Katarzyna GROCHOLA - "Trzepot skrzydeł"
Grochola (ur. 1957). inteligentna kobieta, co podkreślałem w swoich dotychczasowych recenzjach ("Przegryźć dżdżownicę" z 1997 r., gwiazdek 3; "Upoważnienie do szczęścia" z 2003 r., gw. 7; "Houston mamy problem" z 2012 r., gw. 10) opublikowała w 2008 r - omawianą opowieść...(wg okładki):
"...o pokonywaniu lęku, o odnajdywaniu prawa do decydowania o sobie samej, wreszcie - o tym, że cuda się zdarzają".
Tylko, że informacja na okładce nic nie ma wspólnego z treścią. Do 155 strony, a całość liczy 169, mamy opowieść, prowadzoną w pierwszej osobie, o katowaniu jej przez psychopatę – męża, co doprowadza również do poronienia. Co gorsza morderca pozostaje bezkarny, bo mimo takiego obowiązku, szpital nie powiadamia policji i prokuratury. Nie wiem o jakich cudach piszą drodzy redaktorzy, jak również nie zauważyłem samodecydowania o losie swoim kobiety, w dodatku ciężarnej. Kobieta systematycznie katowana, "cudem" (czy o tym cudzie myślą redaktorzy?) nie zostaje zabita, lecz jej dziecko czy jak kto woli płód zostaje zbrodniczo unicestwiony. Jeśli ujście z życiem bohaterki jest cudem, to cudem bardzo wątpliwym wobec faktu poronienia.
Zaczyna się nieźle; jak zawsze, Grochola NIE LUBI GŁUPICH KOBIET, czego daje wyraz już na stronie 15 przedstawiając samoocenę bohaterki:
"Cieszyłam się. Idiotka"
Uprawiany styl, jak i poprzednio, przypomina pełne ironii książki Joanny Chmielewskiej, jednak systematyczne fizyczne i psychiczne, patologiczne znęcanie się nad bohaterką, nie pozwala czytelnikowi na kontynuację dobrego humoru i samopoczucia, wskutek czego lektura zmienia się w żywe, ale bardzo ponure c z y t a d ł o, powodując w moim przypadku obniżenie noty do 6 gwiazdek
No comments:
Post a Comment