem na opinię Kołakowskiego, że „...z punktu widzenia filozofii analitycznej to bełkot”.
Oczywiście, nie twierdzę, że Gladwell to bełkot, a nawet wprost przeciwnie uważam jego spostrzeżenia za cenne, trafne i dowcipne; apeluję natomiast o umiar w zachwycie i pamięć, że były pisane, by zadowolić naczelnego i zdobyć popularność amerykańskich czytelników.
Wszystko, co napisałem rekompensuje prześmiewczy styl Gladwella, który potrafi kpić ze wszystkiego począwszy od samego siebie. I tym, zaprezentowanym już w przedmowie, kupuje czytelnika, a mnie przypomina styl Twaina. Nie znam polskiego tłumaczenia, lecz widzę konieczność przypisów, bo nawet ja, mieszkający 26 lat w Kanadzie, muszę szukać po internecie, by zrozumieć o czym autor mówi.
"Świat oczami innych...". W przedmowie Gladwell wspomina z wczesnego dzieciństwa swoje zdziwienie brakiem zachwytu kochanych rodziców jego ulubionym gatunkiem krakersów. I o to w tej książce chodzi: o zrozumienie innego widzenia w zależności od, w uproszczeniu, punktu siedzenia.
Pierwszy artykuł z 2000 roku, to swoista laurka dla wynalazcy i businessmana w branży kuchennej Rona M. Popeila (ur. 1935), który zaczął od ulicznej dystrybucji wynalazków swojego ojca, a doszedł do wielkiej sławy i wielkich pieniędzy. Takiego sprzedawcę najczęściej określa się obecnie najczęściej słowem "pitchman", wcześniej również "hawker" i to jest początek moich trudności z pisaniem recenzji, jako, że nie dysponując polskim wydaniem, spotykam bariery językowe, dla mnie nie do pokonania.
Następny artykuł to "The Ketchup Conundrum" (zagadka ketchupu), z Howardem Miskowitzem (mój rówieśnik - ukrywa swój wiek, ale ja wyśledziłem) a potem Nassim Nicholas Taleb (ur. 1960) - ekonomista, trader i analityk rynku. W artykule czwartym Gladwell zaczyna od barwników włosów, a kończy na pigułkach antykoncepcyjnych - temacie, który kontynuuje w artykule piątym skupiając się na GnRHA. W artykule tym najważniejsze osoby to Shirley Polykoff (1908 -1988), Ilon Specht (ur. ok. 1951) - to włosy, kosmetyki i L'OREAL oraz John Rock (1890 – 1984) i Malcolm Pike działajacy w "birth control". Bohaterem, kończącego pierwszą część, tytułowego artykułu jest Cesar Millan (ur. 1969) - behawiorysta psów.
Proszę Państwa, umyślnie wymieniłem tyle nazwisk, w większości ludzi żyjących obecnie bądź w momencie publikacji artykułu, by podkreślić, że artykuły o nich są laudacyjne, czyli przyjemne dla zainteresowanego i chętnie akceptowane przez czytelników. O minusach takiego podejścia nie trzeba uświadamiać. Żyjemy w krainie sukcesu!
A teraz powiem tak: zmęczyłem się, bo zwykłem czytać z dokładnym zrozumieniem (dlatego negatywnie oceniłem Umberto Eco „Imię Róży”, które zajęło mnie około miesiąca). Lekturę tych artykułów, jak i innych książek Gladwella, oczywiście będę kontynuował, bo są bardzo interesujące, a w dodatku wnuk na rozmowę o nich czeka.
Duże gratulacje dla polskiego tłumacza, bo język marketingu jest trudno przetłumaczalny.
Za ilość i atrakcyjność nieznanych faktów i anegdot - 10 gwiazdek
PS przepraszam, że to dopisuję, gdy już mam 37 plusów, lecz dopiero teraz zauważyłem notkę czytelnika "Hmm", który dał tej książce 1 gwiazdkę, a ja w duzym stopniu z nim się zgadzam. Bo wszystko zależy od kąta patrzenia. Oto jego opinia:
"Półka pod tytułem gniot i niezły "marketnig". Słowem humbug.Druga niedoczytana książka w moim życiu. Szkoda czasu. "Some many books, so little time" jak mawiał Frank parający się Jazzem.
*Frank Zappa.
Polecam jeśli macie czasu na zmarnowanie, w innych przypadkach, absolutnie, nie dość, że książka na wskroś subiektywna, to jeszcze można by ją było skrócić o połowę gdyż Malcolm lubi się powtarzać. Trzeba mu jednak przyznać to, że znalazł sposób na utrzymanie się (na całkiem dobrej stopie ekonomicznej) pisząc książki służące "rozwojowi" (chyba zer po przecinku, jeśli chodzi o własne konto bankowe). W tym samym pakiecie można by było sprzedawać książki Coelho."
No comments:
Post a Comment